Historia bez tabu
W tym programie nie będzie żadnego tabu! Będzie o zdradzie, seksie, kłamstwach. O mitach, które stały się faktami i faktach zmienionych w legendy.
Pani Cecylia Dutka (ur. 1929) jest córką Józefa Dutki (1900-1993), ślusarza kolejowego, w okresie przedwojennym pracującego we Lwowie oraz Bronisławy z Dulianów (1894-1991), krawcowej, właścicielki znanego zakładu krawieckiego w Mościskach (pow. mościski, woj. lwowskie). Matka jej Bronisława, była córką Błażeja Duliana, kolejarza (pracującego m.in. jako zawiadowca w Mościskach) i Magdaleny z Wolników. Dziadkowie jej, pp. Dulianowie w 1915 roku, w ramach ewakuacji Przemyśla w czasie ataku rosyjskiego, wyjechali do Salzburga w Austrii, gdzie Bronisława mogła nauczyć się fachu krawieckiego. Po powrocie i zamążpójściu, osiadła z rodziną w Mościskach, prowadząc zakład, w którym zatrudniała młode szwaczki, sama krojąc ubrania dla pań, zamawiających płaszcze, suknie czy czasami kapelusze. Dom, w którym mieszkała rodzina Dutków, był rodzinnym domem Dulianów. Budynek był drewniany, ogrodzony od ulicy, z dużym ogrodem i własnym warzywnikiem. Posesja mieściła w sobie zarówno część mieszkalną, jak i warsztat krawiecki.
Dulianowie byli rodziną wielodzietną, Bronisława Dutkowa miała więc siostrę i 5 braci (czterej zginęli na wojnie). Jeden z nich, Błażej Tomasz Dulian (1899-1986) zrobił karierą wojskową i wsławił się osiągnięciami w dziedzinie geodezji wojskowej. Urodził się w Bogdanówce (woj. tarnopolskie), a nauki pobierał w Przemyślu (szkoła powszechna, gimnazjum oraz szkoła wydziałowa), po czym pracował na kolei w Mościskach oraz w warsztacie mechanicznym w Przemyślu. Do matury przygotowywał się pod okiem starszego brata, wówczas już studenta Politechniki Lwowskiej. Podczas ww. wspomnianej ucieczki do Salzburga, w Austrii ukończył kurs handlowy. W 1917 roku wstąpił w Krakowie do 3 pułku Legionów Polskich. Miał z tym jednak kłopot, gdyż był za młody. Wykorzystał wówczas dowód osobisty starszego brata, Pawła (1891-1916), który zginął na froncie Wielkiej Wojny. Stąd też późniejsze jego podwójne imię Błażej Paweł, a przez jakiś czas używał tylko imienia Paweł. Potem powrócił do prawidłowego.
Błażej Dulian ukończył dwuletni kurs Oficerskiej Szkoły Topografów i będąc podporucznikiem, pracował w Wojskowym Instytucie Geograficznym. W Wojsku Polskim doszedł do stopnia majora (1936), był kierownikiem referatu astronomiczno-geodezyjnego. Jego rozliczne zainteresowania, a przede wszystkim specjalistyczne pomiary geodezyjne, wzbudzały powszechny szacunek. W 1922 roku był kierownikiem oddziału pomiarowego przy Podkomisji Granicznej Polsko-Sowieckiej na odcinku Zbrucza, gdzie pracował do 1924 roku. W latach 1926-1930 ukończył studia na Wydziale Geodezyjnym Politechniki Warszawskiej, po czym do 1937 roku wykładał geodezję, astronomię i magnetyzm w Wojskowej Szkole Topografów. Na dwa lata przed wybuchem II wojny św. odbył staż we włoskim Instytucie Geograficznym we Florencji.
Wraz z rozpoczęciem wojny, przez Węgry dostał się do Francji, służąc tam w Wojsku Polskim do 26 czerwca 1940 roku, a po ewakuacji wojska do Anglii, pracował w Wojskowym Instytucie Geograficznym armii polskiej w Wielkiej Brytanii. Do kraju powrócił w 1947 roku. Jego dalsza praca związana była głównie z dziedziną triangulacji, w której wypracował własne metody i rozwiązania, m.in. związane z budową wież i sieci triangulacyjnych. Od 1956 do 1968 roku był kierownikiem i właściwie osobą „instytucją” Obserwatorium Astronomiczno-Geodezyjnego w Borowej Górze.
W małżeństwie z Wandą z Orzechowskich (Warszawianką) nie miał potomstwa, a jego bliscy współpracownicy podkreślali wyrazistą, intelektualną (a nie przez sentyment) religijność, czemu dawał wyraz m.in. w dyskusjach teologicznych, które chętnie prowadził.
O ww. wuju Błażeju Dulianie, który był pomocny w różnych etapach życia młodej siostrzenicy, jak też o rodzicach, dziadkach, warsztacie krawieckim matki, ale i o przedwojennym obrazie Mościsk, w programie opowiadała p. Cecylia Dutka, specjalistka handlu zagranicznego, emerytka, mieszkanka warszawskiej Sadyby oficerskiej.
Kategorie:
OGÓLNY OPIS PODCASTU
Rody i Rodziny Mazowsza
Mamy w Polsce i na Mazowszu całą mozaikę rodzin. Są rody wielkie, możne i zasłużone, które przez wieki miały znaczenie polityczne, wsławiały się mecenatem kulturalnym i szeroką działalnością filantropijną. O wszystkich tych rodach staramy się mówić w tej audycji, najczęściej z udziałem ich członków lub z pomocą historyków.
