To film o strachu przed samotnością i odrzuceniem. Zostawia w widzu nadzieję - mówi reżyser Tadeusz Łysiak w rozmowie z Radiem dla Ciebie. Jego film "Sukienka" został nominowany do Oscara w kategorii "najlepszy krótkometrażowy film aktorski". Łysiak odpowiada nie tylko za reżyserię, ale także za scenariusz.
RDC
Cyryl Skiba: Domyślam się, że od środowego wieczoru telefony Ci się po prostu urywają. W świat poszła wiadomość, że młody chłopak z szansą na nagrodę, superutalentowany i ten film, który robi takie wrażenie. Możemy go odnaleźć w Internecie?
Tadeusz Łysiak: Do tej pory można było na YouTube. Było to jednak przez limitowany okres. Z tego, co wiem, można go będzie jeszcze obejrzeć na platformie TPort. Będziemy też to wrzucać dzisiaj na nasze socjale. Warto śledzić na Facebooku stronę „Sukienki” lub Warszawską Szkołę Filmową.
CS: Sukienka to w całości dzieło studentów. Domyślam się, że wszyscy teraz świętujecie swój ogromny sukces. Po co tak naprawdę było szykowane to dzieło?
TŁ: To jest niesamowite i najfajniejsze moim zdaniem w tym wszystkim. Ten film był robiony po to, aby zaliczyć drugi rok studiów w WSF. Cała ekipa to studenci, znajomi, znajomi znajomych. Wszyscy praktycznie robili ten film za darmo, z pasji i miłości do projektu i historii. To jest piękne, że wiedząc, że cała ekipa harowała „za friko” jak wół, teraz mogę im to oddać i wynagrodzić w tak wspaniały sposób ich ciężką robotę nominacją do Oscara. To jest fajniejsze niż jakiekolwiek pieniądze na świecie.
CS: Czytałem różne komentarze dotyczące nominacji oscarowych, tego, co w ogóle się wydarzyło wieczorem, i pojawiło się zdanie jednego z krytyków, że „filmy nominowane w tym roku dają pewną nadzieję", ale "Sukienka" utwierdza w przekonaniu, że nie zostawiają żadnej nadziei.
TŁ: Spotkałem się z taką opinią, że nie zostawia żadnej nadziei, jednak nie byłbym tak konkretny w tym. Faktycznie, ja tę nadzieję zabieram w dosyć mocny sposób. Trzeba zauważyć, że są jednak w tym filmie przebłyski światła. Chociażby relacja pomiędzy Julią a Renatą graną przez Dorotę Pomykałę. Ta przyjaźń między tymi dwoma kobietami trwa i zostaje do końca tego filmu. Wydaje mi się, że ona jest takim promykiem nadziei. Pokazuje, że co by się nie działo w życiu, ta przyjaźń zostaje i warto się jej trzymać. Jak kiedyś powiedziałem, jak się zgasi światło w pokoju i przyciemni okna i wpuści drobny promyczek światła, wtedy ten promyczek staje się czymś wielkim i wspaniałym.
CS: Wytłumaczmy, o czym jest ten film - ale proszę, bez spojlerów.
TŁ: Proszę bardzo. "Sukienka" opowiada o losach Julii, 30-letniej kobiety, która cierpi na karłowatość. Jest osobą niskorosłą. Mieszka w niewielkim polskim miasteczku i pracuje w motelu dla kierowców. Tak się złożyło, że nigdy, prawdopodobnie z tego powodu, że jest piętnowana przez swój wzrost i wygląd fizyczny, nie kochała, nigdy nie miała miłości i nigdy też nie była nią obdarzona. Wszystko się zmienia, kiedy przypadkowo natrafia na przystojnego kierowcę TIR-a granego przez Szymona Warszawskiego, który proponuje jej spotkanie, piwko, coś na kształt randki. Bohaterka chce na te randkę się przygotować. Zdobyć, uszyć lub kupić sukienkę, w której wyglądałaby fajnie, kobieco i zmysłowo.
