Południe RDC
Z życiem, werwą i muzyką „Odkrywamy Mazowsze”. Pomagamy odróżnić świat wirtualny od rzeczywistego, a to najlepiej robią nasi eksperci od nowych technologii.
Początki rodu i tzw. gałąź główna sieniawska
W historii Czartoryscy rozrodzeni byli początkowo w dwóch liniach: koreckiej (z Korca) i klewańskiej (z Klewania). Ta pierwsza wygasła, a obecnie żyjący członkowie rodziny pochodzą z linii klewańskiej i są potomkami Adama Kazimierza (1734-1823), generała ziem podolskich i Izabeli Elżbiety z Flemmingów (1745-1835) z Puław.
Więcej o początkach Czartoryskich w audycji z Zofią Wojtkowską [kliknij w link]
Do najwybitniejszych przedstawicieli rodziny spośród potomków Izabeli i Adama Kazimierza, zalicza się jednego ich z synów, Adama Jerzego Czartoryskiego (1770-1861), ministra spraw zagranicznych Rosji (1804–1806), wiceprezesa Rządu Tymczasowego Królestwa Polskiego (1815), prezesa Rządu Narodowego Królestwa Polskiego (1831), twórcę politycznego, niepodległościowego i kulturalnego centrum polskiej emigracji - Hotelu Lambert w Paryżu. Generacje, następujące po nim (był ożeniony z Anną z Sapiehów), należą do tzw. gałęzi głównej, ordynackiej, związanej z Sieniawą na Podkarpaciu (ordynacja sieniawska) oraz Gołuchowem w Wielkopolsce. Z nich wywodzą się twórcy Kolekcji Czartoryskich, założonej pierwotnie w Puławach przez Izabelę, a kontynuowaną m.in. przez jej wnuka, Władysława Czartoryskiego (1828-1894) w Krakowie i wnuczkę, Izabelę Działyńską (ordynacja gołuchowska, zbiory w Gołuchowie).
Galicja - Pełkińczycy
Drugim, w historiografii nieco zapomnianym synem Izabeli i Adama Kazimierza z Puław, był Konstanty Adam Czartoryski (1773-1860), pułkownik wojsk Księstwa Warszawskiego (1809), po wyprawie Napoleona na Moskwę w 1812 generał adiutant cesarza. Awansowany na generała brygady (1815) w wojsku polskim w Królestwie Polskim. Poświęcił się, zgodnie z wolą rodziców, karierze wojskowej. Stronił od czynnej polityki, co nie znaczy, że nie odegrał żadnego znaczenia, będąc oddanym sojusznikiem brata Adama Jerzego z Hotelu Lambert. Niemniej, osiadł w Weinhaus pod Wiedniem, tworząc drugie emigracyjne centrum rodzinne. Z działów rodzinnych był on właścicielem Jarosławia (miasto) i klucza pełkińskiego z siedzibą pierwotnie w Wiązownicy.
Jeden z synów Konstantego, Jerzy Czartoryski osiadłszy za namową żony właśnie w Wiązownicy, rozwinął gałąź Czartoryskich, którą od nazwy drugiego majątku nazwano pełkińską.
Pełkinie (pow. jarosławski), należały do Czartoryskich od XVIII wieku. Były one, tak jak i Sieniawa, dziedzictwem przypadłym Czartoryskim poprzez małżeństwo Augusta Aleksandra (1697-1782) z Zofią z Sieniawskich 1° Denhoffową, która wniosła im ten ogromny majątek. A w samych już Pełkiniach, w 1889 roku na stałe osiedlił się i gospodarował Witold Leon Czartoryski (1864-1945), syn wspomnianego Jerzego Konstantego (1828-1912), polityka galicyjskiego, posła na Sejm Krajowy Galicyjski we Lwowie i do Rady Państwa w Wiedniu, demokraty – jak go określa Zofia Wojtkowska, i jego czeskiego pochodzenia żony, Marii z Czermaków.
Witold Czartoryski był również posłem na Sejm Krajowy (zaangażowany w reformę wyborczą), członkiem austriackiej Izby Panów, senatorem II RP. Wyznawał poglądy narodowej demokracji, co stawiało go – zwłaszcza w okresie po 1926 roku – na pozycji raczej straconej w bieżącym życiu politycznym. Był zresztą już człowiekiem mocno dojrzałym, zajmował się gospodarką i interesami swoich dóbr. Co ważne, jak podkreśla dr Iwona Długoń, poglądy endeckie nie przeszkodziły mu, aby kontynuować odwieczną życzliwość Czartoryskich dla ludności rusińskiej, zamieszkującej obszar „państwa jarosławskiego”, która przeważnie była wyznania grekokatolickiego. Czartoryscy z Pełkiń nadal wypełniali swe obowiązki kolatorskie, zarówno wobec parafii łacińskich, jak i unickich.
Witold Leon Czartoryski ożeniony był z Jadwigą z Dzieduszyckich z Zarzecza. W pełkińskim domu pomagano biednym, łożono na naukę dzieci ze wsi (fundacje). W nim również rodziły się powołania duchowne: bł. o. Michał, s. Maria Weronika, ks. Jerzy, ks. Stanisław.
Witold uposaża wszystkie swoje dzieci
Jeszcze za życia Witold Leon podzielił klucz pełkiński między dzieci. Dość szybko osiadł na swoim Roman Czartoryski (1898-1958), przejmując dziedzictwo po matce, czyli majątek Konarzewo Dzieduszyckich w Wielkopolsce.
Dzieje Czartoryskich z Konarzewa cz. 1 [kliknij w link]
Dzieje Czartoryskich z Konarzewa cz. 2 [kliknij w link]
Majątek rolno-leśny oraz pałac w Pełkiniach, w działach rodzinnych, przypadł Włodzimierzowi A. Czartoryskiemu (1895-1975). On to w okresie międzywojennym zarządzał dobrami i prowadził rozliczne interesy:
W (…) 1924 roku dziad Witold powierzył mojemu ojcu zarząd dóbr i interesów majątku, mianując go pełnomocnikiem. Włodzimierz Czartoryski administrował swoim majątkiem Bieliny, majątkiem żony [Zofii z Tyszkiewiczów] Falków w pow. tomaszowskim oraz Sakowszczyzną, zrujnowanym przez długotrwały front, no i kluczem pełkińskim, też zniszczonym przez wojnę. (...) Nasza rodzina mieszkała u dziadków w Pełkiniach, wakacje spędzaliśmy częściowo w Bielinach.
Ojciec był w ciągłych rozjazdach w sprawach administracji, zwłaszcza, że po śmierci najstarszego brata Kazimierza Czartoryskiego (1892-1936) administrował również jego dobrami Żurawno nad Dniestrem w pow. żydaczowskim. Pełkinie były w dużej mierze majątkiem leśnym. Oprócz podstawowych upraw, zbóż i buraków cukrowych, ojciec hodował konie czystej krwi arabskiej i prowadził zarodową oborę bydła rasy holenderskiej. Ojciec był jednym z likwidatorów Banku Ziemian i Banku Rolniczego we Lwowie, członkiem Rady Nadzorczej Spółdzielczego Banku Rolniczego w Jarosławiu, Komitetu Naczelnego Związku Właścicieli Lasów w Warszawie. W 1938 roku dziadkowie podzielili majątki pomiędzy synów. Włodzimierz odstąpił na własność maj. Bieliny bratu, Piotrowi (1909-1993), sam zaś objął na własność część dóbr pełkińskich z domem w Pełkiniach.