W 2019 roku w siedzibie Muzeum Okręgowego w Suwałkach odbył się I Zjazd (wówczas nazywany zlotem) rodziny Wierusz-Kowalskich. Jego inicjatorką była Eliza Ptaszyńska, kustosz ww. Muzeum, od lat badająca życie i twórczość Alfreda Wierusz-Kowalskiego oraz innych członków tej rodziny, zajmujących się profesjonalnie lub amatorsko sztuką, głównie malarstwem. Na spotkanie przybyło ponad 40 osób, przy czym nie byli to tylko potomkowie monachijczyka, Alfreda, ale również reprezentanci innych linii rodu, którego korzenie znajdują się na ziemi wieluńskiej (Wieruszów). Sukces pierwszego Zjazdu spowodował, że po 5 latach, a w związku z Rokiem Alfreda Wierusz-Kowalskiego, ogłoszonym przez Radę Miasta Suwałki, liczni członkowie tej rodziny przybyli na II zjazd.
Zjazd jest połączeniem konferencji popularno-naukowej ze spotkaniem czysto rodzinnym, podczas którego uczestnicy opowiadają dzieje swoich linii rodu lub tylko najbliższych: rodziców, dziadków, pradziadków. Poza częścią konferencyjną, wzajemnie odnajdują się, poznają lub odnawiają kontakty, bowiem uwarunkowania historyczne XX wieku spowodowały, że wiele relacji z wcześniejszych pokoleń urwało się. Ponadto, organizatorka i pomysłodawczyni, kustosz Eliza Ptaszyńska, widząc jak jednak silna jest tradycja rodzinna i potrzeba spotkań familijnych, na drugi Zjazd zaprosiła także osoby nie bezpośrednio spokrewnione, ale spowinowacone z rodziną Wierusz-Kowalskich.
Przypomnijmy, że w Muzeum Okręgowym w Suwałkach działa ośrodek badań nad twórczością Alfreda Wierusz-Kowalskiego i innych artystów z tej rodziny: Czesława – syn Alfreda, Joanny z Wierusz-Kowalskich Turowskiej - wnuczki, Janiny Wierusz-Kowalskiej, współczesnej abstrakcjonistki, czy Tadeusza Wierusz-Kowalskiego. Z tego też powodu, aby mieć okazję do zebrania kolejnych informacji biograficznych, z zakresu sztuki (malarzy w tej rodzinie, profesjonalnych, jak i amatorów było i jest wielu), kustosz Eliza Ptaszyńska korzysta ze spotkań z rodziną malarzy, aby uzupełniać wiedzę i zbiory Muzeum.
Pierwszy Zjazd zaowocował książką Wieruszowie-Kowalscy we wspomnieniach, opracowaniach, artykułach (red. E. Ptaszyńska, Suwałki 2024), a z tegorocznego także planowana jest publikacja.
Ważnym elementem obu Zjazdów były wspólne rozmowy i analizy genealogiczne. Ze względu na różnorodność zapisu nazwiska rodziny (Wierusz-Kowalski lub Kowalski), jak też popularność tegoż nazwiska, niekiedy trudno ustalić, kto jest „Wieruszem”, a kto nim nie jest. Stąd też praca nad genealogią, łączenie linii i gałęzi, wyszukiwanie osób, ale i integracja rodziny.
Na rodzinnym spotkaniu zabrakło w tym roku śp. Krystyny Strzembosz (1939-2023), dr nauk medycznych, lekarza pediatry, wnuczki Karola Wierusz-Kowalskiego z Posady, artysty malarza, który swoją twórczość rozpoczynał pod okiem stryja Alfreda. Krystyna Strzembosz wykonała fundamentalną dla tej części rodziny pracę – wydała wspomnienia swego dziadka, który wiele osób z kręgu bliskich i dalszych krewnych wymienia. Jest to jedno z ważniejszych dzieł, opisujących rodzinę Wierusz-Kowalskich. Innym zaś, wspomnienia Edmunda Wierusz-Kowalskiego z powstania styczniowego 1863 roku, opracowane i podane do druku przez Adama Malickiego. Literatury, poświęconej tej rodzinie jest więcej, aczkolwiek jest ona rozproszona, sporo też można znaleźć w rodzinnych archiwach – to kolejna motywacja i potrzeba badawcza, aby kontynuować zjazdy i spotkania rodzinne.
W II Zjeździe Wierusz-Kowalskich w Suwałkach, poza Wierusz-Kowalskimi (noszącymi to nazwisko), uczestniczyli przedstawiciele takich rodzin, jak: Brachowie, Danglowie, Koniccy, Nasierowscy, Rdułtowscy, Rzyscy, Szymańscy, Święciccy, Zechenterowie, Żuberowie i inni.
Przedstawiamy pierwszą część – relację z samego Zjazdu. W jednej z kolejnych audycji opowiemy dzieje dwóch mniej znanych linii Wierusz-Kowalskich, o których będą mówić panie: Marta z Wierusz-Kowalskich Konicka (córka Alfonsa „Alfa” Kowalskiego, znanego muzealnika, etnografa, kolekcjonera, twórcy m.in. kolekcji obrazów trumiennych w Międzyrzeczu) oraz Joanna Szymańska, której matka Maria Żuberowa była z domu Wierusz-Kowalska.
A o II Zjeździe Wierusz-Kowalskich w programie mówią: Eliza Ptaszyńska, kustosz Muzeum Okręgowego w Suwałkach, Marcin Święcicki, b. prezydent Warszawy (prawnuk malarza) z bratem Czesławem, Tadeusz Nasierowski (prawnuk malarza), Andrzej Rzyski (prawnuk Stefanii Milewskiej, rodzonej siostry malarza) z córką Julią Porzezińską, Elżbieta Zechenter, spowinowacona z Wierusz-Kowalskimi przez rodzinę Serafińskich (a więc także rodzina Jana Matejki) oraz Beata Czapska, artystka rzeźbiarka, przyjaciółka Joanny z Wierusz-Kowalskich Turowskiej, malarki, animatorki życia polonijnego we Francji, wnuczki malarza.
