Południe RDC
Z życiem, werwą i muzyką „Odkrywamy Mazowsze”. Pomagamy odróżnić świat wirtualny od rzeczywistego, a to najlepiej robią nasi eksperci od nowych technologii.
2 kwietnia przypada 224 rocznica urodzin Andrzeja Artura Zamoyskiego (1800-1874), jednego z synów Stanisława Kostki Zamoyskiego i Zofii z Czartoryskich. Andrzej był bratem m.in. Władysława Zamoyskiego, generała, uczestnika powstania listopadowego 1830 roku, którego z kolei syn, Władysław jr. Był twórcą Zakładów Kórnickich.
Stanisław Kostka Zamoyski zaś był protoplastą kilku gałęzi tej rodziny, które zadomowiły się m.in. na Mazowszu, Podlasiu i na Lubelszczyźnie, jak np. gałąź z Podzamcza (pow. garwoliński), Jabłonia (pow. parczewski), Włodawy i Różanki (pow. włodawski), Jadowa (pow. wołomiński) czy Trzebienia (pow. kozienicki). W każdej z tych miejscowości: Różance, Włodawie, Jadowie, Magnuszewie, Trzebieniu, Maciejowicach i Podzamczu Zamoyscy pozostawili ślady swojej szerokiej działalności gospodarczej, społecznej i kulturalnej, o czym w programie mówili m.in.: Marek Suchocki, Piotr Czyż, Włodzimierz Czeżyk.
Kategorie:
OGÓLNY OPIS PODCASTU
Rody i Rodziny Mazowsza
Mamy w Polsce i na Mazowszu całą mozaikę rodzin. Są rody wielkie, możne i zasłużone, które przez wieki miały znaczenie polityczne, wsławiały się mecenatem kulturalnym i szeroką działalnością filantropijną. O wszystkich tych rodach staramy się mówić w tej audycji, najczęściej z udziałem ich członków lub z pomocą historyków.
Ponad 100-letni album z fotografiami rodzinnymi zachował się w rodzinie Jabłońskich dzięki Wacławowi (1911-1976), urzędnikowi miejskiemu, mieszkańcowi Milanówka i Irenie z Nosarzewskich Jabłońskich. Fotografie pochodzą z poprzednich pokoleń i ukazują wizerunki osób z rodzin Nosarzewskich, Pancerów, Czajewiczów i Ehrenbergów. Mimo wielu wydarzeń, zagrożeń wojennych i innych przeciwności, bezcenna pamiątka obecnie znajduje się w rękach syna, Lecha Tomasza Jabłońskiego, który na razie zbiór zdjęć w albumie posiada u siebie, ale zamierza oddać go do archiwum publicznego. Fotografie mniej więcej w połowie są podpisane, inne, choć bezimienne, ze względu na wiedzę o ich autorach (fotografowie - właściciele warszawskich - i nie tylko, atelier) są świadectwem historii XIX i XX-wiecznej inteligencji warszawskiej i międzyrzeckiej.
O tej bezcennej pamiątce rodzinnej w programie opowiadał Lech Tomasz Jabłoński, emerytowany naukowiec Wydziału Geologii Uniwersytetu Warszawskiego, badacz dziejów rodzin własnych (Jabłońskich, Grodzickich, Nosarzewskich i in.), genealog z ponad 50-letnim stażem.
29.09.2024
48 min 52 s
[Pamięci Andrzeja Ludwika Żółtowskiego]
Rozwój społeczny i kulturalny Milanowa na początku XX w. wiąże się z osobą Rudolfa Levitoux, studenta i pracownika majątku, oraz rodziną Czetwertyńskich, którzy roztoczyli opiekę nad jego i innymi inicjatywami społecznymi. Tu właśnie dobrze widać, jak ważną rolę odgrywała współpraca dworu, parafii i mieszkańców wsi.
W XVIII wieku Milanów należał do Seweryna Potockiego, po którym dziedziczyła córka Wanda Julianna, zamężna 1° za Michałem Wielopolskim, 2° za Kajetanem Uruskim, 3° za Bernardem Cabogą. W pamięci milanowian zapisała się ona jak najlepiej, była bowiem fundatorką tutejszego kościoła oraz szpitala. ¹ Jej jedynym synem był Seweryn Uruski (1817-1890), znany bliżej ze swej pracy historyka i genealoga.
Jego córka Maria (1853-1931) poślubiła (1872) Włodzimierza Światopełk-Czetwertyńskiego (1837-1918), Sybiraka, skazanego za udział w powstaniu styczniowym, członka Klubu Myśliwskiego. Małżonkowie osiedli w Milanowie. Zamieszkali w niewielkim, skromnym dworze, który później rozbudowali.
Jednym z problemów, któremu Czetwertyńscy musieli stawić czoła, była sprawa szpitala założonego przez babkę Marii, Wandę J. z Potockich. Szpitalem tym władały katolickie Siostry Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, Szarytki. Władze carskie, w ramach walki z Kościołem katolickim i unitami (czyli katolikami obrządku wschodniego), próbowały zmusić zakonnice do opuszczenia placówki. Zabrały im kapelana, zakazały uczestnictwa we Mszy św. w Parczewie i Radzyniu Podlaskim. Wtedy Włodzimierz Czetwertyński wystarał się o pozwolenie władz kościelnych na nieuczestniczenie we mszy św. W ten sposób siostry nie musiały opuszczać szpitala i nie dopuściły do przejęcia go przez zakonnice prawosławne.
To nie koniec pomocy; Włodzimierz prześladowanym unitom ułatwiał przejście do Kościoła katolickiego, przekazywał grunty pod budowę świątyni. Z kolei Maria z Uruskich Czetwertyńska niosła pomoc prześladowanym unitom, umożliwiając im udział w uroczystościach religijnych w kościele rzymskokatolickim. ²
W dobrach milanowskich Czetwertyńscy zatrudniali ludzi o wysokim poczuciu moralności, nastawionych patriotycznie. Na własny koszt młodych kierowali do szkół, m.in. sześć osób do szkoły rolniczej w Nałęczowie. Spośród takich ludzi wywodzili się późniejsi milanowscy nauczyciele i społecznicy.
Wśród nich trzeba wymienić rachmistrza majątkowego i studenta, Rudolfa Levitoux. Podjął się on realizacji ciekawej inicjatywy, którą Maria Czetwertyńska z mężem postanowili wesprzeć. Levitoux zaproponował zorganizowanie w Milanowie Ochotniczej Straży Pożarnej. Włodzimierz Czetwertyński, słysząc o tych zamierzeniach, powiedział krótko: „wy, panowie organizujcie, a ja koszty będę ponosił”. Zgodę na powstanie straży inicjatorzy uzyskali u władz carskich w 1906 roku. Czetwertyńscy wcześniej kupili tzw. sikawkę, która służyła im w majątku, ale wobec inicjatywy Levitoux, przekazali ją straży. Zakupili też inny sprzęt. Straż pożarna nie tylko gasiła pożary, ale włączała się do życia kulturalnego i oświatowego wsi. Levitoux uczył strażaków czytania i pisania, korzystając z książek Marii Czetwertyńskiej; przy współpracy księdza, mieszkańców wsi i dworu, powstała orkiestra dęta, którą współfinansowała Maria Czetwertyńska.
Kolejnym krokiem w rozwoju oświaty było założenie Macierzy Szkolnej. W 1908 r. powstał teatr, na spektaklach (organizowanych w pomieszczeniach właścicieli majątku) gromadzili się licznie chłopi, okoliczni ziemianie, księża, władze starostwa parczewskiego. Córka Czetwertyńskich, Wanda Jadwiga sprzedawała bilety, dochód ze sprzedaży przeznaczano na rozwój biblioteki, na którą z kolei jej matka ofiarowała lokal. Do tych działań przyłączył się nowy proboszcz, ks. Stefan Dębski (wywodzący się zresztą z ziemiańskiej rodziny), który zainicjował zakup drugiej sikawki. I znów, wszyscy podzielili się kosztami: wieś uzbierała 1000 rubli, Czetwertyńscy ofiarowali drugi tysiąc, a ksiądz 200 rubli. Część pieniędzy z tej zbiórki przekazano na zakup organów do kościoła.
Chociaż kraj nadal był pod zaborami, początek wieku należał dla Milanowa do pomyślnych okresów w jego dziejacj. Kronikarz milanowskiej OSP odnotował później najważniejsze wydarzenia: rok 1906 – zgoda władz na założenie straży, 1910 – pierwsze sukcesy artystyczne orkiestry, 1912 – powstało Koło Młodzieży, 1915 – w Milanowie prowadzono kursy wieczorowe dla dorosłych (historia, przyroda, rolnictwo), 1916 – OSP otrzymała sztandar.
W 1918 roku zmarli Włodzimierz Czetwertyński i ks. Stefan Dębski. Nowym prezesem OSP został administrator majątku, Marian Rudzki. Dnia 12 listopada milanowscy strażacy przystąpili do rozbrajania Niemców, pomagał im Włodzimierz Czetwertyński junior; rodziła się niepodległość. W 1920 r. na czele straży stanął następny administrator majątku, Wacław Niwiński, który zainicjował stworzenie Towarzystwa Budowy Domu Ludowego; tego planu jednak w tym czasie zrealizować się nie udało. U początków niepodległości, w Milanowie działały: teatr, Koło Młodzieży, chór, organizowano zajęcia sportowe.
Po wojnie polsko-bolszewickiej Czetwertyńscy odbudowywali gospodarstwo, w którym brakowało głównie koni i bydła. Nastały trudne czasy, pod koniec lat dwudziestych i na początku trzydziestych, kryzys ekonomiczny dotknął także właścicieli dóbr milanowskich. Utrzymywany przez Czetwertyńskich kościół musiał zostać przekazany gromadzie; w 1928 roku utworzono parafię. Kłopoty miała również Ochotnicza Straż Pożarna, którą, mimo kryzysu, pożyczką wsparła Maria Czetwertyńska wraz z zięciem oraz mieszkańcy wsi. W 1927 roku powrócono do pomysłu budowy Domu Ludowego, pod który Maria Czetwertyńska ofiarowała plac, ale znów się nie udało; zebrane fundusze przeznaczono na piekarnię. W dwa lata później, dzięki swej zaradności i dochodom z zabaw, spektakli teatralnych i składek, milanowianie wybudowali remizę strażacką.
Maria Wanda z Uruskich Włodzimierzowa Czetwertyńska zmarła w 1931 roku. Właścicielką Milanowa została jej najmłodsza córka, Wanda Jadwiga (1890-1979), która poślubiła ziemianina z Wielkopolski, Andrzeja Piusa Żółtowskiego (1881-1941), syna Marcelego z Godurowa i Ludwiki z Czarneckich. Przed I wojną św., chcąc uniknąć pruskiej służby wojskowej, A. Żółtowski przedostał się do zaboru rosyjskiego. Po zakończeniu wojny gospodarował w Mszczyczynie (Wielkopolska), skąd (po śmierci teściowej) przeniósł się do Milanowa (kupując ten majątek, co wyjaśnia gość programu), kontynuując pracę społeczną swoich teściów i żony. Oprócz tego, brał udział w zawodach hippicznych, uchodził za świetnego znawcę koni, był członkiem i skarbnikiem warszawskiego Towarzystwa Wyścigów Konnych.
Mimo kryzysu, Żółtowscy stale współuczestniczyli w działaniach społecznych. Wraz z proboszczem, wójtem i strażakami, weszli do Komitetu Obchodów 25 lat OSP. Przykładów wspólnej działalności całej społeczności Milanowa można wskazać o wiele więcej.
W 1939 roku wybuchła II wojna św. W Milanowie żołnierze Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” przygotowywali się do bitwy pod Kockiem. Po wkroczeniu sowietów rozpoczęły się aresztowania. Proboszczowi sowieci zarzucili ostrzał ich oddziału z wieży kościoła. W 1940 roku - kolejne aresztowania, tym razem niemieckie, którzy równocześnie aresztowali mieszkańców wsi, pracowników folwarku i męża właścicielki majątku, Andrzeja Żółtowskiego. Nad majątkiem okupant roztoczył „opiekę” („doradca” Flasche), gospodarze samodzielni i właściciele majątku zobowiązani zostali do odstawiania kontyngentów żywnościowych okupantowi.
W 1941 roku nastąpiły kolejne aresztowania ziemian powiatu radzyńskiego. Ludziom towarzyszyła groźba wywózek na roboty do Niemiec, rozpoczął też działalność tzw. „kat Podlasia”, Dykow. W majątku Żółtowscy przechowywali Żydów (m.in. prof. Juliusza Kleinera), schronienie uzyskali uciekinierzy z poznańskiego (z Reichu). Około 40 mieszkańców wsi zaangażowało się w działalność konspiracyjną ZWZ-AK, która przeprowadziła wiele udanych akcji, wśród nich jedną z najważniejszych, czyli zlikwidowanie Dykova. W działalności konspiracyjnej uczestniczyli również właściciele majątku. W 1944 roku wkroczyła Armia Czerwona, rząd lubelski wprowadził reformę rolną. Rodzina Żółtowskich opuściła Milanów.
Po wojnie społeczność milanowska powróciła do działalności społecznej. Nie było już jednak protektora, ani pomocy finansowej. Władze komunistyczne inicjatywy społeczne próbowały upolitycznić, dostosowując je do swoich celów propagandowych. W latach stalinizmu ciężkie chwile przechodził Kościół, a rolnicy nękani byli obowiązkowymi dostawami żywności. Mimo kłopotów podstawowa działalność społeczno-kulturalna w Milanowie rozwijała się, opierając się o Ochotniczą Straż Pożarną, której współtwórcami i protektorami byli dawni właściciele Milanowa. Nawet przy zmienionych warunkach politycznych, zasiane na początku stulecia ziarno kiełkowało i kiełkuje. ³
Po wyprowadzeniu się z milanowskiego dworu szkoły (Liceum Ogólnokształcącego, do którego powstania przyczynił się prof. J. Kleiner), zespół dworsko-parkowy zakupiła siedlecka Caritas Polska; ks. Paweł Zazuniak, dyr. siedleckiej Caritas zabiega o fundusze, aby rozpocząć rewaloryzację zespołu dworsko-parkowego, który służyć ma zarówno Caritas, jak i społeczności lokalnej.
O historii rodzin Potockich, przede wszystkim jednak Czetwertyńskich, a potem Żółtowskich – właścicieli dóbr milanowskich, w programie opowiadała dr hab. Bożena Stępnik-Świątek, prof. ucz., chemik, z zamiłowania historyk, działaczka społeczna na rzecz osób z niepełnosprawnością, autorka monografii Dobra ziemskie Milanów. Ród Światopełk-Czetwertyńskich na Nowej Cztwertni h. Pogoń Ruska z gniazda rodowego w Milanowie, Siedlce 2023.
Lit. (wybór):
¹ Bernard Caboga (1785-1855) był austro-węgierskim oficerem, szambelanem dworu austriackiego, marszałkiem szlachty guberni warszawskiej. Po przekazaniu majątku wnuczce Marii Czetwertyńskiej, Wanda Caboga osiadła w Galicji, gdzie również zasłynęła z licznych przedsięwzięć charytatywnych. Dziś jest kandydatką na ołtarze.
² T. Zielińska, „Poczet polskich rodów arystokratycznych”, Warszawa 1997.
³ ks. S. Byczyński, „Ochotnicza straż w Milanowie” (mszp.), zbiory autora.
- R. Jarocki, „Ostatni ordynat. Z Janem Zamoyskim spotkania i rozmowy”, Warszawa 1991, s. 180-181
- K. Jasiewicz: „Lista strat ziemiaństwa polskiego 1939-1956”, Warszawa 1995, s. 1191
- Jan Zamoyski [w:] „Rody polskie – Zamoyscy”, red. P. Sz. Łoś, Polskie Radio – RR „Radio dla Ciebie”, Warszawa 18.04.1994. i 1.05.1994.
- M. Tarnowska, „Wspomnienia”, red. L. Dukaj, posłowie, przypisy, indeks A. L. Żółtowski, Warszawa 2002, s. 10 i in.
