Dobre złego początki. Wysoka porażka Wisły Płock z Koroną

  • 31.05.2020 15:26

  • Aktualizacja: 01:53 26.07.2022

Piłkarze Wisły Płock przegrali 1:4 z Koroną Kielce w swoim pierwszym meczu w PKO Ekstraklasie po przerwie spowodowanej epidemią koronawirusa. Jedyną bramkę dla "Nafciarzy" zdobył Dawid Kocyła, dla którego było to pierwsze trafienie dla drużyny.
Po 83 dniach od meczu z Arką w Gdyni w 26. kolejce, piłkarze Wisły Płock, wspólnie z zespołem Korony Kielce wybiegli na murawę, by zagrać pojedynek 27. kolejki. Gospodarze walczą o miejsce w mistrzowskiej ósemce, goście chcą się wydostać ze strefy spadkowej.

Na przełamanie

W 2020 roku Wisła jeszcze nie wygrała spotkania. Restart rozgrywek miał być doskonałą okazją, by ten bilans zmienić. Płocczanie wystąpili w osłabionym składzie. Oprócz pauzującego za kartki Damiana Rasaka, w meczowym składzie nie znalazł się Torgil Gjersten, zmagający się z drobnym urazem i Rafał Wolski, który na czwartkowym treningu doznał prawdopodobnie zerwania więzadeł krzyżowych. Komunikat lekarski w tej sprawie zostanie ogłoszony w poniedziałek.

Jakub Rzeźniczak wystąpił w niedzielę po raz 300. w ekstraklasie, Dominik Furman zaliczył 200. mecz w karierze w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Ustawiona defensywnie Wisła, nie zamierzała tylko się bronić. Po początkowym natarciu rywali, w 6. minucie pierwszy celny strzał oddał Giorgi Merebaszwili, który z trudem obronił Marek Kozioł. Goście atakowali, ale ich akcje kończyły się przed polem karnym.

Pustki na trybunach

W 15. min długim rajdem popisał się Merebaszwili, w ostatniej chwili dośrodkował na pole karne, tam piłkę fatalnie przepuścił Adnan Kovacevic, za to dopadł do niej 17-letni Dawid Kocyła i wpakował do siatki, otwierając wynik spotkania.

Zdobyta bramka ucieszyła grupę kilkudziesięciu kibiców, którzy nasłuchiwali wieści ze stadionu, stojąc za jego bramami i reagując na dobre zagrania gospodarzy.

Kocyła miał także szansę na ponowne wpisanie się na listę strzelców w 27. min. Po dośrodkowaniu Cilliana Sheridana zatańczył na polu karnym Korony, ale nie miał miejsca, by oddać strzał. Podał do Mateusza Szwocha, który zakończył akcję, wysyłając piłkę do tyłu.

Blisko remisu

Po 30 minutach gry goście wywalczyli pierwszy rzut rożny, który wykonywał Petteri Forsell. Piłka poszybowała wprost na głowę stojącego przy bliższym słupku kapitana Korony, którego błąd kwadrans wcześniej kosztował stratę gola i wpadła w okienko. Goście doprowadzili do wyrównania i to oni zaczęli dominować na murawie.

W 34. min po podaniu Forsella błąd popełnił Cabezali, który nie wybił piłki, ale oddał ją Marcinowi Cebuli. Ten nie zmarnował sytuacji i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Wisła grała coraz bardziej niemrawo, co wykorzystywali piłkarze Korony. W 39. min Cebula podał do Mateja Pucki, a ten trafił w poprzeczkę.

Niewiele brakowało, a w 48. min gospodarze doprowadziliby do remisu. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Szwocha piłka poszybowała na głowę Sheridana, a ten głową próbował pokonać Kozioła. Niewiele brakowało, aby się to mu udało. Podobnie było w 52. min, kiedy blisko zdobycia gola, oddając strzał z dystansu, był Forsell.

Jak się okazało, miał on w 67. min swoją chwilę triumfu. Po strzale interweniował Thomas Daehne, potem Alan Uryga i piłka odbiła się od słupka wracając pod nogi Forsella, który umieścił ją w siatce.

Wisła w grupie spadkowej


Wynik ustalił w 87. min Jacek Kiełb, który po indywidualnej akcji strzelił na bramkę, lot piłki zmienił i uniemożliwił obronę Daehnemu Jakub Rzeźniczak, a goście dopisali do swojego konta czwartą bramkę.

W ostatnich sekundach spotkania Karol Angielski miał jeszcze wykonywać rzut karny dla Wisły, ale sędzia po analizie VAR uznał, że nie było zagrania ręką rywala.

