Warszawa. Ruszył proces Piotra P. oskarżonego o zabójstwo córki i syna

  • 25.06.2020 21:43

  • Aktualizacja: 02:00 26.07.2022

W czwartek w Sądzie Okręgowym w Warszawie ruszył proces Piotra P. Prokuratura oskarża go o zabójstwo trzymiesięcznej córeczki i pięciomiesięcznego synka. 27-letni inżynier środowiska nie przyznaje się do tych morderstw.
Jak wynika z aktu oskarżenia, dzieci miały wywoływać u Piotra P. "dyskomfort psychiczny, źródło frustracji", stanowić "zbędny balast destabilizujący życie" i "ograniczający możliwości zaspokajania własnych potrzeb życiowych, w tym seksualnych".

Śledczy ustalili, że najpierw w tajemniczych okolicznościach zmarła 3-miesięczna córka mężczyzny. Dziewczynka w kwietniu 2016 roku trafiła do szpitala. Lekarze zdiagnozowali u niej tzw. zachłystowe zapalenie płuc. 22 kwietnia 2016 roku niedługo po powrocie dziecka ze szpitala do domu żona Piotra P. pojechała do sklepu oddać spodnie, gdyż mijał termin ich zwrotu. Córka została pod opieką mężczyzny.

Gdy kobieta wróciła do mieszkania i zajrzała do sypialni córeczki zobaczyła, że nie daje ona znaku życia. Słabo oddychała i zaczęła sinieć na rączkach. Para szybko wezwała karetkę. Wcześniej oboje próbowali reanimować dziewczynkę. Bardzo długo reanimowało ją też pogotowie, jednak przybyły do mieszkania lekarz, musiał stwierdzić zgon dziecka. Miał on nastąpić z przyczyn naturalnych z powodu niewydolności krążeniowo-oddechowej.

Po ponad roku zmarło kolejne niemowlę

Niedługo po śmierci 3-miesiecznej dziewczynki żona Piotra. P znów zaszła w ciąże. Jednak 8 września 2017 roku w rodzinie wydarzył się kolejny dramat.

Piotr P. twierdzi, że gdy tego dnia wszedł do ciemnego pokoju i szedł w kierunku wózka, zahaczył nogą o róg dywanu i się potknął. Wówczas pięciomiesięczny synek odchylił głowę, wyleciał mu z rąk i uderzył o podłogę.

Chłopczyk był reanimowany i przewieziony do szpitala przy ul. Żwirki i Wigury, gdzie po trzech godzinach zmarł. Lekarz dyżurny uznał, że obrażenia niemowlaka były zbyt rozległe, jak na upadek i placówka powiadomiła o przestępstwie policję.

Sprawą śmierci malca zajęła się Prokuratura Warszawa-Żoliborz i funkcjonariusze Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw KSP. Śledczych zaczęło zastanawiać, że w jednej rodzinie doszło do dwóch zgonów niemowlaków i to w przeciągu niecałego półtora roku. Zaczęli, więc sprawdzać co się wydarzyło.

Biegli wykluczyli zeznania Piotra P.

Powołano biegłych, którzy wykluczyli, by śmierć chłopca była wynikiem zwykłego upadku. W ich opinii na jego ciało oddziaływano ze znaczną siłą.

W listopadzie 2017 roku Piotr P. został aresztowany, usłyszał zarzut zabójstwa chłopca, a śledczy zaczęli podejrzewać, że śmierć trzymiesięcznej dziewczynki też mogła być wynikiem jego działań. W lutym 2018 roku ekshumowali więc zwłoki niemowlaków.

Badanie szczątków dzieci potwierdziło ich przypuszczenia. Chłopczyk miał pękniętą czaszkę. Z opinii biegłego wynikało, że mógł on zostać uderzony tępym narzędziem, uderzony o podłogę lub jakiś mebel z dużą siłą. Maluszek miał też obrażenia żeber, które nie mogły powstać w czasie reanimacji.

Z kolei w przypadku dziewczynki patomorfolog stwierdził, że przyczyną śmierci było masywne zachłyśnięcie, które mogło zostać upozorowane. Mężczyzna usłyszał więc kolejny zarzut zabójstwa.

