Jak przypomniała Elżbieta Uzdańska, sejm podjął decyzję o dekomunizacji nazw ulic w Warszawie. Projekt ustawy trafił już do senatu. Pojawiają się opinie, że wymiana patronów będzie symbolicznym końcem komunizmu. Niektórzy mają jednak zdanie, że cała operacja to niepotrzebny kłopot dla mieszkańców i firm oraz administracyjne zamieszanie.

Niebezpieczeństwo?

- To bardzo trudna i kontrowersyjna sprawa - oceniła Nehrebecka-Byczewska. - Nie wiem, dlaczego nie zrobiono tego wcześniej. Dlaczego nie zostało to zrobione 10 czy 20 lat temu? - pytała. Jak powiedziała, zmieniono wtedy nazwy głównych ulic - np. ul. Stołeczna stała się ul. Popiełuszki.

W ocenie radnej, przeprowadzanie takich zmian z urzędu, ustawą, uchwałą czy dekretem jest "niebezpieczne". - To będzie budziło kontrowersje. Trzeba pamiętać o ludziach, którzy tam mieszkają, są związani z tymi miejscami. Trzeba również pamiętać kosztach. To nie jest kwestia zmiany tylko tabliczki na budynku, ale również pieczątek, kont, wysłanie zawiadomień do kontrahentów – wyliczała.

„Miasto zapłaci”

Zdaniem radnej Johann, dekomunizacja jest konieczna. - W Konstytucji jest powiedziane, że komunizm ma zniknąć. Ja poszłabym dalej – przede wszystkim okres stalinowski powinien zniknąć. Co to są nazwy ulic? To nie tylko nazwy, tylko promowanie jakiejś osoby. I pytanie – kim była ta osoba? - komentowała w RDC.

- Ustawa ma ludzi uspokoić, bo koszty będą ponosiły miasta. Do tej pory miasta płaciły tylko za dowód osobisty i prawo jazdy, teraz miasto będzie pokrywało wszystkie koszty - zapewniała w RDC.