Łosiowisko

Duch polskości pędzlem uchwycony. Rodzime zwyczaje i obrzędy w sztuce polskiej XIX i XX wieku [POSŁUCHAJ]

  • Piotr Szymon Łoś

  • 26.02.2017
  • 49 min 12 s

Krótki opis odcinka

- Ze względu na mistycyzm, przed obrazami Józefa Chełmońskiego mogłabym stać godzinami. Odwzorować naturę potrafi każdy przeciętny malarz, ale żeby oddać jego atmosferę i głębię, trzeba być nie malarzem, ale artystą – uważa Wacława Milewska, kustosz Muzeum Narodowego w Krakowie, autorka wystawy „Rodzime zwyczaje i obrzędy w sztuce polskiej XIX i XX wieku”, pokazywanej w Salach Pałacu Prezydenckiego w Warszawie. Idea prezentacji sztuki polskiej w Pałacu Prezydenckim To już kolejna prezentacja malarstwa w salach dawnego pałacu Radziwiłłów. W dwóch pierwszych, za czasów prezydentów Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego, można było zobaczyć głównie malarstwo alegoryczne. Inicjatywę zmiany koncepcji podjął prezydent Lech Kaczyński, ale planu tego nie zdążył zrealizować. Jego myśl podtrzymał prezydent Bronisław Komorowski. Pierwsza ekspozycja była prezentacją dzieł z Kolekcji Raczyńskich, przygotowaną przez Muzeum Narodowe w Poznaniu, następna zaś już przez Muzeum Narodowe w Krakowie. Bieżącą wystawę otworzył w grudniu 2016 roku prezydent Andrzej Duda i Andrzej Betlej, dyrektor Muzeum. Idea polega na tym, aby w siedzibie Głowy Państwa na ścianach sal pokazać dzieła sztuki polskiej, mówiące o historii (w tym także dążeń niepodległościowych), obyczajowości, ukazujące polskiego ducha w połączeniu z kunsztem artystycznym. O przygotowywanie ekspozycji Kancelaria Prezydenta zwróciła się do Muzeum Narodowego w Krakowie, co ma swój o tyle symboliczny wymiar, że placówka ta jest pierwszym muzeum narodowym w Polsce (powstała w 1879 roku). Osią wystawy jest konkretny temat (niekiedy podzielony na mniejsze sekwencje), a dzieła sztuki pochodzą nie tylko z Krakowa, ale i innych muzeów oraz kolekcji prywatnych. Jak w katalogu wystawy napisał dr hab. Andrzej Betlej, poprzez pokazywane dzieła „dotykamy jednego z najważniejszych problemów badań nad kulturą Polski – tożsamości zbiorowej”. Naród i jego wiara Czymże była ta zbiorowość? Po pierwsze – nie było jej na mapie Europy, wszystkie prace malarskie pochodzą z okresu zaborów. Po drugie – ta zbiorowość została ukształtowana przez poprzednie pokolenia, przez historię Polski, którą z pełną świadomością „dźwigała” na swoich barkach. Zmagała się z nią (zagadnienie przyczyn klęsk i zaborów zawsze było obecne), a jednocześnie przyjęła, za sprawą literatury i sztuki, nową postawę, dzięki której przypomnienie wydarzeń oraz najwybitniejszych jednostek miały konstytuować przyszłość – przygotować się do tej jakiejś chwili, kiedy znów będzie możność upomnienia się o niepodległość. Owa zbiorowość społeczna to nic innego jak naród, składający się z wielu warstw społecznych, różnorodny etnicznie i wyznaniowo. Gdy widzimy „Święcenie gromnic” (ok. 1895) przychodzą na myśl także inne dzieła Teodora Axentowicza (1859-1938), w których równie często podejmowany był wątek wschodniego (prawosławnego i greckokatolickiego) Święta Jordanu. Pamiętamy też, iż sam