Test przed meczem z Rangersami zaliczony. Legia ograła Zagłębie

  • 18.08.2019 20:17

  • Aktualizacja: 00:47 26.07.2022

Legia Warszawa pokonała Zagłębie Lubin 1:0 w meczu 5. kolejki piłkarskiej ekstraklasy. Zwycięską bramkę w 19. minucie zdobył Marko Vešović. Dzięki wygranej stołeczni awansowali na 8. miejsce w ligowej tabeli.
Przed tą kolejką mająca jeden zaległy mecz Legia otwierała drugą połówkę tabeli, co na pewno nie napawało satysfakcją ani kibiców wicemistrzów Polski, ani samych piłkarzy. Podopieczni Aleksandara Vukovica, którzy w środę wywalczyli awans do czwartej, decydującej rundy eliminacji Ligi Europy, chcieli więc podkreślić swoją dominację na krajowym podwórku.

Przewaga bez efektu

Przez 18 minut spotkania z KGHM Zagłębiem Lubin nie zrobili jednak nic, co mogłoby dać sympatykom warszawian powody do optymizmu. Walka toczyła się w środku pola i choć to Legia częściej była przy piłce, zupełnie nic z tego nie wynikało.

W 19. minucie gospodarzom udało się wywalczyć rzut rożny - pierwszy stały fragment gry, z którego można było stworzyć realne zagrożenie pod bramką rywali. Od razu przyniosło to rezultat. Walerian Gwilia dobrze dośrodkował na głowę Marko Vesovica, który nie musiał nawet podskoczyć, aby skierować piłkę do siatki. Bramkarz gości Konrad Forenc był bezradny.

Od tego momentu gra stała się nieco szybsza, choć nie przekładało się to na większą liczbę szans podbramkowych. Zagłębie zbliżyło się do bramki Legii po raz pierwszy w 25. minucie, tyle że i wówczas nic ciekawego się nie wydarzyło - bramkarz Radosław Majecki bez trudu wyłapał dośrodkowanie Bartosza Kopacza z prawej strony boiska.

Mecz pod kontrolą

Po ok. półgodzinie gry goście wyraźnie podkręcili tempo i zepchnęli rywali w okolice pola karnego, ale nie na długo. W 33. min w wyniku nieporozumienia piłkę na lewym skrzydle przejął Luquinhas, który rozpoczął kontratak Legii. On też wykończył strzałem akcję, w której uczestniczyli Cafu i Gwilia, ale trafił tylko w zewnętrzną część słupka.

Przed przerwą gospodarze zaatakowali groźnie jeszcze dwa razy. W 40. min Vesovic oddał mocny strzał z kilkunastu metrów, ale Forenc był dobrze ustawiony i bez trudu wybił piłkę na rzut rożny. Niedługo przed końcem pierwszej części gry Legia miała rzut wolny niedaleko linii pola karnego. Na bramkę uderzał Gwilia, ale nieznacznie się pomylił.

Po zmianie stron dominacja Legii przez długi czas nie podlegała dyskusji. Co prawda uderzenia gospodarzy były albo niecelne, albo blokowane, ale Zagłębie miało problem z wydostaniem się z własnej połowy. Tym większe było zaskoczenie, gdy w 69. min Patryk Szysz wykorzystał prostopadłe podanie i bez kłopotu wykończył sytuację sam na sam z Majeckim. Po konsultacji z asystentami wideo sędzia Piotr Lasyk nie uznał jednak tego gola ze względu na pozycję spaloną strzelca.

O włos od podwyższenia wyniku

Chwilę później z dystansu uderzył Gwilia, jeden z najaktywniejszych obok Luquinhasa piłkarzy Legii, ale Forenc skutecznie interweniował. Był to pierwszy celny strzał po przerwie.

Gruzin miał też w 74. min dużą szansę na podwyższenie prowadzenia, ale stojąc ok. 10 metrów od bramki i nie mając koło siebie żadnego obrońcy źle przyłożył stopę do piłki. W 81. min Forenca z dystansu próbował zaskoczyć Cafu, do tego piłka odbiła się od jednego z obrońców, ale bramkarz Zagłębia znów zdążył z interwencją.

W 84. min musiał napracować się ponownie. Legia wyprowadziła kontrę, którą próbował wykończyć wprowadzony na boisko chwilę wcześniej Dominik Nagy, ale trafił prosto w Forenca.



