Chorwacja. Nie żyje ksiądz z parafii w Sokołowie i siostra z Jedlni

  • 08.08.2022 20:55

  • Aktualizacja: 22:47 15.08.2022

Nie żyje wikariusz z parafii św. Jana Bosko w Sokołowie Podlaskim, ks. Grzegorz Radziszewski. O śmierci kapłana poinformowała parafia. Zmarła także nazaretanka s. Janina Mateusiak z parafii w Jedlni. Do wypadku doszło w sobotę nad ranem na autostradzie. Zginęło 12 osób, a 32 zostały ranne, w tym 19 ciężko. Wszystkie ofiary wypadku to polscy obywatele, którzy pielgrzymowali do Medziugoria.
O śmierci ks. Grzegorza Radziszewskiego poinformowała parafia św. Jana Bosko w Sokołowie Podlaskim.



Pielgrzymi brali udział w sobotnim wypadku w Chorwacji. - Są w różnym stanie. Zostały wypisane ze szpitala i są w domu. Cierpią, ale ich stan jest stabilny - mówi Radiu dla Ciebie proboszcz parafii salezjańskiej ksiądz Stanisław Stachal, z której do świętego miejsca wyjechało pięcioro pielgrzymów.

- Wspaniały człowiek, zawsze służył pomocą – tak proboszcz opisuje wikariusza parafii, ks. Grzegorza Radziszewskiego. Duchowny jest jednym z najbardziej poszkodowanych pielgrzymów, którzy zmierzali do Medjugorie. - Sześć lat pracował tutaj w Sokołowie jako bardzo znany katecheta w liceum ogólnokształcącym. Bardzo lubiana osobowość. Od soboty jest poruszenie, niektórzy nie wiedzieli, że to nas dotyczy. Dopiero wczoraj się dowiedzieli - dodaje.

Jak poinformowało Zgromadzenie Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, zmarła także siostra Janina Mateusiak z parafii w Jedlni. Dwa lata temu siostra Janina została tam przeniesiona z Warszawy.



Dzięki niej wierni podróżowali m. in. do Fatimy czy do Rzymu - przypomina siostra Ewelina z Kaplicy Świętego Jana Pawła II w Jedlni. - Nasze siostry z Warszawy pojechały do Zagrzebia, żeby przekonać się o tym, co dzieje się z siostrą Janiną. No i żeby pomóc tym siostrom, które też są w szpitalach i potrzebują pomocy. Wczoraj było bardzo dużo ludzie i modlili się w intencjach o zdrowie dla poszkodowanych i zbawienie dla tych, którzy zginęli w wypadku - tłumaczy.

Mieszkańcy Jedlni i okolicznych miejscowości wciąż nie mogą pogodzić się z tym, co się stało

Do wypadku, w którym zginęło 12 osób, a 32 zostały ranne, doszło w sobotę rano.

W wypadku polskiego autokaru w Chorwacji zginęło dwóch kierowców - poinformowała chorwacka agencja prasowa Hina. Informację o śmierci drugiego kierowcy i publikacji wyników obdukcji wszystkich zmarłych w wypadku potwierdził dla Hina rzecznik oddziału prokuratury krajowej w Varażdinie, Darko Galić.

Ofiary po identyfikacji

- Identyfikacja ofiar była bardzo trudna, musieliśmy być ostrożni, by nie popełnić błędu - mówi rzecznik KGP, Mariusz Ciarka. - Identyfikacja była bardzo utrudniona, bo to identyfikacja ze zdjęć przesłanych z Polski. Jeżeli chodzi o 9 ofiar, to zostały one zidentyfikowane jednoznacznie, natomiast w stosunku do 2 ofiar, ta identyfikacja trwała dłużej, aby być stuprocentowo przekonanym, że to ta osoba. Ale można powiedzieć, że w chwili obecnej mamy zidentyfikowane wszystkie osoby, które zginęły - tłumaczy.

12 naszych policjantów jest skierowanych do pomocy służbom dyplomatycznym i do szpitali, gdzie przebywają ranni Polacy.

- Bariera językowa jest jednak duża - dodaje Ciarka. - Pamiętajmy, że tak jak my byśmy mieli do czynienia z obcokrajowcami w Polsce, tak samo i tam, jeżeli chodzi o służby chorwackie, to one nie potrafią na przykład odczytać naszych dokumentów w sposób szybki, bez tłumaczenia. Nie potrafią porozumieć się tak szybko. W szpitalu policjanci mieli taką rolę psychologów, bo zanim dotarł nasz zespół medyczny i psychologów z Polski, to właśnie oni ze względu na to, że przebywali w Chorwacji, byli pierwsi w szpitalach, więc mogli odpowiedzieć na pierwsze pytania naszych rodaków - wyjaśnia.

