Jak doszło do zamachu na premiera Słowacji? Były oficer BOR: Zawiodły służby ochrony

  • 16.05.2024 17:29

  • Aktualizacja: 17:29 16.05.2024

Jak zamachowiec wniósł broń na spotkanie z szefem rządu – to pytanie stawia były BOR-owiec oraz ratownik medyczny Marcin „Borkoś” Borkowski. Radiu dla Ciebie skomentował zamach na premiera Słowacji. Robert Fico został ciężko ranny na skutek postrzału. – Czy mieliśmy do czynienia ze spontanicznym podejściem ludzi, którzy nie byli sprawdzania, a mogli sobie podejść do wygrodzenia – zastanawia się „Borkoś”.

W środę 15 maja premier Słowacji Robert Fico został postrzelony w miejscowości Handlova na zachodzie kraju, gdzie odbywało się wyjazdowe posiedzenie rządu.

W Radiu dla Ciebie zapytaliśmy byłego pracownika Biura Ochrony Rządu Marcina „Borkosia” Borkowskiego, jak to się stało, że w otoczeniu premiera znalazł się zamachowiec z bronią palną.

– Pytanie, jaka była procedura i założenie. Czy mieliśmy do czynienia ze spontanicznym podejściem ludzi, którzy nie byli sprawdzania, a mogli sobie podejść do wygrodzenia, czy byli sprawdzani, a człowiek posiadający broń w jakiś sposób nie został sprawdzony. Tego nie wiemy – podkreślił Borkowski.

Do premiera Fica oddano pięć strzałów. Zamachowiec to 71-letni Juraj C. – słowacki poeta, który powiedział, że chciał zabić premiera, ponieważ nie zgadza się z jego polityką. Robert Fico przeszedł operację. Jego stan jest bardzo poważny, ale stabilny.

Ochrona premiera zawiodła?

Z kolei generał Paweł Bielawny, były oficer BOR i wiceszef tej formacji w latach 2007–2012 uważa, że w trakcie zamachu zawiodły tamtejsze służby ochrony.

Oficer przekazał Informacyjnej Agencji Radiowej, że wiele razy współpracował ze Słowakami. Zaznaczył, że po środowych wydarzeniach ma negatywne zdanie o aktualnej kondycji formacji ochronnych na Słowacji.

Kiedy współpracował ze słowackim odpowiednikiem naszych jednostek ochronnych, generał miał o naszych południowych sąsiadach bardzo dobre zdanie. Po zamachu widać jednak – stwierdził generał Bielawny – że służby są całkowicie nieprzygotowane do tego typu zdarzeń.

Generał Bielawny dodał, że najbardziej dziwi go fakt, iż do zamachu doszło w miejscu, gdzie obradowali ministrowie rządu Roberta Ficy. Oficer ocenił, że było to w rzeczywistości jedno z ważniejszych wówczas miejsc.

Powiedział, że oprócz sprawdzenia samego budynku i wydzielenia strefy, ochrona powinna dokładnie sprawdzić także miejsca tuż obok. Były wiceszef BOR wskazał, że obok strefy wydzielonej powinno również sprawdzić się teren i osoby tam przebywające.

Poza tym po samym zamachu zabrakło szybkich reakcji ochrony – nie był momentu zasłonięcia ciałem premiera, nie było też – jak powiedział generał Bielawny – zabezpieczonej drogi ewakuacji postrzelonego polityka.

Wzmożona czujność służb

Podobnego zdania jest były szef BOR Mirosław Gawor, Zauważył, że funkcjonariusze nie skontrolowali w odpowiedni sposób osób, które znajdowały się w pobliżu szefa słowackiego rządu. Tymczasem sprawdzenie przez bramki pirotechniczne już niweluje część zagrożenia, chociażby to wynikające ze znalezienia przedmiotów niebezpiecznych, także broni.

Według Mirosława Gawora w sytuacji tak dużego zagrożenia, z jakim mamy dziś do czynienia, a które wynika chociażby z wojny na Ukrainie, wzmożona czujność służb jest jak najbardziej wskazana.

Generał Gawor dodał, że słowaccy funkcjonariusze tuż po zamachu byli zdezorientowani. Były szef BOR przypomniał, że do Fica oddano aż pięć strzałów. Według oficera nie było odpowiedniej reakcji ochrony.

Podstawy szkolenia funkcjonariuszy ochrony są takie, że po pierwszym strzale mają sekundę na reakcję. Ten, który jest najbliżej ochranianej osoby, zasłania ją własnym ciałem, a pozostali neutralizują zagrożenie. W tym przypadku – jak stwierdził generał Gawor – zabrakło tych działań.

Czytaj też: Zabójstwo Polaka w Sztokholmie. Zatrzymano kolejnego nastolatka

Źródło:

RDC/IAR

Autor:

RDC /PA