Wiadomości
Posłuchaj z regionu
Opis odcinka
O dziejach rodu Sierakowskich, związanego z Powiślem i Mazowszem, w programie opowiadał Maciej Kraiński, kurator Muzeum Tradycji Szlacheckiej - Oddział Muzeum Narodowego w Gdańsku.
Kategorie:
OGÓLNY OPIS PODCASTU
Rody i Rodziny Mazowsza
Mamy w Polsce i na Mazowszu całą mozaikę rodzin. Są rody wielkie, możne i zasłużone, które przez wieki miały znaczenie polityczne, wsławiały się mecenatem kulturalnym i szeroką działalnością filantropijną. O wszystkich tych rodach staramy się mówić w tej audycji, najczęściej z udziałem ich członków lub z pomocą historyków.
Odcinki podcastu (427)
-
Teraz odtwarzane
Patriotycznie na Powiślu
O dziejach rodu Sierakowskich, związanego z Powiślem i Mazowszem, w programie opowiadał Maciej Kraiński, kurator Muzeum Tradycji Szlacheckiej - Oddział Muzeum Narodowego w Gdańsku.
-
18.03.2023
-
49 min 36 s
-
Odtwarzam
-
-
Maria Lubomirska w słowach i obrazach
W okresie międzywojennym XX w. w Małej Wsi (pow. grójecki) jako spadkobiercy majątku i tradycji Bazylego Walickiego, fundatora tamtejszego pałacu, „gospodarowali Lubomirscy, którzy weszli we władanie tych dóbr poprzez małżeństwo Marii Zamoyskiej (1841-1922) z Janem Lubomirskim. Ich syn, Zdzisław Lubomirski (1865-1943), polityk, prezydent Warszawy (1915-1917) i członek Rady Regencyjnej (1917-1918) ożenił się z Marią z Branickich.
Ich córka, Julia Maria (1894-1982) w 1922 roku wyszła za Tadeusza Dzierżykraj-Morawskiego (1893-1974) ze znanej wielkopolskiej rodziny z Jurkowa. Właśnie Julia i Tadeusz Morawscy, ostatni właściciele Małej Wsi borykali się z kłopotami ekonomicznymi swego majątku. Jak zauważa ich syn, Zdzisław Morawski we wspomnieniowej książce „Gdzie ten dom, gdzie ten świat”, majątek znajdował się na progu bankructwa w chwili, gdy obejmował go jego ojciec Tadeusz. Przy czym, Morawski pisze wprost, iż kłopoty wynikały z „dobroduszności” dziadka Lubomirskiego, który (w czasach, kiedy posag żony zapewniał dostatni byt) podpisywał czeki in blanco, co spowodowało ogromne zadłużenie majątku. Doszło do tego, że Tadeusz Morawski sprzedał swój majątek Żerniki i spłacił najpilniejsze długi, ciążące na hipotece Małej Wsi. Maria z Branickich zaś sprzedała swoje czarne perły i w zastaw oddała „inne cenne pozostałości fortuny Branickich”. Nie był to jednak jedyny sposób ratowania majątku; cały czas Tadeusz Morawski prowadził nowoczesną gospodarkę rolną, skupiając się na hodowli i rozwoju sadów, co pozwoliło na nie tylko wyprowadzenie go z długów, ale i rozwinięcie. I co warto podkreślić, Lubomirscy i Morawscy z Małej Wsi ratowali majątek nie tylko z powodu długów, ale i z obowiązku, który nakazywał poszanowanie dla wielopokoleniowej tradycji oraz dorobku materialnego i kulturowego obu rodzin.” [P. Sz. Łoś, „Szkice do portretu ziemian polskich XX wieku”, Warszawa 2006, s. 179]
„Poszanowanie dla wielopokoleniowej tradycji oraz dorobku materialnego i kulturowego obu rodzin” – słowa aktualne do dziś. I rozumiane też identycznie przez kolejne pokolenia potomków Bazylego Walickiego - daleko sięgając do genealogii, a bliżej – potomków Marii i Zdzisława Lubomirskich.
Z tej postawy też zapewne wynika fakt, że sięgnęli oni do uratowanej części rodzinnego archiwum, w którym odnaleźli – wraz z jego opiekunką, Gabrielą Morawską – około tysiąca pięknych fotografii, jak też listów i notatek Marii z Branickich Lubomirskiej. Z tych zbiorów wyłania się inny obraz praprababki, dotychczas znanej z tego, że nie za bardzo umiała ujawniać swoich uczuć. Okazało się, że miała ogromną wrażliwość (tę akurat wyrażała w działalności społecznej), że wewnętrznie przeżywała wiele emocji, a ich ujście znalazła właśnie w fotografii artystycznej i pisaniu. Z połączenia tych dwóch form powstała książka „Maria Lubomirska w słowach i obrazach”, wydana przez wydawnictwo Ośrodka „Karta”.
W programie o Marii Lubomirskiej i jej mężu Zdzisławie Lubomirskim opowiadali: Julia z Konczewskich Kotomska i Jerzy Morawski – ich praprawnukowie oraz Ewa Kwiecińska z Ośrodka "Karta" - współautorzy książki - albumu "Maria Lubomirska w słowach i obrazach".