Międzynarodowe śledztwo

Prokuratura Okręgowa w Warszawie na polecenie ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry wszczęła postępowanie w prawie wypadku polskiego autokaru w Chorwacji.

- Śledczy już zajmują się tą sprawą - potwierdza Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - W toku śledztwa wykonujemy czynności w ramach międzynarodowej współpracy ze stroną chorwacką. Pozyskujemy dowody zgromadzone przez chorwackich śledczych w tym zabezpieczone na miejscu katastrofy. We własnym zakresie gromadzimy dowody związane między innymi z kwestiami organizacji przejazdu czy też dokumentacji dotyczącej tego pojazdu. Planowane jest powołanie biegłych lekarzy sądowych i biegłych w zakresie wypadków samochodowych - dodaje.

Według MSZ, pielgrzymka została zorganizowana przez biuro Bractwa św. Józefa. Autokarem jechało 3 księży, 6 zakonnic i świeccy pielgrzymi z okolic Sokołowa, Konina i podradomskiej Jedlni.

Stan pacjentów w Chorwacji

Wszystkich ośmiu pacjentów przyjętych w sobotę do kliniki traumatologii w Zagrzebiu jest w stanie dobrym - poinformował z kolei w poniedziałek Mario Malović, chirurg znajdującego się w stolicy Chorwacji szpitala. Komentując stan ofiar wypadku polskiego autokaru, lekarz przekazał, że trzech pacjentów znajduje się na oddziale intensywnej opieki medycznej, gdzie dochodzi do siebie po operacjach.

Iva Vukadin, dziennikarka chorwackiej telewizji HRT, poinformowała, że pięciu pacjentów umieszczonych w Szpitalu Uniwersyteckim w Zagrzebiu oraz sześciu z tamtejszego Szpitala Klinicznego czuje się dobrze, ich stan się poprawia.

- Pacjenci rozmawiali z rodzinami, jedną z kobiet w niedzielę odwiedziła wnuczka. Rannych przebywających w Szpitalu Uniwersyteckim nawiedzili też polscy księża - dodała dziennikarka.

W szpitalu ogólnym w Varażdinie nadal przebywa siedmiu pacjentów, z których dwoje znajduje się w stanie krytycznym. W szpitalu w Czakovcu z ciężkimi obrażeniami przebywają dwie kobiety - ich stan jest stabilny, a szpital zapewnił im również pomoc psychologiczną.

Polski wiceminister zdrowia Waldemar Kraska poinformował w poniedziałek, że jeszcze w tym tygodniu - najprawdopodobniej w środę - około 10 pacjentów z lżejszymi obrażeniami zostanie przewiezionych do Polski.

Kontrola po wypadku autokaru w Chorwacji

Jak przekazała rzeczniczka Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, w poniedziałek mazowieccy inspektorzy ITD przekazali firmie Megapol, której autokar miał w sobotę nad ranem wypadek w Chorwacji, zawiadomienie o zamiarze wszczęcia kontroli. - Tego rodzaju kontrole, zgodnie z obowiązującymi przepisami mogą zostać wszczęte nie szybciej niż 7 dni i nie później niż 30 dni od dnia dostarczenia zawiadomienia - zaznaczyła Monika Niżniak.

- W ramach tego rodzaju kontroli, kontroli w przedsiębiorstwie sprawdzanych jest szereg aspektów dotyczących działalności transportowej. Sprawdzana jest wszelka dokumentacja, którą dysponuje przedsiębiorca, w tym przede wszystkim dokumentacja dotycząca zatrudnionych kierowców, ich czasu pracy, aby wykluczyć możliwość, że dochodzi do naruszeń czasu pracy. Sprawdzane są też uprawnienia kierowców, w tym również, czy posiadają aktualne badania lekarskie, badania psychologiczne - wyliczyła.

- Inspekcja Transportu Drogowego oprócz tradycyjnych kontroli drogowych pojazdów, m.in. autokarów, również może prowadzić kontrole w siedzibie firm transportowych. Możemy sprawdzić całą dokumentację firm, jak również, co jest też bardzo istotne, kwestie przestrzegania przez kierowców norm czasu pracy. Możemy sprawdzić nawet rok wstecz, czy nie ma naruszeń związanych z czasem pracy kierowców. Czyli możemy sprawdzić, czy kierowcy jeżdżąc na innych trasach przestrzegali przepisów związanych z normami czasu pracy, mieli odpoczynki, czy nie były przekraczane normy czasu prowadzenia pojazdu - podkreślił Główny Inspektor Transportu Drogowego, Alvin Gajadhur.