CS: Bardzo reportażowa historia, bardzo taka „z ulicy”, moglibyśmy przeczytać ją w gazecie, moglibyśmy ją poznać, jeżdżąc gdzieś po Polsce. Jak ta historia przyszła do ciebie?
TŁ: Właśnie przyszła z reportażu, z artykułu o osobach niskiego wzrostu, który przez przypadek znalazłem w Internecie. Po przeczytaniu pomyślałem: „kurczę, to bardzo fajna bohaterka albo bohater filmu może być”. Co więcej, filmów, które na poważnie i w dojrzały sposób podchodzą do kwestii osób niskiego wzrostu, będzie mnóstwo. Okazuje się ze jest ich bardzo niewiele – Peter Dinklage w „Grze o Tron”, „Dróżnik” i w sumie tyle. Osoby niskiego wzrostu są przedstawiane w kinie bardzo często jako elementy komediowe albo surrealistyczne, wyśnione. Pomyślałem: „kurczę, mam coś oryginalnego w łapskach”.
CS: … no i Anna Dzieduszycka po prostu robi dobrą robotę, prawda?
TŁ: Absolutnie. Jestem najbardziej dumny, jako reżyser, z tego, że ją znalazłem i pokazałem światu.
CS: Jaka ona jest?
TŁ: To, co mnie od razu zauroczyło, to jej myślenie o tej roli. Ania jest osobą niesamowicie bezpośrednia i otwartą, i w sposób otwarty rozmawia o swoim życiu i o swoim wzroście. To jest fajne, że już na pierwszym spotkaniu byłem bardzo ostrożny we wszystkim, co było słuszne, ale Ania szybko to rozwiała. Dzięki tej bezpośredniości wiedziałem, że to idealna osoba do zagrania tej roli. Po tym spotkaniu nawet nie robiłem żadnych prób, po prostu zadzwoniłem do naszej kierowniczki i powiedziałem: „Mamy naszą Julię”.
CS: Nie chcę zabrzmieć górnolotnie, ale czy filmowi możemy przypisać pewną funkcję edukacyjną?
TŁ: Tak, on pełni pewną funkcję edukacyjną, natomiast nie jest to kino społeczne sensu stricte. To film bardziej indywidualny, emocjonalny łącznie z tym, że forma, którą razem z Konradem Blochem wymyślaliśmy do tego filmu, miała służyć temu, aby historia była uniwersalna. Ona opowiada o pewnym zjawisku społecznym czy problemie, ale generalnie może się z nią zidentyfikować każdy na całym świecie, i to jest najważniejsze. Myślę, że to zostało docenione przez Akademię.
CS: Dla mnie ten film jest właśnie o tym, czego wszyscy potrzebujemy, wszyscy się boimy i co, myślę, wielu ludziom spędza sen z powiek. Po prostu samotność, strach przed samotnością. Boję się, że to jest problem, który zatacza coraz szersze kręgi.
TŁ: Kiedyś w jakiej wypowiedzi powiedziałem takie zdanie, że samotność jest jedną z największych chorób XXI wieku, i to jest też bardzo wpisuje w to, co mówisz. Wydaje mi się, że to się wiąże trochę z tym, że żyjemy w takich czasach ciała i kultu ciała, i tego, że ten ideał piękna jest taki wygórowany…
CS: … i tu nawiązujesz do samego finału filmu, prawda?
TŁ: Dokładnie tak. Ostatnia scena jest pewnym symbolem, pytaniem na ten temat. Faktycznie jest tak, wydaje mi się, że musimy się wiecznie konfrontować z tym tak zwanym ideałem, wszędzie, gdzie nie spojrzymy, na billboardach, w telewizji, na Instagramie, w social mediach. Myślimy, że musimy być inni niż jesteśmy, nie akceptujemy siebie, wpędzamy się w kompleksy i ten film jest również o tym.
CS: I wybacz, ale uważam, że właśnie dlatego powinieneś i prawdopodobnie dostaniesz tego Oscara. Akademia lubi dziś tematy burzenia tych standardów, wzorców, mówienia że niekoniecznie 180 centymetrów wzrostu, blond, 90 x 60 x 90 jest ideałem piękna.
