Wiadomości
Posłuchaj z regionu
Opis odcinka
Wiszniewscy z Horyhlad nad Dniestrem
Moja mama była ogromnie przywiązana do Radzymina, ogromnie. Leczyła tam ludzi do siedemdziesiątego piątego roku życia, więc przez trzy pokolenia. Ojciec szybko zmarł, ale też był bardzo cenionym lekarzem. Gdy był na zesłaniu, to Podstawowa Organizacja Partyjna w Radzyminie też się zwracała z uprzejmą prośbą [do władz], aby dali jakiś znak, czy ojciec w ogóle żyje.
(Hanna z Wiszniewskich Sokołowska)
Horyhlady, gdzie to jest?
Zanim jednak był Radzymin, rodzina Wiszniewskich żyła w Horyhladach.
Sama wieś [jest] jak z folderu reklamującego podróż wehikułem czasu, tak jak niegdyś żyli tu dwieście, może trzysta lat temu ludzie, tak i dzisiaj żyją jej współcześni mieszkańcy – napisał Stanisław Wodyński w Kresowym Serwisie Informacyjnym.
Horyhlady należały do powiatu tłumackiego (woj. stanisławowskie) i były samodzielną gminą wiejską, a z dniem 1 sierpnia 1934 roku zostały włączone do nowopowstałej gminy Olesza. Oddalone ok. 14 km na wschód od Tłumacza, położenie mają specyficzne, bowiem leżą na lewym brzegu Dniestru, na półwyspie otoczonym z trzech stron wodami tej rzeki.
Poczta znajdowała się w Niżniowie, w tym miasteczku był również most oraz stacja kolejowa. Jeszcze pod koniec XIX wieku sąd powiatowy i telegraf były w Tłumaczu, ale poczta także w Koropcu, co być może należy wiązać z tym, iż było to centrum rozległych dóbr rodziny hr. Badenich, zaangażowanych w politykę i należących do elity władzy w Galicji.
Tam, gdzie rzeka stanowi o pięknie krajobrazu, ale i jest utrudnieniem w codzienności, ludzie potrafili sobie radzić, nie narzekając na naturę, przeciwnie, starając się do niej dostosować i przyzwyczaić, choćby w podróżowaniu. Między Horyhladami a Niżniowem, we wsi Ostra był prom. Pojazdami konnymi mieszkańcy Horyhlad dojeżdżali do promu i nim przeprawiali się do Niżniowa. I z tej drogi wodnej korzystano najczęściej. Gdy jednak rzeka wylewała, trzeba było pojechać drogą bitą najpierw do mostu w Niżniowie i dopiero w ten sposób docierało się do miasteczka. Droga lądowa była jednak dłuższa o 24 km; z samego Niżniowa pociągiem można było wyruszyć w dalszą podróż.
Korespondencja była przewożona z Horyhlad w torbie skórzanej, w której znajdował się worek zamykany na kłódkę, do której jeden klucz znajdował się w posiadaniu naczelnika urzędu pocztowego w Niżniowie a drugi był w gabinecie ojca.
Posłaniec, który przywoził pocztę do Niżniowa oddawał naczelnikowi worek, który po opróżnieniu przez urząd zostawał napełniony korespondencją przeznaczoną dla Horyhlad i po ponownym zamknięciu na kłódkę oddawany z powrotem temu samemu posłańcowi. Normalnie ekspediowano z Horyhlad pocztę około 14-tej, by około 19-tej otrzymać świeżą.
(ze wspomnień Andrzeja Wiszniewskiego; źródło: lik.info.pl)
Wijący się mocno Dniestr często więc wpływał na życie mieszkających tam ludzi. Rzekę tę we wspomnieniach przywołuje m.in. Andrzej Krzeczunowicz z Bołszowiec, opowiadał o niej Władysław Heydel z Beremian, pisali również bracia, wspomniany Andrzej i Tadeusz Wiszniewscy.
Teren dorzecza Dniestru usłany jest śladami polskiej działalności na rubieżach wschodnich; wystarczy podać kilka ośrodków miejskich, kościelnych (klasztornych) czy majątków ziemskich: Bursztyn (dobra Jabłonowskich), Buczacz (miasto), Beremiany (dobra ziemskie wraz z pensjonatem letnim Heydlów), Chmielowa (dobra Głażewskich), Jazłowiec (klasztor ss. niepokalanek), Koropiec (dobra Badenich), Niżniów (miasto, klasztor ss. niepokalanek, dobra Stefanii z Lanckorońskich Urbańskiej), Torskie (dobra ziemskie z winnicą Rostworowskich), Zaleszczyki (miasto, ośrodek wypoczynkowy) i inne.
Los powstańca wyzutego z majątku
Malowniczo położony majątek Horyhlady wraz z sąsiednim folwarkiem Ostrą, w 1906 roku kupił Leonard Roman Wiszniewski (1835-1914), przeznaczając go dla syna.
Zanim Wiszniewscy osiedli nad Dniestrem, ojciec Leonarda, Jan Wiszniewski (ożeniony z Różą z Ciechanowskich), oficer wojsk napoleońskich, posiadał dobra Kamień, Malinówkę i Jackowicze (pow. owrucki), był również pisarzem ziemskim owruckim.
Leonard Wiszniewski poszedł do powstania 1863 roku, będąc naczelnikiem powiatu owruckiego, przebył długą drogę walki; dowodził m.in. oddziałem powstańczym w bitwie pod Moskalówką, dosłużył się rangi kapitana. W chwili wybuchu powstania, gospodarował w Jackowiczach, które w ramach represji carskich, utracił.
Jego siostra Alojza (o czym w audycji nadmienia H. Sokołowska), zamężna za Janem Mazurkiewiczem, była matką doktora Władysława Mazurkiewicza (1871-1933), który miał wyjechać do Łodzi, ale na prośbę partii wziął udział w organizacji ucieczki aresztowanego Józefa Piłsudskiego, przebywającego od marca 1901 na obserwacji w szpitalu dla umysłowo chorych Mikołaja Cudotwórcy w Petersburgu. Dzięki rozległym stosunkom swego ojca w Petersburgu dostał posadę lekarza w tym szpitalu. W czasie dyżuru lekarskiego 1 (14) maja 1901 wyprowadził Piłsudskiego ze szpitala. Po ucieczce schronił się w Galicji, a następnie udał się na studia w Wiedniu i Pradze. [Wikipedia]
Alojza z Wiszniewskich Mazurkiewiczowa odziedziczyła tę część dóbr rodzinnych, której nie skonfiskowano, czyli Kamień w Owruckiem.
Poza wartościami przyrodniczo-krajobrazowymi, już pod koniec XIX wieku Horyhlady były znane z uprawy tytoniu, hodowli krów i owiec, ale też z wycinankarstwa ludowego. Ta historyczna, stara wieś w przeciągu wieków była we władaniu m.in. Jabłonowskich, Mogilnickich, Rymińskich oraz od 1868 roku Heleny z Mogi(e)lnickich Władysławowej Melbechowskiej. Po niej dwaj synowie, Aleksander i Adam byli współwłaścicielami tych dóbr oraz wsi Odyje. Ze względu na problemy rodzinne, związane z małżeństwami Aleksandra, zdecydowali się oni sprzedać Horyhlady, a nabywcą był właśnie Leonard Wiszniewski. Horyhlady to 391 ha ziemi ornej i 135 ha lasu, zaś Ostra (jako drugi, sąsiedni folwark) to 433 ha ziemi i 138 ha lasu. Ostrą L. Wiszniewski kupił od Dawida Uricha.
Jak pamiętamy, L. Wiszniewski był weteranem powstania styczniowego. Gdy objął nowy majątek, prawdopodobnie „odziedziczył” też innego weterana 1863 roku – Aleksandra Rydla, który zmarł w 1911 roku – donosił „Górnoślązak”. Po przejściach wojennych osiadł on w Horyhladach, będąc przez 27 lat (do śmierci) leśniczym u Melbechowskich, a następnie u Wiszniewskich.
Będąc człowiekiem przedsiębiorczym, wykształconym w Wojskowej Wyższej Szkole Technicznej w Petersburgu, Leonard Wiszniewski pracował w Mołdawii, a następnie jako inżynier rządowy przy budowie kolei w Rumunii. Po powrocie stamtąd, osiadłszy w Drohobyczu, zajął się rozwojem przemysłu naftowego w Galicji, ściśle współpracując z Ignacym Łukasiewiczem. Na założoną spółkę naftową otrzymał kredyt podatkowy w filii w Ołomuńcu Praskiego Banku Kredytowego (bank czeski, finansujący rozwój przemysłu naftowego w Galicji). Posiadał udziały w kopalniach w Uryczu i Sopocie (pow. stryjski), a na spółkę z inż. Kazimierzem Gąsiorowskim (1856-1936, dyrektorem kopalni wosku ziemnego w Borysławiu), szyb naftowy na działce o powierzchni 6000 m² w Schodnicy koło Kropiwnika. Wszystkie ww. szyby naftowe znajdowały się obok siebie, w bliższym lub dalszym sąsiedztwie, w dorzeczu Stryja. Na wiertni w Schodnicy w 1895 roku doszło do wybuchu i pożaru. Poza pracownikami (jeden z nich zginął na miejscu), obrażeń również doznali obaj synowie współwłaściciela, a Jan Wojciech Wiszniewski (1880-1895) zmarł.
Leonard Wiszniewski był aktywnym członkiem organizacji i instytucji gospodarczych, samorządowych oraz politycznych. W ramach działań Izby Handlowej i Przemysłowej we Lwowie zajmował się np. analizą rządowego projektu o ochronie emigrantów, jak również pracował nad projektem statutu Muzeum Technologicznego dla Przemysłu Rękodzielniczego.
W czasach długoletniej prezesury Augusta Gorayskiego w Krajowym Towarzystwie Naftowym, L. Wiszniewski był wiceprezesem, a w latach 1901-1902, z racji nieobecności prezesa głównego, sam kierował Towarzystwem. Dwukrotnie był wybierany posłem na Sejm Krajowy we Lwowie, zajmując się w nim m.in. reformą systemu wyborczego (jedno z burzliwych wydarzeń i dyskusji politycznych Galicji) w ramach Centralnego Komitetu Wyborczego dla Galicji Wschodniej, należąc do grupy posłów tzw. Lewicy Sejmowej, sprzyjającej od pewnego momentu konserwatystom. Wiszniewski był też marszałkiem Rady Powiatowej w Drohobyczu, a w stosunkach finansowych miał opinię człowieka najsolidniejszego.