artysta miał korzenie ormiańskie. Ale to ciągle jest tradycja nasza, polska – z całym jej bogactwem. Szkielet ekspozycji o obrzędowości stanowi kalendarz liturgiczny i tradycje świąteczne Kościoła katolickiego. Pośród warstw społecznych, w wyborze malarstwa  reprezentowane są społeczność szlachecka i chłopska. Gdy patrzymy na „Dożynki” (1821) Michała Stachowicza (1768-1825) widzimy obraz Polski szlachecko-ziemiańskiej. Przed zamożnym dworem odbywa się tradycyjne święto plonów. Z historii obrzędowości wiemy, że zanim wieńce dożynkowe „w ręce gospodarzom oddamy”, zostały one poświęcone w kościele, bo od samego uroczystego wręczenia i zabawy dożynkowej, ważniejsze było dziękczynienie Bogu za urodzaj. Modlitwa, jak i szereg „magicznych”, pochodzących z czasów zabobonnych obyczajów, należała do codzienności. Wymowny więc artystycznie, ale przecież taki oczywisty zwyczajowo jest obraz „Przed siewem” (1888) Mariana Zarembskiego (1860-1918). Chłop, przyciskając do piersi dziecko, modli się przed rozpoczęciem pracy w polu… Mówimy tu o malarstwie dziewiętnastowiecznym, ale przecież żyjemy w czasach, w których – w jakże innym wymiarze, często słusznie krytykowanym – obraz jest głównym elementem przekazu. I oto mam przed oczami słynny już widok kobiety, która klęczy przed wałem powodziowym w Świniarach w Płockiem, widząc jak wartkim strumieniem Wisła go przerywa (23 maja 2010 roku), niosąc grozę i zniszczenie. Ten filmowy, reporterski obraz wyraża nie tylko strach, bezradność wobec natury, ale bardzo wyraźne, pełne zawierzenie Bogu. Taki drobny przykład, że z wiarą i modlitwą naród polski w przeważającej jego części podchodzi do pracy i życia. „Stańczyk” Wodzicki w kontuszu Można zadać nieco retoryczne pytanie, dlaczego w Krakowie powstało pierwsze w Polsce muzeum narodowe? Pod zaborem austriackim Polacy cieszyli się największymi swobodami. Nie dziwi zatem, że na wystawie pokazano „Portret Ludwika Wodzickiego” (1880) Henryka Siemiradzkiego (1843-1902). Ludwik hr. Wodzicki był współtwórcą „Tek Stańczyka”, a wcześniej uczestnikiem powstania styczniowego. Zwolennik Hotelu Lambert, a potem konserwatywny polityk galicyjski, marszałek Sejmu Krajowego i dożywotni członek wiedeńskiej Izby Panów, przez A. Górskiego określony został jako przeciwnik „zbrojnej irredenty” (A. Górski „Podolacy”, s. 50). Na portrecie widzimy polityka w stroju szlacheckim. Powstały w Galicji zwyczaj zakładania pasów kontuszowych, stanowił wyraz przywiązania do polskości. I choć strój szlachecki został ukształtowany przez różne wpływy kulturowe, głównie polskie i wschodnie (był eklektyczny, jak mówi W. Milewska), w całości uosabiał właśnie ducha polskiego. Ba, ubieranie go na uroczyste okazje od lat 60. XIX wieku, miało tę polskość szczególnie podkreślać w tak bardzo zróżnicowanym etnicznie społeczeństwie zarówno Królestwa Galicji i Lodomerii, jak i całej monarchii habsburskiej. Portret Ludwika Wodzickiego jest więc dla mnie symbolem obu tych elementów: podkreślenia polskości i pewnej swobody w wyrażaniu narodowych uczuć w Galicji. Sława Naczelnika Wodzicki już dawno nie żył, gdy z krakowskich Oleandrów w 1914 roku