-
11.03.2023
-
46 min 35 s
-
-
Siemieńscy – nasze życie wszędzie
W jednym z listów do rodziny i przyjaciół Wilhelm „Wilczek” Siemieński napisał, odnosząc się do swoich spostrzeżeń z pobytu dyplomatycznego w Rosji: „Wiecie, to jest ta polska sprawa. Rosja przecież nie jest dla nas po prostu państwem. Jest zawsze rodzajem osobistego wyzwania” („Nasze życie…”, s. 128). Spośród kilku krajów i placówek dyplomatycznych, w których pracował w latach 90. XX wieku i na początku XXI wieku, Moskwa wydaje się bardzo ważna, jeśli nie najważniejsza. Jego słowa w obecnych czasie, kiedy od 24 lutego 2022 roku mamy do czynienia z agresją Rosji na Ukrainę, nabierają szczególnej ostrości. Toteż dlatego po rozpoczęciu się tej wojny, Aleksandra Bellwon, redaktor książki „Nasze życie wszędzie – Siemieńscy”, przejrzała dwa rozdziały publikacji ponownie, nieco je poprawiając, modyfikując, bo życie pisze swoje, aktualne scenariusze.
Sama opowieść rodzinna Siemieńskich mogłaby być w ogóle tematem reportażu czy nawet filmu telewizyjnego, bowiem poza wątkami rodzinnymi, jest ona również reporterskim obrazem, ukazującym odmienne kultury, ludzi, a niekiedy polityczne zawirowania.
W Polsce, w rodzinie, wśród krewnych, znajomych i przyjaciół, historia 29 lat małżeństwa pp. Wilhelma Siemieńskiego i Marii Karoliny Cieleckiej była dobrze znana. Dzięki zaś temu, że Ośrodek „Karta” od dawna interesuje się historią rodziny Przewłockich z Mordów (pow. siedlecki), do zasobów Archiwum „Karty” trafiły materiały, dokumentujące właśnie ponad 30-letni okres życia rodziny Siemieńskich.
Jeszcze na początku XXI wieku w Rawdon w Kanadzie, Beata Gołembiewska, dziennikarka i pisarka tam mieszkająca, poznała pp. Wilhelma seniora Siemieńskiego i jego żonę Różę z Plater-Zyberków. Powstała wówczas niewielka opowieść o historii rodziny z Chorostkowa i Magierowa na Ukrainie. Książka „Karty” jest więc jakby kontynuacją tamtego przekazu historycznego.
Wilhelm „Wilczek” Siemieński, urodzony już na obczyźnie, dzięki studiom i kontaktom rodzinnym, w swojej młodości w Polsce bywał przynajmniej kilka razy. W kraju poznał „Makę” Cielecką, a pobrali się już w Kanadzie. Wykorzystując doskonałą znajomość kilku języków – poza francuskim i angielskim – w tym polskiego i rosyjskiego, Wilhelm Siemieński mógł rozpocząć pracę dyplomatyczną na rzecz rządu kanadyjskiego, OBW i ONZ. W 1996 roku zdecydował się na taką pracę w holenderskiej Hadze, a później – mniej więcej co trzy lata – przebywał w innych krajach, m.in. w Rosji, Gruzji, Turcji, na Słowacji czy na Haiti. Ostatnia praca zakończyła się tragicznie, bowiem w 2010 roku zginął w wyniku trzęsienia ziemi właśnie na Haiti.
Doskonałe przygotowanie i zaangażowanie całym sobą w pracę, otwartość na każdego człowieka, niezależnie od jego pochodzenia społecznego, narodowościowego czy wyznania religijnego, własna ciekawość świata i towarzyskość – wszystko to sprawiło, że w każdym miejscu pracy zostawił po sobie niezatarte ślady i dobre wspomnienia.
Przy czym, co bardzo ważne, na równi ze sprawami zawodowymi, był człowiekiem bardzo rodzinnym i przywiązanym w naturalny sposób do polskości. Wraz z żoną pilnowali, aby ich życie rodzinno-domowe toczyło się w języku polskim, a synów (Krzysztofa „Smyka” i Marcina) ojczystego języka uczyli regularnie. W efekcie, rodzina ta, która większość dotychczasowego życia spędziła na emigracji i na zagranicznych placówkach dyplomatycznych, mówi, myśli i żyje w duchu polskiej kultury.
W programie o swoim życiu, opisanym w książce „Nasze Zycie wszędzie – Siemieńscy”, opowiedzieli:
- Maria Karolina „Maka” Cielecka, córka Piotra i Elżbiety z Przewłockich z Mordów, wnuczka Henryka i Karoliny z Hutten-Czapskich, żona ww. Wilhelma „Wilczka” Siemieńskiego (1954-2010), syna Wilhelma (1922-2013), powstańca warszawskiego, rodem z Chorostkowa i Róży z Plater-Zyberków z Pilicy;
- Aleksandra Bellwon, redaktor książki „Nasze życie wszędzie – Siemieńscy” z Ośrodka „Karta”;
- Krzysztof „Smyk” Siemieński (1983), syn Wilhelma „Wilczka” i Marii Karoliny „Maki” Cieleckiej.
-
04.03.2023
-
48 min 30 s
-
SYMOWIE - RODZINA LEŚNIKÓW - DZIADKOWIE I RODZICE IGO SYMA
Igo Sym (1896-1941), aktor, amant, zdrajca - jedna z najsławniejszych postaci przedwojennej kultury, świata teatru i filmu. W 1941 roku polskie Podziemie na aktorze wykonało wyrok za zdradę polskości, za współpracę z okupantem niemieckim. Dlaczego do tego doszło, co to za dom, co za rodzina, skąd był Igo Sym? Mając ciekawe korzenie i, jak się wydaje, wspaniałego ojca - leśnika, dyrektora Dyrekcji Lasów Państwowych w Białowieży, a wcześniej także plenipotenta ks. Stefana K. Habsburga w Żywcu, on zdolny, u szczytu kariery, mąż córki J. Fałata, skończył jako człowiek oddany złej sprawie? Co na to matka, rodzina, jak żyli potem z tym odium stryja konfidenta? Na te i inne pytania, dotyczące rodziny Igo Syma, w programie odpowiadał Marek Teler, autor książki "Upadły amant. Historia Igo Syma".