Pracą i tą solidnością L. Wiszniewski, poza liczną rodziną, osiągnął coś, co pewnie dziś byśmy nazwali sukcesem: stał się człowiekiem dość zamożnym, znaczącym na skalę galicyjską.
Wcześniej zaś, po stracie majątku po powstaniu styczniowym umiał się podnieść, a wykorzystując umiejętności z wykształceniem, włączył się w nurt odbudowy kraju (jak rozumiano wówczas Galicję), co oczywiście w perspektywie miało doprowadzić do wzmocnienia Polski i odzyskania niepodległości. Tego momentu już jednak nie dożył.
Będąc w dobrej sytuacji ekonomicznej, a chcąc uposażyć dzieci, córce Janinie kupił dobra Świtarzów (pow. sokalski), ale z powodu nieuczciwego postępku jednego z adwokatów, po pewnym czasie musiał ten majątek sprzedać.
Początkowo centrum majątku w Horyhladach było w samej wsi, ale L. Wiszniewski przesunął je około jednego kilometra poza nią. Tam powstał dwór oraz zaplecze gospodarcze. Całość założenia pięknie opisał wnuk Leonarda, Tadeusz, z którego wynika, że obie części: mieszkalną i folwarczną oddzielała dokładnie zaplanowana kompozycja drzew i krzewów, rozmieszczonych wzdłuż alej, tworzących niemal ściany zieleni. Oddzielała ona nie tylko folwark, ale i część sportową, czyli kort tenisowy.
Leonard Wiszniewski ożeniony był z Ludmiłą z Zakrzewskich (1850-1936), z którą miał sześcioro dzieci: Marię Helenę (1871), zamężną za 1° Adolfem Weberem, 2° Antonim Giełdanowskim, Helenę Ludwikę (1876-1934), 1° Kuczkiewiczową (potomstwo), 2° Leonową Wąsowską (potomstwo), Jana Wojciecha (1880-1895), Janinę (1888-1951) zamężną za 1° Romanem A. Augustynowiczem, ich syn Krzysztof (1911-1999), wg ustaleń Huberta Niewięgłowskiego, 2° Ludwikiem Wiktorem, synem Tadeusza (1859-1922), gen. por. Wojska Polskiego i Marii Ludwiki z ks. Ponińskich z Horyńca, Zofię Ewę (1874-1910), zamężną za Aleksandrem Onyszkiewiczem (potomstwo) i Marię Ludwika Błażeja, ostatniego właściciela Horyhlad z Ostrą.
Horyhlady w czasach Ludwika
Sytuacja domu i majątku w Horyhladach zmieniła się, gdy Maria Ludwik Wiszniewski (1879-1940) założył rodzinę. Ale po kolei. Będąc jedynym dziedzicem rodzinnych dóbr, aby je prowadzić, zdobył wykształcenie rolnicze we Wrocławiu i Lipsku, zaś wcześniej na Uniwersytecie Lwowskim uzyskał doktorat z obu praw (cywilnego i kanonicznego).
W 1908 roku ożenił się.
Kraińscy z Jabłonki i Niebocka
Wybranką Ludwika Wiszniewskiego została Teresa z Kraińskich (1888-1965), córka Władysława (1842-1926), właściciela dóbr Jabłonka i Niebocko (pow. brzozowski) oraz Wyszatyce (gm. Żurawica, pow. przemyski), i Marii z Trzecieskich z Miejsca Piastowego, córki przemysłowca naftowego.
Ojciec jej był znanym działaczem galicyjskim. Jako pogrobowiec (ojciec Władysława Kraińskiego zmarł jeszcze przed jego urodzeniem), wychowywany był przez matkę, ale pod czujną opieką stryja Maurycego Kraińskiego (1804-1885), polityka galicyjskiego, konserwatysty, wicemarszałka Wydziału Krajowego. Władysław na Uniwersytecie Lwowskim obronił doktorat z obojga praw, a z finansową pomocą stryja kontynuował studia ekonomiczne na Sorbonie.
Początkowo pracował w bankowości. Z czasem podjął się szerokiej działalności na polu społecznym i politycznym w kilku organizacjach, ale przede wszystkim był posłem do Sejmu Krajowego dla Galicji i dożywotnim członkiem austriackiej Izby Panów.
W parlamencie zajmował się sprawą kondycji budżetu (podatki), był zwolennikiem kredytu krótkoterminowego dla włościan. Największe uznanie społeczne przysporzyła mu aktywność w Galicyjskim Towarzystwie Kredytowym Ziemskim, gdzie był prezesem dyrekcji przez kilkanaście lat. Budowa silnego zaplecza ekonomicznego TKZ pod prezesurą Kraińskiego przyczyniła się do poprawy sytuacji rolnictwa Galicji.
Będąc zięciem Tytusa Trzecieskiego (1811-1878), prowadził z żoną majątek w Miejscu Piastowym, potem Władysławostwo Kraińscy przenieśli się do Wyszatyc, podarowanych przez stryja Maurycego Kraińskiego. Tam Władysław rozpoczął swoją drogę publicznej działalności, będąc członkiem Rady Powiatowej i Wydziału Powiatowego w Przemyślu.
Po I wojnie św. nie powrócił do polityki, kontynuował jednak pracę społeczno-religijną. Działał w Sodalicji Mariańskiej, organizacji, odwołującej się do tradycji maryjnej i nauki jezuickiej. W 1920 roku przeniósł się do Niebocka, gdzie zmarł w 1926 roku.
W latach 30. XX w. Niebocko (będące dziedzictwem Anieli z Wiktorów Kraińskiej, babki Teresy Wiszniewskiej) wydzierżawił Tadeusz Czeczel-Nowosielecki (1894-1960), który sam zajmował się głównie interesami naftowymi, a gospodarstwo prowadziła jego żona, Kazimiera z Jaczyńskich Nowosielecka.
Z domu o tradycjach społecznikowskich, politycznych i mocno religijnych, wspartych wykształceniem u ss. Niepokalanek w Jazłowcu, wyszła Teresa Wiszniewska. Być może surowość zasad, o których w audycji mówi jej wnuczka, Hanna Sokołowska wywodzi się właśnie z tych domów w Wyszatycach czy Niebocku.
Z Dźwiniacza do Horyhlad
W okresie I wojny św. Horyhlady zostały mocno zniszczone przez maszerujące tamtędy wojska. Po ślubie więc, Ludwik i Teresa Wiszniewscy zamieszkali w Dźwiniaczu Dolnym koło Ustrzyk Dolnych, majątku (w l. 20. XX w. – 349 ha), który Teresa kupiła z ojcem. Ludwik Wiszniewski jako ochotnik wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej.
Po wojnie przeprowadził odbudowę i remont budynków gospodarczych oraz dworu, założył wodociąg, zaprowadził też sad z karłowatych odmian drzew owocowych.
Jeśli chodzi o dom, to ciekawym, usprawniającym życie rozwiązaniem było połączenie oficyny z dworem oszklonym korytarzem.
Po kilku latach Wiszniewscy postanowili powrócić nad Dniestr, gdzie rolnictwo, ze względu na lessowe ziemie, obiecywało więcej niż w dużej mierze leśny Dźwiniacz.
Dźwiniacz Dolny wydzierżawił Jan Budzyński, a w l. 1936-1939 na terenie leśnej działki (20 ha) Teresa z Wiszniewskich Wąsowska (1910-1987) z mężem Józefem (1910-1944) prowadziła fermę srebrnych lisów.
Aby rozwijającej się rodzinie zapewnić przestrzeń, Ludwikostwo Wiszniewscy w latach 20. przeprowadzili zmiany w domu, polegające na podzieleniu dwóch ogromnych pokoi na pięć mniejszych, stworzenie łazienki, ubikacji i kilku pomieszczeń gościnnych na poddaszu dworu. Nowe rozwiązania zaprojektowali i dopilnowali ich wykonania bliscy rodzinnie i towarzysko: Tadeusz Sroczyński z Markowiec i Antoni Kraiński (1883-1975), brat Teresy Wiszniewskiej.
Na polu aktywności społecznej Maria Ludwik Wiszniewski był kontynuatorem postawy swego ojca Leonarda. Był prezesem Związku Ziemian i członkiem Rady Powiatowej w Tłumaczu, członkiem Rady Nadzorczej Towarzystwa Zaliczkowego i Kredytowego, prezesem gniazda rzeszowskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” (1900-1905), detaksatorem Wydz. Okręgowego Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego w Tłumaczu, członkiem i delegatem na Radę Ogólną Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarczego (GTG), Towarzystwa Zjednoczonych Kół Zjazdów Rolniczych, członkiem Galicyjskiego Towarzystwa Łowieckiego oraz Towarzystwa Kółek Ziemian.
Sam spróbował i polecał innym wprowadzenie innowacji gospodarczych, z których w Horyhladach najbardziej sprawdziła się uprawa rzepaku. Była to reakcja na kryzys, jaki dotknął świat, a w tym i polskie rolnictwo na przełomie lat 20. i 30. XX wieku.
Ze względu na bliskość Dniestru i przepiękne położenie majątku, w przygotowanych na poddaszu pokojach gościli latem członkowie rodziny i inne osoby. Podobnie do Heydlów w Beremianach, w Horyhladach Wiszniewscy zorganizowali mały pensjonat letni.
Wraz z wybuchem II wojny św., ani po wkroczeniu sowietów 17 września 1939 r., Maria Ludwik Wiszniewski nie opuścił Horyhlad, uważając, iż nic mu nie grozi, wobec dobrych relacji z ludnością wiejską. Został jednak aresztowany (w ramach akcji aresztowania grupy ziemian z powiatu tłumackiego), uwięziony najpierw w Tłumaczu, potem w Stanisławowie. Ostatni raz był widziany w Mikołajewsku wiosną 1940 roku. Figuruje w wykazie osób, zamordowanych przez NKWD w 1940 roku na Ukrainie (tzw. Lista Ukraińska).