- I. Broszkowska, Żółtowscy z Godurowa, red. B. Żółtowska, 2010, s. 223
- A. Czetwertyński, „Czetwertyńscy na wozie i pod wozem”, edyt. J. Rodziewicz, Warszawa 2004, s. 23
21.09.2024
51 min 23 s
W związku z niedawnym nadaniem honorowego obywatelstwa Radomia Marii Kelles-Krauzowej, o rodzinie Kelles-Krauzów: Michale (powstańcu styczniowym), Kazimierzu (socjologu, socjaliście), Stanisławie (lekarzu, socjaliście, dyplomacie) i Marii z Nynkowskich Kelles-Krauzowej (przewodniczącej Rady Miasta), w programie mówi Przemysław Prekiel, kustosz Muzeum Historycznego w Przasnyszu, biograf Stanisława Kelles-Krauzego.
14.09.2024
42 min 28 s
Początek II wojny światowej, jak i niektóre wydarzenia późniejsze z okresu okupacji, w programie wspominali: Wanda z Deskurów Wysocka z braćmi Stanisławem i Józefem, bracia Jeremi i Henryk Grocholscy z Poniatowa (pow. legionowski), Monika z Orsettich Skwarczyńska z Ujazdu i Raju, Wiktor Lachert z Ciechanek oraz Andrzej Ciechomski z Kolonii Gródek Lipiny w Wołominie.
31.08.2024
50 min 41 s
Polski dwór, poza gospodarką rolną i rolno-przemysłową, to przede wszystkim kultura. I jest czymś niesamowitym, iż mimo pożogi wojennej, mimo zniszczeń po II wojnie św., a nawet po 1989 r. są domy, które jak Feniks z popiołów dźwigają się, są remontowane, odżywają i wracają do swych dawniejszych tradycji. A najcenniejsze jest i to, iż udaje się to czasami rodzinom przedwojennych właścicieli. Tak jak w przypadku Pałac Komierowo u pp. Piotra i Ewy Komierowskich i ich dzieci.
W niedzielę 18 sierpnia odbędzie się o godz. 15 Koncert PRO MEMORIAM Romana Komierowskiego w ramach CHOPIN en Vacances'2024 w Pałacu Komierowo , na którym wystąpią wybitni artyści: Agnieszka Gertner-Polak (sopran), Monika Rosca (fortepian) i Adam Kałduński (fortepian).
Uroczystość ta przypomina - w 100. rocznicę śmierci - Romana Komierowskiego (1846-1924), wielkiego działacza Koła Polskiego w Reichstagu, nieustraszonego przeciwnika O. Bismarcka, obrońcę polskości.
Tego dnia odbędzie się też promocja i spotkanie z autorami dawno oczekiwanej książki KOMIEROWSCY. RÓD STARY JAK POLSKA, autorstwa red. Grzegorza Polaka przy współpracy Karola Ziomka.
Z tej okazji w programie przypominamy postać R. Komierowskiego na tle dziejów dwóch spokrewnionych rodzin: Komierowskich i Marchwickich, o czym mówią: Maria z Marchwickich Trzaskowska, Piotra Komierowski, Agnieszka Komierowska-Ziomek i Tomasz Kub Kozłowskim z Domu Spotkań z Historią.
17.08.2024
49 min 18 s
Książka ta ukazała się w przededniu 80. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, którego datę rozpoczęcia wyznaczył gen. Tadeusz Komorowski „Bór”, komendant Armii Krajowej. 15 sierpnia zaś będziemy obchodzić 104. rocznicę zwycięstwa z 1920 roku w Bitwie Warszawskiej. Jak wiadomo, współtwórcą tego zwycięstwa (obok genialnego realizatora strategii wojennej J. Piłsudskiego) był gen. Tadeusz Jordan-Rozwadowski. Obu Tadeuszów, obu generałów łączyły sprawy rodzinne i majątkowe: dziedziczenie majątku, jak też fakt, że Rozwadowski był ojcem chrzestnym Komorowskiego. Starszy z nich, gen. T. Rozwadowski nakierował Komorowskiego na karierę wojskową.
Obaj w polskiej historiografii budzą emocje, historie obydwu dowódców ciągle są na etapie wyjaśniania. Rozwadowski ma swoją monografię (autorstwa dr. M. Patelskiego) i setki artykułów, Komorowski zaś dotychczas nie doczekał się szerokiej biografii, która by uwzględniała nie tylko okres II wojny św., ale też lata dziecięce, młodzieńcze i późne, gdy po 1945 roku przebywał na emigracji.
Publikacja Decyzje „Bora””. (Auto)biografia Tadeusza Komorowskiego - kawalerzysty, olimpijczyka, dowódcy, wodza, premiera (pod redakcją naukową Wojciecha Rodaka, wydana przez Ośrodek „Karta”, przy współpracy i dofinansowaniu m.in. przez Fundację Lanckorońskich; Warszawa 2024) uważana jest za przełomową, z racji wykorzystania w niej nieznanych relacji, archiwów rodziny i zastosowaniu metody „Karty”, czyli wyboru bardzo szerokiego spektrum źródeł historycznych. Jak pisze wydawca, książka ta rzuca nowe światło nie tylko na jego życie, ale również na nieznane wcześniej kulisy polskiej polityki w trakcie okupacji i na powojennej emigracji. Decyzje „Bora” to opowieść o życiu pierwszoplanowej postaci w polskiej historii – której losy są wciąż bardzo mało znane szerszej publiczności.
Jak pisze Sebastian Pawlina, badacz młodego pokolenia, zajmujący się dziejami polskiego ruchu oporu w czasie II wojny św. oraz Powstania Warszawskiego 1944 roku, „Decyzje „»Bora«" nie odpowiadają na wielkie pytania o sens decyzji, które Tadeusz Bór-Komorowski podejmował jako dowódca AK. Otwierają za to na nowo dyskusję o charakterze konspiracji, o jej sensie. Dyskusję ważną, choć zapomnianą. [S. Pawlina, Bór-Komorowski nie grał twardziela. Był człowiekiem skromnym, kulturalnym i delikatnym w obejściu, „Gazeta Wyborcza. Ale Historia”, 17.07.2024]
Jednym z najważniejszych sukcesów gen. Tadeusza "Bora" Komorowskiego (1895-1966) było zjednoczenie w czasie okupacji polskich ugrupowań podziemnych (bardzo zróżnicowanych politycznie) w jedną organizację. Dzięki temu, że nie był kojarzony z Piłsudskim, ceniona była jego apolityczność, a ona pozwoliła zbudować w rodzącym się Podziemiu zaufanie do pełnego spokoju i kultury dowódcy. Postać generała Bora Komorowskiego, kojarzona z podejmowanymi decyzjami, przeważnie przywoływana jest w dyskusjach o Powstaniu. Tymczasem, osiągnięcia sportowe zawodnicze oraz trenerskie, dowodzenie Armią Krajową, zajmowane stanowiska i pełnione zaszczytne funkcje oraz moralna postawa z lat powojennych na emigracji, nieco schodzą na plan dalszy.
Wizerunek generała, oparty na faktach może teraz właśnie ma szansę zmienić się dzięki temu, że jego syn, Adam Komorowski materiały rodzinne i inne, zgromadzone przez ojca oraz krewnych, przekazał do Archiwum Ośrodka Karta.
Powyżej wymieniona książka jest efektem kwerendy w tych materiałach oraz archiwach polskich i zagranicznych.
Generał Tadeusz Komorowski, poza znaczeniem w historii Polski, ma również zasługi dla Podziemia ziemiańskiego. To on zaakceptował plan Karola Tarnowskiego i płk Włodzimierza Olszewskiego, którego realizacja polegała na utworzeniu "Uprawy", paramilitarnej organizacji ziemiańskiej, działającej w Generalnym Gubernatorstwie oraz na ziemiach okupowanych przez Niemców, o czym pisał najpierw Michał Żółtowski w "Tarczy Rolanda" (1989 r.), a potem m.in. dr Marcin Chorązki z IPN w Krakowie.
O rodzinnych, osobistych, międzywojennych, okupacyjnych i emigracyjnych losach gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora”, o dyskusji wokół podejmowanych przez niego decyzji oraz o cechach charakteru, które pozwoliły mu osiągnąć najwyższą pozycję społeczną, polityczną i wojskową w historii Polski lat 1939-1966, w programie opowiadał Piotr Piniński, prezes Fundacji Lanckorońskich, spokrewniony z generałem poprzez rodziny Wolańskich i Lamezan-Salins.
27.07.2024
49 min 13 s
O historii rodziny Boglewskich, wywodzącej się z Boglewic w ziemi czerskiej. O pradziadku Antonim, który w połowie XIX wieku przez sześć lat był prezydentem Płocka, o dziadkach i rodzicach, jak też o bardzo bliskich związkach z rodziną Łuniewskich. O życiu własnym i kolejnych pokoleń rodziny, no i jeszcze - o dalekich i bliskich podróżach po Europie i świecie - o tym wszystkim w programie opowiadała p. Zofia z Boglewskich Iv. Barejowa, IIv. Hulanicka, nestorka rodziny Boglewskich, autorka kolejnej już książki, opowiadającej dzieje rodzinne - tym razem z akcentem na wspomnienia ze swojego owocnego życia. .
20.07.2024
46 min 02 s
U nas w domu, jak pamiętam z dzieciństwa, mówiło się o prapradziadku chyba tylko w kontekście jego osiągnięć jako botanika, jako twórcy zegara słonecznego na nierównej powierzchni, który do dziś zachował się w Łazienkach Królewskich [wówczas na terenie Ogrodu Botanicznego UW, obecnie na skarpie ponad gmachem Starej Oranżerii], ale zupełnie nie wiedziałam o jego działalności politycznej.
Myślę, że nie można memu prapradziadowi przypisać wyjątkowości w myślach o konieczności stworzenia tworu politycznego, łączącego wszystkie kraje Europy, bo byli już wcześniejsi wielcy filozofowie czy teoretycy polityki. Ale rzeczywiście nikt w tamtych czasach na ziemiach polskich, nie poważył się na skreślenie tej myśli w takich artykułach konstytucyjnych. On napisał ich ponad siedemdziesiąt.
A zrobił to może dlatego, że praktycznie, na własnej skórze odczuł i własnymi oczami zobaczył skutki podziałów, polaryzacji, także skutki nienawiści, nieakceptacji kogoś innego, zwłaszcza sąsiada. Widział traktowanie obcego – to skutki, jak byśmy dziś powiedzieli, imperializmu rosyjskiego.
Jak dużo inteligencji ówczesnej w Polsce, Wojciech Bogumił Jastrzębowski (1799-1882) przystąpił do powstania listopadowego; walczył (…) i widział pod Olszynką Grochowską tysiące rannych oraz poległych.
Przeżył wtedy coś, co z nazywa się „coup de foudre” – „uderzenie pioruna”; na gorąco zaczął spisywać swoje myśli o traktacie pokojowym i przymierzu między narodami. Nie było naturalnie szans na realizację tychże konstytucyjnych zapisów, natomiast jego myśl rzeczywiście była przednia, szczególnie w aspekcie praworządności – tak o swoim prapradziadku mówi praprawnuczka Wojciecha Bogumiła (botanika), a wnuczka prof. Wojciecha Tadeusza Jastrzębowskiego (1884-1963), artysty malarza, projektanta sztuki użytkowej, grafika, rektora ASP w Warszawie w latach 1936-1939.