ruszyła Pierwsza Kompania Kadrowa, tworząc zrąb Legionów Polskich. Tematyka zbrojnej walki o niepodległość oraz twórczość legionistów – malarzy były wyraźnie zaznaczone na  poprzedniej wystawie w Pałacu Prezydenckim (zob.: W. Milewska, M. Zientara, „Sztuka Legionów Polskich i jej twórcy 1914-1918”, Kraków 1999), a z niepodległościowego zbioru w tym roku pozostała część, poświęcona Tadeuszowi Kościuszce, co ma związek z rocznicą 200-lecia śmierci Naczelnika, i ogłoszeniem roku 2017 Rokiem Kościuszki. Na Klatce Schodowej Pałacu Prezydenckiego widzimy m.in. „Katafalk Kościuszki w katedrze na Wawelu” (ok. 1818) Teodora Baltazara Stachowicza (syn Michała, 1800-1873). To nie jedyny wizerunek katafalku z trumną Kościuszki – podobny, ale w formie rysunku, wykonał Piotr Michałowski (1800-1855), a relacje świadków potwierdzały, że obaj artyści wiernie oddali rzeczywistość dnia pogrzebu. Obraz Stachowicza jest pełen symboli, mówiących wiele o trudnych dziejach Rzeczypospolitej oraz roli historycznej zmarłego: kolumny z karabinami i kosami, w panopliach Orzeł i Pogoń [Litewska] – godła państwowe, a na trumnie czerwona czapka „krakuska”. Po bokach katafalku tempery Stachowicza: m.in. „Apoteoza Kościuszki” (1818) i „Przysięga Kościuszki” (1818). W tym drugim przedstawieniu nie trudno rozszyfrować postaci historyczne, wśród których, poza bohaterem głównym, jest też gen. Józef Wodzicki, stryjeczny pradziad wymienionego już Ludwika… Powiedzieć tam wstępnej środzie Niech poczeka na zagrodzie Kończy się czas Białego Karnawału. Na wsi odbywały się zapusty, których ostatnim akcentem były wtorkowe imprezy (nazywane ostatkami lub kusakami), kiedy dokładnie o północy wszystko milkło, a rozpoczynał się Wielki Post. W Jedlińsku w powiecie radomskim co roku odbywa się obrzęd Ścięcia Śmierci, o istnieniu którego w 1866 roku na łamach „Gazety Codziennej” informował jedliński proboszcz ks. Jan Kloczkowski. W karczmach, w mieszczańskich domach oraz dworach ziemian na wsi także o północy kończyły się bale lub mniejsze spotkania towarzyskie. Wcześniej jednak, bo już od niemal miesiąca, w dawnej Polsce (od ok. XV/XVI w.) szlachta wyjeżdżała na kuligi. Organizowała je młodzież, uwzględniając każdy sąsiedni dwór, ale pamiętając też o jego indywidualnej sytuacji: gdzie jest żałoba, gdzie dom bogaty, a gdzie biedniejszy – wszystko tak, aby nikomu i niczemu nie uchybić. Do tego stopnia, że jeśli w majątku nie było stawów, biesiadnicy przywozili ryby od siebie. Poza literaturą, kuligi karnawałowo-zapustne były naturalnie „portretowane” przez malarzy. Ale tych głównie, którzy wsławili się malowaniem koni: Alfreda Wierusza-Kowalskiego i Kossaków. Prof. Jacek Woźniakowski opowiadał kiedyś, że gdy w rodzinnym kolatorskim kościele ksiądz miał za długie i nudne kazanie, jego dziad czy pradziad ostentacyjnie machał zegarkiem… Być może dziad znał prastary zwyczaj zapustowy, że właśnie podczas owych kuligów szlachta wygłaszała długie, ale dowcipne „kazania”, za które księżom obrażać się nie wypadało, za to obowiązkiem oratora było doprowadzić gości do jak największego śmiechu. Kazanie takie, im bardziej było pozbawione