Mija rok od tragicznego wypadku autobusu na trasie S8

  • 25.06.2021 11:21

  • Aktualizacja: 22:20 15.08.2022

W piątek minął rok od tragicznego wypadku autobusu miejskiego na trasie S8 w Warszawie. Pojazd uderzył w bariery, jego część spadła na Wisłostradę. Zginęła jedna osoba, a 17 zostało rannych. Kierowca autobusu, który spowodował wypadek, był pod wpływem narkotyków.
Rok temu Radiu dla Ciebie wypadek relacjonował Michał Konopka ze stołecznej straży pożarnej: - Około dwudziestu osób poszkodowanych, niestety jedna ofiara śmiertelna. W autobusie nie ma ludzi, wszyscy zostali ewakuowani, trwa udzielanie pomocy.

W akcji ratunkowej brało udział 60-ciu strażaków z 20 zastępów i dziewięć załóg karetek. Zaangażowano też śmigłowiec lotniczego pogotowia ratunkowego, który przetransportował jedno dziecko do szpitala. Ponadto pod wiaduktem działał szpital polowy, gdzie na miejscu była udzielana pomoc pasażerom z mniejszymi obrażeniami. Na miejscu był prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. - Natychmiast postawiliśmy w stan gotowości szpitale miejskie. Część ofiar jest w Szpitalu Bielańskim. Zapewniamy pomoc psychologiczną dla wszystkich, którzy tego wsparcia będą potrzebowali - mówił.

Katastrofa w ruchu lądowym

Tomasz U. odpowiadać będzie za sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym. - Kierujący miejskim autobusem naruszył zasady bezpieczeństwa. Nie dostosował taktyki i techniki jazdy do zmieniającej się sytuacji drogowej. Nie zapewnił prędkości umożliwiającej panowanie nad pojazdem - mówiła wówczas  rzeczniczka stołecznej prokuratury okręgowej, Aleksandra Skrzyniarz.

Sprawca przyczynił się do ogromnych szkód materialnych. - Podczas zdarzenia zniszczeniu uległo mienie o wartości ok. 1 mln 300 tys. zł - podała rzecznika.

Pod koniec grudnia ubiegłego roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko kierowcy. Tomasz U. finalnie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i wyraził żal. Grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności.

Więcej patologii w miejskich autobusach

Po tym wypadku Inspekcja Transportu Drogowego skontrolowała największe stołeczne zajezdnie. Ujawniono wówczas więcej patologii w miejskich autobusach. W grudniu ubiegłego roku szef ITD Alvin Gajadur powiedział, że wyniki raportu nie były zadowalające, a kierowcy pracowali ponad normę. - Po tym tragicznym wypadku przeprowadziliśmy kontrolę w kolejnych trzech firmach i niestety wyniki są zatrważające. W tych wszystkich firmach wykryliśmy ok. 500 naruszeń - podawał Gajadur.

Rekordzista był za kółkiem przez 28 dni w miesiącu. - Rozpoczynał pracę o godzinie 4:00 nad ranem u jednego przewoźnika i pracował do godziny 13:00. O godzinie 15:00 zaczynał pracę u drugiego przewoźnika, pracując do godziny 23:00-24:00 - mówił szef ITD.

Najwięcej naruszeń było w firmie Arriva, której autobus miał wypadek na trasie S8. Na spółkę można by było nałożyć 300 tys. zł kary, ale zmniejszono ją do ustawowych 30 tys. zł.

Źródło:

RDC

Autor:

Mariusz Niedźwiecki/Cyryl Skiba/PA