Więcej o II Zjeździe rodzinnym, fotografii jak i o historii Wierusz-Kowalskich można znaleźć, wchodząc na link: Wierusz-Kowalscy znani i nieznani
13.10.2024
49 min 46 s
Gdy mała Izabela Mikulska (1931-2019, późniejsza Galicka, historyk sztuki, współodkrywczyni El Grecka), nazywana w rodzinie „Lalą”, 18 czerwca 1940 roku swego ojca - lekarza psychiatrę, wicedyrektora szpitala psychiatrycznego w Gostyninie, doktora Karola Mikulskiego (1901-1940) zobaczyła martwego w jego gabinecie, była przerażona. Samobójstwo lekarza, który nie godził się na rozkaz Niemców, aby przygotował listę pacjentów do eksterminacji, odbiło się cichym, ale wyraźnym echem w środowisku lekarskim i społeczeństwie Gostynina. Ta tragedia jednak przede wszystkim zrujnowała życie rodziny. W pierwszych chwilach i dniach Mikulscy, tj. Jadwiga z Gieysztorów (1900-1981) wraz z synem Jerzym i córką Izabelą, mogli liczyć na wsparcie rodziny dyrektora placówki, doc. dr. Eugeniusza Wilczkowskiego (1895-1957) i jego żony Marii z Gwizdalskich (1898-1981, c. Teodora Edmunda, muzyka, potem zamożnego warszawskiego cukiernika, właściciela majątku Duki k. Tarczyna oraz willi „Wersal” w Skolimowie); m.in. wzięli oni do siebie na jakiś czas małą Lalę, która od zawsze bawiła się z dziećmi Wilczkowskich: Krystyną (1929-1987) i Andrzejem (1931-2022), dobrze czując się w ich towarzystwie.
Udział w wojnie obronnej 1939 roku, dwukrotne aresztowanie prof. Eugeniusz Wilczkowskiego, gostynińska historia Mikulskich, jak i wiele innych wydarzeń okupacyjnych, dotykających rodziny lekarzy i personelu placówek leczenia oraz opieki psychiatrycznej, miały miejsce w obliczu niemieckiej akcji eksterminacyjnej, nazywanej T4. Aktion T4, E-Aktion, prowadzona była przez okupanta w latach 1939-1944 i polegała na fizycznym eliminowaniu „życia niewartego życia”, głównie chorych psychicznie.
Prof. dr hab. Eugeniusz Wilczkowski (s. Jana Bogdana 1863-1940 i Heleny z Goldsteinów), po studiach medycznych, od 1921 roku był związany z psychiatrią: najpierw w Kobierzynie pod Krakowem (tam zresztą została przeprowadzona jedna z największych akcji wymordowania pacjentów szpitala), z kliniką poznańską, ze szpitalem św. Jana Bożego w Warszawie, a w Klinice Psychiatrycznej Uniwersytetu Warszawskiego był asystentem sławy i twórcy warszawskiej szkoły psychiatrii, prof. Jana Mazurkiewicza. Samodzielną placówkę, czyli szpital psychiatryczny w Gostyninie objął 1 marca 1933 roku.
Po II wojnie św. i po powrocie do Gostynina, E. Wilczkowski rozwinął również naukową część swojej aktywności, uzyskując tytuł profesora, będąc prorektorem (1947–1949) Uniwersytetu Łódzkiego, a od 1945 do 1957 roku kierownikiem Katedry i Kliniki Psychiatrycznej tejże uczelni. W lutym 1946 na terenie Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Gostyninie rozpoczął organizację Domu Rozdzielczego dla polskich sierot przywożonych ze Związku Radzieckiego, który funkcjonował do sierpnia tego roku, zapewniając opiekę i leczenie 4645 osobom. Był konsultantem krajowym w zakresie chorób psychicznych, przewodniczącym Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, członkiem korespondentem Polskiej Akademii Umiejętności i Towarzystwa Naukowego Warszawskiego.
Jak podaje wnuk wybitnego psychiatry, historycznie ( XII - XV w.) rodzina wywodzi się z ówczesnych województw krakowskiego i sandomierskiego, ale w latach 20. XIX wieku Dominik Antoni Wilczkowski przeprowadził się z Dukli (gdzie był dziedzicem) do Warszawy. Jego pierwszą żoną, z którą 8 maja 1827 r. wziął ślub w katedrze św. Jana w Warszawie, była Anna z Biedrońskich (urodzona w Łowiczu). Dominik był chirurgiem. Mieli aż dziewięcioro dzieci. Potomkowie Dominika do dziś (8 generacja) mieszkają w Warszawie. Zawodowo Wilczkowscy na przestrzeni wieków byli rycerzami, właścicielami ziemskimi, lekarzami, leśnikami, urzędnikami wyższej rangi, naukowcami w różnych dziedzinach. Nie mając dużych majątków, zasilając grupę inteligencji, pozostali wierni wartościom szlacheckim, traktując je nie tyle jako „klanowe”, ale uniwersalne, na podglebiu których przez wieki kształtowała się polska kultura i tradycja narodowa oraz państwowa.