TŁ: Tak, Akademia lubi, ale wydaje mi się, że też ludzie lubią, dlatego że żyjemy w czasach, kiedy wreszcie jesteśmy w stanie mówić odważnie o tym, co jest ważne i ludzie, którzy do tej pory byli dyskryminowani, zepchnięci na boczny tor, podnoszą głowy i mówią wprost o otaczającym ich świecie. Uważam, że ta odwaga i to, co teraz się robi, odbija się na tym, co oglądamy w kinie i co ogląda Akademia. Zobaczymy. Myślę, że to jest po prostu ważny temat, poruszający ważne kwestie i rodzący dyskusje.
CS: Tak, dyskusje są, u nas w redakcji też. Nie da się być obojętnym po obejrzeniu tego filmu. Konkurencja jest trudna?
TŁ: Jest trudna, bardzo. Nie do końca wierzyłem w nominację, ale mówię to, nie obejrzawszy ani jednego z filmów mojej kategorii, bo z krótkimi metrażami jest strasznie trudno, żeby je zobaczyć. To jest inaczej niż z pełnymi metrażami, które zobaczysz w kinie, w sieci czy na platformach VOD. Jeśli nie jeździsz po festiwalach filmowych i nie interesujesz się tematem krótkiego metrażu, to będzie trudno. Z takiego powodu ten film wrzuciliśmy na ostatni miesiąc na YouTube, a teraz jest pokazywany na TPort. Będą jeszcze kolejne platformy, na których będzie można ten film zobaczyć, bo uważam, że nie tylko członkowie Akademii czy ludzie tym filmem zainteresowani, ale też "zwykły szary widz" może go obejrzeć, aby ten film poruszał dyskusje w społeczeństwie.
CS: Co się dalej wydarzy? Oprócz tego, że trzymamy kciuki. Myślę, że od środy, odkąd ogłoszono tę nominację, jesteś na ustach wielu osób i myślę, że wiele ważnych telefonów dostajesz.
TŁ: Tak, faktycznie, i bardzo się z tego cieszę. Cały czas coś. Uważam, że warto o tym filmie gadać i cieszę się, że praca, którą wykonaliśmy jako ekipa, jest doceniana i jest to przyczyna do jakiejś dyskusji, więc co dalej... ciężka praca promocyjna, będziemy walczyć o statuetkę, ale już czujemy się wygrani, bo my, studenci, a Ania osoba, dla której jest to pierwsza główna rola, polecimy na galę rozdania Oscarów do Los Angeles i będziemy wśród tych wszystkich ludzi. To dla nas jest po prostu taka wygrana, więc ten rycerzyk to może być ewentualna wisienka na torcie, ale to już jest wszystko,\ o czym można marzyć.
CS: Długi metraż?
TŁ: Tak, pracuję już od dłuższego czasu z jednym z czołowych polskich producentów - Stanisławem Dziedzicem z Filmprodukcji, który zakochał się w „Sukience” już dawno temu, jeszcze zanim zrobiło się o niej głośno. Co może zaskoczyć, kolejny film to będzie thriller psychologiczny, kino gatunkowe, mroczne, dobre i mocne.
CS: Platforma streamingowa?
TŁ: Jeszcze nie wiem.
CS: Trzymamy kciuki za ciebie, za twój rozwój. Siedzi przede mną 29-latek?
TŁ: Prawie, w tym roku dopiero skończę.
Film w całości został stworzony przez studentów Warszawskiej Szkoły Filmowej. Zapraszamy do wysłuchania wywiadu przeprowadzonego przez Cyryla Skibę.
Młodzi twórcy pojadą do Hollywood na galę rozdania Oscarów. Ceremonia odbędzie się 27 marca w teatrze Dolby.
Spośród Polaków nominację otrzymał także operator Janusz Kamiński za zdjęcia do "West Side Story" w reżyserii Stevena Spielberga.
Nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej zostaną w tym roku wręczone po raz 94.
"Sukienka" to nie pierwszy film Tadeusza Łysiaka. W 2017 roku stworzył film "Techno".