Cofająca się na początku marca woda z rur, którą zauważyli mieszkańcy, była związana z usterką, która okazała się dużo poważniejsza, niż na początku sądzono. Przez kilka tygodni nie można było zaradzić awarii, ponieważ nie wiadomo, kto jest właścicielem kanalizacji. W związku z tym mieszkańcy nie mogli korzystać z własnych toalet.

Teraz zarządca kamienicy Przemysław Zalasiński postanowił rozwiązać sprawę na własną rękę.

– Agendy miasta szukają kozła ofiarnego, które znaleźli w mojej osobie. Zarówno ja, jak i lokatorzy jesteśmy tak zdesperowani tą sytuacją, że postanowiłem zrobić to na własny koszt, mimo że przygotowane przez ZGN porozumienie jest drakońsko obwarowane. Nie mam jednak innej możliwości i będę musiał te prace przeprowadzić niezwłocznie – mówi.

Na miejscu była kontrola stołecznych wodociągów. Jak informuje rzecznik Marek Smółka, problem można rozwiązać doraźnie, szybko i tanio.

– W kamienicy czynny jest drugi pion kanalizacyjny ze sprawnym odpływem, do którego istnieje możliwość podłączenia pionu niemającego obecnie sprawnego odpływu. To nie wymaga obecnie dużych nakładów pracy czy dużych środków – zauważa.

Problem z naprawą instalacji polega na własności terenu – administrator budynku, jak i dzielnica przerzucają się odpowiedzialnością, do kogo należą instalacje pod kamienicą.

Czytaj też: Bez wiśni na ulicy Wiśniowej. Drzewka z Mokotowa poszły pod topór