-
25.02.2023
-
51 min 31 s
-
-
Dembińscy z Przysuchy - wspomnienia Anity Gorzkowskiej
„Babcia Przysuska” odchodzi
W 1945 roku Zofia z Tyszkiewiczów Dembińska, prowadzona pod rękę przez teścia swego syna, Wojciecha Gołuchowskiego (1888-1960), przedwojennego wojewodę lwowskiego, na piechotę opuszczała dom i majątek w Przysusze. Od śmierci męża w 1915 roku, była panią, a w każdym razie autorytetem, nestorką i symbolem tego miejsca.
Zofia z Trąbczyńskich Gołuchowska (1923-2012), synowa Wojciecha, pisała, że ludność miejscowa usuwała się na bok, robiąc miejsce swojej „dziedziczce” i patrzyła na tę niemal filmową scenę z rezygnacją. Wiedzieli bowiem wszyscy, że wobec wydarzeń brutalnej wojny i jej zbliżającego się końca, nic zrobić już nie mogą. Milczeli więc: do niedawna służący we dworze i fornale na polach oraz oni – przedstawiciele klasy społecznej, która przez nową, na razie idącą na Berlin, ludową władzę skazana została na tułaczkę, wyniszczenie, a na pewno na planowe wymazanie z pamięci historycznej.
Początki
Najpierw byli Rawiczowie Dembińscy, a XVIII-wieczną autorką sukcesów gospodarczych tej rodziny była Urszula z Morsztynów (1746-1825), która w 1762 roku, będąc zaledwie szesnastolatką, decyzją swego brata – opiekuna (po zmarłym ojcu) została wydana za Franciszka Dembińskiego herbu Rawicz (zm. 1776), syna Jana (zm. 1754), posła na Sejm, starosty wolbromskiego, właściciela Szczekocin, Rusinowa, Przysuchy i in. Wymienione dobra, jako dziedzictwo Czermińskich wniosła do rodziny teściowa Urszuli, Marianna z Krasickich (1° Antoni Czermiński, kasztelan sandomierski).
Postać Urszuli porównywana jest w historii do np. Anny z Sapiehów Jabłonowskiej z Siemiatycz i Kocka. Podkreśla się też zmianę w obyczajowości i roli kobiet, które w Oświeceniu zaczęły nabierać znaczenia, nie będąc już tylko wiernymi towarzyszkami swoich możnych mężów, ale przejmując częściowo niektóre ich zadania.
Urszula z Morsztynów Dembińska, obejmując w ramach intercyzy i jako spadkobierczyni męża, klucze szczekociński, przysuski i rusinowski, wydatnie je powiększyła, stawiając na rozwój przemysłu.
Syn jej, Ignacy Rawicz-Dembiński (1766-1829) wraz z żoną Katarzyną z Gostkowskich nie umieli gospodarować ręką tak wprawną jak matczyna i zaczęły się kłopoty. Jednym z błędów, jak podkreślają historycy, był zakup podupadających dóbr Korytków i Machory (ob. gmina Ruda Maleniecka, graniczna z Żarnowem). Nie dość, że przeważały w nich nieużytki, to złóż rudy żelaza wystarczyło na zaledwie trzy, cztery lata. Postawienie pieca hutniczego, a następnie browaru pochłonęło krocie, a stan finansów dóbr osiągnął prawie dno. Rada Familijna, której przewodniczyła jeszcze Urszula, zdecydowała o zbyciu obu niedochodowych majątków. Urszula z Morsztynów była zresztą do tego przyzwyczajona – choć zapewne niezadowolona z nieudanych interesów, sama bowiem przed laty także pozbywała się nierentownych dóbr, nawet tych rodowych. Ignacemu i Katarzynie, trwoniącej pieniądze na grę w karty, pozostały więc Przysucha i Rusinów, a Urszula zajmowała się Szczekocinami.
Problemy to jednak czas nieco późniejszy. Klucz przysuskich majątków Dembińskich znajdował się na terenie Centralnego Okręgu Przemysłowego. Ze względu na złoża rud żelaza i prowadzone huty, tu właśnie rodzina ta zbudowała swoją zamożność.
Do Machorów, jednego z uprzemysłowionych majątków, jego dzierżawcy Fraenklowie na stanowisko administratora sprowadzili Juliusza Kolberga (1776-1831), geodetę, kartografa, filozofa, prof. Uniwersytetu Warszawskiego, członka Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Dwaj jego najbardziej znani synowie urodzili się, kolejno: Oskar Kolberg (1814-1890), etnograf w Przysusze, zaś malarz Antoni Kolberg (1815-1882) w Machorach. Stąd bierze się w Przysusze powiązanie historii kultury ludowej przez O. Kolberga z dziejami właścicieli tych dóbr – Dembińskich.
W Przysusze panowali Dembińscy herbu Nieczuja, których z Rawiczami połączyło małżeństwo Amelii Dembińskiej h. Rawicz (1799-1859), wnuczki ww. Urszuli z Ludwikiem Dembińskim h. Nieczuja (1785-1835) z linii z Gór. Wszyscy potomkowie tych dwojga są więc herbu Nieczuja.