Zaległe spotkanie

Dopiero w 88. min goście oddali pierwszy w tej części gry celny strzał, ale uderzenie Filipa Starzyńskiego bez problemu wyłapał Majecki. Kilkadziesiąt sekund później znów powinno być 2:0 i znów bardzo dobrej okazji nie wykorzystał Gwilia. Gospodarze wyprowadzali kontratak trzech na jednego, ale Gruzin strzelił metr od bramki.

To nieomal zemściło się w doliczonym czasie, kiedy nieupilnowany w polu karnym Tuszyński uderzył głową, jednak świetnie spisał się w tej sytuacji Majecki. W jednej z ostatnich akcji meczu mocno z dystansu uderzył Starzyński, ale i wówczas bramkarz Legii stanął na wysokości zadania, wyłapując piłkę "na raty". Te dwie interwencje uratowały gospodarzom dwa punkty.

Po pięciu kolejkach Legia zgromadziła siedem punktów - sześć straty do prowadzącego Śląska Wrocław. Warszawianie mają jednak do rozegrania zaległe spotkanie z Wisłą Płock.

Składy:

Legia Warszawa: Radosław Majecki - Paweł Stolarski, Igor Lewczuk, Artur Jędrzejczyk, Luis Rocha - Marko Vesovic (75. Dominik Nagy), Andre Martins, Walerian Gwilia, Cafu (90. Tomasz Jodłowiec), Luquinhas - Sandro Kulenovic (82. Mateusz Wieteska).

KGHM Zagłębie Lubin: Konrad Forenc - Bartosz Kopacz, Lubomir Guldan, Maciej Dąbrowski, Sasa Balic - Alan Czerwiński, Jakub Tosik (80. Damjan Bohar), Filip Starzyński, Łukasz Poręba (46. Bartosz Slisz), Sasa Zivec (46. Patryk Tuszyński) - Patryk Szysz.

Po meczu powiedzieli:

Ben van Dael (trener Zagłębia): - W pierwszej połowie graliśmy zbyt pasywnie, mieliśmy duże kłopoty ze składnymi akcjami gospodarzy. Mimo wszystko nie pozwoliliśmy im stworzyć wielu sytuacji. Rywale strzelili bramkę na 1:0 z rzutu rożnego, to dużo mówi o naszym podejściu do tego meczu. Zachowaliśmy się słabo w tej sytuacji. W przerwie zmieniliśmy system, wstawiliśmy na drugą połowę dwóch zawodników, spuściliśmy hamulec ręczny. Po kontratakach Legia mogła oczywiście podwyższyć wynik, ale my też mieliśmy swoje okazje. Za drugą połowę moim zawodnikom należą się gratulacje, w pierwszej byli zbyt wyczekujący.

Aleksandar Vukovic (trener Legii): - Bardzo ważne trzy punkty. Wiedzieliśmy przed meczem, że nie możemy już ich tracić. Nie przyszło nam to łatwo, gdyż, jak to zawsze jest, jesteśmy wielkim faworytem. W ostatnich siedmiu ligowych meczach wygraliśmy z Zagłębiem tylko dwa razy. Oprócz końcówki spotkania było ono pod naszą kontrolą. Zasłużyliśmy przynajmniej na zwycięstwo jedną bramką. Wielkie brawa dla zespołu.

- Zagłębie w końcówce meczu nie miało nic do stracenia i zaryzykowało ataki większą liczbą zawodników. Nie miało dla rywali znaczenia, czy stracą jeszcze jedną bramkę, czy nie. Nam się zaczęło wydawać, że mamy trzy punkty w kieszeni i wystarczy to bronić. Radek Majecki miał ważne interwencje, ale po to właśnie jest.

- Jest to przykre, niezrozumiałe, wręcz obrzydliwe zachowanie publiczności (gwizdy na Sandro Kulenovica - red.). Ten chłopak zostawia serce na boisku. Swoją pracą bardziej zasługuje na miejsce w pierwszym składzie niż Carlitos.

- Nie wiem, czy gdzieś się więcej biega niż w polskiej ekstraklasie. Trzy tygodnie treningów (w okresie przygotowawczym - red.) to za mało, żeby później grać mecz co trzy dni. Teraz jesteśmy już po miesiącu sezonu i jesteśmy w stanie bardziej podołać kolejnym rywalom pod kątem fizycznym.

Źródło:

PAP

Autor:

PG