W czasie wojny w Pełkiniach stale kwaterowały wojska niemieckie: najpierw oddział straży granicznej (granica [między dwiema strefami okupacyjnymi niemiecką i sowiecką] była na Sanie), potem żołnierze obsługujący obóz przejściowy dla Żydów. Obóz znajdował się na dużej powierzchni i zajmował część naszych pól. Większość majątku pozostała po lewej stronie Sanu i już nie wróciła do właścicieli. Po stronie prawej – niemieckiej, został jeden folwark i nasz dom. W czasie okupacji posyłaliśmy paczki do obozów jenieckich i koncentracyjnych. Przez cały okres okupacji odbywało się u nas tajne nauczanie. Organizowała je głównie nasza matka, a lekcje prowadzone były już przez „fachowe siły”. Pełkinie opuściliśmy w 1944 roku, tuż przed rozpoczynającą się bitwą. (Elżbieta z Czartoryskich Kraińska)
Ostatni gospodarz w samych Pełkiniach, Włodzimierz Alfons Czartoryski (1895-1975) maturę zdał w Jarosławiu, studiował na Wydziale Filozofii (tomistyka) we Fryburgu. W 1914 roku powołany do wojska austr., służył w I dywizjonie Artylerii Konnej w Krakowie. Brał udział w walkach pod Kaliszem. Mianowany chorążym w 1915 r., następnie podporucznikiem w 1916 roku. Uczestnik ofensywy na Wołyń w 1915 roku oraz w walkach na froncie wołyńskim jesienią 1916 roku. Następnie walczył na froncie rumuńskim. Zwolniony z wojska austriackiego jako administrator ojcowskiego majątku Bieliny.
W 1920 roku, jako porucznik zaciągnął się do wojska polskiego, do VI dywizjonu Artylerii Konnej we Lwowie. Brał udział w walkach koło Lwowa, a następnie w ofensywie wołyńskiej. Po wojnie ponownie objął administrację Bielin, które wkrótce stały się jego własnością. W 1939 roku został powołany do wojska w randze porucznika, pełnił służbę w komendzie miasta w Rzeszowie, a po zajęciu miasta przez Niemców, walczył w obronie Lwowa. Po wejściu Sowietów przedostał się do Pełkiń, unikając niewoli niemieckiej. Okupację spędził w Pełkiniach, gdzie przyjął licznych uciekinierów wojennych i wysiedlonych z poznańskiego, m.in. ks. Kazimierza Kowalskiego, późniejszego biskupa chełmińskiego. W Pełkiniach znalazła się w tym okresie również Helena ze Skrzyńskich Czartoryska z dziećmi, wdowa po Kazimierzu, przybyła z rodzinnego (maj. Skrzyńskich) Żurawna nad Dniestrem, co w audycji przywołuje dr Barbara Czartoryska.
Włodzimierz Czartoryski Pełkinie opuścił z rodziną w 1944 r. Po wojnie mieszkał w Krakowie, interesował się zagadnieniami wiary, teologii i filozofii. Ożeniony z Zofią z Tyszkiewiczów (1895-1973), która pomagała dzieciom z majątku, w Pełkiniach prowadzono 9 ochronek. W czasie II wojny św. posyłała paczki do obozów jenieckich i koncentracyjnych, a w pałacu w Pełkiniach organizowała tajne nauczanie.
Profesor Paweł Czartoryski (1924-1999), syn Włodzimierza i Zofii z Tyszkiewiczów, był jednym z najbardziej cenionych naukowców, pracownikiem PAN i jednym z autorów „Dziejów nauki polskiej”. Studiował prawo, filozofię i ekonomię w Polsce i USA. W pracy naukowej skupiał się na zagadnieniach historii nauki, a najbardziej znane są jego studia kopernikańskie, którym poświęcił wiele lat życia. Poza działalnością naukową był zaangażowany w Klubie Inteligencji Katolickiej, przyczynił się bardzo do wsparcia nowego w Polsce projektu, jakim było przyznawanie polskich stypendiów do Szkół Zjednoczonego Świata. Dzięki temu polska młodzież mogła uczyć się za granicą poszanowania demokracji i aktywnej postawy wobec życia, połączonej z solidarnością i współczuciem dla słabszych. Działał w „Solidarności”, a w czasie stanu wojennego był jednym z inicjatorów powstania prymasowskiego komitetu, zwanego Komitetem na Piwnej, którego celem było pomoc internowanym i ich rodzinom. W 1989 r. prof. Paweł Czartoryski brał udział w obradach Okrągłego Stołu, zajmując się sprawami edukacji.
Jednym z synów ww. Witolda Leona z Pełkiń był Adam Michał Czartoryski (1906-1998). Maturę zdał we Lwowie, studiował na Wydziale Rolniczo-Leśnym Politechniki Lwowskiej, a tytuł mgr inż. uzyskał na Uniwersytecie Poznańskim. Był absolwentem prestiżowej Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. Adam Czartoryski wychował się w Pełkiniach, domu dość surowym, ale ciepłym, gdzie ojciec, mimo licznych obowiązków, w tym politycznych, znajdował czas, by dzieciom czytać Trylogię. Tam też, na dziesięć dni przed niemieckim atakiem na Polskę, odbyła się uroczystość Złotych Godów Jadwigi z Dzieduszyckich i Witolda Czartoryskich. To było ostatnie spotkanie rodziny w tak szerokim gronie – 123 osoby gości. Kończyła się pewna epoka, a życie wojenne Adama oparło się o domy rodzinne żony w Nawojowej i Szczawnicy. Porucznik Adam Czartoryski, przydzielony do Armii Poznań, przeszedł kampanię wrześniową, walcząc m.in. w bitwie nad Bzurą. Jego żona, Jadwiga ze Stadnickich, zabierając najpotrzebniejsze rzeczy, przedostała się do Pełkiń, nie wiedząc nic o losie męża. Gdy szczęśliwie się odnaleźli (po ucieczce Adama z niewoli niemieckiej), osiedli u rodziców Jadwigi, w Nawojowej. Przy stole mnóstwo osób: uciekinierów, „spalonych”, szukających schronienia i pomocy w wojennej pożodze. W konspiracji zaangażowani niemal wszyscy.
Gdy Niemcy zażądali natychmiastowego wyznaczenia nowego zarządcy uzdrowiska w Szczawnicy, Adam Stadnicki na szefa uzdrowiska i majątku leśnego w Szczawnicy wyznaczył zięcia, Adama Czartoryskiego. W ten sposób od wiosny 1942 roku Jadwiga i Adam Czartoryscy zamieszkali w Szczawnicy, gdzie przyszło im ratować rzesze ludzi przed wywózką do Niemiec. Adam Czartoryski jako jedyny dowódca na południu Polski rozpoczął akcję „Burza”. Uwagę skupił na grupie granatowych policjantów, których zwerbował w szeregi AK, im wydał rozkaz zlikwidowania trzech niemieckich podoficerów, nadzorujących szkołę policyjną. Zarządził odesłanie grupy policjantów do dowódcy Obwodu, sam zaś ukrył się, nie chcąc ryzykować potyczką i z większymi siłami niemieckimi. Niemcy aresztowali jego żonę, wzięli zakładników, planując odwet za zamordowanie dwóch (z trzech) niemieckich podoficerów. Wobec zeznania jednego z Niemców, że ludność Szczawnicy nie brała udziału w tej akcji, nie doszło do prawie pewnej egzekucji.
Po wkroczeniu sowietów i tzw. wyzwoleniu Jadwiga i Adam Czartoryscy przebywali w Kalwarii Zebrzydowskiej, potem zamieszkali w Poznaniu. Adam pracował naukowo na UAM, w Państwowym Inst. Naukowym Gospodarstwa Wiejskiego w Puławach, Jadwiga Czartoryska od 1957 r. pracowała na Targach Poznańskich w Pawilonie Amerykańskim, potem w konsulacie USA. Mąż, któremu trudno było przystosować się do życia w nowych warunkach, dorabiał dorywczo, a po kilkuletnich trudnościach w zdobyciu stałej pracy z powodu pochodzenia, od 1954 roku pracował naukowo (dr biologii), w swojej dziedzinie. Odznaczony Krzyżem Walecznych, Krzyżem Zasługi z Mieczami, Krzyżem AK.