Czasy Henryka seniora
Postacią, która być może symbolizowała przejście między XIX i XX wiekiem w Przysusze był wspomniany Henryk Wojciech Dembiński (1866-1915), syn Juliusza (1831-1887) i Heleny z Wodzickich. Dr praw (Innsbruck, UJ), właściciel Przysuchy, poseł guberni kieleckiej do II Dumy Państwowej, izby niższej parlamentu rosyjskiego, jak też z kurii ziemiańskiej powiatu opoczyńskiego do III i IV Dumy.
Poglądy polityczne Dembiński miał konserwatywne w sferze wartości (religia, rodzina, obyczajowość, stosunki społeczne), a liberalne w kontekście gospodarczym oraz praw narodów do samostanowienia o swoim losie; był prezesem (1908) Stronnictwa Polityki Realnej (SPR).
Działalność publiczna była jego domeną, bo ponadto prezesował Towarzystwu Opieki nad Wychodźcami, a jako wiceprezes angażował się w Towarzystwie Popierania Pracy Społecznej. Związał się z Wydziałem Wykonawczym Komitetu Narodowego Polskiego, który pod przywództwem R. Dmowskiego odzyskanie niepodległości Polski widział we współpracy z Rosją. Na krótko przed zbyt wczesną śmiercią, Henryk Dembiński został prezesem Głównego Komitetu Ratunkowego w Lublinie.
Jak pisze dr Agnieszka Zarychta-Wójcicka, Henryk Dembiński „na wystawie w Kielcach uzyskał złoty medal za ziarno siewne jęczmienia. Prowadził gospodarstwo rolne (folwark) i zakłady gospodarcze. W lasach, które zajmowały gros jego dóbr, wprowadził racjonalną gospodarkę. Personel leśny co roku przeprowadzał inwentaryzacje i oceny stanu lasów: jego struktury, budowy wieku, składu gatunkowego i zdrowotnego, warunków glebowo-siedliskowych itp. Na tej podstawie określano wydzielenia, dla których projektowano sposoby dalszego zagospodarowania i ilości drewna do pozyskania. W młodszych drzewostanach prowadzono prace rozluźniające struktury leśne: czyszczenie i trzebieże, w dojrzałych: rębnie regulujące światło i warunki dla nowych pokoleń drzew. Sporządzano mapy urządzania lasu, które zawierały nie tylko opisy lasów i gruntów do zalesienia, ale i zadania z zakresu ich pielęgnacji i ochrony, łowiectwa i infrastruktury leśnej (gajówki, leśniczówki, budynki, dukty leśne itp.)”.
Henryk Wojciech Dembiński dwór przysuski wybudował po ślubie, przekształcając na ten dom dawny magazyn na żelazo. Ciekawe, że nie wszystkie dwory powstawały nowe od fundamentów, np. brat jego zięcia, Artur Radziwiłł, obejmując Rytwiany na dom przeznaczył budynek biura nieistniejącej już cukrowni. Dziś oba dwory czy pałace, jak ludzie różnie je nazywają, są pięknymi obiektami, choć ich początkiem były tak bardzo praktyczne funkcje, bynajmniej nie rezydencjonalne.
Siostry wdowy
W 1897 roku Henryk Wojciech Dembiński pojął za żonę Zofię z Tyszkiewiczów (1874-1958), córkę Józefa (1835-1891) i Zofii z Horwattów (1838-1919). Zofia dzieciństwo spędzała przeważnie w Kretyndze i Połądze na Żmudzi, w majątkach ojca na podróżach, które stanowiły nie tylko przyjemność, ale były również cenioną wśród ziemian formą edukacji młodego pokolenia.
We wspomnieniach Heleny z Tyszkiewiczów Ostrowskiej (1876-1953) z Korczewa nad Bugiem przebija duża siostrzana łączność między Zofią, a właśnie Heleną. Ta obopólna przyjaźń rodzonych sióstr datuje się nie tylko od okresu I wojny światowej, kiedy to siedmioro dzieci Dembińskich z Przysuchy czas działań na froncie spędziło u ciotki w Korczewie, odnajdując tam bezpieczeństwo i prawdziwą, rodzinną więź. Helena zresztą charakteryzuje relacje z Zofią, pisząc o niej, że stanowiła wzór obowiązkowości, była dobra, cicha, spostrzegawcza, inteligentna i nieśmiała.
Zachował się nieduży plik listów Heleny do Zofii z 1893 roku, w których opowiadała ona siostrze niemal każdy dzień swego życia, a gdy kiedyś nie mogła sama napisać, zrobił to za nią mąż. Panny Tyszkiewiczówny weszły do dobrych i zamożnych domów, ale obu los przeznaczył role długoletnich wdów. Aleksander Ostrowski zmarł (z Heleną był zresztą już kilka lat po rozwodzie) w 1904 roku, natomiast ukochany Zofii, Henryk w 1915 roku. Helena Ostrowska w Korczewie (pow. siedlecki), a Zofia Dembińska w Przysusze zostały więc z konieczności jedynymi gospodyniami rozległych dóbr rolno-leśnych, częściowo uprzemysłowionych, które z pomocą administratorów, same wyśmienicie prowadziły, wykazując się gospodarnością, siłą i odwagą. Gdy synowie dorośli, przekazały sprawy gospodarcze im: Korczew przypadł Krystynowi Ostrowskiemu, a Przysucha Henrykowi Antoniemu Dembińskiemu (1911-1986), najmłodszemu z licznego potomstwa Zofii.
