Noblistka Olga Tokarczuk otrzymała dziś tytuł doktora honoris causa UW
Dziś odbyła uroczystość wręczenia Oldze Tokarczuk tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego. Kandydaturę, zaproponowaną przez dziekanów Wydziałów Polonistyki i Artes Liberales przyjęto przez aklamację pod koniec ubiegłego roku. Bohaterowie - jak powiedział promotor Olgi Tokarczuk prof. Andrzej Mencwel - mogą nie istnieć, ale "głęboko im wierzymy. Na tym właśnie polega mit" - skonstatował.
Prof. Andrzej Mencwel, uzasadniając w aklamacji decyzję o przyznaniu Oldze Tokarczuk doktoratu honoris causa UW, odwołał się do jednej z pierwszych powieści pisarki "Prawiek i inne czasy" (1996). Przypomniał w przemowie bohaterkę książki, zwaną Florentynką, samotną starą kobietę, mieszkającą na skraju wsi Prawiek. Zwrócił również uwagę na postać Qumernis z nagrodzonej Literacką Nagrodą NIKE powieści "Dom dzienny, dom nocny", zauważając, że wiele je łączy.
Mit bohateraWedług prof. Andrzeja Mencwela postaci twórczości Tokarczuk łączy wykluczenie i swoista "nomadyczność". Jak zauważył promotor, sama Olga Tokarczuk przyznała kiedyś, że jej rodzice nie mieli skłonności do osiadłego trybu życia, a to wykształciło w pisarce szczególny rodzaj wrażliwości twórczej.
"Mój dom jest moim hotelem" - zacytował słowa z powieści Tokarczuk. "Bohaterowie - jak powiedział Mencwel - "mogą nie istnieć, ale "głęboko im wierzymy. Na tym właśnie polega mit" - skonstatował.
Podkreślił też, że twórczość noblistki "wymyka się akademickim formułom". W jego ocenie postaci Tokarczuk otoczone są istotami nie tylko myślącymi, ale i czującymi. Autorka "Gry na wielu bębenkach" (2001) przekonuje nie do współczucia, ale świadomego koegzystowania z istotami słabszymi.
-
Stworzenia różne pojawiają się prawie nieustannie - przypomniał prof. Mencwel i przywołał kolejną książkę w dorobku uhonorowanej we wtorek pisarki, "Prowadź swój pług przez kości umarłych" (2009). -
Krwista fabuła nie jest tu najważniejsza, tak jak w "Biegunach", najważniejsze nie są podróże. To utwory wymierzone przeciw męskiej władzy i przemocy. Bo każdą władzę należy sprawiedliwie rozsądzić i objąć ją prawem - powiedział.
"Wydarzenie bez precedensu"Rektor Uniwersytetu Śląskiego, prof. Ryszard Koziołek przypomniał z kolei, że w twórczości Tokarczuk "nie ma takiej pozycji, kiedy można litować się nad poniżonymi". Filozofii noblistki bliżej jest zasada "być z", jak określiła to prof. Inga Iwasiów: Tokarczuk "nie jest ani pawiem narodów, ani papugą. Jest raczej doulą - akuszerką, mamką, opiekuną".
Prof. Robert Sucharski, dziekan wydziału Artes Liberales zwrócił zaś uwagę, że uhonorowanie Olgi Tokarczuk w historii UW jest "wydarzeniem bez precedensu". Nie zdarzyło się bowiem, aby nagrodzono noblistkę i alumna jednocześnie. Wskazał również na znaczącą datę, która przypadła na środę. Zbiegła się ona z rocznicą wydania Biblii Gutenberga. -
UW dziękuję mistrzyni słowa w rocznicę tego dnia, kiedy pojawiło się pismo drukowane. Czuję z tego powodu dumę - podsumował.
„Czy można wróżyć z nauki?”Podczas uroczystości Olga Tokarczuk wygłosiła wykład zatytułowany „Czy można wróżyć z nauki?”. Był on pochwałą wyobraźni, a przede wszystkim radości z myślenia. Miał też udowodnić, że myślenie czyni z nas ludzi wolnych. -
Mam wielkie zaufanie do nauki i wierzę, że nie jest ona spisem faktów i zbiorem ich teoretycznych objaśnień, ale oferuje nam potężną i prężną wizję ciągle zmieniającej się rzeczywistości – powiedziała noblistka.
Swój wykład Olga Tokarczuk rozpoczęła od pokłonienia się Ukraińcom i Ukrainkom "brutalnie zaatakowanych przez moskiewski reżim". -
I choć brakuje słów na takie barbarzyństwo, chcę wyrazić moją i naszą solidarność, wsparcie i dodać im otuchy - podkreśliła. Zaznaczyła również, że "atak na wolną Ukrainę jest dla mnie atakiem na Europę". -
Stan wojenny nie ma granic. Raz rozpoczęta (wojna - red.
) będzie siedziała w naszych umysłach, aż nie zrobimy wszystkiego, żeby ją zakończyć – wskazała.
Sama Olga Tokarczuk podkreśliła w wykładzie, że "dzisiejszy moment, kiedy tu stoję przed wami, jest wyjątkowy w całym moim życiu". -
Jest to uznanie mojej pracy przez najważniejszą dla mnie uczelnię, moją Alma Mater – dodała. Pisarka przypomniała, że w Warszawie na studia przyjechała w sierpniu 1980 r. -
Przyjechałam wtedy z plecakiem wypchanym słoikami i z książkami, żeby odbyć praktykę studencką, zanim zacznę swój pierwszy rok studiów - wspominała.
-
Najbardziej zdziwiło mnie to, kiedy po wyjściu z Dworca Centralnego, stanęłam oko w oko z historią. Wzdłuż Alei Jerozolimskich i ulicy Marszałkowskiej stały jeden za drugim tramwaje i tworzyły wielki rozciągnięty na kilometry krzyż. To był strajk sierpniowy – mówiła.
Wewnętrzne mapyTokarczuk wspominała także, że podczas praktyk robotniczych w fabryce Polfa przez miesiąc wkładała waciki do butelek z lekami. -
To okazało się potężną motywacją do studiowania, zresztą chyba po to wymyślono praktyki robotnicze – wskazała.
-
Od jesieni byłam zakwaterowana na Zamenhofa. Codziennie przemierzałam teren byłego getta w drodze do Instytutu Psychologii mieszczącego się w danym budynku gestapo – mówiła. Przypomniała także, że "tej zimy w Warszawie nic nie można było kupić w sklepach, żyliśmy dzięki stołówce, a te, które miały paczkę z domu, mogły się uważać za królowe życia".
Pisarka zaznaczyła, że "przez pięć lat studiów ustalały się moje wewnętrzne mapy, tworzył się język, którym odtąd nazywałam rzeczywistość". -
Zawiązały się przyjaźnie na całe życie, wykuwały się poglądy polityczne – dodała.
Tokarczuk podkreśliła, że "strajki studenckie, w których brałam udział najpierw w budynku psychologii, a potem filozofii, były dla mnie jedną z najważniejszych lekcji wychowania obywatelskiego". -
Wolontariat w szpitalu psychiatrycznym i w ruchu terapii środowiskowej odsłonił mi ciemną stronę życia, ale i otworzył serce na ogrom cierpienia – powiedziała. Jak zaznaczyła, "od swoich pacjentów nauczyłam się słuchać i zdałam sobie sprawę, że każde życie może być tematem na książkę".