Godzi się jeszcze przypomnieć postać, o której w ramach projektu „Czartoryscy i Radziwiłłowie. Ludzie, miejsca, kolekcje” (Muzeum Historii Polski – Patriotyzm Jutra 2020) opowiadała dr Barbara Czartoryska, prezes Rodzinnego Związku Czartoryskich. Mówiła o swojej starszej siostrze, Jadwidze, która była znana z pracy konspiracyjnej w Małopolsce. Jadwiga Czartoryska, zaprzysiężona w Armii Krajowej ps. „Grzmot” (1920-1998, późniejsza małżonka Karola Belina-Brzozowskiego), była córką wspomnianego wyżej Kazimierza Czartoryskiego (1892-1936) i Heleny ze Skrzyńskich, właścicielki Żurawna. Urodziła się w 1920 r. w Poznaniu, dokąd wyjechała jej matka, kiedy Żurawno zostało zajęte przez sowietów, a ojciec walczył na froncie. Jadwiga odebrała wykształcenie domowe, ukończyła gimnazjum sióstr Sacré Coeur w Zbylitowskiej Górze. W okresie okupacji pracowała w gospodarstwach rolnych, co było przykrywką jej faktycznej działalności konspiracyjnej. Porucznik AK i komendantka Wojskowej Służby Kobiet inspektoratu „Niwa”. Za działalność okupacyjną odznaczona była Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami, Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami i Krzyżem Walecznych. Jadwiga Czartoryska znana była przede wszystkim jako łączniczka. Poruszała się dużo, odwiedzała liczne majątki ziemskie, przekazując informacje od dowództwa oraz zbierając meldunku z terenu. Miejscem jej pracy był m.in. powiat limanowski, gdzie jako łączniczka więcej czasu przebywała w Jodłowniku, oficjalnie zarejestrowana jako pomoc w gospodarstwie Romerów – to jedno z wielu miejsc, które znalazło się na jej drodze łączniczki AK.
Opisując pokrótce domy i osoby z gałęzi pełkińskiej Czartoryskich, godzi się jeszcze wspomnieć o Witoldzie Tadeuszu Czartoryskim (1908-1945), synu Witolda i Jadwigi z Dzieduszyckich, który krótko przed wojną, w 1938 roku osiadł w Surochowie (pow. jarosławski, dawne woj. lwowskie, ob. podkarpackie), zakupionym przez ojca w 1907 roku od Badenich. Był porucznikiem Armii Krajowej, okupację spędził w Baniosze pod Warszawą, potem w stolicy oraz gościnnie u brata Piotra w Bielinach. Został ranny w Szwajcarii, gdy z żoną Elżbietą z Radziwiłłów (tzw. Betką) jechał pociągiem, który został ostrzelany przez lotnictwo alianckie.
Nadmieniony powyżej podział dóbr i finansów Witolda Leona Czartoryskiego był szalenie drobiazgowy. Widać w nim również ogromną troskę o to, aby wszystkie dzieci miały zapewniony byt, zwłaszcza w sytuacji, gdy majątki rodzinne z różnych powodów (np. kryzys ekonomiczny końca lat 20. i początku 30. XX w., legaty i inne zobowiązania) były zadłużone. Każde z dzieci, które wybrały drogę duchowną, zostało odpowiednio zabezpieczone, a Marii Michałowej Krasińskiej (1890-1981) z Bojar zapewniono spłatę. Wspomnienia jej córki, Joanny Krasińskiej-Głażewskiej zresztą, Dwa światy (Warszawa 2007) dają piękne świadectwo co do systemu wartości, jakim kierowano się w domu rodzinnym w Pełkiniach.
---------------
O dziejach gałęzi pełkińskiej Czartoryskich, a w dużej mierze o Jerzym i jego synu Witoldzie Czartoryskich, w programie mówiły: dr Barbara Czartoryska, przewodnicząca Rodzinnego Związku Czartoryskich oraz dr Iwona Długoń, autorka monografii Znad modrego Dunaju po leniwy San. Czartoryscy z Pełkiń (Warszawa 2023).
Kategorie:
OGÓLNY OPIS PODCASTU
Rody i Rodziny Mazowsza
Mamy w Polsce i na Mazowszu całą mozaikę rodzin. Są rody wielkie, możne i zasłużone, które przez wieki miały znaczenie polityczne, wsławiały się mecenatem kulturalnym i szeroką działalnością filantropijną. O wszystkich tych rodach staramy się mówić w tej audycji, najczęściej z udziałem ich członków lub z pomocą historyków.
Gdy mała Izabela Mikulska (1931-2019, późniejsza Galicka, historyk sztuki, współodkrywczyni El Grecka), nazywana w rodzinie „Lalą”, 18 czerwca 1940 roku swego ojca - lekarza psychiatrę, wicedyrektora szpitala psychiatrycznego w Gostyninie, doktora Karola Mikulskiego (1901-1940) zobaczyła martwego w jego gabinecie, była przerażona. Samobójstwo lekarza, który nie godził się na rozkaz Niemców, aby przygotował listę pacjentów do eksterminacji, odbiło się cichym, ale wyraźnym echem w środowisku lekarskim i społeczeństwie Gostynina. Ta tragedia jednak przede wszystkim zrujnowała życie rodziny. W pierwszych chwilach i dniach Mikulscy, tj. Jadwiga z Gieysztorów (1900-1981) wraz z synem Jerzym i córką Izabelą, mogli liczyć na wsparcie rodziny dyrektora placówki, doc. dr. Eugeniusza Wilczkowskiego (1895-1957) i jego żony Marii z Gwizdalskich (1898-1981, c. Teodora Edmunda, muzyka, potem zamożnego warszawskiego cukiernika, właściciela majątku Duki k. Tarczyna oraz willi „Wersal” w Skolimowie); m.in. wzięli oni do siebie na jakiś czas małą Lalę, która od zawsze bawiła się z dziećmi Wilczkowskich: Krystyną (1929-1987) i Andrzejem (1931-2022), dobrze czując się w ich towarzystwie.
Udział w wojnie obronnej 1939 roku, dwukrotne aresztowanie prof. Eugeniusz Wilczkowskiego, gostynińska historia Mikulskich, jak i wiele innych wydarzeń okupacyjnych, dotykających rodziny lekarzy i personelu placówek leczenia oraz opieki psychiatrycznej, miały miejsce w obliczu niemieckiej akcji eksterminacyjnej, nazywanej T4. Aktion T4, E-Aktion, prowadzona była przez okupanta w latach 1939-1944 i polegała na fizycznym eliminowaniu „życia niewartego życia”, głównie chorych psychicznie.
Prof. dr hab. Eugeniusz Wilczkowski (s. Jana Bogdana 1863-1940 i Heleny z Goldsteinów), po studiach medycznych, od 1921 roku był związany z psychiatrią: najpierw w Kobierzynie pod Krakowem (tam zresztą została przeprowadzona jedna z największych akcji wymordowania pacjentów szpitala), z kliniką poznańską, ze szpitalem św. Jana Bożego w Warszawie, a w Klinice Psychiatrycznej Uniwersytetu Warszawskiego był asystentem sławy i twórcy warszawskiej szkoły psychiatrii, prof. Jana Mazurkiewicza. Samodzielną placówkę, czyli szpital psychiatryczny w Gostyninie objął 1 marca 1933 roku.
Po II wojnie św. i po powrocie do Gostynina, E. Wilczkowski rozwinął również naukową część swojej aktywności, uzyskując tytuł profesora, będąc prorektorem (1947–1949) Uniwersytetu Łódzkiego, a od 1945 do 1957 roku kierownikiem Katedry i Kliniki Psychiatrycznej tejże uczelni. W lutym 1946 na terenie Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Gostyninie rozpoczął organizację Domu Rozdzielczego dla polskich sierot przywożonych ze Związku Radzieckiego, który funkcjonował do sierpnia tego roku, zapewniając opiekę i leczenie 4645 osobom. Był konsultantem krajowym w zakresie chorób psychicznych, przewodniczącym Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, członkiem korespondentem Polskiej Akademii Umiejętności i Towarzystwa Naukowego Warszawskiego.