Potomstwo z Horyhlad
Maria Ludwik i Teresa z Kraińskich Wiszniewscy doczekali się licznego potomstwa:
- Jan Leonard (1908-1941), ukończył Wydział Prawa na Uniwersytecie Lwowskim oraz Akademię Handlu Zagranicznego. Należał do Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Akademickiej „Odrodzenie” we Lwowie, będąc w organizacyjnym i przyjacielskim gronie m.in. ze Stefanem Swieżawskim (1907-2004), prof., historykiem filozofii, późniejszym przyjacielem ks. Karola Wojtyły (św. Jana Pawła II, papieża), jak i kuzyna Wiszniewskich, ks. Tadeusza Fedorowicza. Brał udział w kampanii wrześniowej 1939 roku; był pilotem Dywizjonu Bombowego 301 w Anglii. Zginął w ataku bombowym na Hamburg 9 sierpnia 1941 roku. Ożeniony z Wandą z Romaszkanów; potomstwo.
- Teresa (1910-1987), ukończyła Akademię Handlu Zagranicznego we Lwowie, zamężna za Józefem Wąsowskim; potomstwo.
- Anna (1911-1960), ukończyła Szkołę Hotelarską w Krakowie, kierownik pensjonatu „Straszny Dwór” w Tatarowie nad Prutem; niezamężna.
- Krystyna (1913-1997), absolwentka Akademii Handlu Zagranicznego we Lwowie, zamężna za Jóżefem Barcikowskim; potomstwo
- Stanisław (1915-1965), lekarz medycyny, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, ppor., wziął udział w wojnie obronnej w 1939 roku, uczestnicząc jako lekarz w Bitwie pod Kockiem. Po uniknięciu niewoli, najpierw pracował w poliklinice we Lwowie, a po zajęciu miasta przez Niemców, wyjechał do Warszawy. Dostał pracę w Radzyminie pod Warszawą (jako ordynator w klinice dr-a Karpińskiego), gdzie poznał Zofię Zasławską (1918-2005), lekarza, córkę Władysława Józefa (1882-1949), lekarza powiatowego w Radzyminie i Celiny z Leśkiewiczów. Z Zofią wziął ślub w lutym 1944 roku. We wrześniu został wezwany na pozór do chorego i w ten sposób aresztowany przez NKWD. Zesłany, wrócił do Radzymina w listopadzie 1946 roku.
Rodzina Wiszniewskich w Radzyminie mieszkała przy ul. Ks. Eleonory Czartoryskiej, w domu wybudowanym przez Władysława Zasławskiego, tuż przy stacji kolejowej. W mieście, mającym liczną społeczność żydowską, okres okupacji był szczególnie trudny. Na los radzymińskich Żydów odpowiedziała też rodzina Zasławskich. Jak pisze autor „Dziejów Radzymina”, Jan Wnuk, opierając się na książce „Polacy, Żydzi” (Warszawa 1971, s. 317, 318), jedną z osób pochodzenia żydowskiego, ukrywającą się u Zasławskich była Barbara Medyńska, która relacjonowała: W czasie okupacji, gdy byłam poszukiwana przez gestapo z powodu żydowskiego pochodzenia, w domu Wiszniewskich [wówczas jeszcze Zasławskich, a dopiero od lutego 1944 roku Wiszniewskich, PŁ] znalazłam nie tylko schronienie i pomoc we wszystkich trudnościach życia okupacyjnego, ale i najczulszy dom rodzinny. Okres od 1942 aż do Powstania Warszawskiego spędziłam w domu państwa Wiszniewskich. Jak podaje Jan Wnuk, u Zasławskich i Wiszniewskich przechowało się kilkoro Żydów radzymińskich.
Po II wojnie św. doktorostwo Zofia z Zasławskich i Stanisław Wiszniewscy nadal leczyli radzymińską społeczność, często nieodpłatnie i z osobistym, wielkim poświęceniem, co mieszkańcy tego miasta zachowali w jak najlepszej pamięci. Doktorostwo Wiszniewscy z Radzymina mieli czworo dzieci, po nich potomstwo.
- Tadeusz Maria (1917-2006), student rolnictwa na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu (UAM), podczas okupacji pracownik Liegenschaftu w Babsku koło Rawy Mazowieckiej, administrator dóbr Gołyń, więzień Oświęcimia i Buchenwaldu. Pozostał na emigracji, ożeniony z Rosamond Disy Fellowes-Gladstone; potomstwo.
- Andrzej Maria (1920-2006), absolwent Szkoły Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu, kapral podchorąży 22 Pułku Ułanów Podkarpackich w Brodach, uczestnik kampanii 1939 roku, cudem uratowany z niemal pewnej wywózki w głąb Rosji. W stanie zagrożenia, okupację spędził jako administrator majątków ziemskich w Generalnym Gubernatorstwie (Babsk, Zameczek k. Rawy Mazowieckiej) oraz w Izbie Rolniczej w Warszawie. Ożeniony z Heleną Dudziak; potomstwo.
Klan
Pierwsze spotkanie Ładomirskich i Kraińskich, którzy wśród krewnych mają również rodzinę Wiszniewskich, odbył się w Modlinie w 1975 roku. Wówczas zawiązał się nieformalny związek rodzinny, nazywany Klanem, który z sukcesem trwa do dziś.
Klan ten tworzą potomkowie dwóch ziemian: Władysława Mariana Kraińskiego (1842-1926) i Konstantego Walentego Ładomirskiego (1832-1895). Rodziny połączyły się w ten sposób, że córka pierwszego, Anna z Kraińskich (1875-1959) wyszła za mąż za syna tego drugiego, czyli Zdzisława Ładomirskiego (1864-1950).
Pomysł Zjazdów był jak najbardziej współczesny, wynikający z chęci spotkania się z, po kraju i świecie rozproszonymi członkami rodziny. Niemniej, nie trudno zauważyć, iż jest to też czysta kontynuacja być może wielu spotkań z historii rodziny, ale o jednym pisał ks. Tadeusz Fedorowicz: Wielką uroczystością rodzinną było złote wesele Dziadków Kraińskich w roku 1924. Zjechały wtedy do Jabłonki trzy córki Dziadków: najstarsza Anna, żona Zdzisława Ładomirskiego z Markowiec pod Stanisławowem, z jedenaściorgiem dzieci, moja matka z naszą ósemką i Teresa Wiszniewska, żona Ludwika z Horyhlad nad Dniestrem, z siedmiorgiem dzieci. Antoni [Kraiński] miał pięcioro dzieci, razem więc wnuków było 31. Zabawa była ogromna. Przy tym, było tam wtedy dużo dalszych krewnych i sąsiadów.
Zakończenie tej sagi jest właściwie typowe: nie ma już Markowiec, nie ma Horyhlad, Klebanówki, Niebocko się rozpada, jest Jabłonka, ale w innych rękach. Te stare domy, pamiętające wydarzenia nieraz sprzed wieków, a z pewnością sprzed kilkudziesięciu lat, stanowiły różnorodne, ale przyjazne gniazda rodzinne. Ich mieszkańcy, wyrzuceni przez historię, na ogół nie wynieśli z nich mebli, luster, sreber..., często zostawali bez niczego, ale ze sobą zabrali coś ważniejszego. Zasady – nawet jeśli nieco już niemodne, a przecież skuteczne, wartości oraz tę, opartą na wierze umiejętność takiego życia, aby ono, według tytułu opowieści Izabeli Broszkowskiej o ks. Tadeuszu Fedorowiczu, było szczęśliwe.
O historii rodzinie Wiszniewskich z Horyhlad nad Dniestrem, nieco o Zasławskich z Radzymina i szczyptę o Klanie Kraińskich i Ładomirskich, w programie mówiła p. Hanna z Wiszniewskich Sokołowska, córka Stanisława i Zofii z Zasławskich Wiszniewskich.
PŁ, V 2020.
Lit.:
- Strona internetowa Klanu Ładomirskich i Kraińskich: lik.info.pl;
- Inf. p. Huberta Niewęgłowskiego;
- S. Bartoszewicz, Wspomnienia z przemysłu naftowego (1901-1902), „Przemysł Naftowy”, z. 4, 25.02.1934, Lwów 1934, s. 86;
- Baza Genealogiczna wielcy.pl;
- K. Broński, Rozwój galicyjskiego systemu bankowego w latach 1841-1914 (zarys problematyki), „Zeszyty Naukowe Akademii Ekonomicznej w Krakowie”, nr 749, Kraków 2007, s. 89;
- I. Broszkowska, Szczęśliwe Zycie. Opowieść o księdzu Tadeuszu Fedorowiczu, Warszawa 2018, s. 10 – 11;
- Al. Fedorowicz, T. Fedorowicz, S. Swieżawski, K. Wojtyła, Pełny wymiar. Listy przyjaciół, Tarnów 2002, s. 25, 26, 31;
- K. Jasiewicz, Lista strat ziemiaństwa polskiego 1939-1956, Warszawa 1995, s. 1121, 1122;
- E. Niewolska, Rodzina Wiszniewskich z Horyhlad, „Zeszyty Tłumackie” (59), Wrocław 2017, s. 1-11;
- M. Semczyszyn, Galicyjskie wybory. Działalność Centralnego Komitetu Wyborczego dla Galicji Wswchodniej w latach 1867-1906, Warszawa 2014, s. 147, 344, 345;
- Sprawozdanie Izby Handlowej i Przemysłowej we Lwowie za rok 1905, Lwów 1906, s. 1, 20;
- S. Swieżawski, Wielki przełom 1907-1945, Lublin 1989, s. 271;
- A. Wiszniewski, Wiszniewski Maria Ludwik Błażej, Wiszniewska Teresa z Kraińskich (biogramy), Ziemianie polscy XX wieku (red. J. Leskiewiczowa), Warszawa 1996, s. 163-168;
- J. Wnuk, Dzieje Radzymina, Radzymin 2015, s. 168;
[gallery ids="337654,337655,337656,337657,337658,337659,337660,337661,337662,337663,337664,337665,337666,337667,337668,337669,337670,337671,337672,337673,337674,337675,337676,337677,337678,337679"]Kategorie:
OGÓLNY OPIS PODCASTU
Rody i Rodziny Mazowsza
Mamy w Polsce i na Mazowszu całą mozaikę rodzin. Są rody wielkie, możne i zasłużone, które przez wieki miały znaczenie polityczne, wsławiały się mecenatem kulturalnym i szeroką działalnością filantropijną. O wszystkich tych rodach staramy się mówić w tej audycji, najczęściej z udziałem ich członków lub z pomocą historyków.
