Jest data procesu ws. tragicznego wypadku na Jagiellońskiej. Tramwaj przytrzasnął 4-latka

  • 21.12.2023 12:41

  • Aktualizacja: 18:18 21.12.2023

Znamy termin rozprawy w sprawie tragicznego wypadku z ulicy Jagiellońskiej w Warszawie. W sierpniu 2022 roku tramwaj zatrzasnął drzwi na nodze 4-latka i pociągnął go za sobą. Chłopiec nie przeżył. Motorniczemu grozi 8 lat więzienia.

Na 15 marca przyszłego roku sąd wyznaczył początek procesu w sprawie tragicznego wypadku z udziałem tramwaju w Warszawie - dowiedziało się Radio dla Ciebie. Doszło do niego w sierpniu 2022 roku przy ulicy Jagiellońskiej przy przystanku Batalionu "Platerówek". Drzwi tramwaju starego typu Konstal 105 jadącego w kierunku Żerania prawdopodobnie zatrzasnęły się na nodze 4-letniego chłopca. Do sytuacji doszło, gdy wysiadał z razem z babcią z ostatniego wagonu. Dziecko zostało pociągnięte wzdłuż torowiska, co skończyło się tragicznie.

Akt oskarżenia dla motorniczego wpłynął w lipcu tego roku. Zdaniem prokuratury, Robert S. jest winny zdarzenia. Jak ustalili śledczy, mężczyzna podczas prowadzenia tramwaju miał korzystać z telefonu komórkowego i słuchawek.

Zdaniem spółki Tramwaje Warszawskie wagon był sprawny technicznie i miał ważny przegląd. Motorniczy zaś ma za sobą czternaście lat pracy, a w chwili zdarzenia był trzeźwy.

Motorniczemu grozi 8 lat więzienia. Robert S. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień w tej sprawie.

Ekspert o wypadku tramwajowym

- Z pewnością prokuratura zgromadziła swoje dowody na poparcie tych zarzutów. Jednak błędy motorniczego nie przesądzają o jego winie - powiedział biegły i ekspert z zakresu rekonstrukcji wypadków komunikacyjnych Rafał Bielnik. W jego opinii, którą wyrobił sobie po zrekonstruowaniu tego wypadku, nie powinno się ich uznawać za jedyną przyczynę wypadku.

- W swojej karierze zawodowej analizowałem już kilkanaście takich przypadków, że drzwi się zamknęły przytrzaskując pasażera i tramwaj pociągnął go za sobą. Tylko ten skończył się tak tragicznie - tłumaczy Bielnik. - Doszło tu do splotu niekorzystnych okoliczności - stwierdził ekspert. Podkreślił, że zasadniczym elementem tego splotu jest jego zdaniem typ tramwaju.

- Teoretycznie tramwaj był sprawny, ale trzeba pamiętać, że mówimy o bardzo starej konstrukcji. Dlatego, choć mechanizm rewersowy (red: zapobiegający przytrzaśnięciu pasażera) działał prawidłowo, podobnie jak blokada ruszenia, to pojazd z przytrzaśniętym dzieckiem, mógł kontynuować jazdę - powiedział Bielnik. Ekspert jest przekonany, że gdyby to był nowoczesny tramwaj, tak by się nie stało. Mechanizmy bezpieczeństwa są tam znacznie doskonalsze.

Stary tramwaj przyczyną tragedii?

Zdaniem eksperta w tramwajach starego typu motorniczy nie zawsze może kontrolować w stu procentach sytuację, bo jest to fizycznie niemożliwe.

- Nowocześniejsze modele są zaś wyposażone w odporne na warunki atmosferyczne kamery, które ułatwiają obserwację tyłu pojazdu. W tym typie tramwaju motorniczy patrząc w lusterko mógł dziecka nie widzieć - podkreśla ekspert.

Dodaje, że tramwaje Konstal są sukcesywnie eliminowane z eksploatacji. Część przewoźników decyduje się na modernizacje, ale jest to rozwiązanie mało opłacalne ekonomicznie, a efekt nie zawsze jest satysfakcjonujący.

- Osiągniecie takiego poziomu bezpieczeństwa jak w nowych modelach jest trudne - mówi Bielnik.

Ekspert podkreśla, że zgodnie z przepisami ruchu drogowego korzystanie z telefonu podczas kierowania jest oczywiście zabronione. I niezależnie od typu pojazdu kierujący ma obowiązek uważnie obserwować otoczenie i zachować ostrożność.

- Jednak, jeśli chcemy poważnie rozmawiać o bezpieczeństwie ruchu drogowego, musimy przyjąć założenie, że człowiek jest w nim słabym ogniwem. Błędy ludzkie się zdarzają i będę zdarzać. Ich nigdy do końca nie wyeliminujemy, ale stary tabor możemy - uważa Bielnik.

Czytaj też: Akt oskarżenia dla motorniczego w sprawie wypadku, w którym zginął 4-latek

Źródło:

RDC/PAP

Autor:

Adam Abramiuk/PL