Koszykarze Legii przed szansą doprowadzenia do remisu w półfinałowej rywalizacji

  • 26.05.2023 19:49

  • Aktualizacja: 09:06 28.05.2023

W hali OSiR Bemowo koszykarze Legii Warszawa po raz czwarty grają ze Śląskiem Wrocław w ramach półfinałowej walki w Energa Basket Lidze. Legioniści stoją szansą doprowadzenia do remisu 2:2 w rywalizacji toczonej do trzech zwycięstw.

Koszykarze Legii stoją przed szansą  doprowadzenia do remisu w półfinałowej rywalizacji. W stolicy grają ze Śląskiem Wrocław.

Zastrzyk optymizmu

Jeśli po meczu numer dwa w hali Stulecia ktoś miał wątpliwości, czy Legię stać na odwrócenie losów tej serii, spotkanie rozegrane w czwartek dodało wiary wszystkim sympatykom stołecznego klubu. Energia, jaką emanowali gracze z eLką na piersi, była kluczem do znakomitego początku spotkania. Wypracowana w pierwszych dziesięciu minutach przewaga (30:8) pozwoliła już do końca spotkania kontrolować przebieg meczu. Legia w drugiej połowie osiągnęła nawet 32-punktowe prowadzenie (56:24), co najlepiej oddaje olbrzymie możliwości ekipy "Zielonych Kanonierów".
Niezwykle istotne dla legionistów jest to, że wróciła wiara we własne umiejętności oraz fakt, że każdy z graczy dołożył od siebie cegiełkę do czwartkowego zwycięstwa. Kyle Vinales po dwóch słabszych występach, znów pokazał się z jak najlepszej strony, górując nad rozgrywającym WKS-u, Jeremiahem Martinem. Przypomnijmy, że Martin wyśmienicie radził sobie - przede wszystkim w obronie - w dwóch pierwszych spotkaniach. Teraz to Kyle i spółka grali tak, że ręce same składały się do oklasków.

Trener Wojciech Kamiński zmienił wyjściowe ustawienie Legii. W pierwszej piątce pojawili się Łukasz Koszarek oraz Geoffrey Groselle. Ten pierwszy więcej grał na piłce, dzięki czemu odciążał Vinalesa. Amerykanin zdobył aż 14 (z 16 w całym meczu) punktów w pierwszej kwarcie, która okazała się kluczowa dla losów trzeciego spotkania. Radość Kyle'a była olbrzymia, co zademonstrował po jednym z szybkich ataków skończonych skutecznie lay-upem, a później po tym, jak trener dał mu odpocząć, sadzając go na ławce. Legia z Vinalesem oraz Holmanem na parkiecie miała bilans +31, a dodajmy, że obaj nie byli przesadnie eksploatowani - zagrali po 25 minut. To niezwykle istotne w kontekście krótkiego czasu na regenerację przed czwartym meczem.

Legia bez marginesu błędu

Śląsk w sobotę wyjdzie na parkiet podrażniony i zrobi wszystko, by zupełnie inaczej rozpocząć kolejny mecz półfinałowej serii. Legia zaś nadal nie ma marginesu błędu - tylko wygrana przedłuży jej szanse na finał. Przewaga psychologiczna będzie tym razem po stronie gospodarzy. W zespole Śląska w czwartek zabrakło narzekającego na uraz po drugim spotkaniu Jakuba Nizioła - w kadrze meczowej zastąpił go Aleksander Wiśniewski, który zagrał 8 minut i zdobył 5 punktów. Wiele wskazuje na to, że Nizioł, który w przeszłości występował w barwach Legii prowadzonej przez Tanego Spaseva, w sobotę będzie do dyspozycji Ertugrula Erdogana. Z kolei w warszawskim zespole prawdopodobnie na boisku zobaczymy Billiego Garretta, który cały ostatni mecz spędził na ławce rezerwowych. Trener na pomeczowej konferencji przekonywał, że Billy był gotowy do gry, ale był przekonany o wygranej, i w związku z tym wolał oszczędzić zawodnika na mecz numer cztery. Pod nieobecność (na parkiecie) Garretta, świetnie minuty wykorzystał Grzegorz Kamiński - w ciągu 25 min., zdobył 12 punktów (5/10 z gry) i zaliczył 4 przechwyty.

Czytaj też: Koszykarze Legii dalej w grze. Zwycięstwo w trzecim meczu ze Śląskiem Wrocław

 

Źródło:

Inf. prasowa

Autor:

RDC /PL