Ukraina. W zbombardowanej szkole w Biłohoriwce zginęło 60 osób

  • 08.05.2022 14:08

  • Aktualizacja: 06:19 26.07.2022

60 osób zginęło według wstępnych danych w sobotę na skutek zrzucenia przez siły rosyjskie bomby na szkołę we wsi Biłohoriwka w obwodzie ługańskim, gdzie podczas ataku znajdowało się 90 osób – poinformował w niedzielę szef władz obwodowych Serhij Hajdaj na Telegramie.
O godz. 16.37 7 maja w Biłohoriwce wskutek rosyjskiego ataku lotniczego wybuchły pożary w budynku szkoły na powierzchni blisko 300 metrów kwadratowych” – napisał Hajdaj.

Pożar gaszono prawie cztery godziny, a potem przystąpiono do usuwania gruzów. Ewakuowano spod nich 30 osób, w tym siedmioro rannych.

Najprawdopodobniej wszystkie 60 osób, które pozostają pod gruzami, zginęło – oznajmił Hajdaj.

Dodał, że w sobotę wojsko rosyjskie ostrzelało rakietami miasto Prywilla. Zginęli chłopcy w wieku 11 i 14 lat, a ich 69-letnia babcia i siostry w wieku 12 i 8 lat zostały ciężko ranne. - Babcia z wnuczkami wyszła ze schronu na kilka chwil i akurat w tym momencie wróg uderzył – dodał.

Rosyjski śmigłowiec i dziewięć dronów zestrzelonych

Ukraińska obrona przeciwlotnicza zestrzeliła minionej doby rosyjski śmigłowiec Mi-28H oraz kolejnych 11 dronów zwiadowczych i dwie rakiety manewrujące – podała w niedzielę agencja Ukrinform, powołując się na ukraińskie siły powietrzne.

W sobotę rosyjscy najeźdźcy przeprowadzili ataki rakietowe na terytorium Ukrainy przy użyciu bombowców strategicznych Tu-95ms i Tu-160. Wystrzelili około 10 rakiet manewrujących, z czego dwie zostały zestrzelone przez obronę przeciwlotniczą – napisano.



Według sprawozdania jednostki obrony przeciwlotniczej ukraińskich sił powietrznych zestrzeliły również śmigłowiec Mi-28H, siedem dronów rozpoznawczych typu Orłan-10 oraz dwa drony typu Forpost. Kolejne dwa drony Orłan-10 strąciły jednostki ukraińskich sił lądowych – przekazano.

Trwają walki pod Charkowem

Wojska rosyjskie wciąż prowadzą działania ofensywne na wschodzie Ukrainy; w obwodzie charkowskim próbują bronić swych pozycji przed ukraińskim kontratakiem i wzmacniają siły pod Iziumem – podał w niedzielę Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy.

W obwodach ługańskim i donieckim, na wschodzie i południowym wschodzie Ukrainy, siły ukraińskie odparły minionej doby dziewięć rosyjskich ataków, niszcząc przy tym między innymi 19 czołgów i 20 pojazdów opancerzonych – napisano w komunikacie.



"Siły rosyjskie nadal blokowały jednostki ukraińskie na terenie kombinatu metalurgicznego Azowstal w Mariupolu w obwodzie donieckim i szturmowały zakłady przy wsparciu artylerii i czołgów" – przekazano.

"Pod Charkowem na wschodzie Ukrainy Rosjanie skupiali się na utrzymaniu pozycji i powstrzymaniu kontrofensywy ukraińskich wojsk w kierunku granicy państwowej na północ i północny wschód od tego miasta. Wojska rosyjskie prowadziły przy tym ostrzał miejscowości Prudianka, Słatyne i Cyrkuny" – przekazał Sztab.

Rosjanie wzmacniali siły w okolicach Iziumu w obwodzie charkowskim, by kontynuować ofensywę w kierunku miast Barwinkowe i Słowiańsk. Prowadziły też rozpoznanie z powietrza oraz ostrzał pozycji ukraińskich w tym regionie.

