- Przyczyną manifestacji m.in. w Tbilisi jest niechęć do oligarchii - Paweł Kowal skomentował protesty, które trwają w Gruzji, Czechach czy na Ukrainie. Profesor Polskiej Akademii Nauk był gościem "Poranka RDC".
RDC/PAP
Paweł Kowal podkreślił, że trudno Polakom zrozumieć zajścia na Wschodzie, ponieważ nad Wisłą nie powstała klasa bogatych posiadających liczne wpływy, bez politycznego nadzoru. - Po 30 latach transformacji bardzo mocno odzywa się niechęć do oligarchii. W każdym z krajów ma inny kontekst. Nam jest trudno zrozumieć dlaczego ci ludzie protestują, bo nie znamy smaku oligarchii - mówił politolog.
Manifestacja
Protesty w Tbilisi w nocy z czwartku na piątek przerodziły się w starcia z policją; w ich wyniku rannych zostało ponad 200 osób. Policjanci użyli gumowych kul, gazu łzawiącego i pałek, a protestujący obrzucali funkcjonariuszy kamieniami.
Demonstranci, których zebrało się ponad 10 tys., usiłowali wtargnąć do budynku parlamentu, protestując przeciwko obecności rosyjskiego deputowanego. Chodzi o deputowanego do rosyjskiej Dumy Państwowej Siergieja Gawriłowa, który w gruzińskim parlamencie przemawiał po rosyjsku z miejsca przewodniczącego. Demonstranci domagali się przede wszystkim dymisji przewodniczącego parlamentu Irakliego Kobachidzego. Zapowiadają kolejne manifestacje na piątek wieczorem.
W reakcji na protesty prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili w czwartek wieczorem nazwała Rosję "wrogiem i okupantem", sugerując, że za brutalnymi zamieszkami stoi rosyjska "piąta kolumna".
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył w piątek zaś, że wydarzenia w Tbilisi i protesty przeciw obecności Gawriłowa, są "rusofobiczną prowokacją", a Rosja jest zaniepokojona przejawami agresji wobec jej obywateli.
Wpływy
Rosyjskie wpływy w Gruzji, dawnej republice byłego ZSRR, to temat wrażliwy politycznie. W sierpniu 2008 r. wybuchł kilkudniowy konflikt zbrojny między Rosją a Gruzją. Gruzja podjęła zbrojną próbę odzyskania kontroli nad Osetią Południową, regionem, który oderwał się od niej w latach 90. i przy nieformalnym wsparciu Moskwy uzyskał faktyczną niezależność od Tbilisi. Rosja odpowiedziała wprowadzeniem swych wojsk do tej republiki i dalej w głąb gruzińskiego terytorium.
W wyniku konfliktu Rosja uznała niepodległość nie tylko Osetii Południowej, lecz także drugiej separatystycznej republiki gruzińskiej, Abchazji; obecnie rozlokowane są tam rosyjskie oddziały. Po wojnie stosunki dyplomatyczne między dwoma państwami zostały zerwane.