Całość rodzinnej opowieści to jednak nie tylko biolog, przyrodnik i artyści plastycy, ale również prawnicy, ziemianie i inni. Jastrzębowscy to mazowiecka rodzina inteligencka o korzeniach szlachecko-ziemiańskich, która stara się być nader aktywna od pokoleń, wnosząc w każdym z nich kolejne elementy, wzbogacające polską naukę i kulturę.
I o tej rodzinie w programie opowiadała prof. dr hab. Elżbieta Jastrzębowska, archeolog, historyk sztuki wczesnochrześcijańskiej, autorka książki Z Warszawy do Europy. Dzieje czterech pokoleń Jastrzębowskich (Warszawa 2023), której dodruk – wobec dużego nią zainteresowania – przewidywany jest jeszcze w tym roku.
Więcej fotografii można znaleźć wchodząc na ten link, a potem przesuwać strzałką w prawo
15.06.2024
53 min 50 s
Gorączka, gwałtowny ból głowy wczoraj wieczorem. Dziś rano 37 i ból kości – i jak zawsze stosunek do choroby nierealny i ostateczny, że tyfus czy co innego, że mogę umrzeć, jak wtedy w Starobielsku. Nagle wróciło mi się wszystko najdroższe. Ludwik, Marynia, Polska – i moja do nich czułość i wdzięczność (…). [Józef Czapski]
Dom w Stańkowie, centralny w rozległych dobrach ziemskich, postawił sam pan Emeryk według swych potrzeb i upodobań – wielki piętrowy czworobok bez pozy na zamczysko, bez troski też o wystawne sale dla licznych gości – raczej kolosalną szkatułę dla pomieszczenia najdroższych „zbiorów". Gabinet władcy był przybytkiem numizmatyki z żelaznemi szafami, zawierającemi monety, medale, ordery – tak o Emeryku Hutten-Czapskim (1828-1896) pisał przyjaciel jego synów Jerzego (1861-1930) i Karola (1860-1904), wzięty pisarz, ale i utracjusz, Józef Weyssenhoff, ten od Samoklęsk. Jak sam dodał, poznał pana Emeryka już po wielkiej przemianie, jaka w nim nastąpiła, kiedy to po konflikcie z niesławnym Murawiewem, miał Czapski powrócić do polskości. Czy kiedykolwiek jednak przestał czuć się Polakiem?
Jan K. Ostrowski (1894-1981) z Ujazdu, dziad wieloletniego dyrektora Muzeum na Wawelu, recenzując książkę prof. Marii M. Kocójowej o zbiorach rodziny Czapskich, zwrócił uwagę autorce, że Emeryk czuł się poddanym rosyjskim, ale nie Rosjaninem, co stanowi jednak poważną różnicę. Z kolei jego wnuczka Maria (1894-1981) pisała, że za czasów cara Aleksandra II siły reakcji wzięły górę, a dziad Emeryk jako Polak i katolik, nie był dobrze widziany na stanowiska wicegubernatora Petersburga, którym był. Po złożeniu dymisji, powrócił do Stańkowa, czyli do tej swojej „szkatuły”.
Z pewnością – jak mówi Agnieszka Kosińska, kustosz Muzeum im. E. Hutten-Czapskiego w Krakowie, lata kariery u boku dworu carskiego wykorzystał on do zgromadzenia środków, które – z posagiem żony, pomogły im rozwinąć odwieczną pasję kolekcjonerską.
Czapscy, tak terytorialnie (Pomorze, a nas interesująca gałąź rodu - Mińszczyzna), jak i kulturowo (przez małżeństwa) byli jakby na pograniczu, co było zauważalne głównie w XIX i XX wieku, o czym pisała Maria Czapska w Europie w rodzinie. Pięknie scharakteryzował to Wojciech Karpiński (1943-2020), wskazując, że jej rodzinna opowieść jest napisana ze zrozumieniem innych kultur, innych doświadczeń, innych klas społecznych. Ale i wyczuciem polskiego patriotyzmu, wpojonego dzieciom przez matkę, wywodzącą się z najwyższej arystokracji Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.
Określenie „pogranicze” też nie oddaje w pełni tego, kim byli Czapscy, bo należeli oni – tak jak np. Radziwiłłowie – do europejskiej arystokracji, dla której bliskość z krewnymi i powinowatymi z obszarów różnych kultur lub wyznań, była czymś oczywistym. Ta wielowarstwowość doświadczeń kulturowych (bo można do nich dołączyć rosyjski etap Józefa Czapskiego (1896-1993) i jego dwóch sióstr, łącznie z fascynacją literaturą rosyjską) wzbogacała, a równocześnie formowała poszczególne postaci z tej rodziny.
Gdy jednak kraj potrzebował zaangażowania ściśle patriotycznego, to przecież nie stanowiło problemu włożenie munduru wojskowego (mimo wyznawanego pacyfizmu – Józef Czapski, 1920 wojna polsko-bolszewicka), przekazania narodowi ogromnych zbiorów (Emeryk i Elżbieta Czapscy), jak też włączenie się do działalności emigracyjnej, tak jak uczyniło to rodzeństwo Marii i Józefa, angażując się w życie i konkretną pracę w ramach paryskiej „Kultury” Giedroycia i samego Maison Laffitte.
