Napastnik z pralni na warszawskim Gocławiu przyznał się do winy

  • 18.05.2021 17:21

  • Aktualizacja: 03:19 26.07.2022

37-latek podejrzany o zamordowanie 73-letniego ojca w pralni na Gocławiu został we wtorek przesłuchany przez prokuratora. Zarzucono mu dokonanie zabójstwa oraz napaść na dwóch funkcjonariuszy policji. Mężczyzna przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia. Czynności przeprowadzono w szpitalu, gdzie mężczyzna przebywa od 7 maja.
Jak przekazała prok. Katarzyna Skrzeczkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, stabilizujący się stan zdrowia 37-letniego mężczyzny pozwolił na przeprowadzenie z nim czynności. Prokurator przesłuchał go w charakterze podejrzanego, zarzucając mu dokonanie zabójstwa ojca oraz dokonanie czynnej napaści na dwóch funkcjonariuszy policji, którzy w dniu 7 maja podejmowali wobec niego interwencję.

Podejrzany przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia, o których treści prokuratura nie informuje na obecnym etapie postępowania. Prokurator złożył wniosek do tymczasowe aresztowanie mężczyzny. Przesłuchanie podejrzanego oraz posiedzenie aresztowe odbyły się w warunkach szpitalnych, ze względu na stan zdrowia mężczyzny - podała prok. Skrzeczkowska.

Tymczasowy areszt


We wtorek po południu sąd przychylił się do wniosku prokuratury i aresztował 37-latka na trzy miesiące. Na razie tymczasowe aresztowanie będzie odbywało się w warunkach szpitalnych, później mężczyzna zostanie przewieziony do aresztu śledczego.

Prokuratura zamierza powołać zespół biegłych psychiatrów i psychologa, którzy ocenią poczytalność sprawcy. Z nieoficjalnych ustaleń wynika, że 37-latek "miał chorować psychicznie".



Do zabójstwa w pralni przy ul. Bora-Komorowskiego doszło 7 maja pomiędzy godz. 13 a 14. Nie było bezpośrednich świadków zdarzenia. - Funkcjonariusze policji zostali wezwani do interwencji w jednym z lokali usługowych. Ze zgłoszenia wynikało, że ktoś może potrzebować pomocy. Na miejsce policjanci przybyli jednocześni ze strażą pożarną, której funkcjonariusze umożliwili dostanie się do lokalu, ponieważ drzwi były zamknięte. W środku policjanci zastali mężczyznę, który trzymał w dłoni niebezpieczne narzędzie, nie reagował na polecenia. Mężczyzna wyszedł z lokalu i zaatakował funkcjonariuszy, podjął próbę ucieczki – mówił w piątek asp. Rafał Retmaniak z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.

Śledztwo w toku

37-latek został ujęty po tym, jak funkcjonariusze oddali strzały z broni palnej. Został zabrany do szpitala, ponieważ na jego ciele ujawniono liczne rany kłute i cięte brzucha, pocięte nadgarstki i podcięte gardło. Ta ostatnia rana przez ostatnie dziesięć dni uniemożliwia mężczyźnie samodzielne oddychanie i mówienie. 37-latek przebywa w szpitalu pod nadzorem funkcjonariuszy policji.

Sekcja zwłok 73-latka odbyła się w ubiegły wtorek. Biegli stwierdzili, że prawdopodobną przyczyną zgonu mężczyzny były dwie rany kłute w okolice serca. Mężczyzna miał także rany, zadane najprawdopodobniej nożem, na plecach, liczne rany cięte na rękach, co może wskazywać na to, że bronił się przed atakiem. W sprawie zabezpieczono dwa noże.

Śledztwo w sprawie zabójstwa w pralni chemicznej przy ul. Bora Komorowskiego na warszawskim Gocławiu prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga Południe. Już na początkowym etapie udało się przesłuchać m.in. rodzinę zmarłego i pracowników punktu usługowego. Z ustaleń wynika, że jedna z pracownic zeznała, że w piątek miało dojść do konfliktu pomiędzy 73-letnim właścicielem pralni, a zatrudnionym tam jego 37-letnim synem. Zamordowany mężczyzna miał zwracać uwagę synowi na złą technikę prania dywanu.

Źródło:

PAP

Autor:

FP