"Sytuacja pozostaje napięta na granicy z Mołdawią, gdzie w separatystycznym, wspieranym przez Rosję regionie Naddniestrze grupa operacyjna rosyjskich wojsk wciąż jest w stanie pełnej gotowości bojowej" – napisano.

"Przez wojnę gospodarka Ukrainy skurczy się o prawie połowę"

Na skutek wojny gospodarka Ukrainy skurczy się o prawie połowę. Wyzwaniem będzie też odbudowa zniszczeń - powiedział Jakub Rybacki z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Ocenił, że z powodu niskiej produkcji metalurgicznej ucierpią m.in. europejski przemysł motoryzacyjny i sektor budowlany.

Przytaczając szacunki ONZ, ekspert PIE zwrócił uwagę, że straty infrastrukturalne tylko w pierwszych trzech tygodniach konfliktu szacowane są na 100 mld dol. – to czterokrotnie większa wielkość niż roczne nakłady inwestycyjne Ukrainy.

- Koszty wciąż rosną. Zdecydowanie spadły też zdolności produkcyjne przemysłu metalurgicznego oraz rolnictwa – zagrożone jest kolejno 65 oraz 40 proc. rocznej produkcji - powiedział Rybacki.

Jak podkreślił, problemy tych sektorów znajdą odzwierciedlenie globalne. Zwrócił uwagę, że Ukraina dostarczała żywność do państw północnej Afryki, takich jak Egipt czy Tunezja oraz na Daleki Wschód m.in. do Indonezji czy Tajlandii. - Obecnie na skutek blokady morskiej portu w Odessie handel nie istnieje. W Europie skutkiem jest wysoki wzrost cen żywności, w Afryce prawdopodobnie będziemy świadkami niepokojów społecznych bądź wznowienia ruchów migracyjnych - stwierdził Rybacki.

Według niego niska produkcja metalurgiczna na Ukrainie prawdopodobnie rzutować będzie przede wszystkim na motoryzację oraz sektor budowlany – "uderzy to w europejski przemysł".

Na skutek wojny gospodarka Ukrainy skurczy się o prawie połowę - wskazał Rybacki, powołując się na bieżące prognozy Banku Światowego. Zaznaczył, że "wyzwaniem będzie też odbudowa zniszczeń".

Przed Unią Europejską, jak powiedział, stoi wyzwanie transformacji energetycznej oraz zmiany kanałów importu dla kilku strategicznych produktów m.in. nawozów, metali. Zaznaczył, że wszystkie te procesy będą wiązać się z kosztami.

"Najbardziej oczywistym jest inflacja – ta uderza już dzisiaj i niestety będzie zjawiskiem długotrwałym" - zaznaczył Rybacki. Dodał, że w kolejnych kwartałach konieczne będzie m.in. rozwijanie infrastruktury przesyłowej gazu. - Finansowanie tego typu projektów będzie prawdopodobnie wymagać wzrostu deficytu bądź podnoszenia obciążeń dla europejskich podatników - podsumował.

Bojownicy Azovstalu wystosowują wezwanie o pomoc

Po ewakuacji ostatnich cywilów z oblężonej przez wojska rosyjskiej huty Azowstal znajdujący się tam ukraińscy żołnierze wystosowali pilne wezwanie o pomoc.

Dowódca 36. brygady piechoty morskiej Serhij Wołynśkyj napisał na Facebooku, że może mieć tylko nadzieję na cud.

"Aby siła wyższa znalazła rozwiązanie, które nas uratuje!” - napisał Wołynśkyj i dodał: "Wygląda na to, że trafiłem do jakiegoś piekielnego reality show, gdzie my walczymy o nasze życie, a cały świat ogląda tę ciekawą sztukę!"

Mariupol od tygodni znajduje się niemal całkowicie pod rosyjską kontrolą. Oddziały ukraińskie znajdują się w odległości około 100 kilometrów i nie są w stanie pomóc pozostałym w zniszczonym mieście żołnierzom.