O rodzie Wilczkowskich: jego początkach, szczególnie wybitnych postaciach, cechach charakteru i uczestnictwie rodziny we wszelkich zrywach niepodległościowych, począwszy od czasów rycerskich, a na II wojnie św. skończywszy, w programie mówił Rafał Eugeniusz Wilczkowski, absolwent SGPiS (ob. SHG), były pracownik Ministerstwa Sportu i Turystyki, „Orbisu”, jak też miłośnik historii, autor monografii Historia rodu Wilczkowskich herbu Jelita przez Rafała Wilczkowskiego w jednej księdze spisana (Warszawa 2020).
06.10.2024
53 min 01 s
Ponad 100-letni album z fotografiami rodzinnymi zachował się w rodzinie Jabłońskich dzięki Wacławowi (1911-1976), urzędnikowi miejskiemu, mieszkańcowi Milanówka i Irenie z Nosarzewskich Jabłońskich. Fotografie pochodzą z poprzednich pokoleń i ukazują wizerunki osób z rodzin Nosarzewskich, Pancerów, Czajewiczów i Ehrenbergów. Mimo wielu wydarzeń, zagrożeń wojennych i innych przeciwności, bezcenna pamiątka obecnie znajduje się w rękach syna, Lecha Tomasza Jabłońskiego, który na razie zbiór zdjęć w albumie posiada u siebie, ale zamierza oddać go do archiwum publicznego. Fotografie mniej więcej w połowie są podpisane, inne, choć bezimienne, ze względu na wiedzę o ich autorach (fotografowie - właściciele warszawskich - i nie tylko, atelier) są świadectwem historii XIX i XX-wiecznej inteligencji warszawskiej i międzyrzeckiej.
O tej bezcennej pamiątce rodzinnej w programie opowiadał Lech Tomasz Jabłoński, emerytowany naukowiec Wydziału Geologii Uniwersytetu Warszawskiego, badacz dziejów rodzin własnych (Jabłońskich, Grodzickich, Nosarzewskich i in.), genealog z ponad 50-letnim stażem.
29.09.2024
48 min 52 s
[Pamięci Andrzeja Ludwika Żółtowskiego]
Rozwój społeczny i kulturalny Milanowa na początku XX w. wiąże się z osobą Rudolfa Levitoux, studenta i pracownika majątku, oraz rodziną Czetwertyńskich, którzy roztoczyli opiekę nad jego i innymi inicjatywami społecznymi. Tu właśnie dobrze widać, jak ważną rolę odgrywała współpraca dworu, parafii i mieszkańców wsi.
W XVIII wieku Milanów należał do Seweryna Potockiego, po którym dziedziczyła córka Wanda Julianna, zamężna 1° za Michałem Wielopolskim, 2° za Kajetanem Uruskim, 3° za Bernardem Cabogą. W pamięci milanowian zapisała się ona jak najlepiej, była bowiem fundatorką tutejszego kościoła oraz szpitala. ¹ Jej jedynym synem był Seweryn Uruski (1817-1890), znany bliżej ze swej pracy historyka i genealoga.
Jego córka Maria (1853-1931) poślubiła (1872) Włodzimierza Światopełk-Czetwertyńskiego (1837-1918), Sybiraka, skazanego za udział w powstaniu styczniowym, członka Klubu Myśliwskiego. Małżonkowie osiedli w Milanowie. Zamieszkali w niewielkim, skromnym dworze, który później rozbudowali.
Jednym z problemów, któremu Czetwertyńscy musieli stawić czoła, była sprawa szpitala założonego przez babkę Marii, Wandę J. z Potockich. Szpitalem tym władały katolickie Siostry Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, Szarytki. Władze carskie, w ramach walki z Kościołem katolickim i unitami (czyli katolikami obrządku wschodniego), próbowały zmusić zakonnice do opuszczenia placówki. Zabrały im kapelana, zakazały uczestnictwa we Mszy św. w Parczewie i Radzyniu Podlaskim. Wtedy Włodzimierz Czetwertyński wystarał się o pozwolenie władz kościelnych na nieuczestniczenie we mszy św. W ten sposób siostry nie musiały opuszczać szpitala i nie dopuściły do przejęcia go przez zakonnice prawosławne.
To nie koniec pomocy; Włodzimierz prześladowanym unitom ułatwiał przejście do Kościoła katolickiego, przekazywał grunty pod budowę świątyni. Z kolei Maria z Uruskich Czetwertyńska niosła pomoc prześladowanym unitom, umożliwiając im udział w uroczystościach religijnych w kościele rzymskokatolickim. ²
W dobrach milanowskich Czetwertyńscy zatrudniali ludzi o wysokim poczuciu moralności, nastawionych patriotycznie. Na własny koszt młodych kierowali do szkół, m.in. sześć osób do szkoły rolniczej w Nałęczowie. Spośród takich ludzi wywodzili się późniejsi milanowscy nauczyciele i społecznicy.
Wśród nich trzeba wymienić rachmistrza majątkowego i studenta, Rudolfa Levitoux. Podjął się on realizacji ciekawej inicjatywy, którą Maria Czetwertyńska z mężem postanowili wesprzeć. Levitoux zaproponował zorganizowanie w Milanowie Ochotniczej Straży Pożarnej. Włodzimierz Czetwertyński, słysząc o tych zamierzeniach, powiedział krótko: „wy, panowie organizujcie, a ja koszty będę ponosił”. Zgodę na powstanie straży inicjatorzy uzyskali u władz carskich w 1906 roku. Czetwertyńscy wcześniej kupili tzw. sikawkę, która służyła im w majątku, ale wobec inicjatywy Levitoux, przekazali ją straży. Zakupili też inny sprzęt. Straż pożarna nie tylko gasiła pożary, ale włączała się do życia kulturalnego i oświatowego wsi. Levitoux uczył strażaków czytania i pisania, korzystając z książek Marii Czetwertyńskiej; przy współpracy księdza, mieszkańców wsi i dworu, powstała orkiestra dęta, którą współfinansowała Maria Czetwertyńska.