Jak podaje wnuk wybitnego psychiatry, historycznie ( XII - XV w.) rodzina wywodzi się z ówczesnych województw krakowskiego i sandomierskiego, ale w latach 20. XIX wieku Dominik Antoni Wilczkowski przeprowadził się z Dukli (gdzie był dziedzicem) do Warszawy. Jego pierwszą żoną, z którą 8 maja 1827 r. wziął ślub w katedrze św. Jana w Warszawie, była Anna z Biedrońskich (urodzona w Łowiczu). Dominik był chirurgiem. Mieli aż dziewięcioro dzieci. Potomkowie Dominika do dziś (8 generacja) mieszkają w Warszawie. Zawodowo Wilczkowscy na przestrzeni wieków byli rycerzami, właścicielami ziemskimi, lekarzami, leśnikami, urzędnikami wyższej rangi, naukowcami w różnych dziedzinach. Nie mając dużych majątków, zasilając grupę inteligencji, pozostali wierni wartościom szlacheckim, traktując je nie tyle jako „klanowe”, ale uniwersalne, na podglebiu których przez wieki kształtowała się polska kultura i tradycja narodowa oraz państwowa.
O rodzie Wilczkowskich: jego początkach, szczególnie wybitnych postaciach, cechach charakteru i uczestnictwie rodziny we wszelkich zrywach niepodległościowych, począwszy od czasów rycerskich, a na II wojnie św. skończywszy, w programie mówił Rafał Eugeniusz Wilczkowski, absolwent SGPiS (ob. SHG), były pracownik Ministerstwa Sportu i Turystyki, „Orbisu”, jak też miłośnik historii, autor monografii Historia rodu Wilczkowskich herbu Jelita przez Rafała Wilczkowskiego w jednej księdze spisana (Warszawa 2020).
06.10.2024
53 min 01 s
Ponad 100-letni album z fotografiami rodzinnymi zachował się w rodzinie Jabłońskich dzięki Wacławowi (1911-1976), urzędnikowi miejskiemu, mieszkańcowi Milanówka i Irenie z Nosarzewskich Jabłońskich. Fotografie pochodzą z poprzednich pokoleń i ukazują wizerunki osób z rodzin Nosarzewskich, Pancerów, Czajewiczów i Ehrenbergów. Mimo wielu wydarzeń, zagrożeń wojennych i innych przeciwności, bezcenna pamiątka obecnie znajduje się w rękach syna, Lecha Tomasza Jabłońskiego, który na razie zbiór zdjęć w albumie posiada u siebie, ale zamierza oddać go do archiwum publicznego. Fotografie mniej więcej w połowie są podpisane, inne, choć bezimienne, ze względu na wiedzę o ich autorach (fotografowie - właściciele warszawskich - i nie tylko, atelier) są świadectwem historii XIX i XX-wiecznej inteligencji warszawskiej i międzyrzeckiej.
O tej bezcennej pamiątce rodzinnej w programie opowiadał Lech Tomasz Jabłoński, emerytowany naukowiec Wydziału Geologii Uniwersytetu Warszawskiego, badacz dziejów rodzin własnych (Jabłońskich, Grodzickich, Nosarzewskich i in.), genealog z ponad 50-letnim stażem.
29.09.2024
48 min 52 s
[Pamięci Andrzeja Ludwika Żółtowskiego]
Rozwój społeczny i kulturalny Milanowa na początku XX w. wiąże się z osobą Rudolfa Levitoux, studenta i pracownika majątku, oraz rodziną Czetwertyńskich, którzy roztoczyli opiekę nad jego i innymi inicjatywami społecznymi. Tu właśnie dobrze widać, jak ważną rolę odgrywała współpraca dworu, parafii i mieszkańców wsi.
W XVIII wieku Milanów należał do Seweryna Potockiego, po którym dziedziczyła córka Wanda Julianna, zamężna 1° za Michałem Wielopolskim, 2° za Kajetanem Uruskim, 3° za Bernardem Cabogą. W pamięci milanowian zapisała się ona jak najlepiej, była bowiem fundatorką tutejszego kościoła oraz szpitala. ¹ Jej jedynym synem był Seweryn Uruski (1817-1890), znany bliżej ze swej pracy historyka i genealoga.
Jego córka Maria (1853-1931) poślubiła (1872) Włodzimierza Światopełk-Czetwertyńskiego (1837-1918), Sybiraka, skazanego za udział w powstaniu styczniowym, członka Klubu Myśliwskiego. Małżonkowie osiedli w Milanowie. Zamieszkali w niewielkim, skromnym dworze, który później rozbudowali.
Jednym z problemów, któremu Czetwertyńscy musieli stawić czoła, była sprawa szpitala założonego przez babkę Marii, Wandę J. z Potockich. Szpitalem tym władały katolickie Siostry Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, Szarytki. Władze carskie, w ramach walki z Kościołem katolickim i unitami (czyli katolikami obrządku wschodniego), próbowały zmusić zakonnice do opuszczenia placówki. Zabrały im kapelana, zakazały uczestnictwa we Mszy św. w Parczewie i Radzyniu Podlaskim. Wtedy Włodzimierz Czetwertyński wystarał się o pozwolenie władz kościelnych na nieuczestniczenie we mszy św. W ten sposób siostry nie musiały opuszczać szpitala i nie dopuściły do przejęcia go przez zakonnice prawosławne.
To nie koniec pomocy; Włodzimierz prześladowanym unitom ułatwiał przejście do Kościoła katolickiego, przekazywał grunty pod budowę świątyni. Z kolei Maria z Uruskich Czetwertyńska niosła pomoc prześladowanym unitom, umożliwiając im udział w uroczystościach religijnych w kościele rzymskokatolickim. ²
W dobrach milanowskich Czetwertyńscy zatrudniali ludzi o wysokim poczuciu moralności, nastawionych patriotycznie. Na własny koszt młodych kierowali do szkół, m.in. sześć osób do szkoły rolniczej w Nałęczowie. Spośród takich ludzi wywodzili się późniejsi milanowscy nauczyciele i społecznicy.
Wśród nich trzeba wymienić rachmistrza majątkowego i studenta, Rudolfa Levitoux. Podjął się on realizacji ciekawej inicjatywy, którą Maria Czetwertyńska z mężem postanowili wesprzeć. Levitoux zaproponował zorganizowanie w Milanowie Ochotniczej Straży Pożarnej. Włodzimierz Czetwertyński, słysząc o tych zamierzeniach, powiedział krótko: „wy, panowie organizujcie, a ja koszty będę ponosił”. Zgodę na powstanie straży inicjatorzy uzyskali u władz carskich w 1906 roku. Czetwertyńscy wcześniej kupili tzw. sikawkę, która służyła im w majątku, ale wobec inicjatywy Levitoux, przekazali ją straży. Zakupili też inny sprzęt. Straż pożarna nie tylko gasiła pożary, ale włączała się do życia kulturalnego i oświatowego wsi. Levitoux uczył strażaków czytania i pisania, korzystając z książek Marii Czetwertyńskiej; przy współpracy księdza, mieszkańców wsi i dworu, powstała orkiestra dęta, którą współfinansowała Maria Czetwertyńska.
Kolejnym krokiem w rozwoju oświaty było założenie Macierzy Szkolnej. W 1908 r. powstał teatr, na spektaklach (organizowanych w pomieszczeniach właścicieli majątku) gromadzili się licznie chłopi, okoliczni ziemianie, księża, władze starostwa parczewskiego. Córka Czetwertyńskich, Wanda Jadwiga sprzedawała bilety, dochód ze sprzedaży przeznaczano na rozwój biblioteki, na którą z kolei jej matka ofiarowała lokal. Do tych działań przyłączył się nowy proboszcz, ks. Stefan Dębski (wywodzący się zresztą z ziemiańskiej rodziny), który zainicjował zakup drugiej sikawki. I znów, wszyscy podzielili się kosztami: wieś uzbierała 1000 rubli, Czetwertyńscy ofiarowali drugi tysiąc, a ksiądz 200 rubli. Część pieniędzy z tej zbiórki przekazano na zakup organów do kościoła.
