"Dekalog" Krzysztofa Kieślowskiego. "Oczekiwaliśmy utworu dydaktycznego, dostaliśmy filozofię"
10.12.2016 17:56
Aktualizacja: 22:07 25.07.2022
- W Polsce "Dekalog" kojarzy się z religią, ale również z głęboką potrzebą, aby ktoś - w świecie zrujnowanych wartości - jak kawę na ławę wyłożył nam, co jest ważne i jak te wartości powinniśmy wprowadzać w swoje życie - mówiła w "Mnie się to podoba" krytyczka filmowa Bożena Janicka.
RDC
Właśnie mija 27 lat od wyemitowania pierwszego odcinka "Dekalogu" Krzysztofa Kieślowskiego. Każdy trwający blisko godzinę odcinek stanowi wariację na temat jednego z dziesięciu przykazań. W zamierzeniu twórców seria miała stanowić dziesięć anegdot "łączących Bergmana z Hitchcockiem". Jednak żaden z filmów nie odzwierciedla dosłownie dziesięciu przykazań w kontekście wiary chrześcijańskiej.
Jak powiedziała w RDC Bożena Janicka, "Dekalog" nie trafił w swój czas w Polsce, a doskonale odnalazł się na Zachodzie. - To zlaicyzowane społeczeństwo nie oczekiwało, że będzie to film religijny. U nas natomiast Dekalog kojarzy się z religią, ale również z głęboką potrzebą, aby ktoś - w świecie zrujnowanych wartości - jak kawę na ławę wyłożył nam, co jest ważne i jak te wartości powinniśmy wprowadzać w swoje życie. Oczekiwaliśmy więc utworu dydaktycznego, a zrobił to artysta i dostaliśmy filozofię - podkreśliła.
Kilka historii o ludziach
Dodała, iż Piesiewicz i Kieślowski zbywali tego rodzaju uwagi. - Oni mówili, że chcieli opowiedzieć kilka historii o ludziach i zaczepili to o Dekalog. Kieślowski odpychał takie opinie, bo wiedział, że pakują go w jakąś szufladkę, a on nie bardzo chciał w nią wchodzić - przyznała.
Janicka zauważyła, że w tym filmie prawie nigdzie nie ma aluzji wprost do Dekalogu. - Jest natomiast pomyślane, że w naszej zachodniej kulturze mamy to od tysięcy lat w sobie. Skoro Mojżesz mógł przynieść te tablice z góry Synaj, to znaczy, że pewne etyczne zasady już były - powiedziała w "Mnie się to podoba" krytyczka filmowa.