Kolejnym krokiem w rozwoju oświaty było założenie Macierzy Szkolnej. W 1908 r. powstał teatr, na spektaklach (organizowanych w pomieszczeniach właścicieli majątku) gromadzili się licznie chłopi, okoliczni ziemianie, księża, władze starostwa parczewskiego. Córka Czetwertyńskich, Wanda Jadwiga sprzedawała bilety, dochód ze sprzedaży przeznaczano na rozwój biblioteki, na którą z kolei jej matka ofiarowała lokal. Do tych działań przyłączył się nowy proboszcz, ks. Stefan Dębski (wywodzący się zresztą z ziemiańskiej rodziny), który zainicjował zakup drugiej sikawki. I znów, wszyscy podzielili się kosztami: wieś uzbierała 1000 rubli, Czetwertyńscy ofiarowali drugi tysiąc, a ksiądz 200 rubli. Część pieniędzy z tej zbiórki przekazano na zakup organów do kościoła.
Chociaż kraj nadal był pod zaborami, początek wieku należał dla Milanowa do pomyślnych okresów w jego dziejacj. Kronikarz milanowskiej OSP odnotował później najważniejsze wydarzenia: rok 1906 – zgoda władz na założenie straży, 1910 – pierwsze sukcesy artystyczne orkiestry, 1912 – powstało Koło Młodzieży, 1915 – w Milanowie prowadzono kursy wieczorowe dla dorosłych (historia, przyroda, rolnictwo), 1916 – OSP otrzymała sztandar.
W 1918 roku zmarli Włodzimierz Czetwertyński i ks. Stefan Dębski. Nowym prezesem OSP został administrator majątku, Marian Rudzki. Dnia 12 listopada milanowscy strażacy przystąpili do rozbrajania Niemców, pomagał im Włodzimierz Czetwertyński junior; rodziła się niepodległość. W 1920 r. na czele straży stanął następny administrator majątku, Wacław Niwiński, który zainicjował stworzenie Towarzystwa Budowy Domu Ludowego; tego planu jednak w tym czasie zrealizować się nie udało. U początków niepodległości, w Milanowie działały: teatr, Koło Młodzieży, chór, organizowano zajęcia sportowe.
Po wojnie polsko-bolszewickiej Czetwertyńscy odbudowywali gospodarstwo, w którym brakowało głównie koni i bydła. Nastały trudne czasy, pod koniec lat dwudziestych i na początku trzydziestych, kryzys ekonomiczny dotknął także właścicieli dóbr milanowskich. Utrzymywany przez Czetwertyńskich kościół musiał zostać przekazany gromadzie; w 1928 roku utworzono parafię. Kłopoty miała również Ochotnicza Straż Pożarna, którą, mimo kryzysu, pożyczką wsparła Maria Czetwertyńska wraz z zięciem oraz mieszkańcy wsi. W 1927 roku powrócono do pomysłu budowy Domu Ludowego, pod który Maria Czetwertyńska ofiarowała plac, ale znów się nie udało; zebrane fundusze przeznaczono na piekarnię. W dwa lata później, dzięki swej zaradności i dochodom z zabaw, spektakli teatralnych i składek, milanowianie wybudowali remizę strażacką.
Maria Wanda z Uruskich Włodzimierzowa Czetwertyńska zmarła w 1931 roku. Właścicielką Milanowa została jej najmłodsza córka, Wanda Jadwiga (1890-1979), która poślubiła ziemianina z Wielkopolski, Andrzeja Piusa Żółtowskiego (1881-1941), syna Marcelego z Godurowa i Ludwiki z Czarneckich. Przed I wojną św., chcąc uniknąć pruskiej służby wojskowej, A. Żółtowski przedostał się do zaboru rosyjskiego. Po zakończeniu wojny gospodarował w Mszczyczynie (Wielkopolska), skąd (po śmierci teściowej) przeniósł się do Milanowa (kupując ten majątek, co wyjaśnia gość programu), kontynuując pracę społeczną swoich teściów i żony. Oprócz tego, brał udział w zawodach hippicznych, uchodził za świetnego znawcę koni, był członkiem i skarbnikiem warszawskiego Towarzystwa Wyścigów Konnych.
Mimo kryzysu, Żółtowscy stale współuczestniczyli w działaniach społecznych. Wraz z proboszczem, wójtem i strażakami, weszli do Komitetu Obchodów 25 lat OSP. Przykładów wspólnej działalności całej społeczności Milanowa można wskazać o wiele więcej.
W 1939 roku wybuchła II wojna św. W Milanowie żołnierze Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” przygotowywali się do bitwy pod Kockiem. Po wkroczeniu sowietów rozpoczęły się aresztowania. Proboszczowi sowieci zarzucili ostrzał ich oddziału z wieży kościoła. W 1940 roku - kolejne aresztowania, tym razem niemieckie, którzy równocześnie aresztowali mieszkańców wsi, pracowników folwarku i męża właścicielki majątku, Andrzeja Żółtowskiego. Nad majątkiem okupant roztoczył „opiekę” („doradca” Flasche), gospodarze samodzielni i właściciele majątku zobowiązani zostali do odstawiania kontyngentów żywnościowych okupantowi.