Odcinki podcastu (484)
-
Grocholscy z Pietniczan i Poniatowa, cz. 1
GROCHOLSCY z PIETNICZAN, cz. 1
Pietniczany od Strzyżawki na Podolu dzieliła odległość ok. 7 wiorst, wspominała Maria Hieronimowa Sobańska.
Grocholscy, wywodzący się z województwa sandomierskiego, już na początku XVI wieku przenieśli się na Wołyń, a od II połowy XVIII wieku również na Podole litewskie (WKL), nazywane też bracławszczyzną. Pietniczany trafiły do nich w wianie Anny z Radzimińskich, stolnikówny bracławskiej i czernihowskiej, córki Michała i Małgorzaty z Kamieńskich, poślubionej (1725) Michałowi Grocholskiemu (1705-1765).
Grocholscy mieszkali w Tereszkach (pow. starokonstantynowski), z czasem osiedlając się w Pietniczanach. Po ponad czterdziestoletnim szczęśliwym pożyciu w małżeństwie, owdowiały Michał Grocholski starannie wyposażył swoje dzieci. Córkom zapewnił odpowiednie kwoty na ich wiana, zaś dobra ziemskie podzielił między synów: Marcina i Franciszka Ksawerego.
Pierwszy z nich, założyciel tzw. odnogi wojewódzkiej rodziny, Marcin Grocholski, przebywał głównie w Hrycowie na Wołyniu, gdzie wybudował pałac w miejscu dawnego zamku Zbaraskich. Majątek ten zresztą był jednym z niewielu z dóbr kresowych, który w rękach Grocholskich pozostał do końca, tzn. do II wojny św., a w działach spadkowych przypadł praprawnukowi Marcina.
Z wielu dóbr, jakie na ziemiach wschodnich posiadali Grocholscy, dla dwóch obecnie żyjących gałęzi tej rodziny, Pietniczany stały się miejscem centralnym. Pietniczany – ten dom nasz kochany, dawna forteczka, kresowa stanica na rubieży Rzeczypospolitej, przez niewolników tatarskich budowana z początkiem XVIII wieku – zanotowała Maria z Grocholskich Sobańska, opisując niemal każdy szczegół domu, nie tak specjalistycznie jak R. Aftanazy, ale z wielkim uczuciem i drobiazgowo, pokój po pokoju. Autorka i jej dwoje rodzeństwa byli w piątym pokoleniu potomkami Michała i Anny z Radzimińskich, a więc od XVIII wieku po mieczu, a wcześniej po kądzieli od XVI wieku, Pietniczany cały czas były w rękach rodzinnych.
Maria Sobańska wspomina swego stryja Tadeusza (1839-1913), który jako kawaler mieszkał w Pietniczanach. Po ślubie osiadł z żoną w przygotowanej dla niego Strzyżawce. W ten sposób zrodziły się ww. dwie gałęzie: ze Strzyżawki i Pietniczan. Autorka „wspominek nikłych” zaś, idąc za mężem, osiadła w Sumówce. A w Pietniczanach pozostał jej jedyny brat.
Zdzisław Henryk Grocholski (1881-1967) należał do ziemian zaangażowanych w sprawy narodowe, w życie gospodarcze i społeczne Podola. Miał zresztą z kogo brać przykłady do takiej postawy. Począwszy od swojej babki Ksawery z Belina-Brzozowskich Grocholskiej (1807-1872), która wraz z Różą z Łubieńskich Sobańską (1798-1880) utworzyły ośrodek wołyńsko-podolski pomocy więźniom i zesłańcom syberyjskim po powstaniu listopadowym.
Syn Ksawery i Henryka, Stanisław Grocholski (1835-1907) w latach 90. XIX w. założył Bank Zaliczkowo-Oszczędnościowy dla chłopów. Był osobą szanowaną i lubianą, miał ogólny mir i uznanie za swoją mądrość życiową oraz umiejętność rozmawiania z każdym, niezależnie od pochodzenia społecznego. Z jego udziałem i współ inicjatywą w Winnicy odbywały się wystawy rolnicze, na które poza ziemiaństwem przyjeżdżali chłopi (m.in. z Pietniczan) i drobna szlachta. Miasto to, za sprawą podolskich ziemian (Grocholscy, Sobańscy, Belina-Brzozowscy i inni) w drugiej połowie XIX, a dalej na początku XX wieku przeżywało rozkwit w sferze ekonomicznej (rolnictwo, przemysł – Podolskie Przemysłowe Towarzystwo Akcyjne, 1910 r., fabryka superfosfatu, kwasów azotowego i siarczanego) i kulturalno-oświatowej (Zjazd Kobiet Polek 1917, Grocholski założył polskie gimnazjum w Winnicy, Grocholski finansował zakup podręczników w ramach macierzy Szkolnej, założył drukarnię). Mówiono, że dzięki temu wszystkiemu, Winnica europeizowała się. Działały tzw. biblioteki latające, mężczyźni studiowali w dużych ośrodkach akademickich, a kobiety pod względem intelektualnym nie ustępowały swoim mężom czy braciom.
W 1914 roku, po wybuchu Wielkiej Wojny, Maria z Paygertów Bobrzyńska, orientująca się dobrze w polityce (jako synowa prof. Michała Bobrzyńskiego, prezydenta Namiestnictwa Galicyjskiego), we wspomnieniach przytoczyła treść rozmowy kuzyna Jaxa-Chamca z Butejek z gen. Tadeuszem Jordan-Rozwadowskim. Na obawy przed rewolucją, Rozwadowski zawadiacko krzyczał, że „swołocz” szybko się przepędzi na cztery wiatry, zaś Jaxa-Chamiec sądził, że Rosja będzie się długo trzymać, zanim się podda. Rewolucji jednak nikt nie przewidywał, skomentowała rozmowę pamiętnikarka. Dziś już wiemy, że tym razem „polityczny nos” zawiódł ją okrutnie.
Podczas Wielkiej Wojny pałac pietniczański Z H. Grocholski udostępnił na szpital Czerwonego Krzyża. Kiedy na Podolu toczyły się walki frontowe, a wraz z nastaniem rewolucji w 1917 roku zaczęła się szerzyć propaganda bolszewicka, skierowana przeciwko polskim ziemianom i inteligencji miejskiej, Zdzisław Grocholski założył Komitet Pomocy Ofiarom Wojny. W jago ramach działał sklep, w którym panie z dworów wydawały uchodźcom, uciekającym z Królestwa Polskiego odzież i obuwie, szukały im mieszkań i możliwości zatrudnienia.
Grocholscy byli zżyci ze społecznością rusińską, a Zdzisław komunikował się z nią w języku ukraińskim. Zapewniał również finansowanie rusińskiej gazecie „Switowa Zirnycia”. Trzeba pamiętać, że we wcześniejszych pokoleniach rodzina fundowała nie tylko kościoły katolickie, ale i cerkwie prawosławne. Po obaleniu caratu i powstaniu Rządu Tymczasowego, Zdzisław Grocholski pełnił funkcję komisarza guberni podolskiej.
Choć nastroje antypolskie na terenach rusińskich pojawiały się wcześniej (jeszcze w drugiej połowie XIX w.), to nasiliły się wraz ze zbliżaniem się przewrotu rewolucyjnego. W części rosyjskiej Podola nadszedł czas najtrudniejszy, dni pożogi, odmowy pracy, napadów na dwory, niekiedy z bronią w ręku. Gdy wybuchła rewolucja bolszewicka, dotychczas żyjący w symbiozie Żydzi, zaczęli występować jako zwolennicy nowych prądów, dostosowując się do sytuacji. Ziemianie to widzieli, mieli świadomość, ale nie powodowało to antysemityzmu.
Końcem polskiego istnienia na terenach dawnego zaboru rosyjskiego stał się rok 1918. Sanguszkowie ze Sławuty, Grocholscy ze Strzyżawki i Pietniczan oraz Sobańscy z Sumówki należeli do tych rodzin, które ucierpiały najbardziej. Do Pietniczan dochodziły wieści o niebezpieczeństwie: zamiejscowi chłopi, podżegani przez bolszewików, planowali napad na dom i rodzinę Grocholskich. Ostrzeżona Wanda z Zamoyskich Grocholska uznała, że jej zmarły mąż tak dużo dobrego zrobił dla rodzimego włościaństwa, że ona nie widzi powodu, aby opuszczać dom. W tej decyzji był też świadomy wybór, kierowany przez wielowiekową tradycję obowiązku trwania w polskich stanicach kresowych. Została jednak, wraz z drugą córką, dorożką odwieziona do Winnicy. Tego dnia, czyli 17 stycznia 1918 roku wieczorem, jak relacjonuje Maria Sobańska, chłopi weszli na dziedziniec pałacu i rozpoczęli pogrom Pietniczan.