Pytany, kiedy pojawią się pierwsze efekty kontroli, Gajadhur odparł, że "kontrole w siedzibach firm są szczegółowe, więc trzeba będzie na ten wynik zapewne poczekać". - Musimy m.in. sprawdzić, czy kierowcy pracujący w tej firmie mają odpowiednie uprawnienia. Możemy sprawdzić dokumentację firmy w zakresie pracy wszystkich kierowców, którzy pracują w firmie i zobaczyć jak firma w tym zakresie działa - dodał.

Zdaniem Gajadhura, w zależności od wielkości firmy kontrola może potrwać od ponad miesiąca do kilku miesięcy. Zwrócił też uwagę, że czas pracy kierowców jest kontrolowany także w trakcie rutynowych kontroli drogowych. - To są kontrole wyrywkowe, jeżeli zatrzymamy autokar na trasie, czy przed wyjazdem na prośbę organizatorów wyjazdu. Wtedy sprawdzany jest stan techniczny pojazdu, trzeźwość kierowcy, ale to jest kontrola konkretnego kierowcy i konkretnego autokaru - powiedział.

Przyznał, że inspekcja drogowa nie sprawdzała autokaru, który uległ wypadkowi na Chorwacji. - Być może robiła to policja - zaznaczył Gajadhur. Przypomniał, że przyczyny wypadku bada strona chorwacka; prokuratura i policja chorwacka.

Wypadek w Chorwacji

W sobotę nad ranem na autostradzie A4 na północ od stolicy Chorwacji Zagrzebia doszło do wypadku polskiego autokaru, w którym 12 osób zginęło, a 32 zostały ranne - 19 z nich jest w ciężkim stanie.

Do wypadku doszło ok. godz. 5:40 na autostradzie A4, w położonym na północ od Zagrzebia regionie varażdińskim, między miejscowościami Jarek Bisaszki i Podvorec. Jadący w kierunku Zagrzebia autobus zjechał z drogi i wpadł do rowu przy autostradzie - przekazała policja.



Rzecznik MSZ przekazał, że pielgrzymka była organizowana przez Biuro Bractwa św. Józefa, wyruszyła z Częstochowy. Wśród poszkodowanych są pielgrzymi z województwa mazowieckiego, z różnych miast. Potwierdzone są osoby z Sokołowa i Jedlni koło Radomia.

Cztery osoby ranne w wypadku w nocy wraz z delegacją rządową wróciły do Warszawy i są już w polskich szpitalach. Samolot z poszkodowanymi w wypadku w Chorwacji wylądował w Warszawie – potwierdził wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. Dodał, że pacjenci są pod specjalistyczną opieką.

Pielgrzymi z Mazowsza 

Wśród pasażerów było czterech mieszkańców Jedlni - potwierdziła w rozmowie z proboszczem parafii św. Mikołaja Biskupa radomska dziennikarka RDC Anna Orzeł. Ksiądz Janusz Smerda dodał, że w autobusie była też siostra zakonna, która przyjechała do Jedlni z Warszawy.

- W tej pielgrzymce uczestniczyły osoby z mojej parafii oraz siostra Janina, która ogłosiła ten wyjazd do Medjugiorje. Od rana jesteśmy w wielkim szoku, dzwonią do nas parafianie. Modlimy się o jakieś informacje, że jednak żyją - powiedział ksiądz Smerda.



Autokar, który uległ wypadkowi w Chorwacji, miał tablice rejestracyjne z Grodziska Mazowieckiego, ale żadna pielgrzymka z tego miasta i okolic nie była w tym czasie w drodze do Medjugorie - poinformował w rozmowie z Radiem dla Ciebie Tomasz Krupski, zastępca burmistrza Grodziska.

- Mogę potwierdzić, że tablice rejestracyjne wskazują na powiat grodziski. Rozmawiałem z księdzem dziekanem, nie potwierdził, żeby jakakolwiek pielgrzymka z którejś z parafii pojechała do Medjugorie, wskazał na kierunek warszawski. Łączymy się w bólu z rodzinami ofiar - powiedział Krupski.



Z kolei ministerstwo infrastruktury przekazało, że autokar miał ważne badania techniczne.

"Pojazd został wyprodukowany w 2011 r., był zarejestrowany w Polsce i posiadał wszystkie wymagane prawem przeglądy, badanie techniczne zostało wykonane w czerwcu br. i było ważne do 13 grudnia 2022 r." - poinformował resort infrastruktury w komunikacie zamieszczonym na Twitterze.

Właściciel firmy przewozowej Megapol z Płońska Jacek Antoszkiewicz potwierdził, że w Chorwacji wypadkowi uległ autobus należący do jego spółki.

Na polecenie Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie wszczęte zostało śledztwo w sprawie tej katastrofy.

Źródło:

RDC

Autor:

RDC