W 1941 roku nastąpiły kolejne aresztowania ziemian powiatu radzyńskiego. Ludziom towarzyszyła groźba wywózek na roboty do Niemiec, rozpoczął też działalność tzw. „kat Podlasia”, Dykow. W majątku Żółtowscy przechowywali Żydów (m.in. prof. Juliusza Kleinera), schronienie uzyskali uciekinierzy z poznańskiego (z Reichu). Około 40 mieszkańców wsi zaangażowało się w działalność konspiracyjną ZWZ-AK, która przeprowadziła wiele udanych akcji, wśród nich jedną z najważniejszych, czyli zlikwidowanie Dykova. W działalności konspiracyjnej uczestniczyli również właściciele majątku. W 1944 roku wkroczyła Armia Czerwona, rząd lubelski wprowadził reformę rolną. Rodzina Żółtowskich opuściła Milanów.
Po wojnie społeczność milanowska powróciła do działalności społecznej. Nie było już jednak protektora, ani pomocy finansowej. Władze komunistyczne inicjatywy społeczne próbowały upolitycznić, dostosowując je do swoich celów propagandowych. W latach stalinizmu ciężkie chwile przechodził Kościół, a rolnicy nękani byli obowiązkowymi dostawami żywności. Mimo kłopotów podstawowa działalność społeczno-kulturalna w Milanowie rozwijała się, opierając się o Ochotniczą Straż Pożarną, której współtwórcami i protektorami byli dawni właściciele Milanowa. Nawet przy zmienionych warunkach politycznych, zasiane na początku stulecia ziarno kiełkowało i kiełkuje. ³
Po wyprowadzeniu się z milanowskiego dworu szkoły (Liceum Ogólnokształcącego, do którego powstania przyczynił się prof. J. Kleiner), zespół dworsko-parkowy zakupiła siedlecka Caritas Polska; ks. Paweł Zazuniak, dyr. siedleckiej Caritas zabiega o fundusze, aby rozpocząć rewaloryzację zespołu dworsko-parkowego, który służyć ma zarówno Caritas, jak i społeczności lokalnej.
O historii rodzin Potockich, przede wszystkim jednak Czetwertyńskich, a potem Żółtowskich – właścicieli dóbr milanowskich, w programie opowiadała dr hab. Bożena Stępnik-Świątek, prof. ucz., chemik, z zamiłowania historyk, działaczka społeczna na rzecz osób z niepełnosprawnością, autorka monografii Dobra ziemskie Milanów. Ród Światopełk-Czetwertyńskich na Nowej Cztwertni h. Pogoń Ruska z gniazda rodowego w Milanowie, Siedlce 2023.
Lit. (wybór):
¹ Bernard Caboga (1785-1855) był austro-węgierskim oficerem, szambelanem dworu austriackiego, marszałkiem szlachty guberni warszawskiej. Po przekazaniu majątku wnuczce Marii Czetwertyńskiej, Wanda Caboga osiadła w Galicji, gdzie również zasłynęła z licznych przedsięwzięć charytatywnych. Dziś jest kandydatką na ołtarze.
² T. Zielińska, „Poczet polskich rodów arystokratycznych”, Warszawa 1997.
³ ks. S. Byczyński, „Ochotnicza straż w Milanowie” (mszp.), zbiory autora.
- R. Jarocki, „Ostatni ordynat. Z Janem Zamoyskim spotkania i rozmowy”, Warszawa 1991, s. 180-181
- K. Jasiewicz: „Lista strat ziemiaństwa polskiego 1939-1956”, Warszawa 1995, s. 1191
- Jan Zamoyski [w:] „Rody polskie – Zamoyscy”, red. P. Sz. Łoś, Polskie Radio – RR „Radio dla Ciebie”, Warszawa 18.04.1994. i 1.05.1994.
- M. Tarnowska, „Wspomnienia”, red. L. Dukaj, posłowie, przypisy, indeks A. L. Żółtowski, Warszawa 2002, s. 10 i in.
- I. Broszkowska, Żółtowscy z Godurowa, red. B. Żółtowska, 2010, s. 223
- A. Czetwertyński, „Czetwertyńscy na wozie i pod wozem”, edyt. J. Rodziewicz, Warszawa 2004, s. 23
21.09.2024
51 min 23 s
W związku z niedawnym nadaniem honorowego obywatelstwa Radomia Marii Kelles-Krauzowej, o rodzinie Kelles-Krauzów: Michale (powstańcu styczniowym), Kazimierzu (socjologu, socjaliście), Stanisławie (lekarzu, socjaliście, dyplomacie) i Marii z Nynkowskich Kelles-Krauzowej (przewodniczącej Rady Miasta), w programie mówi Przemysław Prekiel, kustosz Muzeum Historycznego w Przasnyszu, biograf Stanisława Kelles-Krauzego.
14.09.2024
42 min 28 s
Początek II wojny światowej, jak i niektóre wydarzenia późniejsze z okresu okupacji, w programie wspominali: Wanda z Deskurów Wysocka z braćmi Stanisławem i Józefem, bracia Jeremi i Henryk Grocholscy z Poniatowa (pow. legionowski), Monika z Orsettich Skwarczyńska z Ujazdu i Raju, Wiktor Lachert z Ciechanek oraz Andrzej Ciechomski z Kolonii Gródek Lipiny w Wołominie.
31.08.2024
50 min 41 s
Polski dwór, poza gospodarką rolną i rolno-przemysłową, to przede wszystkim kultura. I jest czymś niesamowitym, iż mimo pożogi wojennej, mimo zniszczeń po II wojnie św., a nawet po 1989 r. są domy, które jak Feniks z popiołów dźwigają się, są remontowane, odżywają i wracają do swych dawniejszych tradycji. A najcenniejsze jest i to, iż udaje się to czasami rodzinom przedwojennych właścicieli. Tak jak w przypadku Pałac Komierowo u pp. Piotra i Ewy Komierowskich i ich dzieci.