Wcześniej, widząc zagrożenie, Zdzisław Grocholski część dzieł sztuki, zgromadzoną w pałacu przez poprzednie generacje rodziny, przewiózł do Winnicy, ale reszta spłonęła w domu na wsi, kiedy bolszewicy dotarli do Pietniczan, razem z ludnością miejscową, która temu wyjazdowi Grocholskich z domu na zawsze, bacznie przyglądała się…
Grocholski był bardzo wysoki, bał się więc łatwego rozpoznania przez bandytów i wyjechał. Powrócił do Winnicy w 1919 roku, aby odwieść do Warszawy matkę i siostrę, a to, co pozostało z rzeczy i dzieł sztuki, także zabrać do Polski. W Polsce niepodległej, Zdzisław Grocholski, tak jak jego babka zesłańcami, zajął się wygnańcami ze wschodu, będąc prezesem Koła Polaków Ziem Ruskich w Polsce. Jednocześnie starał się szukać zajęć, mogących przynieść dochody rodzinie, dlatego też zaangażował się jako współzałożyciel i był prezesem zarządu zakładów amunicyjnych „Pocisk S.A.”, związawszy się z tym przedsięwzięciem na siedem lat. Kontaktu z Podolem nie zaniechał, bowiem w 1920 roku, będąc kilkukrotnie w Winnicy, tam właśnie w imieniu społeczeństwa podolskiego przyjmował Józefa Piłsudskiego, naczelnika państwa i naczelnego wodza. Wziął udział w wojnie z bolszewikami w 1920 roku, służąc jako oficer łącznikowy i gospodarczy w Jeździe Ochotniczej mjr Feliksa Jaworskiego. W tym czasie w Warszawie zakupił kamienicę „Pod Wiatrami”, a kolejno inną nieruchomość przy ul. Wolskiej (tzw. Dom Hrabiego) zamienił na majątek ziemski Poniatów (pow. legionowski) koło Jabłonny. Działał społecznie, np. będąc prezesem Związku Obrony Imienia Polaków, poszkodowanych przez wojnę i ruchy rewolucyjne. W Poniatowie uprawiał ziemię, a ponadto miał udziały np. w firmie „Lechita-Naftowa S.A.”, w polsko-norweskim handlu rybami, sieciami rybackimi itp. Założył też pierwszą chłodnię bitego drobiu.
Najdawniejsze i XX-wieczne (po 1921 roku) dzieje rodziny Grocholskich z gałęzi z Pietniczan w programie opowiadają: Jeremi Jerzy Grocholski (1927-2018) oraz Henryk Grocholski (ur. 1933), synowie Zdzisława i Marii z Sołtanów.
Lit. (wybór)
- M. z Grocholskich Hieronimowa Sobańska, Wspominki nikłe, Grodzisk Mazowiecki 2002, s. 25;
- Z. Grocholski, O moich przeżyciach, czynnościach i zamierzeniach (wspomnienia), zeszyt I-VIII, brak danych o miejscu powstania i daty zapisu; rkp. (kopia), zbiory Jacka Grocholskiego;
- M. z Paygertów Bobrzyńska, Życie zmiennym jest, msp, Warszawa 1958, s. 171, zbiory PŁ;
- W. Śliwowska, Pierwsze organizacje pomocy dla więźniów i zesłańców syberyjskich w zaborze rosyjskim (Ośrodek wołyńsko-podolski pod patronatem Ksawery Grocholskiej i Róży Sobańskiej), „Przegląd Historyczny” nr 78/3, Warszawa 1987, s. 415, 417, 427;
- M. Dunin-Kozicka, Przeorane szlaki II. Dziedzice myśli, Lwów 1930, s. 438;
Pamiętniki Xawery z Brzozowskich Grocholskiej, Kraków 1894;
- W. Kudela-Świątek, Spuścizna korespondencyjna hrabiny Ksawery z Brzozowskich Grocholskiej (1807–1872), „Studia z Dziejów Rosji i Europy Środkowo – Wschodniej”, tom LVII (1), Warszawa 2021, s. 36-56.
-
01.05.2024
-
41 min 13 s
-
-
Rodzinne domy we wspomnieniach
O rodzinnych domach, dworach i pałacach ziemiańskich, w programie opowiadali: Monika Orsetti-Skwarczyńska (Ujazd, Raj), Cecylia Iwaniszewska i Magdalena Łubieńska (Trzebcz), Monika Jabłońska i Andrzej Krzyżanowski (Walewice), Wiktor Lachert (Ciechanki).
-
13.04.2024
-
51 min 29 s
-
-
Deskurowie z Sancygniowa, cz. 2
Punkt apteczny w Sancygniowie
Anna z Romerów i Feliks Gaszyńscy w książce Michała Żółtowskiego „Tarcza Rolanda”, opisując akcję sanitarną ziemian w czasie okupacji, wymieniają Sancygniów i konkretne osoby. ¹ Tam bowiem znajdował się punkt apteczny, zorganizowany przez Elżbietę z Grodzińskich Ludwikową Slaską (1901-1998), a wśród zakonspirowanych osób byli też:
- Stanisława z Kosseckich Deskurowa ((1895-1995);
- Zofia „Zula” z Mycielskich generałowa Rostworowska (1895-1971);
- Maria Teresa „Mysia” z Rostworowskich (1926-2021), późniejsza Dietlowa; która była również uczestniczką tajnego nauczania. Odbywało się ono zarówno na kieleckiej wsi, jak i u ss. Niepokalanek w Szymanowie, gdzie dyrektorką szkoły (i przełożoną klasztoru) była s. Maria Krystyna (Joanna Kossecka 1897-1960), siostra Stanisławy Deskurowej z Sancygniowa. ²
- Maria Władyczanka (1916-2012), „Blanka”, sanitariuszka w Inspektoracie AK „Maria” w Sancygniowie; maturzystka Gimnazjum Żeńskiego w Tczewie, absolwentka Wyższej Katolickiej Szkoły Społecznej w Poznaniu, dr nauk społecznych UJ. Związana z "Iuventus Christiana". ³
Przypadki pani Zuli – Rostworowscy u Deskurów
Komendantką grupy aptecznej w Sancygniowie była Zofia Rostworowska, która z synem Stanisławem i córką Marią „Mysią” zostały ugoszczone (po krótkim pobycie m.in. w Przyborowie u Jabłonowskich, jako wyrzuceni z majątku w Wielkopolsce) przez rodzinę Deskurów w Sancygniowie. Rostworowska przebywała tam od 15 listopada 1940 roku do lipca 1944 roku, do chwili aresztowania męża, gen. Stanisława Rostworowskiego, o czym dowiedziała się w Knyszynie – folwarku Deskurów, gdzie odbywało się ogromne zgromadzenie żołnierzy Podziemia. Wcześniej, gdy w pałacu Deskurów Niemcy znaleźli broń i zamierzali rozstrzelać 10 osób spośród mieszkańców wsi, pod groźbą karabinu, skierowanego na nią, dzielnie podeszła do Niemców i nienaganną niemczyzną zaczęła rozmowę, której wynikiem było uratowanie tych niewinnych ludzi; zostali przewiezieni do Działoszyc, a następnie uwolnieni.
Dodajmy, że gen. Stanisław Rostworowski został aresztowany w mieszkaniu Jadwigi z Koschów i Zygmunta Karłowskich przy ul. Św. Marka w Krakowie. Po tej tragicznej w skutkach „wizycie” Niemców, brat Jadwigi Karłowskiej znalazł fotografię z Komunii św. generała, która odbyła się lata temu w Sancygniowie. Świadczy to również o bliskiej relacji obu rodzin, datującej się od dawna. ⁴
Knyszyn – w starym domu i folwarku „Sybiraka”
Wydaje się, że najtragiczniejsze, ale i przynoszące w rezultacie nadzieję na wolność, były w czasie okupacji wydarzenia w drugim folwarku Deskurów w Knyszynie. Został on zbombardowany go przez Niemców w 1944 roku (wraz z willą, w której ostatnie lata życia spędził Andrzej Deskur „Sybirak”) i spalony. Zginęło wtedy kilka osób, w tym sanitariuszka z Warszawy, Jadwiga Kręt. Wspomnienie tych wydarzeń tragicznych, ale i widok polskich żołnierzy Armii Krajowej, w audycji ledwie zaistniało; wcześniej jednak to, co działo się w Knyszynie w 1944 roku, zostało opisane (kliknij w link): Knyszyn Deskurów podczas wojny i okupacji.
W Armii Krajowej od 1943 roku był Józef Deskur (1922-2017), najstarszy syn Andrzeja i Stanisławy z Kosseckich Deskurów; działał jako łącznik w Plutonie Kawalerii Dywizyjnej w placówce Działoszyce „Dzięcioł” (obszar Działoszyce i Sancygniów) w Inspektoracie Armii Krajowej „Maria”. ⁵
Obiad Niemiec jada „u siebie”
Sancygniów rodziny Deskurów w czasie okupacji w latach 1939-1945 podlegał takim samym prawom, jak i inne majątki ziemskie. Na obszarze Generalnego Gubernatorstwa były one pozostawione właścicielom lub zabierane i oddawane pod tzw. Liegenschaft. Niezależnie od formy gospodarowania i zarządzania, właściciele i ich rodziny na ogół mieszkały na miejscu: czasami nieprzerwanie w swoim domu lub np. w leśniczówce czy innym obiekcie – zwłaszcza w sytuacji, gdy wojsko niemieckie zajmowało dwór.
W Sancygniowie – we dworze stacjonowało wojsko niemieckie, ⁶ co stwarzało sytuacje niezręczne (np. gdy oficera III Rzeszy gospodarze nie zapraszali do salonu lub jadalni, podając obiad do jego pokoju), ale też bardzo groźne. Nawet jeśli okupant zachowywał się przyzwoicie, to jednak trudno było przewidzieć jego reakcje czy decyzje odgórne.
Stałe niebezpieczeństwo stanowiły „wizyty” innych formacji niemieckich, np. Gestapo lub SS, które poszukiwały żołnierzy i innych osób zaangażowanych w Podziemiu, jak też napady na dwory różnych band, często po prostu złodziejskich. Takie napady przeżywał też Sancygniów Deskurów. ⁷
Jak każdy niemal dwór, Sancygniów świadczył na rzecz AK, ⁸ nie tylko finansowo w ramach „Uprawy”, ale też na bieżąco wysyłając prowiant do lasu z przeznaczeniem dla oddziałów partyzanckich, wspomagał innych potrzebujących. Sam fakt, że w domu i majątku mieszkały osoby zakonspirowane, jest kolejnym dowodem na zaangażowanie Deskurów w walkę o wolność kraju. Ale to już tradycja wielu pokoleń tej rodziny.
O bliższych i dalszych sąsiadach, jak też o niektórych wybranych wydarzeniach z okresu II wojny św. i okupacji w dziejach rodziny, w programie mówili: Wanda z Deskurów Wysocka oraz – z archiwum autora – jej dwaj bracia: Józef i Stanisław Deskurowie.
-------------------------
Dok. (wybór):
¹ M. Żółtowski, Tarcza Rolanda, Kraków 1989, s. 135-137.
² S. J. Rostworowski, Monografia rodziny Rostworowskich. Lata 1386-2012, tom 1, Warszawa 2012, s. 848.