Wraz z upływającymi minutami drugiej połowy wiara w zdobycz punktową opuszczała gospodarzy, którzy nadal nie będą mieli w tym roku wygranego spotkania na swoim stadionie. Jedynym piłkarzem, który próbował przeszkodzić Koronie w wygranej był Merebaszwili, ale sam pomocnik Wisły nie zdołał przechylić szali zwycięstwa na korzyść swojej drużyny.

Awans do mistrzowskiej ósemki przeszedł Wiśle koło nosa, Korona natomiast stworzyła sobie szansę na walkę o utrzymanie się w ekstraklasie.



Składy:

Wisła Płock: Thomas Daehne - Damian Michalski, Jakub Rzeźniczak, Alan Uryga, Angel Garcia Cabezali - Maciej Ambrosiewicz (60. Hubert Adamczyk), Mateusz Szwoch, Dawid Kocyła (71. Suad Sahiti), Dominik Furman, Giorgi Merebaszwili - Cillian Sheridan (83. Karol Angielski).

Korona Kielce: Marek Kozioł - Mateusz Spychała, Adnan Kovacevic, Themistoklis Tzimopoulos, Michael Gardawski (66. Grzegorz Szymusik) - Ognjen Gnjatic, Jakub Żubrowski, Marcin Cebula (77. Uros Duranovic), Petteri Forsell (68. Milan Radin), Matej Pucko - Jacek Kiełb.

Po meczu powiedzieli:

Maciej Bartoszek (trener Korony): - Weszliśmy w ten mecz chyba za bardzo spięci. Myślę, że presja tego, co przed nami, że każdy mecz jest mega ważny, spowodowała, że męczyliśmy się ze sobą w pewnym momencie bardzo mocno. Nie weszliśmy tak, jak sobie to zakładaliśmy, nie do końca graliśmy tak, jak byśmy chcieli. Bardzo ważna bramka padła po stałym fragmencie gry Kovacevica i to ona odblokowała drużynę, chłopaków i potem już, w każdej minucie wyglądało to coraz lepiej. Cieszę się ze zwycięstwa i gratuluję zawodnikom.

Marcin Cebula (pomocnik Korony): - Nie weszliśmy w ten mecz tak, jak chcieliśmy, ale fajnie, że udało nam się podnieść, że wreszcie padła bramka ze stałego fragmentu gry. Na początku nie było łatwo, ale zaczęliśmy grać lepiej w piłkę, tak jak potrafiliśmy. Myślę, że to było widać. Zdominowaliśmy Płock od 30 minuty i potem wyglądało to już tak, jak chcieliśmy, a rywal nie miał żadnej sytuacji. Szacunek dla drużyny, w końcu wróciła skuteczność, jaka była na treningu. Musi tak być dalej. Przed nami kolejny mecz, z Piastem, który musimy wygrać, zniwelować błędy z dzisiejszego spotkania i znowu wygrać.

Radosław Sobolewski (trener Wisły): - Przegraliśmy dziś ważne spotkanie i zdajemy sobie sprawę w jak trudnej sytuacji się znaleźliśmy. Przed nami dziesięć kolejnych ważnych meczów, na które musimy się jak najlepiej przygotować, zwłaszcza pod względem mentalnym. Bardzo martwią mnie łatwo stracone bramki i nad tym musimy się zastanowić i pochylić głowę, żeby to dobrze przeanalizować i wyciągnąć wnioski.

Jakub Rzeźniczak (obrońca Wisły): - Ciężko jest mówić o meczu, który się przegrało 1:4 u siebie z drużyną, która walczy z nami o bezpieczne miejsce w tabeli. Oceniając tak obiektywnie, to do 30. minuty kontrolowaliśmy spotkanie, prowadziliśmy nawet 1:0. Potem w cztery minuty straciliśmy dwie bramki, nasza gra siadła i nie mieliśmy zbytnio pomysłu, a Korona kontrolowała mecz, dołożyła dwie bramki w drugiej połowie, troszeczkę po naszych błędach. Trzeci gol padł po zamieszaniu podbramkowym, a czwarty po moim rykoszecie. Thomas nie miał szans. Jesteśmy bardzo źli na siebie i ciężko coś mądrego powiedzieć. Zostały trzy mecze przed 30. kolejką i musimy wszystko zrobić, żeby zdobyć punkty. Gramy dalej i robimy wszystko jak najlepiej potrafimy.

Źródło:

PAP

Autor:

PG