Kangur Lolek „na gigancie”. Cztery dni zwiedzał okolice Słupna [ZOBACZ]

  • 21.03.2024 12:54

  • Aktualizacja: 19:20 21.03.2024

Kangur o imieniu Lolek uciekł z rancza w Słupnie i przez cztery dni zwiedzał okoliczne miejsca. Zwierzę zostało odnalezione w pobliskim lesie. Okazało się, że tak naprawdę nie chciał uciekać. – To jest ciekawość, a nie chęć ucieczki. Jak się da wyjść, to wyjdzie, bo na przykład za ogrodzeniem jest ciekawsza trawa – mówi opiekun torbacza Michał Nerf.

Z rancza w Słupnie w miniony weekend uciekł kangur. Ciekawy świata roczny Lolek na Mazowsze został przywieziony z Australii. Jak przekonuje jego opiekun, to bardzo spokojne i łagodne zwierzę.

 Taki kangur nie jest w stanie ugryźć ani nic zrobić. Będzie się odsuwał, gdy człowiek będzie próbował się od niego zbliżyć. Te zwierzęta nie są płochliwie, ale też nie są specjalnie kontaktowe – mówi Michał Nerf.

Lolek uciekł po tym, jak został przeniesiony na nowy wybieg. Wykorzystał szczelinę w ogrodzeniu.

 Wszystko zależy od konkretnego osobnika. Są kangury, które w ogóle nie próbują wyjść na zewnątrz, a inne przecisną się przez każdą szczelinę. To jest ciekawość, a nie chęć ucieczki. Jak się da wyjść, to wyjdzie, bo na przykład za ogrodzeniem jest ciekawsza trawa – zauważa Nerf.

Jak złapać kangura?

Lolek znajdował się około dwóch kilometrów od rancza. Żeby złapać kangura, trzeba było go najpierw uśpić. Zrobił to weterynarz.

– Siedział w jednym miejscu, w takim lasku ulicę obok. Kangury z hodowli to nie zwierzęta, które będą uciekać daleko. W lesie spłoszonego kangura się nie złapie, dlatego musieliśmy poczekać na weterynarza. Najbezpieczniej dla zwierzaka jest, żeby go uśpić i wtedy przewieźć na wybieg – dodaje Nerf.

O tym, że Lolek znajduje się na wolności, policję powiadomili mieszkańcy.

Czytaj też: Powrót złodzieja udającego manekina. Wyszedł z aresztu i poszedł „na łowy”

Źródło:

RDC

Autor:

Iwona Rodziewicz-Ornoch/PA

Kategorie: