Wypadek na S8. Kierowca autobusu był pod wpływem amfetaminy

  • 26.06.2020 20:49

  • Aktualizacja: 02:00 26.07.2022

Tomasz U. prowadził autobus miejski będąc pod wpływem amfetaminy. Prokuratura przedstawiła zarzuty kierowcy, który w czwartek miał doprowadzić do tragicznego wypadku na trasie S8 w Warszawie. U. był również w przeszłości karany za wykroczenie drogowe. Jak przekonuje spółka Arriva, która zatrudniała mężczyznę, przedstawił on zaświadczenie o niekaralności i m.in. na tej podstawie dostał pracę.
W piątek Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła Tomaszowi U., który pod wpływem amfetaminy doprowadził do wypadku autobusu w Warszawie m.in. zarzut sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym, w wyniku której doszło do śmierci jednej z pasażerek, oraz ciężkich obrażeń u czterech innych osób. Jak się okazało mężczyzna był w przeszłości 13 razy karany za wykroczenia w ruchu drogowym. Grozi mu 15 lat więzienia.

Nie wiadomo, czy U. zażywał narkotyki podczas jazdy autobusem. Znaleziono przy nim pół grama amfetaminy. Podejrzany usłyszał zarzuty w szpitalu i odmówił odpowiedzi na pytanie, czy przyznaje się do winy. - Wyjaśnił jedynie, że urwał mu się film i niewiele pamięta z tego co się działo. Pamięta jedynie tyle, że pomagał wyprowadzić jedną z pasażerek autobusu - przekazuje prokuratura, która będzie wnioskować do sądu o areszt dla mężczyzny.

Zaświadczenie o niekaralności

Rzeczniczka spółki Arriva, w której zatrudniony był Tomasz U. odnosząc się do tych informacji zaznaczyła, że przedsiębiorstwo nie ma dostępu do tego typu danych o kierowcach. - Są to dane wrażliwe i takich danych o kierowcy policja na tę chwile zgodnie z obowiązującymi przepisami nie udostępnia - powiedziała Parzniewska. Dodała, że w jej ocenie przewoźnik powinien mieć dostęp do tego typu informacji, zwłaszcza gdy kierowca prowadzi duży pojazd.

Zaznaczyła również, że przed rozpoczęciem pracy kierowca zobowiązany jest do dostarczenia zaświadczenia o niekaralności i na tej podstawie, w połączeniu z ważnymi badaniami lekarskimi i psychologicznymi jest zatrudniany. - To oświadczenie było. Gdyby nie to, kierowca nie zostałby zatrudniony - podkreśliła.

Rzeczniczka zapewniła w rozmowie, że firma będzie pracować nad kwestią możliwości badań kierowców na obecność narkotyków. Jak dodała, obecnie kwestia ta nie jest uregulowana prawnie.

- Jest niejasna, w związku z tym, że pracodawca musi mieć uzasadnione podejrzenia, żeby takie badanie przeprowadzić - zaznaczyła. Dodała, że badanie - jeśli już do niego dojdzie - przeprowadzane jest w obecności policji. - Na pewno jesteśmy otwarci co do szukania takiego rozwiązania, które albo to prawo ureguluje, albo po prostu wypracowania rozwiązań, które w ramach obowiązującego prawa pozwolą nam częściej i wyrywkowo kontrolować kierowców - powiedziała Parzniewska.

"Zachowywał się normalnie"

Jak przyznała rzeczniczka, inaczej jest z badaniem zwartości alkoholu, bo po pierwsze sprawę tę regulują inne przepisy, po drugie zaś przewoźnika w badaniach kierowców na zawartość alkoholu wspierają wbudowane w autobus systemy blokady alkoholowej alco-lock. Urządzenia takie - jak zapewniła - są już zainstalowane w większości wozów należących do Arrivy. Miał je również autobus prowadzony przez Tomasza U.

- Jeżeli to urządzenie odnotuje zawartość alkoholu w organizmie kierowcy, to autobus nie ruszy - mówi Parzniewska i zaznacza, że urządzenia będą montowane w kolejnych autobusach. Parzniewska dodała, że Tomasz U. pracował w spółce od roku i przez ten czas nie spowodował żadnej kolizji. - Nie było żadnych nagan, uwag. Nie dawał nam żadnego powodu, czy podejrzenia, żebyśmy bardziej zwrócili uwagę na jego zachowanie - zaznaczyła.

Dodała, że również w czwartek, kiedy przyszedł do dyspozytora, zadeklarował gotowość do pracy, odebrał dokumenty wozu i "zachowywał się zupełnie normalnie".

- Nie zgłaszał żadnych dolegliwości. Naprawdę nie było powodu, żeby móc przypuszczać, że taka sytuacja może mieć miejsce i że ta osoba jest pod wpływem jakichś środków. Tym bardziej, że swoją służbę rozpoczął w godzinach porannych i przez te kilka godzin - do momentu tego wypadku - nie było skarg i uwag, jeździł prawidłowo. Dla nas to po prostu jest szok - powiedziała.

Arriva jest jednym z kilku autobusowych przewoźników miejskich w Warszawie. Obok Miejskich Zakładów Autobusowych to przewoźnicy prywatni - właśnie Arriva, Mobilis, PKS Grodzisk i ITS Michalczewski.



Tragiczny wypadek

W czwartek w Warszawie przed godziną 13:00 autobus miejski linii 186 jadący w kierunku Szczęśliwic spadł na rozwidleniu Trasy Toruńskiej na zjazd na Wisłostradę i most Grota-Roweckiego. Przód oderwał się od przegubu i zsunął się w dół. W wyniku zdarzenia zginęła jedna osoba – pasażerka w wieku ok. 70 lat. W sumie poszkodowane zostały 22 osoby – 17 trafiło do szpitali, z czego 5 w stanie ciężkim. Ranni przebywają m.in. w Szpitalu Bielańskim, Praskim, na Lindleya i na Solcu, a jedna osoba została przetransportowana helikopterem do kliniki w Grodzisku Mazowieckim. Jak podał wiceminister zdrowia Waldemar Kraska, wszyscy pacjenci są przytomni i nie zagraża im utrata życia. Podczas zorganizowanej na miejscu konferencji prasowej wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł przekazał, że w autobusie było ok. 40 osób. Warszawski ratusz uruchomił infolinię dla bliskich osób poszkodowanych pod numerem tel. 22 277 5560.

W akcji ratunkowej brały udział załogi z 10 karetek, śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego oraz 23 zastępy straży pożarnej. Służby tego samego dnia wieczorem usunęły wrak autobusu. Miejsce zdarzenia jest zabezpieczone betonowymi barierami. Według GDDKiA, utrudnienia w ruchu mogą tam potrwać nawet kilka dni.

Według wstępnych ustaleń, przyczyną wypadku było zasłabnięcie kierowcy. Szczegóły ma ustalić prokuratura. W celu wyjaśnienia okoliczności zajścia ma zostać też powołana specjalna policyjna komisja.

Źródło:

PAP

Autor:

FP