Chociaż kraj nadal był pod zaborami, początek wieku należał dla Milanowa do pomyślnych okresów w jego dziejacj. Kronikarz milanowskiej OSP odnotował później najważniejsze wydarzenia: rok 1906 – zgoda władz na założenie straży, 1910 – pierwsze sukcesy artystyczne orkiestry, 1912 – powstało Koło Młodzieży, 1915 – w Milanowie prowadzono kursy wieczorowe dla dorosłych (historia, przyroda, rolnictwo), 1916 – OSP otrzymała sztandar.
W 1918 roku zmarli Włodzimierz Czetwertyński i ks. Stefan Dębski. Nowym prezesem OSP został administrator majątku, Marian Rudzki. Dnia 12 listopada milanowscy strażacy przystąpili do rozbrajania Niemców, pomagał im Włodzimierz Czetwertyński junior; rodziła się niepodległość. W 1920 r. na czele straży stanął następny administrator majątku, Wacław Niwiński, który zainicjował stworzenie Towarzystwa Budowy Domu Ludowego; tego planu jednak w tym czasie zrealizować się nie udało. U początków niepodległości, w Milanowie działały: teatr, Koło Młodzieży, chór, organizowano zajęcia sportowe.
Po wojnie polsko-bolszewickiej Czetwertyńscy odbudowywali gospodarstwo, w którym brakowało głównie koni i bydła. Nastały trudne czasy, pod koniec lat dwudziestych i na początku trzydziestych, kryzys ekonomiczny dotknął także właścicieli dóbr milanowskich. Utrzymywany przez Czetwertyńskich kościół musiał zostać przekazany gromadzie; w 1928 roku utworzono parafię. Kłopoty miała również Ochotnicza Straż Pożarna, którą, mimo kryzysu, pożyczką wsparła Maria Czetwertyńska wraz z zięciem oraz mieszkańcy wsi. W 1927 roku powrócono do pomysłu budowy Domu Ludowego, pod który Maria Czetwertyńska ofiarowała plac, ale znów się nie udało; zebrane fundusze przeznaczono na piekarnię. W dwa lata później, dzięki swej zaradności i dochodom z zabaw, spektakli teatralnych i składek, milanowianie wybudowali remizę strażacką.
Maria Wanda z Uruskich Włodzimierzowa Czetwertyńska zmarła w 1931 roku. Właścicielką Milanowa została jej najmłodsza córka, Wanda Jadwiga (1890-1979), która poślubiła ziemianina z Wielkopolski, Andrzeja Piusa Żółtowskiego (1881-1941), syna Marcelego z Godurowa i Ludwiki z Czarneckich. Przed I wojną św., chcąc uniknąć pruskiej służby wojskowej, A. Żółtowski przedostał się do zaboru rosyjskiego. Po zakończeniu wojny gospodarował w Mszczyczynie (Wielkopolska), skąd (po śmierci teściowej) przeniósł się do Milanowa (kupując ten majątek, co wyjaśnia gość programu), kontynuując pracę społeczną swoich teściów i żony. Oprócz tego, brał udział w zawodach hippicznych, uchodził za świetnego znawcę koni, był członkiem i skarbnikiem warszawskiego Towarzystwa Wyścigów Konnych.
Mimo kryzysu, Żółtowscy stale współuczestniczyli w działaniach społecznych. Wraz z proboszczem, wójtem i strażakami, weszli do Komitetu Obchodów 25 lat OSP. Przykładów wspólnej działalności całej społeczności Milanowa można wskazać o wiele więcej.
W 1939 roku wybuchła II wojna św. W Milanowie żołnierze Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” przygotowywali się do bitwy pod Kockiem. Po wkroczeniu sowietów rozpoczęły się aresztowania. Proboszczowi sowieci zarzucili ostrzał ich oddziału z wieży kościoła. W 1940 roku - kolejne aresztowania, tym razem niemieckie, którzy równocześnie aresztowali mieszkańców wsi, pracowników folwarku i męża właścicielki majątku, Andrzeja Żółtowskiego. Nad majątkiem okupant roztoczył „opiekę” („doradca” Flasche), gospodarze samodzielni i właściciele majątku zobowiązani zostali do odstawiania kontyngentów żywnościowych okupantowi.
W 1941 roku nastąpiły kolejne aresztowania ziemian powiatu radzyńskiego. Ludziom towarzyszyła groźba wywózek na roboty do Niemiec, rozpoczął też działalność tzw. „kat Podlasia”, Dykow. W majątku Żółtowscy przechowywali Żydów (m.in. prof. Juliusza Kleinera), schronienie uzyskali uciekinierzy z poznańskiego (z Reichu). Około 40 mieszkańców wsi zaangażowało się w działalność konspiracyjną ZWZ-AK, która przeprowadziła wiele udanych akcji, wśród nich jedną z najważniejszych, czyli zlikwidowanie Dykova. W działalności konspiracyjnej uczestniczyli również właściciele majątku. W 1944 roku wkroczyła Armia Czerwona, rząd lubelski wprowadził reformę rolną. Rodzina Żółtowskich opuściła Milanów.
Po wojnie społeczność milanowska powróciła do działalności społecznej. Nie było już jednak protektora, ani pomocy finansowej. Władze komunistyczne inicjatywy społeczne próbowały upolitycznić, dostosowując je do swoich celów propagandowych. W latach stalinizmu ciężkie chwile przechodził Kościół, a rolnicy nękani byli obowiązkowymi dostawami żywności. Mimo kłopotów podstawowa działalność społeczno-kulturalna w Milanowie rozwijała się, opierając się o Ochotniczą Straż Pożarną, której współtwórcami i protektorami byli dawni właściciele Milanowa. Nawet przy zmienionych warunkach politycznych, zasiane na początku stulecia ziarno kiełkowało i kiełkuje. ³
Po wyprowadzeniu się z milanowskiego dworu szkoły (Liceum Ogólnokształcącego, do którego powstania przyczynił się prof. J. Kleiner), zespół dworsko-parkowy zakupiła siedlecka Caritas Polska; ks. Paweł Zazuniak, dyr. siedleckiej Caritas zabiega o fundusze, aby rozpocząć rewaloryzację zespołu dworsko-parkowego, który służyć ma zarówno Caritas, jak i społeczności lokalnej.
O historii rodzin Potockich, przede wszystkim jednak Czetwertyńskich, a potem Żółtowskich – właścicieli dóbr milanowskich, w programie opowiadała dr hab. Bożena Stępnik-Świątek, prof. ucz., chemik, z zamiłowania historyk, działaczka społeczna na rzecz osób z niepełnosprawnością, autorka monografii Dobra ziemskie Milanów. Ród Światopełk-Czetwertyńskich na Nowej Cztwertni h. Pogoń Ruska z gniazda rodowego w Milanowie, Siedlce 2023.
Lit. (wybór):
¹ Bernard Caboga (1785-1855) był austro-węgierskim oficerem, szambelanem dworu austriackiego, marszałkiem szlachty guberni warszawskiej. Po przekazaniu majątku wnuczce Marii Czetwertyńskiej, Wanda Caboga osiadła w Galicji, gdzie również zasłynęła z licznych przedsięwzięć charytatywnych. Dziś jest kandydatką na ołtarze.
² T. Zielińska, „Poczet polskich rodów arystokratycznych”, Warszawa 1997.
³ ks. S. Byczyński, „Ochotnicza straż w Milanowie” (mszp.), zbiory autora.