Warto dodać, że w pamięci lokalnej Zofia z Tyszkiewiczów Dembińska miała szczególna pozycję. Ona bowiem podarowała ziemię pod budowę cmentarza w Skrzyńsku. I tak go rozplanowała, aby z okna swego pokoju, mogła widzieć rodową kaplicę i prowadzącą doń aleję. Dziś układ ten nie istnieje, tak samo zresztą, jak nie ma już kortów tenisowych. Przez krótki, jeszcze przedwojenny, zaledwie dwuletni okres małżeński, przebywała w Przysusze też Leokadia „Loda” Halama, warszawska aktorka i tancerka, pierwsza żona Andrzej Dembińskiego. Matka zaś jego drugiej żony Zofii, Wanda z Gordziałkowskich Gordziałkowska, w Przysusze znalazła wojenną przystań, co wspomina jej uczennica języka francuskiego, p. Anita Gorzkowska.
Przedwojenne lata w Przysusze i okupacja
Henryk Antoni Dembiński miał 24 lata, gdy w 1938 roku, po spłaceniu rodzeństwa, od matki przejął gospodarstwo. Uprawiał zboża i inne rośliny, ale nastawił się głównie na hodowlę ryb w stawach, gospodarkę leśną oraz sady owocowe, którymi zarządzała jego żona. A ożenił się z nieznaną w Polsce centralnej osobą, pochodzącą ze Lwowa, Marią z Gołuchowskich (1916-1996), mającą ambicje naukowe (rozpoczęte studia historyczne), ale o doskonałych koneksjach. Była bowiem córką Wojciecha Agenora Gołuchowskiego, polityka, wojewody lwowskiego, także zamożnego ziemianina ze Skały i Janowa koło Lwowa, i Zofii z Baworowskich. Wśród znamienitych przodków Marii A. Dembińskiej historia odnotowuje księżniczkę Annę Karolinę Murat (1863-1940), prawnuczkę Joachima Murata, napoleońskiego marszałka Francji, ożenionego z Karoliną Bonaparte.
Początkowo Marii z Gołuchowskich Dembińskiej nie było łatwo w centrum kraju, jako że wychowała się w środowisku lwowskim, różniącym się obyczajami, pamiętającym jeszcze wprawdzie zaborcze, ale jednak czasy częściowej autonomii Galicji. Znaczenie polityczne i społeczne Gołuchowskich na Kresach też było większe. Tzw. Warszawa z kolei nie znała nowej pani przysuskiej, ale jej osobiste przymioty, w tym uroda, obycie, ale przede wszystkim przymioty intelektu, wykształcenie i z czasem poznawane talenty gospodarskie, szybko zniwelowały jakiekolwiek różnice i trudności adaptacyjne.
„Gdy tata wracał z obozów, dla nas był to dzień szczególny i uroczysty. Wiem, że przyjechał pociągiem, a z tego okresu pamiętam go w zielonym swetrze – golfie, który ubierał potem wielokrotnie. Pamiętam też Niemców, którzy wjeżdżali do parku w Przysusze i rozlokowywali się w nim, jak i w naszym domu. Gdy toczyły się walki podczas wojny niemiecko-radzieckiej, kula uderzyła w oparcie tapczanu, na którym leżałem…” – mówił w audycji RDC prof. Piotr Dembiński (1940-2020), syn Henryka i Marii z Gołuchowskich.
Wspomnienia prof. Piotra Dembińskiego i jego żony Elżbiety z Bojanowiczów
Dla rodziny Dembińskich lata wojny i okupacji były czasem najpierw próby ucieczki na wschód, walki zbrojnej (kampania wrześniowa 1939), konspiracji (kontakty z „Hubalczykami”). Były też czasem w miarę spokojnego przebywania w rodzinnym domu, ale i chronienia rzeszy gości, którzy w Przysusze znajdowali przystań. I wreszcie okupacja to ciągłe sąsiedztwo niemieckich żołnierzy, którzy zajmując parterową część dworu, zawsze stanowili zagrożenie. Piotr Dembiński, lubiąc jako dziecko siedzieć na parapecie okna, pamiętał też Żydów, którzy pomiędzy drzewami przysuskiego parku ukrywali się w dramatycznych chwilach ulicznych łapanek w tym niewielkim mieście.
We dworze, zarówno w części parterowej, jak i w tzw. kamienicy przebywała liczna rodzina, m.in. wspomniana Zofia z Tyszkiewiczów Dembińska (tzw. Babcia Przysuska), jej syn i faktyczny gospodarz majątku Henryk Antoni z żoną Marią „Maną” oraz przybyła ze Lwowa rodzina synowej – Gołuchowscy. Niekiedy pojawiali się i inni, jak np. córka Krystyna z mężem Maciejem Radziwiłłem ze Słupi.
Dla pokolenia dzieci Henrykostwa Dembińskich wojna i okupacja były przeżyciem z jednej strony trudnym, z drugiej zaś – w Przysusze, będąc mali czuli się bezpiecznie, bo o to bezpieczeństwo dbali rodzice oraz liczni krewni, przebywający w czasie okupacji w przysuskim domu i majątku. Wojna jednak do świadomości dzieci dochodziła. Może więc właśnie dlatego zapamiętały one Niemców chodzących po domu, ukrywających się w parku Żydów czy wreszcie, moment powrotu ojca z obozu, a potem jego aresztowanie przez sowietów. A mimo tych wydarzeń, dzieciństwo jawi się pogodne.