sensu, tym lepsze. Chełmoński, Chełmoński… Wstępna środa jednak nie poczeka na zagrodzie, bo jak co roku obrzęd posypania głów popiołem rozpoczyna czas Wielkiego Postu. W okresie tym kolorem liturgicznym jest fiolet, symbolizujący mękę Chrystusa. Barwy tej użył Józef Chełmoński (1849-1914) w jednym ze swych mistycznych obrazów. W Sali Kolumnowej umieszczono pracę „Pod Twoją obronę” (1906). Wieczorem nad wsią (z widocznym kościołem), w której tylko gdzieniegdzie w domach pali się światło, objawia się Matka Boża w swym najważniejszym dla Polaków wizerunku – Pani Jasnogórskiej. To nie jest dzieło stricte religijne, choć motyw ma taki. Królowa Korony Polskiej symbolizuje to, co wcześniej wspomniana społeczność narodu chciałaby wykrzyknąć. To głos za wolnością. Ktoś powiedział kiedyś, że historia Polski to ciągłe zmaganie się z pojęciem wolności. Od Jana Kazimierza, przez potop, konfederację barską, insurekcję kościuszkowską, powstania listopadowe i styczniowe, I wojnę św., bitwę warszawską 1920, powstanie warszawskie…, Królowa Jasnogórska jest strażniczką „ ziemi, tej ziemi”. Józef Chełmoński, o żarliwości wiary którego przekonywała Pia Górska (P. Górska, „Paleta i pióro”, Kraków 1956, s. 123), miał swego czasu wielkie i zapewne też mistyczne przeżycie. Paulini bowiem zamówili u niego kopię obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej. I właśnie w tym jedynym w roku dniu, w Wielki Czwartek, gdy obraz jest zakryty, w Skarbcu klasztoru w Częstochowie, artysta – patrząc na oryginał – namalował dwie kopie. Jedna z nich prawdopodobnie została umieszczona w kaplicy głównej w czasie II wojny św., gdy oryginalną ikonę Matki Boskiej ukryto w obawie przed zniszczeniem przez Niemców. - Skoro obrzędy i zwyczaje polskie tak mocno wiążą się z wiarą katolicką, to zależało mi, aby w najważniejszej Sali pokazać obrazy, poświęcone Maryi i Chrystusowi. Nie mogły one być religijne, ale takie, w których musiał zawierać się pewien element kultu. A w polskiej sztuce poza dwoma przedstawieniami: Chełmońskiego i Wyczółkowskiego, takich obrazów nie ma – wyjaśniła Wacława Milewska. „Krucyfiks Królowej Jadwigi” (1896) Leona Wyczółkowskiego (1852-1936) jest w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, ale obraz „Pod Twoją obronę”, choć obecny w kraju, był niedostępny. Dzięki dotarciu służb dyplomatycznych do jego właściciela, mieszkającego za granicą, może on być prezentowany w Sali Kolumnowej Pałacu Prezydenckiego. Ikonografie: 1. Michał Stachowicz, „Dożynki” (1821), źródło: Wikipedia 2. Witold Pruszkowski, „Niedziela zielna” (ok. 1890), źródło: Wikipedia 3. Józef Chełmoński, „Pod Twoją obronę” (1906), własność prywatna; źródło: artdone.wordpress.com 4. Leon Wyczółkowski, „Krucyfiks Królowej Jadwigi”, Muzeum Narodowe w Krakowie; źródło: mnk.pl 5. Jacek Malczewski, „Jasełka”, źródło: polishnews.com 6. Teodor Axentowicz, „Święcenie gromnic” (1895); źródło: Wikipedia 7. Marian Zarembski, „Przed siewem” (1888), źródło: issuu.com 8. Henryk Siemiradzki, „Portret Ludwika Wodzickiego” (1880); źródło: Wikipedia [gallery ids="171255,171256,171257,171258,171259,171260,171261,171262"]  

Opis odcinka

- Ze względu na mistycyzm, przed obrazami Józefa Chełmońskiego mogłabym stać godzinami. Odwzorować naturę potrafi każdy przeciętny malarz, ale żeby oddać jego atmosferę i głębię, trzeba być nie malarzem, ale artystą – uważa Wacława Milewska, kustosz Muzeum Narodowego w Krakowie, autorka wystawy „Rodzime zwyczaje i obrzędy w sztuce polskiej XIX i XX wieku”, pokazywanej w Salach Pałacu Prezydenckiego w Warszawie. Idea prezentacji sztuki polskiej w Pałacu Prezydenckim To już kolejna prezentacja malarstwa w salach dawnego pałacu Radziwiłłów. W dwóch pierwszych, za czasów prezydentów Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego, można było zobaczyć głównie malarstwo alegoryczne. Inicjatywę zmiany koncepcji podjął prezydent Lech Kaczyński, ale planu tego nie zdążył zrealizować. Jego myśl podtrzymał prezydent Bronisław Komorowski. Pierwsza ekspozycja była prezentacją dzieł z Kolekcji Raczyńskich, przygotowaną przez Muzeum Narodowe w Poznaniu, następna zaś już przez Muzeum Narodowe w Krakowie. Bieżącą wystawę otworzył w grudniu 2016 roku prezydent Andrzej Duda i Andrzej Betlej, dyrektor Muzeum. Idea polega na tym, aby w siedzibie Głowy Państwa na ścianach sal pokazać dzieła sztuki polskiej, mówiące o historii (w tym także dążeń niepodległościowych), obyczajowości, ukazujące polskiego ducha w połączeniu z kunsztem artystycznym. O przygotowywanie ekspozycji Kancelaria Prezydenta zwróciła się do Muzeum Narodowego w Krakowie, co ma swój o tyle symboliczny wymiar, że placówka ta jest pierwszym muzeum narodowym w Polsce (powstała w 1879 roku). Osią wystawy jest konkretny temat (niekiedy podzielony na mniejsze sekwencje), a dzieła sztuki pochodzą nie tylko z Krakowa, ale i innych muzeów oraz kolekcji prywatnych. Jak w katalogu wystawy napisał dr hab. Andrzej Betlej, poprzez pokazywane dzieła „dotykamy jednego z najważniejszych problemów badań nad kulturą Polski – tożsamości zbiorowej”. Naród i jego wiara Czymże była ta zbiorowość? Po pierwsze – nie było jej na mapie Europy, wszystkie prace malarskie pochodzą z okresu zaborów. Po drugie – ta zbiorowość została ukształtowana przez poprzednie pokolenia, przez historię Polski, którą z pełną świadomością „dźwigała” na swoich barkach. Zmagała się z nią (zagadnienie przyczyn klęsk i zaborów zawsze było obecne), a jednocześnie przyjęła, za sprawą literatury i sztuki, nową postawę, dzięki której przypomnienie wydarzeń oraz najwybitniejszych jednostek miały konstytuować przyszłość – przygotować się do tej jakiejś chwili, kiedy znów będzie możność upomnienia się o niepodległość. Owa zbiorowość społeczna to nic innego jak naród, składający się z wielu warstw społecznych, różnorodny etnicznie i wyznaniowo. Gdy widzimy „Święcenie gromnic” (ok. 1895) przychodzą na myśl także inne dzieła Teodora Axentowicza (1859-1938), w których równie często podejmowany był wątek wschodniego (prawosławnego i greckokatolickiego) Święta Jordanu. Pamiętamy też, iż sam artysta miał korzenie ormiańskie. Ale to ciągle jest tradycja nasza, polska – z całym jej bogactwem. Szkielet ekspozycji o obrzędowości stanowi kalendarz liturgiczny i tradycje świąteczne Kościoła katolickiego. Pośród warstw społecznych, w wyborze malarstwa  reprezentowane są społeczność szlachecka i chłopska. Gdy patrzymy na „Dożynki” (1821) Michała Stachowicza (1768-1825) widzimy obraz Polski szlachecko-ziemiańskiej. Przed zamożnym dworem odbywa się tradycyjne święto plonów. Z historii obrzędowości wiemy, że zanim wieńce dożynkowe „w ręce gospodarzom oddamy”, zostały one poświęcone w kościele, bo od samego uroczystego wręczenia i zabawy dożynkowej, ważniejsze było dziękczynienie Bogu za urodzaj. Modlitwa, jak i szereg „magicznych”, pochodzących z czasów zabobonnych obyczajów, należała do codzienności. Wymowny więc artystycznie, ale przecież taki oczywisty zwyczajowo jest obraz „Przed siewem” (1888) Mariana Zarembskiego (1860-1918). Chłop, przyciskając do piersi dziecko, modli się przed rozpoczęciem pracy w polu… Mówimy tu o malarstwie dziewiętnastowiecznym, ale przecież żyjemy w czasach, w których – w jakże innym wymiarze, często słusznie