- R. Jarocki, „Ostatni ordynat. Z Janem Zamoyskim spotkania i rozmowy”, Warszawa 1991, s. 180-181
- K. Jasiewicz: „Lista strat ziemiaństwa polskiego 1939-1956”, Warszawa 1995, s. 1191
- Jan Zamoyski [w:] „Rody polskie – Zamoyscy”, red. P. Sz. Łoś, Polskie Radio – RR „Radio dla Ciebie”, Warszawa 18.04.1994. i 1.05.1994.
- M. Tarnowska, „Wspomnienia”, red. L. Dukaj, posłowie, przypisy, indeks A. L. Żółtowski, Warszawa 2002, s. 10 i in.
- I. Broszkowska, Żółtowscy z Godurowa, red. B. Żółtowska, 2010, s. 223
- A. Czetwertyński, „Czetwertyńscy na wozie i pod wozem”, edyt. J. Rodziewicz, Warszawa 2004, s. 23
21.09.2024
51 min 23 s
W związku z niedawnym nadaniem honorowego obywatelstwa Radomia Marii Kelles-Krauzowej, o rodzinie Kelles-Krauzów: Michale (powstańcu styczniowym), Kazimierzu (socjologu, socjaliście), Stanisławie (lekarzu, socjaliście, dyplomacie) i Marii z Nynkowskich Kelles-Krauzowej (przewodniczącej Rady Miasta), w programie mówi Przemysław Prekiel, kustosz Muzeum Historycznego w Przasnyszu, biograf Stanisława Kelles-Krauzego.
14.09.2024
42 min 28 s
Początek II wojny światowej, jak i niektóre wydarzenia późniejsze z okresu okupacji, w programie wspominali: Wanda z Deskurów Wysocka z braćmi Stanisławem i Józefem, bracia Jeremi i Henryk Grocholscy z Poniatowa (pow. legionowski), Monika z Orsettich Skwarczyńska z Ujazdu i Raju, Wiktor Lachert z Ciechanek oraz Andrzej Ciechomski z Kolonii Gródek Lipiny w Wołominie.
31.08.2024
50 min 41 s
Polski dwór, poza gospodarką rolną i rolno-przemysłową, to przede wszystkim kultura. I jest czymś niesamowitym, iż mimo pożogi wojennej, mimo zniszczeń po II wojnie św., a nawet po 1989 r. są domy, które jak Feniks z popiołów dźwigają się, są remontowane, odżywają i wracają do swych dawniejszych tradycji. A najcenniejsze jest i to, iż udaje się to czasami rodzinom przedwojennych właścicieli. Tak jak w przypadku Pałac Komierowo u pp. Piotra i Ewy Komierowskich i ich dzieci.
W niedzielę 18 sierpnia odbędzie się o godz. 15 Koncert PRO MEMORIAM Romana Komierowskiego w ramach CHOPIN en Vacances'2024 w Pałacu Komierowo , na którym wystąpią wybitni artyści: Agnieszka Gertner-Polak (sopran), Monika Rosca (fortepian) i Adam Kałduński (fortepian).
Uroczystość ta przypomina - w 100. rocznicę śmierci - Romana Komierowskiego (1846-1924), wielkiego działacza Koła Polskiego w Reichstagu, nieustraszonego przeciwnika O. Bismarcka, obrońcę polskości.
Tego dnia odbędzie się też promocja i spotkanie z autorami dawno oczekiwanej książki KOMIEROWSCY. RÓD STARY JAK POLSKA, autorstwa red. Grzegorza Polaka przy współpracy Karola Ziomka.
Z tej okazji w programie przypominamy postać R. Komierowskiego na tle dziejów dwóch spokrewnionych rodzin: Komierowskich i Marchwickich, o czym mówią: Maria z Marchwickich Trzaskowska, Piotra Komierowski, Agnieszka Komierowska-Ziomek i Tomasz Kub Kozłowskim z Domu Spotkań z Historią.
17.08.2024
49 min 18 s
Książka ta ukazała się w przededniu 80. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, którego datę rozpoczęcia wyznaczył gen. Tadeusz Komorowski „Bór”, komendant Armii Krajowej. 15 sierpnia zaś będziemy obchodzić 104. rocznicę zwycięstwa z 1920 roku w Bitwie Warszawskiej. Jak wiadomo, współtwórcą tego zwycięstwa (obok genialnego realizatora strategii wojennej J. Piłsudskiego) był gen. Tadeusz Jordan-Rozwadowski. Obu Tadeuszów, obu generałów łączyły sprawy rodzinne i majątkowe: dziedziczenie majątku, jak też fakt, że Rozwadowski był ojcem chrzestnym Komorowskiego. Starszy z nich, gen. T. Rozwadowski nakierował Komorowskiego na karierę wojskową.
Obaj w polskiej historiografii budzą emocje, historie obydwu dowódców ciągle są na etapie wyjaśniania. Rozwadowski ma swoją monografię (autorstwa dr. M. Patelskiego) i setki artykułów, Komorowski zaś dotychczas nie doczekał się szerokiej biografii, która by uwzględniała nie tylko okres II wojny św., ale też lata dziecięce, młodzieńcze i późne, gdy po 1945 roku przebywał na emigracji.
Publikacja Decyzje „Bora””. (Auto)biografia Tadeusza Komorowskiego - kawalerzysty, olimpijczyka, dowódcy, wodza, premiera (pod redakcją naukową Wojciecha Rodaka, wydana przez Ośrodek „Karta”, przy współpracy i dofinansowaniu m.in. przez Fundację Lanckorońskich; Warszawa 2024) uważana jest za przełomową, z racji wykorzystania w niej nieznanych relacji, archiwów rodziny i zastosowaniu metody „Karty”, czyli wyboru bardzo szerokiego spektrum źródeł historycznych. Jak pisze wydawca, książka ta rzuca nowe światło nie tylko na jego życie, ale również na nieznane wcześniej kulisy polskiej polityki w trakcie okupacji i na powojennej emigracji. Decyzje „Bora” to opowieść o życiu pierwszoplanowej postaci w polskiej historii – której losy są wciąż bardzo mało znane szerszej publiczności.
Jak pisze Sebastian Pawlina, badacz młodego pokolenia, zajmujący się dziejami polskiego ruchu oporu w czasie II wojny św. oraz Powstania Warszawskiego 1944 roku, „Decyzje „»Bora«" nie odpowiadają na wielkie pytania o sens decyzji, które Tadeusz Bór-Komorowski podejmował jako dowódca AK. Otwierają za to na nowo dyskusję o charakterze konspiracji, o jej sensie. Dyskusję ważną, choć zapomnianą. [S. Pawlina, Bór-Komorowski nie grał twardziela. Był człowiekiem skromnym, kulturalnym i delikatnym w obejściu, „Gazeta Wyborcza. Ale Historia”, 17.07.2024]
Jednym z najważniejszych sukcesów gen. Tadeusza "Bora" Komorowskiego (1895-1966) było zjednoczenie w czasie okupacji polskich ugrupowań podziemnych (bardzo zróżnicowanych politycznie) w jedną organizację. Dzięki temu, że nie był kojarzony z Piłsudskim, ceniona była jego apolityczność, a ona pozwoliła zbudować w rodzącym się Podziemiu zaufanie do pełnego spokoju i kultury dowódcy. Postać generała Bora Komorowskiego, kojarzona z podejmowanymi decyzjami, przeważnie przywoływana jest w dyskusjach o Powstaniu. Tymczasem, osiągnięcia sportowe zawodnicze oraz trenerskie, dowodzenie Armią Krajową, zajmowane stanowiska i pełnione zaszczytne funkcje oraz moralna postawa z lat powojennych na emigracji, nieco schodzą na plan dalszy.
Wizerunek generała, oparty na faktach może teraz właśnie ma szansę zmienić się dzięki temu, że jego syn, Adam Komorowski materiały rodzinne i inne, zgromadzone przez ojca oraz krewnych, przekazał do Archiwum Ośrodka Karta.
Powyżej wymieniona książka jest efektem kwerendy w tych materiałach oraz archiwach polskich i zagranicznych.