Sąd postawił osiem zarzutów

W czwartek w Sądzie Okręgowym w Warszawie ruszył jego proces. Prokuratura postawiła mu w sumie osiem zarzutów. Oskarża go o to, że zabił dzieci działając z zamiarem bezpośrednim w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, wynikającej z frustracji związaną z ojcostwem niechcianego dziecka.

Zdaniem prokuratury, mężczyzna spowodował zachłyśnięcie dziewczynki w ten sposób, że wywołał u dziecka wymioty "zasysając nadtrawioną treść pokarmową przy użyciu tzw. gruszki do odśluzowania niemowlęcia, a następnie umieszczając wentyl tzw. gruszki w jamie ustnej i wprowadził nadtrawioną treść pokarmową do górnych dróg oddechowych dziecka" – brzmi akt oskarżenia, czym wywołał "cierpienie ponad miarę" dziewczynki.

Z kolei w przypadku chłopca prokuratura twierdzi, że uderzał ze znaczną siłą głową dziecka o podłogę, czym spowodował co najmniej trzy tępe, masywne urazy głowy i doprowadził m.in. do złamania kości sklepienia i podstawy czaszki. Mężczyzna miał też ściskać klatkę piersiową syna, powodując złamanie żeber.

Pozostałe zarzuty zawarte w akcie oskarżenia dotyczą nakłaniania żony do usunięcia ciąży, a także posiadania w dniu zatrzymania w listopadzie 2017 r. około 4 gramów marihuany.

Lista zarzutów jest długa

Prokuratura oskarżyła także mężczyznę o próbę wyłudzenia z UKSW oraz wyłudzenie z Politechniki Warszawskiej (uczelnie, na których studiował mężczyzna - red.) oraz Towarzystwa Ubezpieczeniowego zapomogi m.in. z tytułu losowej śmierci dziecka, a także podrobienie podpisów żony na jednym z tego typu wniosków o zapomogę.

Piotr P. był obecny w czwartek w sądzie i złożył obszerne wyjaśnienia. Nie przyznał się do winy. Przyznał się jedynie do podrobienia podpisu żony na jednym z wniosków oraz posiadania środków odurzających. Twierdził też, że nigdy nie nakłaniał żony do aborcji oraz, że kochał żonę oraz dzieci.

"Chodziliśmy na wszystkie badania. Dbałem, by zdrowo się odżywiała, robiłem jej sałatki (…) Sprawdzaliśmy, jak się rozwija dziecko. Zaczęliśmy szykować wszystkie rzeczy (…) ubrania meble, karuzele, wózki (…) Nagrywałem pierwszy krzyk córeczki, wszystko" – mówił w sądzie.

Dodał, że z żoną opiekowali się dzieckiem na zmianę. "Chciałem kupić dla nas mieszkanie i samochód" – opowiadał na sali rozpraw.

Piotr P. nie przyznaje się do winy

Jak stwierdził, te zarzuty są dla niego "bolesne, krzywdzące i nieprawdziwe". "Takie zarzuty są dla mnie nie do przyjęcia. To jest dla mnie abstrakcyjne" - tłumaczył.

Zaznaczył, że śmierć syna to był wypadek. "Nigdy w życiu nie planowałem nikomu zrobić krzywdy, tym bardziej swojemu dziecku. Kochałem syna i chciałem dla niego jak najlepiej" – powiedział w sądzie.

Odniósł się również do kwestii zapomóg, twierdząc, że chciał je przeznaczyć na leczenie i farmaceutyki, ponieważ on i żona byli w złym stanie psychicznym po śmierci dzieci.

Świadkiem w sprawie Piotra P. jest m.in. Piotr K., określany przez media mianem "najmłodszego polskiego milionera", który jest podejrzany o oszukanie ponad 200 tys. osób. Mężczyzna miał sprzedawać preparaty wybielające zęby, środki na odchudzanie oraz żel na stawy. Piotr P. przebywał z nim w jednej celi w areszcie śledczym na Białołęce i miał mu opowiedzieć jak zabił dzieci.

W sumie przed sądem ma się stawić ponad 70 świadków.

Źródło:

PAP

Autor:

FP