krytykowanym – obraz jest głównym elementem przekazu. I oto mam przed oczami słynny już widok kobiety, która klęczy przed wałem powodziowym w Świniarach w Płockiem, widząc jak wartkim strumieniem Wisła go przerywa (23 maja 2010 roku), niosąc grozę i zniszczenie. Ten filmowy, reporterski obraz wyraża nie tylko strach, bezradność wobec natury, ale bardzo wyraźne, pełne zawierzenie Bogu. Taki drobny przykład, że z wiarą i modlitwą naród polski w przeważającej jego części podchodzi do pracy i życia. „Stańczyk” Wodzicki w kontuszu Można zadać nieco retoryczne pytanie, dlaczego w Krakowie powstało pierwsze w Polsce muzeum narodowe? Pod zaborem austriackim Polacy cieszyli się największymi swobodami. Nie dziwi zatem, że na wystawie pokazano „Portret Ludwika Wodzickiego” (1880) Henryka Siemiradzkiego (1843-1902). Ludwik hr. Wodzicki był współtwórcą „Tek Stańczyka”, a wcześniej uczestnikiem powstania styczniowego. Zwolennik Hotelu Lambert, a potem konserwatywny polityk galicyjski, marszałek Sejmu Krajowego i dożywotni członek wiedeńskiej Izby Panów, przez A. Górskiego określony został jako przeciwnik „zbrojnej irredenty” (A. Górski „Podolacy”, s. 50). Na portrecie widzimy polityka w stroju szlacheckim. Powstały w Galicji zwyczaj zakładania pasów kontuszowych, stanowił wyraz przywiązania do polskości. I choć strój szlachecki został ukształtowany przez różne wpływy kulturowe, głównie polskie i wschodnie (był eklektyczny, jak mówi W. Milewska), w całości uosabiał właśnie ducha polskiego. Ba, ubieranie go na uroczyste okazje od lat 60. XIX wieku, miało tę polskość szczególnie podkreślać w tak bardzo zróżnicowanym etnicznie społeczeństwie zarówno Królestwa Galicji i Lodomerii, jak i całej monarchii habsburskiej. Portret Ludwika Wodzickiego jest więc dla mnie symbolem obu tych elementów: podkreślenia polskości i pewnej swobody w wyrażaniu narodowych uczuć w Galicji. Sława Naczelnika Wodzicki już dawno nie żył, gdy z krakowskich Oleandrów w 1914 roku ruszyła Pierwsza Kompania Kadrowa, tworząc zrąb Legionów Polskich. Tematyka zbrojnej walki o niepodległość oraz twórczość legionistów – malarzy były wyraźnie zaznaczone na  poprzedniej wystawie w Pałacu Prezydenckim (zob.: W. Milewska, M. Zientara, „Sztuka Legionów Polskich i jej twórcy 1914-1918”, Kraków 1999), a z niepodległościowego zbioru w tym roku pozostała część, poświęcona Tadeuszowi Kościuszce, co ma związek z rocznicą 200-lecia śmierci Naczelnika, i ogłoszeniem roku 2017 Rokiem Kościuszki. Na Klatce Schodowej Pałacu Prezydenckiego widzimy m.in. „Katafalk Kościuszki w katedrze na Wawelu” (ok. 1818) Teodora Baltazara Stachowicza (syn Michała, 1800-1873). To nie jedyny wizerunek katafalku z trumną Kościuszki – podobny, ale w formie rysunku, wykonał Piotr Michałowski (1800-1855), a relacje świadków potwierdzały, że obaj artyści wiernie oddali rzeczywistość dnia pogrzebu. Obraz Stachowicza jest pełen symboli, mówiących wiele o trudnych dziejach Rzeczypospolitej oraz roli historycznej zmarłego: kolumny z karabinami i kosami, w panopliach Orzeł i Pogoń [Litewska] – godła państwowe, a na trumnie czerwona czapka „krakuska”. Po bokach katafalku tempery Stachowicza: m.in. „Apoteoza Kościuszki” (1818) i „Przysięga Kościuszki” (1818). W tym drugim przedstawieniu nie trudno rozszyfrować postaci historyczne, wśród których, poza bohaterem głównym, jest też gen. Józef Wodzicki, stryjeczny pradziad wymienionego już Ludwika… Powiedzieć tam wstępnej środzie Niech poczeka na zagrodzie Kończy się czas Białego Karnawału. Na wsi odbywały się zapusty, których ostatnim akcentem były wtorkowe imprezy (nazywane ostatkami lub kusakami), kiedy dokładnie o północy wszystko milkło, a rozpoczynał się Wielki Post. W Jedlińsku w powiecie radomskim co roku odbywa się obrzęd Ścięcia Śmierci, o istnieniu którego w 1866 roku na łamach „Gazety Codziennej” informował jedliński proboszcz ks. Jan Kloczkowski. W karczmach, w mieszczańskich domach oraz dworach ziemian na wsi także o północy kończyły się bale lub mniejsze spotkania towarzyskie. Wcześniej jednak, bo już od niemal miesiąca, w dawnej Polsce (od ok. XV/XVI w.) szlachta wyjeżdżała