Ukraiński Prezydent Wołodymyr Zełenski poinformował w sobotę o negocjacjach dotyczących ewakuacji rannych, personelu medycznego i pozostałych żołnierzy. Strona rosyjska wielokrotnie zapowiadała, że nawet w przypadku poddania się ukraińskich żołnierzy, zostaną oni wzięci do niewoli.

Według doniesień z Kijowa i Moskwy w sobotę ewakuowano przebywające na terenie huty kobiety ,dzieci i osoby starsze. W trakcie ewakuacji zginęło trzech ukraińskich żołnierzy, a sześciu zostało rannych - poinformował Wołynśkyj

W. Zełenski: wypowiedzenie wojny przez Rosję nic dla nas nie zmieni

- Wypowiedzenie wojny przez Rosję niczego dla Ukrainy nie zmieni, bo walczy już ona osiem lat – oświadczył prezydent Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji Fox News, o którym poinformowały w niedzielę media ukraińskie.

Dla nas niczego to nie zmieni. Dla nas wojna trwa osiem lat, a wojna na pełną skalę ponad 70 dni – oświadczył prezydent, odnosząc się do przypuszczeń, że Moskwa może wypowiedzieć wojnę Ukrainie 9 maja, gdy w Rosji obchodzony jest Dzień Zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami.

Jak podkreślił Zełenski, rosyjskie wojska niszczą ukraińskie miasta tak, że można je pokazywać w hollywoodzkich filmach grozy. Według niego zwycięstwo, którego pragną Rosjanie, to porażka cywilizowanego świata

W. Zełenski: słowa „Nigdy więcej” brzmią dziś boleśnie i brutalnie

W tym roku mówimy 'Nigdy więcej' inaczej. Słowa te brzmią inaczej. Boleśnie i brutalnie. Bez wykrzyknika, a ze znakiem zapytania. Mówicie: nigdy więcej? Powiedzcie o tym Ukrainie – oświadczył prezydent, zamieszczając w niedzielę na Facebooku nagranie przedstawiające zniszczenia podczas II wojny światowej w różnych krajach oraz skutki obecnej agresji Rosji na Ukrainę.

Nagranie rozpoczyna się od obrazów 9-piętrowego budynku mieszkalnego zniszczonego w Borodziance w obwodzie kijowskim. - Kiedyś tu były ściany, kiedyś wisiały na nich fotografie, a na nich ci, którzy kiedyś przeszli przez piekło wojny – opowiada prezydent.

Podkreśla, że ukraińskie miasta, które przeżyły podczas II wojny światowej okupację tak straszną, że 80 lat nie wystarczyło, by o niej zapomnieć, zobaczyły tę okupację znowu. - W ciągu dwóch lat okupacji naziści zabili w Mariupolu 10 tys. cywilnych mieszkańców, przez dwa miesiące okupacji Rosja zabiła tam 20 tys. – informuje Zełenski.

Odrodziło się zło. Rozumieją to wszystkie kraje i narody, które wspierają dziś Ukrainę i mimo nowej maski bestii rozpoznali ją, bo(…) pamiętają, o co i przeciw czemu walczyli nasi przodkowie. Nie zapomnieli o tym Polacy, na czyich ziemiach naziści rozpoczęli swój marsz i oddali pierwszy wystrzał II wojny światowej. Nie zapomnieli jak początkowo zło cię obwinia, prowokuje, nazywa agresorem, a potem napada o 4.45 i twierdzi, że to samoobrona – mówi Zełenski na tle archiwalnych zdjęć m.in. płonącego Zamku Królewskiego w Warszawie.

Wymienia następnie inne narody, które doznały zniszczeń podczas II wojny światowej, m.in. Brytyjczyków, Francuzów czy Czechów.

- Niestety są tacy, którzy przeżywszy wszystkie te zbrodnie, straciwszy miliony ludzi, jacy walczyli o zwycięstwo i wywalczyli je, dziś obrażają pamięć o nich i ich dokonaniach – powiedział prezydent.