Rodzeństwo z Przyłuk, dzieci Jerzego, bezdomnego „zakordonowego” obywatela ziemskiego, zmarłego i pochowanego w Mordach w 1930 roku, to jedna z gałęzi rodu. Bo jeszcze byli „potomkowie Stańkowa”, a wśród nich także kolekcjoner i polonijny działacz we Włoszech, Emeryk Hutten-Czapski jr. (1897-1979), który prosił swoich białoruskich przyjaciół, aby nie pisali do niego po rosyjsku, a po białorusku, bo to język naszej ojczyzny. W swym rzymskim mieszkaniu zresztą, do końca życia miał maszynę do pisania z białoruską czcionką. Gdy jednak czuł, że jego ziemski kres się zbliża, zatroszczył się o to, aby zbiory map historycznych ziem polskich oraz rycin, które zbierał, trafiły do rąk krewnych (był bezdzietny), a nawet to jeszcze PRL-owskie państwo polskie zachowało się przyzwoicie, oferując odpowiednią kwotę jego spadkobiercom, wykupując zasób wuja. Dzięki temu to, co zgromadził ten prezydent Związku Polskich Kawalerów Maltańskich (ZPKM), jest dziś również w gestii narodu, czyli w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie.
Maria Czapska w swojej twórczości zajmowała się m.in. rodzimymi romantykami, jej brat zaś – po wypełnieniu obowiązków narodowych, czyli po tym wszystkim, co opisał chociażby w Na nieludzkiej ziemi, wrócił do malarstwa.
Truizmem byłoby teraz wyliczanie zasług i wyjaśnianie znaczenia dla kultury tego, co zrobiły przynajmniej trzy ostatnie pokolenia Hutten-Czapskich – z tej części rodziny, która wywodzi się ze Stańkowa i Przyłuk. Niemniej warto dodać, że sztafeta pokoleń zadziałała. Wizyty bowiem np. śp. Janusza Przewłockiego (1927-2007) u wuja Józefa i ciotki Marii, łącznie z jego kolekcjonowaniem rodzinnych (i nie tylko) fotografii, nagrywaniem relacji (w co włączyli się też inni: historycy, muzealnicy, dziennikarze) nie były li tylko rodzinnymi spotkaniami, ale też początkiem pracy nad tym, aby zachować wszystko to, co ich umysły wytworzyły, a co zapisali lub namalowali. Krótko mówiąc, także rodzina zatroszczyła się o to, aby spuścizna Czapskich znalazła się w kraju. I jest: w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, a przez wybudowanie Pawilonu Józefa Czapskiego, możemy swobodnie zapoznawać się z historią: malarstwa, literatury, polskiej emigracji, jak i całej rodziny Hutten-Czapskich. No i nieaktualne są już utyskiwania wspomnianego na początku Jana K. Ostrowskiego, który pisał, że od pierwszych lat istnienia Muzeum im. Emeryka Czapskiego nie szanowano jego integralności, a (…) od czasu ostatniej wojny nie dotrzymuje się podstawowego warunku ofiarodawców: stałej ekspozycji zbiorów. Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego (Oddział Muzeum Narodowego w Krakowie) przeszło wieloletni remont, zbiory są dostępne, a „sprowadzenie się” tam Józefa Czapskiego jest potwierdzeniem, że idea jego dziada Emeryka żyje i służy społeczeństwu: w warstwie formacyjnej, kulturalno-estetycznej i historycznej.
O historii rodziny Hutten-Czapskich w kontekście spuścizny kilku już jej pokoleń, a jednocześnie z zaproszeniem na wystawę „Memento Vitae. Malarstwo Józefa Czapskiego w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie" (czynna do września 2024 r. w Pawilonie Józefa Czapskiego), w programie mówiła Agnieszka Kosińska kierownik – kustosz Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego – Oddział Muzeum Narodowego w Krakowie.
Dziękujemy za udostępnienie zbiorów ikonograficznych do opisu audycji: Muzeum Narodowemu w Krakowie, p. Weronice z Łubieńskich Orkisz, jak też Ośrodkowi „Karta”.
Lit. (wybór):
- R. Aftanazy, Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej, tom I, województwa mińskie, mści sławskie, połockie, witebskie, red. L. Piąty, Wrocław Warszawa Kraków 1991, s. 125, 149;
- Archiwum Józefa i Marii Czapskich oraz archiwum rodziny Czapskich i rodzin spokrewnionych, red., oprac. J. S. Nowak, Kraków Warszawa 2020, s. 5;
- M. Białas, Czapscy herbu Leliwa, https://www.academia.edu/44308975/Czapscy_herbu_Leliwa – dostęp 30.05.2024, s. 3;
- A. Broż, Emeryk Hutten Czapski, jr. (wspomnienia sekretarza) [w:] Prace Komisji Historii Nauki PAN, tom XIII, Kraków 2014, s. 117;
- M. Czapska, Europa w rodzinie, red. E. Kotarska, Warszawa 1989, s. 108;
- J. Czapski, Dziennik wojenny, oprac. M. Nowak-Rogoziński, Warszawa 2022, s. 58;
- Dom w Mordach. Rodzina Przewłockich 1912-1944, red. A. Bellwon, A. Rogozin, Warszawa 2021, s. 58;
- J. Giedroyć, Autobiografia na cztery ręce, oprac. K. Pomian, red. M. Mirecka, Warszawa 1994, s. 140;
- W. Karpiński, Portret Czapskiego, red. A. Rojkowska, Wrocław 1996, s. 12, 103;
- J. K. Ostrowski, „Pamiątkom ojczystym ocalonym z burzy dziejowej, Muzeum Emeryka Hutten Czapskiego (Stańków-Kraków)", Maria Kocójowa, Kraków 1978: [recenzja], „Ochrona Zabytków” 32/4 (127), Warszawa 1979, s. 316;
- J. Weyssenhoff, Ludzie i domy. III Stańków w Mińszczyźnie, „Świat”, nr 27, Warszawa 1931, s. 2;
- J. Zieliński, Józef Czapski. Krótki przewodnik po długim życiu, red. A. Pliszkiewicz, Warszawa 1997, s. 16;
30.05.2024
51 min 48 s
JAN KOPROWSKI (1843-1920) był ogrodnikiem. W jego pracy sekundowała mu żona Maria z Szymańskich. Była pierwszą w Polsce bukieciarką, która zastosowała podkładki z tiulu lub jedwabiu pod bukiety. Za swoją innowacyjność została nagrodzona na wystawie bukieciarskiej w 1881.
