Żeby mieć gdzie po powrocie zostawić samochód, stawiają pachołki drogowe na miejscach, z których wyjeżdżają. Tak z małą dostępnością parkingów radzą sobie kierowcy na Saskiej Kępie. Chodniki i drogi są publiczne, to samowola - oceniają mieszkańcy, co potwierdzają także urzędnicy i strażnicy miejscy.
RDC
- To samowola, która wynika z małej dostępności miejsca do parkowania - ocenia jeden z mieszkańców Saskiej Kępy. - W wielu dzielnicach Warszawy, na Saskiej Kępie też, brakuje miejsc do parkowania. Rodzi to szereg napięć między mieszkańcami. Zdarzają się akty wandalizmu, porysowane, pourywane lusterka, zwłaszcza u samochodów na obcych rejestracjach - mówi.
- Często widzę czerwone słupki lub inne przedmioty wystawione tak, by zablokować miejsce postojowe - dodaje. - Widać w okolicy przed prywatnymi posesjami, że są postawione pachołki na chodnikach, które są publiczne. Niektórzy próbują udawać, że chodzi o coś innego, wystawiają jakieś donice. Widać też do Google Maps, kiedy przejrzy się historię zdjęć, że w poprzednich latach przed tymi samymi posesjami też stały pachołki. Po prostu ludzie sobie przywłaszczają miejsca dla siebie - wskazuje.
Nawet 1500 zł kary
- To drogi publiczne i miejsca parkingowe także są ogólnodostępne - przypomina rzecznik Dzielnicy Praga Południe Andrzej Opala. - A zatem nie ma na niej możliwości wyłączenia miejsc postojowych. Mieszkańcom, którzy takie samowolne zastanawianie miejsc postojowych przeszkadza, podpowiadamy, że jest to we władaniu straży miejskiej, nie policji - wyjaśnia.
- Takie zachowanie może zostać uznane za wykroczenie - mówi Krzysztof Hajdas z referatu prasowego Straży Miejskiej. - Jeżeli straż uzna, że jest to wykroczenie z Art. 91 Kodeksu wykroczeń, które brzmi "Kto zanieczyszcza drogę publiczną lub na tej drodze pozostawia pojazd lub inny przedmiot albo zwierze w okolicznościach, które mogą powodować niebezpieczeństwo lub utrudnienia w ruchu drogowym podlega karze grzywny do 1500 zł lub karze nagany" - tłumaczy.
Saska Kępa może zostać włączona do strefy płatnego parkowania. Na to nie zgadzają się jednak mieszkańcy. ZDM podejmie kolejną próbę przy okazji dodatkowych konsultacji.