Generał Tadeusz Komorowski, poza znaczeniem w historii Polski, ma również zasługi dla Podziemia ziemiańskiego. To on zaakceptował plan Karola Tarnowskiego i płk Włodzimierza Olszewskiego, którego realizacja polegała na utworzeniu "Uprawy", paramilitarnej organizacji ziemiańskiej, działającej w Generalnym Gubernatorstwie oraz na ziemiach okupowanych przez Niemców, o czym pisał najpierw Michał Żółtowski w "Tarczy Rolanda" (1989 r.), a potem m.in. dr Marcin Chorązki z IPN w Krakowie.
O rodzinnych, osobistych, międzywojennych, okupacyjnych i emigracyjnych losach gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora”, o dyskusji wokół podejmowanych przez niego decyzji oraz o cechach charakteru, które pozwoliły mu osiągnąć najwyższą pozycję społeczną, polityczną i wojskową w historii Polski lat 1939-1966, w programie opowiadał Piotr Piniński, prezes Fundacji Lanckorońskich, spokrewniony z generałem poprzez rodziny Wolańskich i Lamezan-Salins.
27.07.2024
49 min 13 s
O historii rodziny Boglewskich, wywodzącej się z Boglewic w ziemi czerskiej. O pradziadku Antonim, który w połowie XIX wieku przez sześć lat był prezydentem Płocka, o dziadkach i rodzicach, jak też o bardzo bliskich związkach z rodziną Łuniewskich. O życiu własnym i kolejnych pokoleń rodziny, no i jeszcze - o dalekich i bliskich podróżach po Europie i świecie - o tym wszystkim w programie opowiadała p. Zofia z Boglewskich Iv. Barejowa, IIv. Hulanicka, nestorka rodziny Boglewskich, autorka kolejnej już książki, opowiadającej dzieje rodzinne - tym razem z akcentem na wspomnienia ze swojego owocnego życia. .
20.07.2024
46 min 02 s
U nas w domu, jak pamiętam z dzieciństwa, mówiło się o prapradziadku chyba tylko w kontekście jego osiągnięć jako botanika, jako twórcy zegara słonecznego na nierównej powierzchni, który do dziś zachował się w Łazienkach Królewskich [wówczas na terenie Ogrodu Botanicznego UW, obecnie na skarpie ponad gmachem Starej Oranżerii], ale zupełnie nie wiedziałam o jego działalności politycznej.
Myślę, że nie można memu prapradziadowi przypisać wyjątkowości w myślach o konieczności stworzenia tworu politycznego, łączącego wszystkie kraje Europy, bo byli już wcześniejsi wielcy filozofowie czy teoretycy polityki. Ale rzeczywiście nikt w tamtych czasach na ziemiach polskich, nie poważył się na skreślenie tej myśli w takich artykułach konstytucyjnych. On napisał ich ponad siedemdziesiąt.
A zrobił to może dlatego, że praktycznie, na własnej skórze odczuł i własnymi oczami zobaczył skutki podziałów, polaryzacji, także skutki nienawiści, nieakceptacji kogoś innego, zwłaszcza sąsiada. Widział traktowanie obcego – to skutki, jak byśmy dziś powiedzieli, imperializmu rosyjskiego.
Jak dużo inteligencji ówczesnej w Polsce, Wojciech Bogumił Jastrzębowski (1799-1882) przystąpił do powstania listopadowego; walczył (…) i widział pod Olszynką Grochowską tysiące rannych oraz poległych.
Przeżył wtedy coś, co z nazywa się „coup de foudre” – „uderzenie pioruna”; na gorąco zaczął spisywać swoje myśli o traktacie pokojowym i przymierzu między narodami. Nie było naturalnie szans na realizację tychże konstytucyjnych zapisów, natomiast jego myśl rzeczywiście była przednia, szczególnie w aspekcie praworządności – tak o swoim prapradziadku mówi praprawnuczka Wojciecha Bogumiła (botanika), a wnuczka prof. Wojciecha Tadeusza Jastrzębowskiego (1884-1963), artysty malarza, projektanta sztuki użytkowej, grafika, rektora ASP w Warszawie w latach 1936-1939.
Całość rodzinnej opowieści to jednak nie tylko biolog, przyrodnik i artyści plastycy, ale również prawnicy, ziemianie i inni. Jastrzębowscy to mazowiecka rodzina inteligencka o korzeniach szlachecko-ziemiańskich, która stara się być nader aktywna od pokoleń, wnosząc w każdym z nich kolejne elementy, wzbogacające polską naukę i kulturę.
I o tej rodzinie w programie opowiadała prof. dr hab. Elżbieta Jastrzębowska, archeolog, historyk sztuki wczesnochrześcijańskiej, autorka książki Z Warszawy do Europy. Dzieje czterech pokoleń Jastrzębowskich (Warszawa 2023), której dodruk – wobec dużego nią zainteresowania – przewidywany jest jeszcze w tym roku.
Więcej fotografii można znaleźć wchodząc na ten link, a potem przesuwać strzałką w prawo
15.06.2024
53 min 50 s
Gorączka, gwałtowny ból głowy wczoraj wieczorem. Dziś rano 37 i ból kości – i jak zawsze stosunek do choroby nierealny i ostateczny, że tyfus czy co innego, że mogę umrzeć, jak wtedy w Starobielsku. Nagle wróciło mi się wszystko najdroższe. Ludwik, Marynia, Polska – i moja do nich czułość i wdzięczność (…). [Józef Czapski]
Dom w Stańkowie, centralny w rozległych dobrach ziemskich, postawił sam pan Emeryk według swych potrzeb i upodobań – wielki piętrowy czworobok bez pozy na zamczysko, bez troski też o wystawne sale dla licznych gości – raczej kolosalną szkatułę dla pomieszczenia najdroższych „zbiorów". Gabinet władcy był przybytkiem numizmatyki z żelaznemi szafami, zawierającemi monety, medale, ordery – tak o Emeryku Hutten-Czapskim (1828-1896) pisał przyjaciel jego synów Jerzego (1861-1930) i Karola (1860-1904), wzięty pisarz, ale i utracjusz, Józef Weyssenhoff, ten od Samoklęsk. Jak sam dodał, poznał pana Emeryka już po wielkiej przemianie, jaka w nim nastąpiła, kiedy to po konflikcie z niesławnym Murawiewem, miał Czapski powrócić do polskości. Czy kiedykolwiek jednak przestał czuć się Polakiem?
Jan K. Ostrowski (1894-1981) z Ujazdu, dziad wieloletniego dyrektora Muzeum na Wawelu, recenzując książkę prof. Marii M. Kocójowej o zbiorach rodziny Czapskich, zwrócił uwagę autorce, że Emeryk czuł się poddanym rosyjskim, ale nie Rosjaninem, co stanowi jednak poważną różnicę. Z kolei jego wnuczka Maria (1894-1981) pisała, że za czasów cara Aleksandra II siły reakcji wzięły górę, a dziad Emeryk jako Polak i katolik, nie był dobrze widziany na stanowiska wicegubernatora Petersburga, którym był. Po złożeniu dymisji, powrócił do Stańkowa, czyli do tej swojej „szkatuły”.
Z pewnością – jak mówi Agnieszka Kosińska, kustosz Muzeum im. E. Hutten-Czapskiego w Krakowie, lata kariery u boku dworu carskiego wykorzystał on do zgromadzenia środków, które – z posagiem żony, pomogły im rozwinąć odwieczną pasję kolekcjonerską.
Czapscy, tak terytorialnie (Pomorze, a nas interesująca gałąź rodu - Mińszczyzna), jak i kulturowo (przez małżeństwa) byli jakby na pograniczu, co było zauważalne głównie w XIX i XX wieku, o czym pisała Maria Czapska w Europie w rodzinie. Pięknie scharakteryzował to Wojciech Karpiński (1943-2020), wskazując, że jej rodzinna opowieść jest napisana ze zrozumieniem innych kultur, innych doświadczeń, innych klas społecznych. Ale i wyczuciem polskiego patriotyzmu, wpojonego dzieciom przez matkę, wywodzącą się z najwyższej arystokracji Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.