³ Nekrolog „Gazeta Wyborcza”, Warszawa 24.05.2012, https://nekrologi.wyborcza.pl/0,11,,161324,Maria-Władyczanka-inne.html [dostęp 31.03.2024]
⁴ S. J. Rostworowski, Monografia rodziny…, s. 805, 807; inf. p. Wojciecha Wiśniewskiego.
⁵ B. M. Nieczuja-Ostrowski, Inspektorat AK „Maria” w walce, red. P. Nieczuja-Ostrowski, tom II, Elbląg 2007, s. 239.
⁶ M. Chorązki, Ziemianie wobec wojny. Postawy właścicieli ziemskich województwa krakowskiego w latach 1939-1945, red. A. Czesak, Kraków 2010, s. 56 (relacja Stanisława Deskura).
⁷ Tamże, s. 165.
⁸ E. Jakimek-Zapart, „Uprawa”-„Tarcza”. Organizacja i działalność w Okręgu Kraków AK [w:] Ziemianie wobec okupacji 1939-1945, red. M. Wenklar, Kraków 2006, s. 86.
-
01.04.2024
-
41 min 38 s
-
-
Deskurowie z Sancygniowa, cz. 1
W krainie trzech muszkieterów
Pojedynki honorowe we Francji w epoce nowożytnej były plagą. Królowie zakazywali ich, gdyż w efekcie personalnych wojen między poddanymi, zmniejszała się populacja szlachty. Pojedynkom sprzeciwiał się również Kościół, nie tylko z powodów moralnych, ale i politycznych.
Królowie wydawali edykty i inne akty prawne, w których walki szlacheckie o honor uznawano za obrazę majestatu monarszego. Chociaż nie wszyscy władcy francuscy ich zakazywali, bo np. Henryk III Walezy zezwolił na nie w jego obecności, ale już w czasach panowania Henryka IV od 1602 roku za pojedynkowanie się groziła kara śmierci lub konfiskata majątku uczestników walk. Ludwik XIV zaś (poza istniejącym trybunałem do rozpatrywania sporów, z którego szlachta nie chciała korzystać) zawiązał Ligę Dobra Publicznego. Jej sygnatariusze zobowiązywali się do zaniechania rozwiązywania napięć przez walkę szpadą. Po śmierci króla wszystko powróciło „do normy” i znów szlachta francuska o honor kobiety, własny czy rodziny, pojedynkowała się, aż do czasu rewolucji francuskiej. ¹
W jednym z pojedynków, którego powodem był międzysąsiedzki, wzięli udział bracia Vacans i dwaj Descours. Ci drudzy byli przedstawicielami starej szlachty francuskiej (w Polsce określilibyśmy ją szlachtą „odwieczną”), ² datującej swe początki przed VI wiekiem nowej ery. Osiedleni byli w prowincji Vivarais, ale po tymże „nieszczęśliwym” pojedynku (jak o nim pisał Bronisław Deskur), jeden z braci – Jan Piotr, oficer gwardii królewskiej we Francji, opuścił rodzinne strony, przybywając na Podlasie. Pamiętnikarz wskazuje, że jako żołnierz i patriota, od razu zaciągnął się do polskiego wojska. ³
Polski indygenat i rozrodzenie rodziny
Jan Piotr musiał sumiennie pełnić służbę, bo dosłużył się rangi generała artylerii wojsk litewskich. Ożenił się dwukrotnie: 1° z Klarą Durzaw (de Turno Tourgautt) ⁴ 2° z Karoliną z Buchowieckich (2° Łukaszową Turską). Poza pięcioma córeczkami zmarłymi w niemowlęctwie i dzieciństwie, miał potomstwo, z pierwszą żoną: Marię (1742-1787), zamężną za Jackiem Kościa-Zbirohowskim, Jana Jerzego (1748-1816), Michała (1749-1794), a z drugą małżonką: Pawła (1756-1829) i Hieronima (1758-1812).
Oni to właśnie, czyli Jan, Michał, Paweł i Hieronim na Sejmie w 1766 roku otrzymali polski indygenat, tj. zatwierdzenie szlachectwa obcego (w tym przypadku francuskiego). Pochodzenie szlacheckie Deskurów zostało też potwierdzone w Królestwie Polskim, którego byli obywatelami i mieli w nim majątki, co – w związku z represjami carskimi wobec Polaków poprzez pozbawianie ich szlachectwa – miało duże znaczenie. ⁵
Jen Jerzy, ożeniony z Salomeą z Opackich miał majątek w ziemi czerskiej, na Mazowszu – Grzegorzewice. W ogóle początek bytowania rodziny w Polsce to obszary Podlasia, ziemi łukowskiej i Mazowsza, jak też Wołynia.
Ruda Talubska – gniazdo braci powstańców
Salomea z Opackich powiła kilkoro dzieci, a wśród nich byli: Andrzej Eligiusz (1776-1850), Feliks (zm. 1808), Jan Stefan (1778-1850), Józef Michał (1779-1858), Kazimierz. Każda z tych postaci to temat na większą lub mniejszą osobną opowieść, więc skupiając się tylko na Janie Stefanie: ożenił się on z Barbarą z Grzymałów, a jego majątkiem w I połowie XIX wieku była Ruda Talubska, położona w obecnym powiecie garwolińskim. ⁶
Tu właśnie wychował się kolejny waleczny Deskur – Andrzej, w rodzinie nazywany Sybirakiem, syn ww. Jana Stefana i Barbary Grzymałówny. Jego młodszy brat, Bronisław Deskur (1825-1895) urodził się również w Rudzie Talubskiej. Napisał wspomnienia dla wnuków, które są świadectwem walk i działalności niepodległościowej jego samego, jak i brata. Być może poprzez popularność na Podlasiu postaci Bronisława (piastował urząd naczelnika cywilnego województwa podlaskiego w 1863 roku), o Andrzeju Deskurze pamięta się mniej. Choć to on miał wyrok śmierci, w ostatniej chwili przed zawieszeniem go na szubienicy, zamieniony na dożywotni pobyt na zesłaniu i katorgę. W chwale bohatera, jako dwukrotny powstaniec i zesłaniec, po powrocie do Królestwa Polskiego, osiadł w Sancygniowie, dając początek małopolsko-świętokrzyskiej gałęzi Deskurów.
Sybirak
Życie Andrzeja Deskura (1825-1903) rozpoczęło się na ziemi czerskiej województwa mazowieckiego, w powiecie garwolińskim. Kształcił się w Łukowie, w Warszawie, w 1844 roku w uniwersytecie w Brukseli. Po powrocie do kraju, za zaangażowanie patriotyczne w 1846 r. został aresztowany, wywieziony na Syberię, wrócił w 1860 r. do rodzinnej Rudy Talubskiej. W 1861 r. zaślubił kuzynkę Barbarę Ksawerę Deskurównę, córkę Józefa Michała z Grzegorzewic i Pelagii z Kosseckich.
Andrzej Deskur był w Sancygniowie od ok. 1860 roku (kupując majątek od brata Jana), a właśnie w tych dobrach, konkretnie w Irzykowicach 1 lipca 1862 roku urodził się jego drugi syn, Antoni Paweł (1862-1890), ochrzczony w Sancygniowie. Bo właśnie zrazu Deskurowie mieszkali w Irzykowicach, gdyż dwór i folwark sancygniowski zostały na kilka lat wydzierżawione Aleksandrowi Rzewuskiemu (zm. 1867). ⁷
W 1863 roku wybuchło powstanie styczniowe, w czasie którego – jako obywatelowi szanowanemu i znanemu - powierzono mu piastowanie urzędu naczelnika cywilnego powiatu miechowskiego. Naturalnie, sam też walczył jako oficer, za co trafił znów na Syberię gdzie był przebywał do 1867 roku. Dopiero wówczas, będąc wreszcie wolnym, choć obserwowanym, mógł zająć się gospodarką w majątku oraz budową pięknego domu, pełnego w swym wyrazie architektonicznym odniesień do historii; ozdobił go rzeźbami postaci patriotów polskich, co było z jego strony wyraźnym i świadomym manifestem poglądów patriotycznych. Deskur utworzył bibliotekę i działał na polu oświaty. Władze carskie oczywiście zaraz zrobiły rewizję w bibliotece, w czasie której skonfiskowały kilkaset książek. Pod koniec życia Andrzeja toczyło się przeciwko niemu śledztwo. Jego legenda urosła szybko, nie tylko w ówczesnym społeczeństwie Królestwa Polskiego, ale i we własnej rodzinie.
Deskurowie z Sancygniowa
Przez małżeństwo wnuka Andrzeja, też Andrzeja Deskura (1895-1969) ze Stanisławą z Kosseckich (1895-1995) z Podola połączyły się dwie rodziny, które zresztą dawniej były ze sobą spokrewnione. Podole zazwyczaj w rodzinach polskich jest wspominane z sentymentem, ale i trwogą, bo tam wydarzyły się tragiczne historie w okresie początku bolszewizmu, kiedy dotychczas przyjaźni na ogół chłopi, podjudzani przez pierwszych rządców komunistycznej Rosji, napadali na dwory, mordowali, niszczyli wielowiekowe polskie stanice kresowe.
Z kolei północna Małopolska, jak opowiadał śp. Michał Żółtowski, to obszar rolniczo dobry, gdzie były niezłe ziemie w proszowskiem i miechowskiem - w okresie zaborów to kraniec zaboru rosyjskiego. Występowały więc represje wobec Polaków, szczególnie po powstaniu styczniowym, czego dowodzi historia Andrzeja „Sybiraka”.
Geny niosły w Deskurach nie tylko waleczność, patriotyzm i odwagę, ale i umiejętności artystyczne. Syn „Sybiraka”, Józef Deskur (1861-1915) zrazu student filozofii, oddał się malarstwu i projektowaniu, przebywając jakiś czas w centrum polskich malarzy w Monachium. Ślady jego twórczości: portretów czy projektów mebli można szukać w samym Sancygniowie, w rodzinie i w muzeach.
Syn malarza, a wnuk „Sybiraka”, Andrzej Deskur był przede wszystkim ziemianinem i hodowcą koni, cenionym i szanowanym, osiągającym w tej dziedzinie sukcesy. A co być może najważniejsze – ta hodowla koni była jego pasją. Zaraził nią również swoje dzieci, a szczególnie jednego z synów, Stanisława.