W niedzielę 18 sierpnia odbędzie się o godz. 15 Koncert PRO MEMORIAM Romana Komierowskiego w ramach CHOPIN en Vacances'2024 w Pałacu Komierowo , na którym wystąpią wybitni artyści: Agnieszka Gertner-Polak (sopran), Monika Rosca (fortepian) i Adam Kałduński (fortepian).
Uroczystość ta przypomina - w 100. rocznicę śmierci - Romana Komierowskiego (1846-1924), wielkiego działacza Koła Polskiego w Reichstagu, nieustraszonego przeciwnika O. Bismarcka, obrońcę polskości.
Tego dnia odbędzie się też promocja i spotkanie z autorami dawno oczekiwanej książki KOMIEROWSCY. RÓD STARY JAK POLSKA, autorstwa red. Grzegorza Polaka przy współpracy Karola Ziomka.
Z tej okazji w programie przypominamy postać R. Komierowskiego na tle dziejów dwóch spokrewnionych rodzin: Komierowskich i Marchwickich, o czym mówią: Maria z Marchwickich Trzaskowska, Piotra Komierowski, Agnieszka Komierowska-Ziomek i Tomasz Kub Kozłowskim z Domu Spotkań z Historią.
17.08.2024
49 min 18 s
Książka ta ukazała się w przededniu 80. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, którego datę rozpoczęcia wyznaczył gen. Tadeusz Komorowski „Bór”, komendant Armii Krajowej. 15 sierpnia zaś będziemy obchodzić 104. rocznicę zwycięstwa z 1920 roku w Bitwie Warszawskiej. Jak wiadomo, współtwórcą tego zwycięstwa (obok genialnego realizatora strategii wojennej J. Piłsudskiego) był gen. Tadeusz Jordan-Rozwadowski. Obu Tadeuszów, obu generałów łączyły sprawy rodzinne i majątkowe: dziedziczenie majątku, jak też fakt, że Rozwadowski był ojcem chrzestnym Komorowskiego. Starszy z nich, gen. T. Rozwadowski nakierował Komorowskiego na karierę wojskową.
Obaj w polskiej historiografii budzą emocje, historie obydwu dowódców ciągle są na etapie wyjaśniania. Rozwadowski ma swoją monografię (autorstwa dr. M. Patelskiego) i setki artykułów, Komorowski zaś dotychczas nie doczekał się szerokiej biografii, która by uwzględniała nie tylko okres II wojny św., ale też lata dziecięce, młodzieńcze i późne, gdy po 1945 roku przebywał na emigracji.
Publikacja Decyzje „Bora””. (Auto)biografia Tadeusza Komorowskiego - kawalerzysty, olimpijczyka, dowódcy, wodza, premiera (pod redakcją naukową Wojciecha Rodaka, wydana przez Ośrodek „Karta”, przy współpracy i dofinansowaniu m.in. przez Fundację Lanckorońskich; Warszawa 2024) uważana jest za przełomową, z racji wykorzystania w niej nieznanych relacji, archiwów rodziny i zastosowaniu metody „Karty”, czyli wyboru bardzo szerokiego spektrum źródeł historycznych. Jak pisze wydawca, książka ta rzuca nowe światło nie tylko na jego życie, ale również na nieznane wcześniej kulisy polskiej polityki w trakcie okupacji i na powojennej emigracji. Decyzje „Bora” to opowieść o życiu pierwszoplanowej postaci w polskiej historii – której losy są wciąż bardzo mało znane szerszej publiczności.
Jak pisze Sebastian Pawlina, badacz młodego pokolenia, zajmujący się dziejami polskiego ruchu oporu w czasie II wojny św. oraz Powstania Warszawskiego 1944 roku, „Decyzje „»Bora«" nie odpowiadają na wielkie pytania o sens decyzji, które Tadeusz Bór-Komorowski podejmował jako dowódca AK. Otwierają za to na nowo dyskusję o charakterze konspiracji, o jej sensie. Dyskusję ważną, choć zapomnianą. [S. Pawlina, Bór-Komorowski nie grał twardziela. Był człowiekiem skromnym, kulturalnym i delikatnym w obejściu, „Gazeta Wyborcza. Ale Historia”, 17.07.2024]
Jednym z najważniejszych sukcesów gen. Tadeusza "Bora" Komorowskiego (1895-1966) było zjednoczenie w czasie okupacji polskich ugrupowań podziemnych (bardzo zróżnicowanych politycznie) w jedną organizację. Dzięki temu, że nie był kojarzony z Piłsudskim, ceniona była jego apolityczność, a ona pozwoliła zbudować w rodzącym się Podziemiu zaufanie do pełnego spokoju i kultury dowódcy. Postać generała Bora Komorowskiego, kojarzona z podejmowanymi decyzjami, przeważnie przywoływana jest w dyskusjach o Powstaniu. Tymczasem, osiągnięcia sportowe zawodnicze oraz trenerskie, dowodzenie Armią Krajową, zajmowane stanowiska i pełnione zaszczytne funkcje oraz moralna postawa z lat powojennych na emigracji, nieco schodzą na plan dalszy.
Wizerunek generała, oparty na faktach może teraz właśnie ma szansę zmienić się dzięki temu, że jego syn, Adam Komorowski materiały rodzinne i inne, zgromadzone przez ojca oraz krewnych, przekazał do Archiwum Ośrodka Karta.
Powyżej wymieniona książka jest efektem kwerendy w tych materiałach oraz archiwach polskich i zagranicznych.