Określenie „pogranicze” też nie oddaje w pełni tego, kim byli Czapscy, bo należeli oni – tak jak np. Radziwiłłowie – do europejskiej arystokracji, dla której bliskość z krewnymi i powinowatymi z obszarów różnych kultur lub wyznań, była czymś oczywistym. Ta wielowarstwowość doświadczeń kulturowych (bo można do nich dołączyć rosyjski etap Józefa Czapskiego (1896-1993) i jego dwóch sióstr, łącznie z fascynacją literaturą rosyjską) wzbogacała, a równocześnie formowała poszczególne postaci z tej rodziny.
Gdy jednak kraj potrzebował zaangażowania ściśle patriotycznego, to przecież nie stanowiło problemu włożenie munduru wojskowego (mimo wyznawanego pacyfizmu – Józef Czapski, 1920 wojna polsko-bolszewicka), przekazania narodowi ogromnych zbiorów (Emeryk i Elżbieta Czapscy), jak też włączenie się do działalności emigracyjnej, tak jak uczyniło to rodzeństwo Marii i Józefa, angażując się w życie i konkretną pracę w ramach paryskiej „Kultury” Giedroycia i samego Maison Laffitte.
Rodzeństwo z Przyłuk, dzieci Jerzego, bezdomnego „zakordonowego” obywatela ziemskiego, zmarłego i pochowanego w Mordach w 1930 roku, to jedna z gałęzi rodu. Bo jeszcze byli „potomkowie Stańkowa”, a wśród nich także kolekcjoner i polonijny działacz we Włoszech, Emeryk Hutten-Czapski jr. (1897-1979), który prosił swoich białoruskich przyjaciół, aby nie pisali do niego po rosyjsku, a po białorusku, bo to język naszej ojczyzny. W swym rzymskim mieszkaniu zresztą, do końca życia miał maszynę do pisania z białoruską czcionką. Gdy jednak czuł, że jego ziemski kres się zbliża, zatroszczył się o to, aby zbiory map historycznych ziem polskich oraz rycin, które zbierał, trafiły do rąk krewnych (był bezdzietny), a nawet to jeszcze PRL-owskie państwo polskie zachowało się przyzwoicie, oferując odpowiednią kwotę jego spadkobiercom, wykupując zasób wuja. Dzięki temu to, co zgromadził ten prezydent Związku Polskich Kawalerów Maltańskich (ZPKM), jest dziś również w gestii narodu, czyli w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie.
Maria Czapska w swojej twórczości zajmowała się m.in. rodzimymi romantykami, jej brat zaś – po wypełnieniu obowiązków narodowych, czyli po tym wszystkim, co opisał chociażby w Na nieludzkiej ziemi, wrócił do malarstwa.
Truizmem byłoby teraz wyliczanie zasług i wyjaśnianie znaczenia dla kultury tego, co zrobiły przynajmniej trzy ostatnie pokolenia Hutten-Czapskich – z tej części rodziny, która wywodzi się ze Stańkowa i Przyłuk. Niemniej warto dodać, że sztafeta pokoleń zadziałała. Wizyty bowiem np. śp. Janusza Przewłockiego (1927-2007) u wuja Józefa i ciotki Marii, łącznie z jego kolekcjonowaniem rodzinnych (i nie tylko) fotografii, nagrywaniem relacji (w co włączyli się też inni: historycy, muzealnicy, dziennikarze) nie były li tylko rodzinnymi spotkaniami, ale też początkiem pracy nad tym, aby zachować wszystko to, co ich umysły wytworzyły, a co zapisali lub namalowali. Krótko mówiąc, także rodzina zatroszczyła się o to, aby spuścizna Czapskich znalazła się w kraju. I jest: w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, a przez wybudowanie Pawilonu Józefa Czapskiego, możemy swobodnie zapoznawać się z historią: malarstwa, literatury, polskiej emigracji, jak i całej rodziny Hutten-Czapskich. No i nieaktualne są już utyskiwania wspomnianego na początku Jana K. Ostrowskiego, który pisał, że od pierwszych lat istnienia Muzeum im. Emeryka Czapskiego nie szanowano jego integralności, a (…) od czasu ostatniej wojny nie dotrzymuje się podstawowego warunku ofiarodawców: stałej ekspozycji zbiorów. Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego (Oddział Muzeum Narodowego w Krakowie) przeszło wieloletni remont, zbiory są dostępne, a „sprowadzenie się” tam Józefa Czapskiego jest potwierdzeniem, że idea jego dziada Emeryka żyje i służy społeczeństwu: w warstwie formacyjnej, kulturalno-estetycznej i historycznej.
O historii rodziny Hutten-Czapskich w kontekście spuścizny kilku już jej pokoleń, a jednocześnie z zaproszeniem na wystawę „Memento Vitae. Malarstwo Józefa Czapskiego w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie" (czynna do września 2024 r. w Pawilonie Józefa Czapskiego), w programie mówiła Agnieszka Kosińska kierownik – kustosz Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego – Oddział Muzeum Narodowego w Krakowie.
Dziękujemy za udostępnienie zbiorów ikonograficznych do opisu audycji: Muzeum Narodowemu w Krakowie, p. Weronice z Łubieńskich Orkisz, jak też Ośrodkowi „Karta”.
Lit. (wybór):
- R. Aftanazy, Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej, tom I, województwa mińskie, mści sławskie, połockie, witebskie, red. L. Piąty, Wrocław Warszawa Kraków 1991, s. 125, 149;
- Archiwum Józefa i Marii Czapskich oraz archiwum rodziny Czapskich i rodzin spokrewnionych, red., oprac. J. S. Nowak, Kraków Warszawa 2020, s. 5;
- M. Białas, Czapscy herbu Leliwa, https://www.academia.edu/44308975/Czapscy_herbu_Leliwa – dostęp 30.05.2024, s. 3;
- A. Broż, Emeryk Hutten Czapski, jr. (wspomnienia sekretarza) [w:] Prace Komisji Historii Nauki PAN, tom XIII, Kraków 2014, s. 117;
- M. Czapska, Europa w rodzinie, red. E. Kotarska, Warszawa 1989, s. 108;
- J. Czapski, Dziennik wojenny, oprac. M. Nowak-Rogoziński, Warszawa 2022, s. 58;
- Dom w Mordach. Rodzina Przewłockich 1912-1944, red. A. Bellwon, A. Rogozin, Warszawa 2021, s. 58;
- J. Giedroyć, Autobiografia na cztery ręce, oprac. K. Pomian, red. M. Mirecka, Warszawa 1994, s. 140;
- W. Karpiński, Portret Czapskiego, red. A. Rojkowska, Wrocław 1996, s. 12, 103;
- J. K. Ostrowski, „Pamiątkom ojczystym ocalonym z burzy dziejowej, Muzeum Emeryka Hutten Czapskiego (Stańków-Kraków)", Maria Kocójowa, Kraków 1978: [recenzja], „Ochrona Zabytków” 32/4 (127), Warszawa 1979, s. 316;
- J. Weyssenhoff, Ludzie i domy. III Stańków w Mińszczyźnie, „Świat”, nr 27, Warszawa 1931, s. 2;
- J. Zieliński, Józef Czapski. Krótki przewodnik po długim życiu, red. A. Pliszkiewicz, Warszawa 1997, s. 16;
30.05.2024
51 min 48 s
PODCASTY
Z życiem, werwą i muzyką „Odkrywamy Mazowsze”. Pomagamy odróżnić świat wirtualny od rzeczywistego, a to najlepiej robią nasi eksperci od nowych technologii.
W audycji gościmy silne, zdeterminowane, odważne i mądre kobiety, w życiu których wydarzyło się coś niezwykłego