Podkreślił jednak, że ten, kto dziś „rzucił wyzwanie całemu światu”, zapomniał o najważniejszym: „każde zło zawsze kończy się tak samo – nadchodzi jego kres”. Na zakończenie podkreślił, że prawda zwycięży i Ukraina pokona wroga.

Wolontariusze są zdeterminowani

- Bez większego napływu pomocy humanitarnej będziemy musieli się mierzyć ze wzrostem przestępczości i poważnymi niepokojami społecznymi na terenie całej Ukrainy – mówi Olga, urzędniczka administracji rejonu obołońskiego w Kijowie oraz wolontariuszka organizacji charytatywnej ESFIR.

Pod względem społecznym sytuacja na obszarze całej Ukrainy jest krytyczna, trudniejsza nawet niż na początku wojny. Osoby, które zostały lub w coraz większej liczbie wracają, pozostają bez pracy. Ludzie, którzy uciekli z terenów okupowanych, nie mają niczego – tłumaczy wolontariuszka.

Europa musi zrozumieć, że jeśli nie wesprzemy tych osób podstawowymi środkami do życia, rozpoczną się kradzieże i bardzo poważne niepokoje społeczne – dodaje.

Wolontariusze organizacji charytatywnej ESFIR zajmują się dostarczaniem potrzebującym pomocy humanitarnej oraz zaopatrywaniem żołnierzy i ochotników m.in. w sprzęt wojskowy, produkty higieniczne czy specjalną odzież.

W liczącym przed wojną 17 tys. mieszkańców Hostomelu coraz liczniej powracający mieszkańcy nadal uzależnieni są od rozdawanych przez wolontariuszy leków, środków czystości i jedzenia. Otwarta w dniu wyzwolenia miasta apteka codziennie dostarcza lokalnej społeczności niezbędne im środki. - Obecnie leków jest mniej, ponieważ część wysyłamy żołnierzom na front – wyjaśnia Sasza, założyciel punktu zaopatrującego mieszkańców Hostomela, Buczy i okolicznych wsi. - Mamy duże zapotrzebowanie na leki uspokajające, leki na serce czy różne maści na obolałe mięśnie – wymienia Ania, pracująca w aptece wolontariuszka.

Niepokoje społeczne

Trzeciego dnia po opuszczeniu miasta przez Rosjan w centrum Hostomela otworzono punkt wydawania mieszkańcom niezbędnej pomocy. - Od razu doprowadziliśmy do budynku wodę, żeby ludzie, w tym my, mogli wziąć tu prysznic – opowiada Ella z organizacji charytatywnej MY VDOMA. W magazynie znajdują się m.in. dostarczane z innych państw świata makarony, oleje, pampersy, szczoteczki do zębów czy mydła, które pakuje się w kartony i przekazuje mieszkańcom.

Pomoc udzielana jest regularnie także w większości miasteczek i wsi okalających Kijów. Wadym, 65-letni sołtys wsi Ozera, zarządza punktem wydającym mieszkańcom niezbędne środki higieniczne i w większości suche produkty spożywcze. Opowiada, że w czasie rosyjskiej okupacji żołnierze próbowali zmusić go do kolaboracji. - Przez około 16 godzin trzymali mnie z rękoma związanymi za plecami i przywiązanymi do sufitu. Gdy uwierzyli, że nie zamierzam im pomagać, puścili mnie wolno. Poza tym zachowywali się przyzwoicie, mieliśmy szczęście – mówi.

Ludzie zostali pozbawieni pracy i środków do życia, a jedzenie i leki to oczywiście podstawa. Z czasem ta pomoc z zagranicy osłabła, a duża jej część jest dziś kierowana na front. Potrzeby coraz liczniej wracających do domów cywilów muszą być jednak zaspokajane – tłumaczy Olga. - Boje się myśleć o tym, co może się dziać, gdy rodzicom zabraknie jedzenia, by nakarmić swoje dzieci – dodaje. Z Hostomela Jakub Bawołek.

Źródło:

PAP

Autor:

FP