Generał Tadeusz Komorowski, poza znaczeniem w historii Polski, ma również zasługi dla Podziemia ziemiańskiego. To on zaakceptował plan Karola Tarnowskiego i płk Włodzimierza Olszewskiego, którego realizacja polegała na utworzeniu "Uprawy", paramilitarnej organizacji ziemiańskiej, działającej w Generalnym Gubernatorstwie oraz na ziemiach okupowanych przez Niemców, o czym pisał najpierw Michał Żółtowski w "Tarczy Rolanda" (1989 r.), a potem m.in. dr Marcin Chorązki z IPN w Krakowie.
O rodzinnych, osobistych, międzywojennych, okupacyjnych i emigracyjnych losach gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora”, o dyskusji wokół podejmowanych przez niego decyzji oraz o cechach charakteru, które pozwoliły mu osiągnąć najwyższą pozycję społeczną, polityczną i wojskową w historii Polski lat 1939-1966, w programie opowiadał Piotr Piniński, prezes Fundacji Lanckorońskich, spokrewniony z generałem poprzez rodziny Wolańskich i Lamezan-Salins.
27.07.2024
49 min 13 s
O historii rodziny Boglewskich, wywodzącej się z Boglewic w ziemi czerskiej. O pradziadku Antonim, który w połowie XIX wieku przez sześć lat był prezydentem Płocka, o dziadkach i rodzicach, jak też o bardzo bliskich związkach z rodziną Łuniewskich. O życiu własnym i kolejnych pokoleń rodziny, no i jeszcze - o dalekich i bliskich podróżach po Europie i świecie - o tym wszystkim w programie opowiadała p. Zofia z Boglewskich Iv. Barejowa, IIv. Hulanicka, nestorka rodziny Boglewskich, autorka kolejnej już książki, opowiadającej dzieje rodzinne - tym razem z akcentem na wspomnienia ze swojego owocnego życia. .
20.07.2024
46 min 02 s
U nas w domu, jak pamiętam z dzieciństwa, mówiło się o prapradziadku chyba tylko w kontekście jego osiągnięć jako botanika, jako twórcy zegara słonecznego na nierównej powierzchni, który do dziś zachował się w Łazienkach Królewskich [wówczas na terenie Ogrodu Botanicznego UW, obecnie na skarpie ponad gmachem Starej Oranżerii], ale zupełnie nie wiedziałam o jego działalności politycznej.
Myślę, że nie można memu prapradziadowi przypisać wyjątkowości w myślach o konieczności stworzenia tworu politycznego, łączącego wszystkie kraje Europy, bo byli już wcześniejsi wielcy filozofowie czy teoretycy polityki. Ale rzeczywiście nikt w tamtych czasach na ziemiach polskich, nie poważył się na skreślenie tej myśli w takich artykułach konstytucyjnych. On napisał ich ponad siedemdziesiąt.
A zrobił to może dlatego, że praktycznie, na własnej skórze odczuł i własnymi oczami zobaczył skutki podziałów, polaryzacji, także skutki nienawiści, nieakceptacji kogoś innego, zwłaszcza sąsiada. Widział traktowanie obcego – to skutki, jak byśmy dziś powiedzieli, imperializmu rosyjskiego.
Jak dużo inteligencji ówczesnej w Polsce, Wojciech Bogumił Jastrzębowski (1799-1882) przystąpił do powstania listopadowego; walczył (…) i widział pod Olszynką Grochowską tysiące rannych oraz poległych.
Przeżył wtedy coś, co z nazywa się „coup de foudre” – „uderzenie pioruna”; na gorąco zaczął spisywać swoje myśli o traktacie pokojowym i przymierzu między narodami. Nie było naturalnie szans na realizację tychże konstytucyjnych zapisów, natomiast jego myśl rzeczywiście była przednia, szczególnie w aspekcie praworządności – tak o swoim prapradziadku mówi praprawnuczka Wojciecha Bogumiła (botanika), a wnuczka prof. Wojciecha Tadeusza Jastrzębowskiego (1884-1963), artysty malarza, projektanta sztuki użytkowej, grafika, rektora ASP w Warszawie w latach 1936-1939.
Całość rodzinnej opowieści to jednak nie tylko biolog, przyrodnik i artyści plastycy, ale również prawnicy, ziemianie i inni. Jastrzębowscy to mazowiecka rodzina inteligencka o korzeniach szlachecko-ziemiańskich, która stara się być nader aktywna od pokoleń, wnosząc w każdym z nich kolejne elementy, wzbogacające polską naukę i kulturę.
I o tej rodzinie w programie opowiadała prof. dr hab. Elżbieta Jastrzębowska, archeolog, historyk sztuki wczesnochrześcijańskiej, autorka książki Z Warszawy do Europy. Dzieje czterech pokoleń Jastrzębowskich (Warszawa 2023), której dodruk – wobec dużego nią zainteresowania – przewidywany jest jeszcze w tym roku.
Więcej fotografii można znaleźć wchodząc na ten link, a potem przesuwać strzałką w prawo
15.06.2024
53 min 50 s
PODCASTY
W tym programie nie będzie żadnego tabu! Będzie o zdradzie, seksie, kłamstwach. O mitach, które stały się faktami i faktach zmienionych w legendy.
Przez 63 dni, od 1 sierpnia do 2 października, codziennie, będą mogli Państwo odbyć podróż wśród miejsc, domów, ulic, które Powstanie Warszawskie pamiętają.
Nadajemy o nas, o naszych muzycznych przyjaciołach. Nadajemy utwory, których nie usłyszycie w „mainstreamowych” mediach. Nadajemy pozytywne myśli. Gdziekolwiek Was zastajemy w te poniedziałkowe wieczory, dobrze jest wiedzieć, że nas słuchacie!