Wanda Kossecka (1887-1955), specjalizująca się w projektowaniu tkanin, przeważnie kilimów była stryjeczną siostrą żony ostatniego właściciela Sancygniowa, Stanisławy. Pochodziła z Podola, stąd też duch podolskich dworów w Korytnej i Kacmazowie stale był obecny w przekazie rodzinnym i w domu sancygniowskim.
Posłuchaj: O Wandzie Kosseckiej – malarce i twórczyni kilimów
Poza tradycją patriotyczną, związaną z Andrzejem Deskurem „Sybirakiem” i osobą malarza Józefa Deskura, Sancygniów kojarzy się z okresem okupacji 1939-1945. Tam bowiem znalazły się osoby zaangażowanie w konspirację AK, uciekinierzy po wojnie obronnej 1939 roku i po powstaniu warszawskim 1944 roku. Wszyscy członkowie rodziny, mogący brać udział w tych wydarzeniach, nie tylko wspomagali i chronili ludzi, ale sami uczestniczyli w „ukrytym” życiu dworu. Paczki dla jeńców, będących w obozach, tajne nauczanie, zapewnienie prowiantu dla partyzantki i akcja sanitarna – to konkretne przykłady pracy rodziny Deskurów dla Ojczyzny. Trzeba dodać, iż ta niebezpieczna, pełna zagrożenia życia, praca stanowiła część szerokiej działalności paramilitarnej organizacji ziemian „Tarcza”/”Uprawa”. Polegała ona nie tylko na codziennym wsparciu Podziemia, ale też wiązała się ze swego rodzaju podatkiem, który ziemianie uiszczali sumiennie na rzecz „Uprawy”.
Historyczna pamięć rodzinna
Z rodziną, która od pokoleń mieszka we Francji, Deskurowie z Sancygniowa mają stały kontakt. Potomkowie obu gałęzi: polskiej i francuskiej dbają też o pamiątki przeszłości, w tym o nagrobki, czego przykładem może być odnowienie w 2004 roku pomnika i epitafium Feliksa Deskura w Piasecznie koło Warszawy. ⁸ Dzieci i wnuki Andrzejostwa Deskurów z Sancygniowa przekazują wiedzę o rodzinie następnym pokoleniom.
Andrzej i Stanisława z Kosseckich Deskurowie mieli pięcioro dzieci: Józefa (1922-2017), uczestnika konspiracji Armii Krajowej (ps. „Dziecko”), dr. rolnictwa, żonatego z Heleną ze Swieżawskich (córką prof. Stefana Swieżawskiego, filozofa, przyjaciela Jana Pawła II i Marii ze Stadnickich z Nawojowej), Andrzeja (1924-2011), kardynała, wysokiego urzędnika Kurii Rzymskiej i również przyjaciela Jana Pawła II, Stanisława (1927-2021), dr. rolnictwa, znawcę hodowli koni, ożenionego z Heleną z Kęszyckich, Antoniego (1930-2008), prawnika, żonatego z Barbarą z Zydroniów oraz Wandę (1932), zamężną za Hieronimem Wysockim.
O tym, jak w rodzinie przenosiła się na kolejne generacje pamięć o Andrzeju Deskurze „Sybiraku”, o rodzinnym domu i rodzicach, także o sancygniowskich sąsiadach oraz o swoim dzieciństwie, spędzonym w ukochanym domu, ale bez światła elektrycznego, w programie opowiadała p. Wanda z Deskurów Wysocka, najmłodsza z dzieci Andrzeja i Stanisławy Deskurów, depozytariuszka rodzinnej pamięci.
-----------------------------
Dok. (wybór):
¹ P. Skworoda, Pojedynki szlachty francuskiej, https://histmag.org/Pojedynki-szlachty-francuskiej-2703 [dostęp 28.03.2024]; por.: J-P. Gay, La théologie morale dans le pré: la casuistique du duel dans l'affrontement entre laxisme et rigorisme en France au XVIIe siècle [w:] „Histoire, économie et société”, red. A. Colin, nr 2, 2005, s. 171-194; A. d’ Almbert, Physiologie du duel, Paryż 1853.
² B. Deskur, Dla moich wnuków, Lwów 1892, s. 3.
³ Tamże.
⁴ Bronisław Deskur podaje, że Klara była siostrzenicą generała, prawdopodobnie Jerzego hr. Flemminga. Brak potwierdzenia łączności tej osoby z Flemmingami, ale informacja ta może być o tyle prawdziwa, że Jan Piotr Deskur zmarł w Terespolu, który należał do dóbr rodziny Flemmingów. Gdy czyta się monografię parafii Horbów, to historia nieco zbliża te fakty do siebie. Ale jest to rzecz jeszcze do zbadania.
⁵ E. Sęczys, Szlachta guberni augustowskiej, lubelskiej i radomskiej wylegitymowana w Królestwie Polskim w latach 1836–1861, red. A. Belerska, Warszawa 2018, s. 83.
⁶ Rudę Talubską, jak i Guzówkę (pow. łukowski) sprzedała Barbra z Grzymałów Deskurowa, zapewne po tym, jak zmarł syn, mający dziedziczyć Guzówkę, a potem odszedł tez drugi z synów.
P. Ajdacki, Pałace, dwory i folwarki ziemi garwolińskiej, Otwock 2019, s. 464-465; T. Łuniewski, Z Bogiem zaczęty pamiętnik, red. Z. Boglewska-Hulanicka, A. Chojnacki, Siedlce 2020, s. 29.
⁷ Sancygniów, na co zwracają uwagę badaczki, w rękach tej rodziny był już od 1834 roku; majątek wraz z drewnianym dworem zakupił Józef Deskur (1779-1858), pułkownik wojsk polskich. Prawdopodobnie odziedziczył go Jan Deskur, bratanek Józefa, a brat „Sybiraka”.
K. Krzewicka-Romera, A. Michalska, Założenia dworsko-parkowe na obszarze Ponidzia a współczesna świadomość kulturowa [w:] Dwór polski. Zjawisko historyczne i kulturowe, red. A. Sieradzka, M. Maćkowska, Warszawa 2002, s. 44; K. Berkowicz, O rzeźbach na pałacu Andrzeja Deskura (1825–1903) w Sancygniowie, „Świętokrzyskie”, nr 30(34), Kielce 2022, s. 84.
⁸ Porucznik Feliks Deskur był najmłodszym synem pułkownikostwa Jana i Salomei z Opackich, dzierżawców dawnego starostwa korabiewskiego (obecnie powiat żyrardowski). Zmarł w wieku 21 lat od ran postrzałowych, których doznał podczas pogoni za dezerterami, E. W. Bagieńscy, Cmentarz parafialny w Piasecznie, Piaseczno 2007, s. 13.
-
30.03.2024
-
49 min 27 s
-
-
Śladami Zamoyskich po Mazowszu i Podlasiu
2 kwietnia przypada 224 rocznica urodzin Andrzeja Artura Zamoyskiego (1800-1874), jednego z synów Stanisława Kostki Zamoyskiego i Zofii z Czartoryskich. Andrzej był bratem m.in. Władysława Zamoyskiego, generała, uczestnika powstania listopadowego 1830 roku, którego z kolei syn, Władysław jr. Był twórcą Zakładów Kórnickich.
Stanisław Kostka Zamoyski zaś był protoplastą kilku gałęzi tej rodziny, które zadomowiły się m.in. na Mazowszu, Podlasiu i na Lubelszczyźnie, jak np. gałąź z Podzamcza (pow. garwoliński), Jabłonia (pow. parczewski), Włodawy i Różanki (pow. włodawski), Jadowa (pow. wołomiński) czy Trzebienia (pow. kozienicki). W każdej z tych miejscowości: Różance, Włodawie, Jadowie, Magnuszewie, Trzebieniu, Maciejowicach i Podzamczu Zamoyscy pozostawili ślady swojej szerokiej działalności gospodarczej, społecznej i kulturalnej, o czym w programie mówili m.in.: Marek Suchocki, Piotr Czyż, Włodzimierz Czeżyk.
-
23.03.2024
-
50 min 26 s
-
-
Raczyńscy z Zawałowa
We Lwowie i w majątku Zawałów koło Halicza, spotykały się rodziny Rzepeckich i ich krewni z rodziną Raczyńskich. Często spotykali się, a potem zaprzyjaźnili. Te przedwojenne kontakty w inteligencko-ziemiańskim środowisku lwowskim, w okresie późniejszym zaowocowały małżeństwem dwojga przedstawicieli tych rodzin: Janusza Raczyńskiego (1937-2004), wnuka Aleksandra Raczyńskiego, ministra, polityka, prawnika i ziemianina z Zawałowa oraz Lucyny z Rzepeckich, córki prof. Wita Rzepeckiego. Raczyńscy kojarzeni są słusznie z Wielkopolską (Rogalin i inne odnogi czy odgałęzienia, np. niemiecka), ale jest także galicyjska linia tej rodziny, z okolic Kamieńca Podolskiego, mająca majątki w różnych częściach Galicji.
W trzynastu pokoleniach Raczyńskich h. Nałęcz, występujących w drzewie genealogicznym, opracowanym przez Tomasza Raczyńskiego, w czwartej generacji po mieczu znajdujemy Stefana (ur. 1730, syna Fabiana Sebastiana i Tekli z Opalińskich), ożenionego z Brygidą z Łozińskich, od którego wiedza historyczna o tej części rozrodzonego rodu, jest już dobrze znana. Stefanostwo Raczyńscy mieli syna Jana Stefana (1756), parocha obrządku słowiańsko-katolickiego (unickiego). Wschodni obrządek jest dowodem na to, od jak dawna i jak głęboko ze wschodnimi ziemiami Rzeczypospolitej Raczyńscy z Zawałowa byli związani.
Kolejne pokolenia, to już historia dwóch synów Jana Stefana i ich rodzin, a synowie ci to: Klemens Eugeniusz (1780-1869), ożeniony z Karoliną z Mussilów oraz Stefan (1785-1864), ożeniony z Łucją z Hasso-Agopsowiczów, pochodzącą z rodziny polskich Ormian. Synem Stefana był również Klemens (1839-1886). Choć pochodził z rodziny ziemiańskiej, karierę jego można nieco porównać do pozycji Michała Garapicha we Lwowie, wziętego prawnika rodzin ziemiańskich. Posłuchaj też: [Garapichowie].