na kuligi. Organizowała je młodzież, uwzględniając każdy sąsiedni dwór, ale pamiętając też o jego indywidualnej sytuacji: gdzie jest żałoba, gdzie dom bogaty, a gdzie biedniejszy – wszystko tak, aby nikomu i niczemu nie uchybić. Do tego stopnia, że jeśli w majątku nie było stawów, biesiadnicy przywozili ryby od siebie. Poza literaturą, kuligi karnawałowo-zapustne były naturalnie „portretowane” przez malarzy. Ale tych głównie, którzy wsławili się malowaniem koni: Alfreda Wierusza-Kowalskiego i Kossaków. Prof. Jacek Woźniakowski opowiadał kiedyś, że gdy w rodzinnym kolatorskim kościele ksiądz miał za długie i nudne kazanie, jego dziad czy pradziad ostentacyjnie machał zegarkiem… Być może dziad znał prastary zwyczaj zapustowy, że właśnie podczas owych kuligów szlachta wygłaszała długie, ale dowcipne „kazania”, za które księżom obrażać się nie wypadało, za to obowiązkiem oratora było doprowadzić gości do jak największego śmiechu. Kazanie takie, im bardziej było pozbawione sensu, tym lepsze. Chełmoński, Chełmoński… Wstępna środa jednak nie poczeka na zagrodzie, bo jak co roku obrzęd posypania głów popiołem rozpoczyna czas Wielkiego Postu. W okresie tym kolorem liturgicznym jest fiolet, symbolizujący mękę Chrystusa. Barwy tej użył Józef Chełmoński (1849-1914) w jednym ze swych mistycznych obrazów. W Sali Kolumnowej umieszczono pracę „Pod Twoją obronę” (1906). Wieczorem nad wsią (z widocznym kościołem), w której tylko gdzieniegdzie w domach pali się światło, objawia się Matka Boża w swym najważniejszym dla Polaków wizerunku – Pani Jasnogórskiej. To nie jest dzieło stricte religijne, choć motyw ma taki. Królowa Korony Polskiej symbolizuje to, co wcześniej wspomniana społeczność narodu chciałaby wykrzyknąć. To głos za wolnością. Ktoś powiedział kiedyś, że historia Polski to ciągłe zmaganie się z pojęciem wolności. Od Jana Kazimierza, przez potop, konfederację barską, insurekcję kościuszkowską, powstania listopadowe i styczniowe, I wojnę św., bitwę warszawską 1920, powstanie warszawskie…, Królowa Jasnogórska jest strażniczką „ ziemi, tej ziemi”. Józef Chełmoński, o żarliwości wiary którego przekonywała Pia Górska (P. Górska, „Paleta i pióro”, Kraków 1956, s. 123), miał swego czasu wielkie i zapewne też mistyczne przeżycie. Paulini bowiem zamówili u niego kopię obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej. I właśnie w tym jedynym w roku dniu, w Wielki Czwartek, gdy obraz jest zakryty, w Skarbcu klasztoru w Częstochowie, artysta – patrząc na oryginał – namalował dwie kopie. Jedna z nich prawdopodobnie została umieszczona w kaplicy głównej w czasie II wojny św., gdy oryginalną ikonę Matki Boskiej ukryto w obawie przed zniszczeniem przez Niemców. - Skoro obrzędy i zwyczaje polskie tak mocno wiążą się z wiarą katolicką, to zależało mi, aby w najważniejszej Sali pokazać obrazy, poświęcone Maryi i Chrystusowi. Nie mogły one być religijne, ale takie, w których musiał zawierać się pewien element kultu. A w polskiej sztuce poza dwoma przedstawieniami: Chełmońskiego i Wyczółkowskiego, takich obrazów nie ma – wyjaśniła Wacława Milewska. „Krucyfiks Królowej Jadwigi” (1896) Leona Wyczółkowskiego (1852-1936) jest w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, ale obraz „Pod Twoją obronę”, choć obecny w kraju, był niedostępny. Dzięki dotarciu służb dyplomatycznych do jego właściciela, mieszkającego za granicą, może on być prezentowany w Sali Kolumnowej Pałacu Prezydenckiego. Ikonografie: 1. Michał Stachowicz, „Dożynki” (1821), źródło: Wikipedia 2. Witold Pruszkowski, „Niedziela zielna” (ok. 1890), źródło: Wikipedia 3. Józef Chełmoński, „Pod Twoją obronę” (1906), własność prywatna; źródło: artdone.wordpress.com 4. Leon Wyczółkowski, „Krucyfiks Królowej Jadwigi”, Muzeum Narodowe w Krakowie; źródło: mnk.pl 5. Jacek Malczewski, „Jasełka”, źródło: polishnews.com 6. Teodor Axentowicz, „Święcenie gromnic” (1895); źródło: Wikipedia 7. Marian Zarembski, „Przed siewem” (1888), źródło: issuu.com 8. Henryk Siemiradzki, „Portret Ludwika Wodzickiego” (1880); źródło: Wikipedia [gallery ids="171255,171256,171257,171258,171259,171260,171261,171262"]  