O historii rodziny Nieczuja-Dembińskich z Przysuchy, tej dawniejszej, jak i wojennej w programie opowiadała dr Agnieszka Zarychta-Wójcicka, kierownik Muzeum Oskara Kolberga, zaś własne wspomnienia o babce, rodzicach, pracownikach dworu, o wojnie oraz o okresach łódzkim i warszawskim, roztaczała p. Anna „Anita” z Dembińskich Jerzowa Gorzkowska, najstarsza z dzieci Henryka i Marii z Gołuchowskich Dembińskich.
------------------
W programie, jak i w niniejszym tekście wykorzystano książki i artykuły dr Agnieszki Zarychty-Wójcickiej, jak też wydawnictwa: Anita z Dembińskich Gorzkowska, Edward Pawlik „Dembińscy z Przysuchy. Między Polską a Ameryką” (Przysucha 2018), Helena z Tyszkiewiczów Ostrowska „Wspomnienia” (Warszawa 2022), Maria z Gołuchowskich Zachorowska „Życie codzienne we dworze rodziny Dembińskich w Przysusze w czasie II wojny światowej” (Przysucha, 2022) i listy Heleny Ostrowskiej do Zofii z Tyszkiewiczów Dembińskiej (rękopis), zbiory śp. Piotra i Elżbiety Dembińskich.
18.02.2023, PŁ
Posłuchaj także:
Wielkanocna opowieść prof. Marii Dembińskiej
-
18.02.2023
-
47 min 35 s
-
-
W jednej walizce
Czartoryscy, Czetwertyńscy, Popielowie, Tarnowscy, Siemieńscy-Lewiccy i inne rodziny - to bohaterowie książki Beaty Gołębiowskiej, opisującej dzieje polskiej emigracji, zamieszkałej po II wojnie św. w Rawdon w Kanadzie. Publikacja ukazała się w 2011 roku i od tamtej pory najstarsze pokolenie wymienionych rodów prawie już odeszło. Pozostały pokolenia średnie i najmłodsze. Na ile ich przedstawiciele kontynuują tradycje rodzinne, kto pozostał w Kanadzie, a kto powrócił do kraju - to tylko niektóre wątki, poruszone w rozmowie z autorką książki, Beatą Gołębiowską, gościem radiowych "Rodów...".
-
11.02.2023
-
47 min 58 s
-
-
Kurpiowszczyzna
O różnorodności historii rodzin i rodów (chłopskich, inteligenckich i szlacheckich) na Kurpiach w audycji opowiadała dr Barbara Kalinowska – wicedyrektor Muzeum Kultury Kurpiowskiej w Ostrołęce.
-
04.02.2023
-
37 min 30 s
-
-
Ród Skąpskich, cz. 3
Skąpscy – saga w trzech tomach
O Odrowąż-Pieniążkach, a sława ta potem przeszła i na Skąpskich, jak też o Marsach z Limanowej, mówiono, że mają głowy do interesów. Pierwsi w młodym galicyjskim przemyśle naftowym i kupiectwie, drudzy bardziej na roli.
Jadwiga Zygmuntowa Marsowa aż do końca swoich dni z upodobaniem pielęgnowała ogród wokół dworu (nie doczekała jego konfiskaty), zaś Zofia Janowa Skąpska, już po II wojnie zapisała w swoim dzienniku, że na kwiaty ząbkowickiego ogrodu może patrzeć, ale nie może już ich zerwać, bo są własnością spółdzielni rolniczej. A zaledwie miesiąc wcześniej należały one do niej, sama je siała i sadziła…
21 zeszytów pani Zofii
Wśród bardzo wielu dzienników, pamiętników i wspomnień ziemiańskich, wspomnienia Zofii Skąpskiej wybijają się pod każdym względem. Mamy oto do czynienia nie tylko z relacją świadka historii, ale też z tekstem literackim. Obserwujemy to szczególnie w dwóch pierwszych tomach, w trzecim zaś czytamy właściwie dziennik, skrupulatnie zanotowanych zdarzeń rodzinnych, choć nie pozbawiony refleksji szerszych, osobistych, jak też natury ogólnej – komentarzy do otaczającej autorkę rzeczywistości społeczno-politycznej. Tych ostatnich jednak jest wyraźnie najmniej, co tłumaczy obawa o swoje i rodziny bezpieczeństwo.
Od chwili zamążpójścia Z. Skąpska robiła notatki; zapisała 21 stukartkowych zeszytów. Notatki te mają formę dziennika, innym razem znów ciągłego tekstu wspomnieniowego – zawsze jednak jest to historia życia nie tylko jej, ale również konkretnej grupy rodzinnej, bo przecież nie tylko samych Skąpskich. I zdefiniowanej warstwy społecznej: ziemiaństwa, które do 1944/45 roku, a więc do tzw. reformy rolnej, gospodarowało w majątkach ziemskich, liczących powyżej 50 ha areału. Definicja grupy, którą opisuje Z. Skąpska nie zamyka się jednak w ekonomii, bowiem we wspomnieniach tych widać też jak na dłoni coś, co określa się mianem kodu kulturowego. Była w tym obyczajowość, tradycja, z wielkim podkreśleniem ważności w życiu ziemiaństwa – patriotyzm, wiara i społecznikostwo. Aż wreszcie wkład tego środowiska do kultury narodowej.