Klemens Raczyński był także prawnikiem (dr praw) i adwokatem, ale działalność (również społeczną) prowadził w Wiedniu, gdzie mieszkał. Jego stryj, Klemens senior z Karoliną z Mussilów nie miał potomstwa i właśnie jemu zapisał kupiony przez siebie majątek Zawałów, z pięknym zamkiem Makowieckich. Posłuchaj też: [Makowieccy]
Synem Klemensa młodszego i jego żony, Karoliny z Napadiewiczów de Więckowskich był Aleksander Stefan Raczyński (1872-1941), ostatni właściciel dóbr zawałowskich, ziemianin, dr praw, działacz społeczny, minister rolnictwa i dóbr państwowych w rządzie K. Bartla.
Losy m.in. jego i kolejnych pokoleń Raczyńskich z linii galicyjskiej, opisała dr Lucyna z Rzepeckich Raczyńska (małżonka śp. Janusza Raczyńskiego, wnuka ministra) w książce pt.: „Przychodzimy, odchodzimy”, która została wyróżniona w ramach Nagrody im. Jerzego Skowronka na warszawskich Targach Książki Historycznej.
Pamięć o życiu na Kresach, w majątku w Zawałowie, choć wydawałoby się przerwana z powodów politycznych w PRL, była stale obecna w sercach członków rodziny Raczyńskich. Powróciła ze wzmożoną siłą w chwili, gdy pp. Janusz (choć sam już do Zawałowa nie zdążył pojechać), Lucyna z Rzepeckich, Tomasz i Monika Raczyńscy poddali renowacji rodową kaplicę w Zawałowie. Okazało się wówczas, że nie tylko następne generacje Raczyńskich pamiętają o swojej historii, ale również obecnie żyjący tam potomkowie chłopów – często pracowników zawałowskich dóbr ziemskich, z nutą sentymentu i z ogromnym szacunkiem odnoszą się do wspólnej przeszłości.
O historii rodu Raczyńskich z linii galicyjskiej, w audycji opowiadała dr n. med. Lucyna z Rzepeckich Raczyńska, nestorka rodziny, babka 21-letniego Ksawerego Raczyńskiego, który tak jak ojciec Tomasz (i jego siostra Monika Weitzel), chłonie rodzinną przeszłość, widząc w niej nie balast, a raczej źródło systemu wartości i być może inspiracji w życiu.
-
09.03.2024
-
47 min 07 s
-
-
Rzepeccy z Polichna i ze Lwowa
Rodzina Rzepeckich miała majątek w Polichnie koło Kielc, ale utraciła go jako represja za udział w powstaniu styczniowym 1863 roku Rocha Rzepeckiego (1831-1876). Przenieśli się wówczas do podkrakowskiego Podgórza, gdzie Roch był naczelnikiem młyna firmy rodziny Baruchów. Po przedwczesnej śmierci obojga Rzepeckich (najpierw żony Marianny i Rocha), Baruchowie zaopiekowali licznym potomstwem. Spośród niego, Bronisław Mikołaj Rzepecki (1866 – 1944), ożeniony z żoną Olgą z Sereinigów (rodzina austriacka), po ukończeniu gimnazjum w Podgórzu (1884) i pracy w handlu, zajął się (namówiony przez brata) przemysłem naftowym. Pod tym względem ówczesna Galicja była „ziemią obiecaną”, a Bronisław jako kierownik kopalń ropy naftowej i gazu, zyskał wysoką pozycję zawodową. Rodzina Rzepeckich mieszkała we Lwowie.
Z kilkorga dzieci Bronisława i Olgi, jeden z synów, Wit Maciej Rzepecki (1909-1989) poszedł w kierunku medycyny, osiągając niemal wszystko, co w swoich czasach można było w świecie nauki zyskać. W 1933 roku ukończył studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, a w 1937 uzyskał stopień doktora. Przed 1939 był założycielem pierwszej w II Rzeczypospolitej Stacji Dawców Krwi. Podczas II wojny światowej służył w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Gdy wrócił do kraju (co było decyzją niełatwą z racji sytuacji społeczno-politycznej w Polsce), z czasem został ordynatorem oddziału w Sanatorium Związku Nauczycielstwa Polskiego w Zakopanem. Był także konsultantem chirurgicznym w innych sanatoriach zakopiańskich. Specjalizował się w chirurgii płuc. W 1951 habilitował się, był też kierownikiem Zakładu Torakochirurgii, później pod nazwą Kliniki Chirurgii Klatki Piersiowej przy Instytucie Doskonalenia i Specjalizacji Kadr Lekarskich Akademii Medycznej w Warszawie. W 1954 mianowany profesorem nadzwyczajnym Instytutu Gruźlicy w Warszawie, a w 1970 profesorem zwyczajnym. Był dwukrotnie żonaty, a jego starsza córka została również lekarzem.
We Lwowie i w majątku Zawałów koło Halicza, rodziny Rzepeckich i ich krewni, często spotykali, a potem się zaprzyjaźnili z rodziną Raczyńskich. Te przedwojenne kontakty w inteligencko-ziemiańskim środowisku lwowskim, w okresie późniejszym zaowocowały małżeństwem dwojga przedstawicieli tych rodzin: Janusza Raczyńskiego (1937-2004), wnuka Aleksandra Raczyńskiego, ministra, polityka, prawnika i ziemianina z Zawałowa oraz Lucyny z Rzepeckich, córki prof. Wita Rzepeckiego. Pamięć historyczna o życiu we Lwowie, w majątku w Zawałowie i o tragicznych losach części rodziny (Katyń, zesłania) przetrwała w kolejnych generacjach, a jej depozytariuszką jest dr Lucyna z Rzepeckich Raczyńska, autorka książki „Przychodzimy, odchodzimy”, która została wyróżniona w ramach Nagrody im. Jerzego Skowronka na warszawskich Targach Książki Historycznej. Książka jest wynikiem badawczej pracy jej autorki oraz wspólnej z synem Tomaszem Raczyńskim i córką Moniką, dbałości o spuściznę rodzinną.
O historii Rzepeckich i ich krewnych, w programie opowiadała dr Lucyna Rzepecka-Raczyńska, nestorka rodu, autorka ww. rodzinnej sagi kresowej.
-
02.03.2024
-
51 min 30 s
-
-
Sługoccy z Iwonicza
O historii rodziny Sługockich, wywodzącej się z Kresów I RP, a potem związanej z Iwoniczem, w programie mówił dr Ryszard Sługocki, dziennikarz, nestor rodu. [aud. powt.]
-
24.02.2024
-
50 min 15 s
-
-
Zanowie z Dukszt, cz. 2
Rodzice: Alina z Kaszubów i Tomasz Zanowie poznali się w Warszawie, ale ich uczucie rozwinęło się w Zakopanem, pośród bohemy artystyczno-literackiej. Małżeństwo bardzo kochających się ludzi, stworzyło dom pełen ciepła i miłości dla wszystkich swoich córek. Tego ciepła nie zdążył jednak poznać ich synek - dwumiesięczny Tomaszek (ur. i zm. 1943), którego śmierć byłą ogromnym dramatem dla całej rodziny. To nie tylko boleść rodziców po stracie dziecka, ale też świadomość, że kończy się w linii męskiej historyczny ród.
Alina z Kaszubów, z rodziny pochodzącej z Mińszczyzny, spełniała się jako matka i żona, podczas gdy jej mąż, Tomasz Zan wraz ze swoją matką Teresą z Dowgiałłów (zmarła w Ravensbruck) byli "po uszy" zaangażowani w działalność niepodległościową. Ona przypłaciła to życiem, syn zaś przeżył, ale za uczestnictwo w Armii Krajowej i Akcji "Burza" dosięgnęła go ręka Urzędu Bezpieczeństwa. Dzieciństwo panien Zanównych, dwóch, które urodziły się jeszcze przed wojną, było szczęśliwe. Rodzice chronili je, aby nie odczuły skutków wojny. A jednak, mimo upływu lat i pewnej stabilizacji po powrocie Ojca z komunistycznego więzienia, ten sielankowy obraz świata duksztańskiego i warszawskiego, widziany oczami dzieci, został zdominowany przez dramaty okupacyjne i powojenne.
System wartości, kręgosłup moralny były wystawione w tej rodzinie na wiele prób. Ale było oczywiste, że według tego systemu należy iść przez życie. Drogę i ideały wskazał "Promienisty" - zawsze obecny w pamięci rodzinnej, będący przykładem dla wszystkich generacji Zanów aż po współczesność. O ciotce Jadwidze Zanowej, o dziadku Tomaszu i rodzicach, ale także o rodzinie Kirn-Słaboszewiczów oraz gościach ich dworu w Ostrowcu (Nowej Wsi), w programie opowiadała dr Teresa z Zanów Falkowska (1934), lekarz medycyny pediatrycznej, wolontariuszka Hospicjum Domowego w Warszawie, nestorka wśród potomków Tomasza Zana "Promienistego".
-
17.02.2024
-
49 min 43 s
-
-
03.02.2024
Na audycję zaprasza Piotr Łoś.
-
03.02.2024
-
49 min 05 s
-
PODCASTY
Inne z tej kategorii
-
380 odcinków
-
Trzeba marzyć
906 odcinkówJakież było nasze zaskoczenie, kiedy poproszono nas o poprowadzenie autorskiej audycji w Radiu dla Ciebie. Od tego momentu minęło już trochę czasu, a my zadomowiliśmy się na dobre w przytulnym studiu, z którego co poniedziałek o 19.00 – wspólnie z realizatorem Jackiem Kosińskim – nadajemy.
-
Dobra robota!
9 odcinkówDOBRA ROBOTA! to cykl audycji o ciekawych i zaskakujących zawodach, ich tajemnicach o których wiedzą tylko nieliczni. Gośćmi dr. Bożyckiego są ludzie wykonujący niespotykane, a czasem nawet przedziwne i zdumiewające zawody.
-
Animalista
482 odcinki