Jan Koprowski w 1901 roku zakupił od Zdzisława Zamoyskiego, właściciela dóbr ręczajskich i jadowskich majątek w Lipinach koło Wołomina, który jako wydzielony nosi nazwę KOLONIA GRÓDEK. Koprowski senior, w Warszawie praktykował w zakładach ogrodniczych Chrystiana Ulricha na Woli. Wtedy jeszcze miał majątek inny, wrócił do rodzinnych Hołub jako wykwalifikowany ogrodnik. Po pięciu latach ponownie znalazł się w firmie Ulricha, był pomocnikiem ogrodnika, młodszym ogrodnikiem, starszym ogrodnikiem, następnie kierownikiem firmy (1881-1891). Wypracował sobie pozycję wybitnego bukieciarza i dekoratora, wprowadził bogaty asortyment roślin ozdobnych i uprawę ananasów w skali handlowej.
Wspólnie z Piotrem Hoserem i braćmi Kaczyńskimi prowadził kwiaciarnię Flora przy ul. Trębackiej w Warszawie, założył ogrodnictwo szklarniowe na posesji Dynasy, wydzierżawionej od Towarzystwa Cyklistów. Hodował storczyki, palmy, paprocie, róże i chryzantemy; wielokrotnie nagradzany na wystawach ogrodniczych.
Gdy objął Lipiny, w szklarniach uprawiał groszek pachnący, bzy, konwalie i truskawki. Stworzył największą w Polsce kolekcję georginii, eksportował do Petersburga gruntowe bzy, narcyzy i konwalie. Wychował wielu młodych ogrodników. W 1910 przekazał gospodarstwo synom Janowi i Marianowi. W sierpniu 1910 podarował bukiety kwiatów na loterię fantową zorganizowaną przez Ochotniczą Straż Ogniową w Wołominie (zresztą, na loterię fantową prace geograficzne podarował Wacław Nałkowski, a Adam Lach Szymański swoje broszury).
Jak ukazuje nam mapka hipoteczna, w 1944 roku ten nieduży, rodzinny majątek z drewnianym dworem należał do Jana Koprowskiego juniora, Mariana Koprowskiego, Stanisławy Kwiryny Ciechomskiej i Barbary Szymańskiej.
Córką Jana i Marii Koprowskich była Stanisława Kwiryna (1877-1958), również ogrodniczka. Wyszła ona za Franciszka Ciechomskiego (1864-1912). Jej rodzeństwo zaś, to: Jan Koprowski - ogrodnik, hodowca – był mężem Marii z Woyciechowskich “Mani”, czyli córki założyciela Wołomina, Henryka Konstantego Woyciechowskiego. To ją właśnie, Manię wielokrotnie wymienia w „Dziennikach” Zofia Nałkowska. Ale była jeszcze Barbara z Koprowskich Adamowa Lach Szymańska, żona literata, księgarza, działacza społecznego. No i Marian Koprowski, także ogrodnik.
Potomstwo Jana Koprowskiego jest liczne, cześć z niego mieszka nadal w Kolonii Gródek w Wołominie. W powiązaniach rodzinnych, dość zawiłych mamy rodziny, które w dziejach Wołomina zaznaczyły swoją obecność. Bo poza Marią z Woyciechowskich Koprowską, byli też Podhorscy z kresów ukrainnych, Izdebscy – ze znanym wołomińskim lekarzem dr. Kazimierzem Izdebskim, Szymańscy, ale też w późniejszych latach pojawiły się związki rodzinne z Kazimierzem Lisieckim „Dziadkiem” oraz rodziną rotmistrza Witolda Pileckiego.
O rodzinach: Koprowskich, Ciechomskich, Podhorskich, Izdebskich i innych krewnych lub powinowatych, w programie snuł wspomnienia Andrzej Ciechomski (1933), syn Jana (1903-1976) i Krystyny z Baranowskich.
Za pomoc w przygotowaniu audycji składamy podziękowania państwu Annie Wojtkowskiej i Antoniemu Pogumirskiemu.
11.05.2024
52 min 17 s
PODCASTY
Z życiem, werwą i muzyką „Odkrywamy Mazowsze”. Pomagamy odróżnić świat wirtualny od rzeczywistego, a to najlepiej robią nasi eksperci od nowych technologii.
Przez 63 dni, od 1 sierpnia do 2 października, codziennie, będą mogli Państwo odbyć podróż wśród miejsc, domów, ulic, które Powstanie Warszawskie pamiętają.
Cezary Polak zaprasza do audycji ludzi, którzy mieli odwagę działać inaczej