Kategorie:

OGÓLNY OPIS PODCASTU

Łosiowisko

Historia, tradycje, zabytki, ciekawi ludzie. Dwory, pałace, wiejskie chaty, dworce kolejowe. Przyroda: rzeki, lasy, zwierzęta. Kultura, zróżnicowanie wyznaniowe i kulturowe, mniejszości narodowe. Literatura i opowieści ludzi wsi. A wszystko jak u Reja: między panem, wójtem i plebanem. Mazowsze, Podlasie, Kurpie, ziemia radomska. Regionalizm na tle kultury oraz historii kraju i narodu. 

Odcinki podcastu (591)

  • Tytus Dzieduszycki Sas - w 90. rocznicę urodzin

    • 28.04.2024

    • 47 min 58 s

  • 80-lecie I LO w Wołominie - wspomnienia Tadeusza Kielaka, cz. 2

    • 21.04.2024

    • 44 min 49 s

  • 80-lecie I LO w Wołominie - wspomnienia Tadeusza Kielaka, cz. 1

    • 14.04.2024

    • 46 min 50 s

  • Jerzy Kosiński - żołnierz i urzędnik z Podlasia

    • 07.04.2024

    • 53 min 46 s

  • Wielkanoc w tradycji na wsi koło Tłuszcza

    • 31.03.2024

    • 46 min 18 s

  • Drewnica – z historii lecznictwa psychiatrycznego na Mazowszu

    • 24.03.2024

    • 49 min 56 s

  • Z uczucia do Podlasia - Magdalena Stasiuk

    • 17.03.2024

    • 50 min 20 s

  • O Cecylii Plater-Zyberkównie

    • 10.03.2024

    • 52 min 50 s

  • Fabryka Fajansu w Iłży

    • 03.03.2024

    • 46 min 15 s

  • O Wincentym Witosie

    • 25.02.2024

    • 46 min 25 s

1
2
3
...
58
59
60