Armand Duvally nie należał do najprzyjemniejszych typków. Jako marynarz bez stałego miejsca zamieszkania i pewnego źródła dochodów trudnił się okazjonalnym rabunkiem i wymuszeniami. Pech dopadł go w trakcie napadu na samotnego przechodnia w ciemny portowym zaułku Nantes.
Po pierwsze napadł niewłaściwego człowieka – Herve'a Gobilly'ego, syna wiceministra skarbu, inżyniera i znanego wynalazcę. Już to samo mogło przysporzyć Armandowi kłopotów, gdyż wypłynięcie na światło dzienne informacji o naturze nocnego spotkania, jak też niejasne plotki na temat rodzaju relacji towarzyskich, których poszukiwał nocą w portowych tawernach młodzieniec, mogły wywołać wściekłość wysoko postawionych przyjaciół rodziny Gobilly. Znacznie gorzej, że w szamotaninie Herve stracił życie.
Oczywiście nieszczęsny marynarz był bez szans na uniewinnienie. Z racji swej przeszłości i niskiego statusu nie miał szans na dobrego adwokata, a ten z urzędu chyba sam miał pełne przekonanie o winie podsądnego. Dodatkowo oskarżycielem w sprawie był przyjaciel rodziny Gobilly, znany prokurator Truffaut – człowiek o nieposzlakowanej opinii i nienagannych manierach, znany z dociekliwości i przenikliwego umysłu. Sędzia niezbyt się do sprawy przykładał, a publiczność już widziała Armanda dyndającego na szubienicy. A jednak, jak doniosły tego wieczoru bulwarówki, to właśnie prokurator Truffat skończył na stryczku powieszony przez marynarza, a sędzia – nie mając innego wyboru – uniewinnił Armanda Duvally.