Jest bowiem zapewne czymś oczywistym stwierdzenie, że gros ludzi narodowej kultury i nauki pochodzi z polskiego dworu; zarówno wprost – były to osoby, wychowane w majątkach ziemskich, przeważnie na wsi, ale też jest rozłożysty wachlarz postaci, które z tradycji dworu czerpały, choć same – jak np. Malczewscy – ziemianami już nie były. Dwór jednak w znaczeniu intelektualnym oraz jako miejsce idylliczne w ich życiu i twórczości, przewijał się nieustannie.
Pianiążkówna pianistką – pani Skąpska ziemianką
Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska (1881-1961) zrazu miała być właśnie w tej grupie młodej, jeszcze ciągle kształtującej się inteligencji. Od pewnego momentu planowała życie artystyczne, będąc uczennicą wybitnego kompozytora i pianisty, Władysława Żeleńskiego (1837-1921) i chcąc z muzyką iść swoimi zawodowymi drogami. Jak głosi rodzinna opowieść, ale wcześniej przekazana przez nią w zapiskach, trudna sytuacja rodzinna (śmierć matki, a potem ojca) oraz spotkanie życiowej miłości, sprawiły, że z ambitnych zamierzeń zrezygnowała. Przynajmniej w tym momencie, bo potem będzie jednak próbowała realizować także swoje ambicje.
Wychodząc za mąż, kontynuowała styl życia przodków, zostając ziemianką czy też żoną ziemianina. I co ciekawe, sytuacja majątkowa Janostwa Skąpskich wpisuje się niemal idealnie w literacki kanon dzierżawców, stworzony przez Marię Dąbrowską w „Nocach i dniach”. Naturalnie, nie jest to powieściowa kalka, bo tu mówimy o realnym życiu.
Zofia Skąpska była córką Jana Odrowąż-Pieniążka (1838-1896), prawnika, powstańca styczniowego, przemysłowca naftowego, kupca, wnuka burmistrza Gorlic, i Heleny z Ruszkowskich (1847-1887), która do rodziny Pieniążków wniosła posagowy majątek Goszczynno (pow. łęczycki). Najpierw wcześnie straciła matkę, a w wieku 15 lat również ojca. Szukając zapewne ukojenia po utracie matki, Zofia zaczęła interesować się bliżej literaturą i muzyką, powoli też – z pomocą nauczycieli, odkrywając talent pianistyczny. Przy czym, już wcześniej, gdy miała 4 lata, jej ojciec musiał osiąść w Krakowie, aby po śmierci szwagra, zająć się interesami naftowymi rodziny. Zofia Pieniążkówna więc wychowała się w Krakowie, niewiele więc zdążyła zażyć życia wiejskiego w Goszczynnie.
Jan – głowa rodziny
Swoje notatki rozpoczęła z chwilą, gdy 9 stycznia 1900 roku wyszła za mąż. Jej mężem został Jan Skąpski (1873-1950), wówczas kontroler dóbr dzikowskich Zdzisława Jana Tarnowskiego (1862-1937), agronom po szkole czernichowskiej i z doświadczeniem nabytym w dobrach Potockich i innych. W lipcu 1903 roku małżonkowie Skąpscy rozpoczęli pracę na roli, najpierw do 1909 roku dzierżawiąc majątek Łososina Dolna (pow. nowosądecki), a następnie folwark Brzezna (pow. nowosądecki), stanowiący część dóbr Adama Stadnickiego (1882-1982), gdzie gospodarowali do 1920 roku. W tym okresie może szczególnie widać ich przywiązanie do ziemi. Nie była ona ich własnością, a niemal o tym zapomnieli. Gospodarowali jak na swoim, nie bacząc na przeciwności i inwestując swoje fundusze.
Niemniej dzieci, które dorastały, a wykazywały zainteresowanie rolnictwem, jak też kłopoty związane m.in. z lokalnymi stosunkami wodnymi (podtopienia, niechęć chłopów do melioracji), aż wreszcie naturalna, jednak uświadomiona sobie chęć pracowania na swoim, niejako pomogły w podjęciu decyzji o opuszczeniu ukochanej Brzeznej.
Młode państwo polskie dawało możliwości objęcia tzw. domen państwowych, które to majątki dotychczas należały do Niemców. Po jakimś czasie poszukiwań (nie tylko ziemia, ale i łazienka w domu była ważna!), Janostwo Skąpscy zdecydowali się na przenosiny do majątku Łęck Wielki (pow. działdowski). Tam gospodarowali do wybuchu II wojny św. Gdy okupanci niemieccy na tym obszarze utworzyli tzw. Reich, tak jak inni ziemianie, zagrożeni aresztowaniem i śmiercią, Wielki Łęck opuścili. Niemal z jedną walizką.
Gościnny dom Skąpskich
W obu miejscach, tj. w Brzeznej i Wielkim Łęcku oboje, poza zwyczajnym zarządzaniem majątkiem, prowadzili działalność w różnych organizacjach, zarówno zawodowych, jak i filantropijnych. Ponadto, Jan Skąpski na Pomorzu zaangażował się w politykę, zaś Zofia Skąpska w ruchu ziemianek oraz publicystyce społecznej i literackiej.
Wszędzie Zofia i Jan Skąpscy nawiązali liczne kontakty, wszędzie cieszyli się szacunkiem i poważaniem.
