Jakub Przygoński awansował na 4. miejsce w Rajdzie Dakar

  • 07.01.2021 16:53

  • Aktualizacja: 02:45 26.07.2022

Pochodzący z Warszawy kierowca Jakub Przygoński z niemieckim pilotem Timo Gottschalkiem awansowali na czwarte miejsce w klasyfikacji trwającego Rajdu Dakar. Na piątym etapie uplasowali się co prawda poza czołówką, ale jedna z wyprzedzających ich załóg wycofała się po wypadku.
Etap z Rijadu do Burajdy liczył 625 km, z czego 419 km to odcinek specjalny. Przez organizatorów był uznawany jako jeden z najtrudniejszych w obecnej edycji i rzeczywiście już jego początek sprawiał dużo nawigacyjnych trudności uczestnikom Dakaru. Wielu czołowych zawodników poniosło z tego powodu duże straty.

Godzina straty

W rywalizacji samochodów najlepszy okazał się doświadczony Ginniel de Villiers z RPA, który jednak na poprzednich etapach miał problemy i nie liczy się w walce o końcowe zwycięstwo. Przygoński, którzy na początku etapu zaliczył kilkunastominutową stratę, był wolniejszy od niego o blisko 19 minut. Drugi był także kierowca z RPA - Brian Baragwanath, a trzeci lider rajdu Stephane Peterhansel. Utytułowany Francuz powiększył do ponad sześciu minut przewagę w klasyfikacji generalnej nad czwartym w czwartek Katarczykiem Nasserem Al-Attiyah. Przygoński do czołowej dwójki traci godzinę.

- Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że znaleźliśmy się na mecie. Pierwsze 100 km było bardzo trudne do pokonania, wszyscy się gubili i dlatego wyniki są takie pomieszane. Nawigacja była ciężka - powiedział Przygoński. Kolejny raz bardzo dobrze pojechał inny kierowca Orlen Teamu Czech Martin Prokop, który był piąty i w "generalce" jest tuż za Polakiem.

Pech mistrza świata

Etap okazał się pechowy dla niespodziewanie dobrze spisującego się do tej pory kierowcy z RPA, czwartego w klasyfikacji Henka Lategana, który na początku odcinka specjalnego miał wypadek, złamał obojczyk i helikopterem został przetransportowany do szpitala w Rijadzie. Jego pilot nie doznał obrażeń.

Z marzeniami o końcowym sukcesie musiał pożegnać się także dziewięciokrotny mistrz świata WRC Francuz Sebastien Loeb, który na początkowych partiach oesu stracił blisko godzinę. Drogę zgubił także trzeci w klasyfikacji generalnej Hiszpan Carlos Sainz, ale jego ten błąd kosztował pół godziny, a ostatecznie od de Villiersa był wolniejszy o kwadrans.

Pozostali Polacy

Kolejny udany występ zanotował w czwartek Maciej Giemza. Motocyklista Orlen Teamu zajął 14. miejsce, chociaż do ostatniego przed metą punktu kontrolnego plasował się w czołowej "10". Stracił kwadrans do zwycięzcy etapu Argentyńczyka Kevina Benavidesa, który w końcówce miał upadek, zranił nos, ale mimo to wygrał. Dzięki temu objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Tradycyjnie już czołowi trzej zawodnicy poprzedniego etapu nie odegrali istotnej roli na kolejnym. Pogubili się na trasie i stracili po kilkanaście minut.

W rywalizacji lekkich pojazdów UTV tym razem bez polskiego podium. Aron Domżała i Maciej Marton zajęli czwarte miejsce, utrzymali drugą pozycję w klasyfikacji generalnej, ale do 10 minut powiększyli stratę do czwartkowych triumfatorów - Chilijczyków Francisco Lopeza Contardo i Juana Pablo Latracha. Tuż za ich plecami dojechali Michał Goczał i Szymon Gospodarczyk, którzy po pięciu etapach w klasie T4 zajmują szóste miejsce. Ciekawostką jest, że drugi w czwartek był młodszy brat Nassera Al-Attiyah - Khalifa.

Pochodzący z Mazowsza Kamil Wiśniewski był siódmy w kategorii quadów i zachował ósme miejsce w klasyfikacji generalnej. Zawodnik Orlen Teamu ma już jednak bardzo dużą stratę do czołówki.

Wśród ciężarówek najepszy był w czwartek Kamaz Andrieja Karginowa, ale zdecyowanym liderem rajdu jest inny pojazd tego rosyjskiego producenta, prowadzony przez Dmitrija Sotnikowa.

W piątek 6. etap Burajda - Ha’il o długości 655 km, w tym 485 km to odcinek specjalny.

Źródło:

PAP

Autor:

PG