Szlagier bez goli. Podział punktów w meczu Lechii z Legią

  • 09.12.2018 21:09

  • Aktualizacja: 23:54 25.07.2022

W drugim niedzielnym meczu 18. kolejki piłkarskiej ekstraklasy prowadząca Lechia zremisowała na własnym stadionie z drugą Legią Warszawa 0:0. Spotkanie na szczycie srodze rozczarowało i zakończyło się sprawiedliwym podziałem punktów. Taki sam wynik padł na początku sierpnia w stolicy.
Lechia rozgrywała już na własnym stadionie mecz na szczycie ekstraklasy. 25 listopada biało-zieloni pokonali 3:2 drugą wówczas Jagiellonię Białystok, ale tym razem gospodarze nie zdołali zdobyć kompletu punktów i do ośmiu „oczek” powiększyć swoją przewagę nad obrońcami tytułu.

Passa gdańszczan

Legioniści przerwali jednak znakomitą passę gospodarzy, którzy wygrali siedem kolejnych meczów, z czego dwa w Pucharze Polski. Po raz ostatni gdańszczanie zeszli z boiska pokonani 28 września w meczu 10. kolejki, kiedy ulegli w Płocku Wiśle 0:1. Lechia jest także jedynym zespołem ekstraklasy, który na własnym stadionie nie poniósł w tym sezonie porażki.

Pierwsza połowa nie dostarczyła większych emocji, bo żadna drużyna nie chciała zaryzykować oraz się odkryć. W 13. minucie pierwszy celny strzał, ale wprost w Dusana Kuciaka, oddał Paweł Stolarski, który na początku tego sezonu grał jeszcze w Lechii.

W 19. minucie groźnie z dystansu uderzali Joao Nunes i Tomasz Makowski, jednak golkiper "Wojskowych" Radosław Majecki nie dał się zaskoczyć.

Pusta bramka

W 38. minucie goście mogli objąć prowadzenie, ale źle rozegrali kontrę. Zapoczątkował ją Sebastian Szymański, który podał do Michała Kucharczyka, jednak ten zamiast zagrać na prawą stronę do Marko Vesovica zdecydował się na strzał, który obronił Kuciak. Czarnogórzec nie ukrywał pretensji do kolegi z zespołu, bo miał przed sobą niemalże pustą bramkę.

Druga połowa stała na jeszcze słabszym poziomie. Obie drużyny starały się grać prostymi środkami, czyli głównie długą piłką do przodu, stąd też brała się duża liczba strat.

Dogodnych sytuacji było jak na lekarstwo, a najgroźniejszą stworzyli gdańszczanie – w 84. minucie po centrze z lewej strony Filipa Mladenovica Jakub Arak główkował nad poprzeczką. Z kolei w doliczonym czasie po zagraniu tego ostatniego przed szansą stanął Artur Sobiech, ale skończyło się na rzucie rożnym dla gospodarzy. Po przerwie zawodnicy obu zespołów nie oddali celnego strzału.

Sektor gości

Świadkami tego słabego spotkania nie byli sympatycy mistrzów Polski, bo na wniosek policji wojewoda pomorski zamknął sektor kibiców gości. Fani Legii przyjechali jednak do Gdańska specjalnym pociągiem, ale zamiast na Stadion Energa Gdańsk udali się pod Pomnik Poległych Stoczniowców 1970, gdzie złożyli wieniec.

Składy:

Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - Joao Nunes, Michał Nalepa, Błażej Augustyn, Filip Mladenovic - Rafał Wolski (67. Jakub Arak), Jarosław Kubicki, Daniel Łukasik, Tomasz Makowski, Lukas Haraslin (76. Artur Sobiech) - Flavio Paixao.

Legia Warszawa: Radosław Majecki - Paweł Stolarski, William Remy, Artur Jędrzejczyk, Adam Hlousek - Marko Vesovic (88. Jose Kante), Cafu, Andre Martins, Sebastian Szymański, Michał Kucharczyk (65. Dominik Nagy) - Carlitos (65. Sandro Kulenovic).

Po meczu powiedzieli:

Ricardo Sa Pinto (trener Legii Warszawa): - To był wyrównany mecz. Obie drużyny bardzo się starały i walczyły. Próbowaliśmy grać swój najlepszy ofensywny futbol, ale nie było to łatwe zadanie, bo wiedzieliśmy, że Lechia bardzo dobrze spisuje się w defensywie i operuje długim podaniem. Mówiłem swoim zawodnikom, że gospodarze mogą oczekiwać na nasz błąd. Wyglądaliśmy dobrze, widziałem po naszej stronie sporo jakości, ale prawda jest taka, że nie mieliśmy za wiele sytuacji. Zresztą w całym meczu nie było zbyt dużo dogodnych okazji i remis uważam za sprawiedliwy wynik.

Piotr Stokowiec (trener Lechii Gdańsk): - Zabrakło tego, czego oczekują kibice, czyli bramek, ale dla mnie jako trenera był to bardzo wartościowy mecz i bardzo ważny punkt, bo wywalczony w kontrolowany sposób. Trenujemy właśnie po to, aby pokazywać taką dyscyplinę na boisku. Legia nie była łatwym przeciwnikiem i jest na fali, ale potrafiliśmy tak rozegrać to spotkanie pod względem taktycznym, że poza kontrą, na którą nadzialiśmy się po stałym fragmencie, goście nie potrafili stworzyć sobie sytuacji do zdobycia bramki.

Źródło:

PAP

Autor:

PG