Okres okupacji spędzili w Hebdowie (pow. proszowicki), gdzie ich syn Antoni Skąpski (1900-1973) gospodarował, przyjmując rzesze wysiedlonych i zagrożonych członków rodziny, ale i przyjaciół. To tam także przez jakiś czas przebywała w czasie okupacji rodzina Radziwinowiczów, w tym Henryk Radziwinowicz (1916-1976), pianista i pedagog, mąż Anny z Fajęckich (1924-2014), także pianistki i pedagoga – rodzice trojga uzdolnionego rodzeństwa: Moniki, filologa polskiego, Tomasza, skrzypka, kompozytora i dyrygenta oraz Karola, pianisty – obaj mistrzowie współczesnej muzyki klasycznej znani są także z anteny Radia dla Ciebie. W Hebdowie, co trzeba podkreślić, ma miejsce konspiracja AK, w której zaangażowani byli członkowie rodziny, w tym Tadeusz Skąpski (1902-1963).
Wspomniana na początku zmiana własności zakładu ogrodniczego i… kępy pięknych kwiatów w ogrodzie w Ząbkowicach Śląskich jest czymś symbolicznym. Władza ludowa, choć skutecznie, ale nie z powodów ekonomicznych, a politycznych, przeprowadzając tzw. reformę rolną, dość szybko uzmysłowiła sobie, że objęte przez nią dawne majątki ziemskie potrzebują fachowców. Utworzono więc najpierw Zarząd Państwowych Nieruchomości Ziemskich, a w lutym 1946 r. przedsiębiorstwo Polskie Nieruchomości Ziemskie (tzw. PNZ-ty). W nich właśnie, na różnych stanowiskach znalazła zatrudnienie niewielka grupa byłych ziemian, w tym niektórzy przedstawiciele rodziny Skąpskich.
Powojenną sytuacje ziemian, na przykładzie swojej ciotki, scharakteryzował kiedyś Szymon Kobyliński, mówiąc na antenie RDC, że dla Wincentyny Karskiej z Chrzęsnego w powiecie dawnym radzymińskim, gdy zamieszkała w Domu Literatów w Oborach, nic się nie zmieniło. U siebie byłą godna i szanowaną panią, otoczoną ludźmi kultury i tak samo w Oborach: obcowała z pisarzami, aktorami, prowadziła intelektualne rozmowy.
Janowie Skąpscy również na początku po wojnie żyli trybem życia jakby ziemiańskiego. Nie byli jednak już na pierwszym miejscu, a ich los – tak samo zresztą jak W. Karskiej w Oborach, zależał od decyzji nowej władzy.
Rodzinna opowieść, tocząca się przez dwa pierwsze tomy wspomnień „Dziwne jest serce kobiece” („Wspomnienia galicyjskie”, Warszawa 2019; „Wspomnienia z Pomorza i Hebdowa”, Warszawa 2021), ma także swój dźwiękowy zapis:
Nakładem wydawnictwa „Czytelnik” ukazała się trzecia i ostatnia część wspomnień Zofii z Odrowąż-Pieniążków Skąpskiej „Dziwne jest serce kobiece. Wspomnienia z Ząbkowic i Krakowa” (Warszawa 2022), w których autorka opisała życie rodziny Skąpskich (dzieci, ale także już wnuków i prawnuków), toczące się od chwili zakończenia II wojny św., przez okres zamieszkania i pracy jej z mężem w Ząbkowicach Śląskich w zakładzie ogrodniczym. Po śmierci męża Jana, Zofia Skąpska kontynuowała dziennik, mieszkając u najmłodszej córki Wandy Rogatko (1914-2002), nawiązując też bliską więź z wnukiem, Bogdanem Rogatko (1940-2017), przyszłym krytykiem literatury i wydawcą. Czy jemu to kiedyś powiedziała, nie wiadomo, ale na kartach wspomnień wyraziła wolę i nadzieję, że może któreś z wnucząt kiedyś te zapiski opracuje. Po latach wola babki, osoby – mimo patriarchalnego modelu rodziny, zajmującej centralne miejsce w tym domu, została spełniona przez Rafała Skąpskiego, który wspomnienia te spisał, opatrzył naukowymi przypisami oraz komentarzem, wydał drukiem, o czym opowiada w programie „Rody i Rodziny Mazowsza” w rozmowie Piotra Łosia.
-
28.01.2023
-
47 min 57 s
-
-
Lutostańscy
O historii swojej rodziny Lutostańskich (po mieczu) oraz Świątkowskich i Bigelmajerów w programie opowiadała Alicja Jadwiga Lutostańska, historyk sztuki, zabytkoznawca, działaczka społeczna, uhonorowana m.in. Złotym Medalem "Gloria Artis" za całokształt zasług na rzecz kultury polskiej.
-
21.01.2023
-
36 min 09 s
-
-
Józef Włodek i jego dzieło
O "Pamiętnikach historycznych" Józefa Włodka, a poprzez nie o szlachcie i ziemiaństwie podlaskim w programie mówili Marlena Brzozowska i Eryk Kotkowicz z Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu
-
14.01.2023
-
49 min 05 s
-
PODCASTY
Inne z tej kategorii
-
57 odcinków
-
Popołudnie Radia dla Ciebie
3163 odcinki -
Trzeba marzyć
748 odcinkówJakież było nasze zaskoczenie, kiedy poproszono nas o poprowadzenie autorskiej audycji w Radiu dla Ciebie. Od tego momentu minęło już trochę czasu, a my zadomowiliśmy się na dobre w przytulnym studiu, z którego co poniedziałek o 19.00 – wspólnie z realizatorem Jackiem Kosińskim – nadajemy.
-
Niepodległa po 1918
206 odcinków