Składowisko odpadów w Kotuniu zostanie zrekultywowane
Składowisko odpadów w Kotuniu do rekultywacji. To decyzja Urzędu Marszałkowskiego, który zakończył półtoraroczną walkę mieszkańców wioski o wywiezienie nielegalnie przechowywanych odpadów.
-
Decyzję otrzymaliśmy na spotkaniu u wojewody - mówi przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Waldemar Gruszka. -
Jestem zdruzgotany, bo to półtora roku aktywności i wysiłku ludzi, już nie mówię o sobie. A oni po prostu przyklepali bezprawie - dodaje. Dyrektor departamentu gospodarki odpadami Marcin Podgórski potwierdza. -
Decyzja jest z 8 listopada br. Określa harmonogram prac związanych z technicznym zamknięciem składowiska, a powinny się zakończyć z 31 lipca 2017 roku - wyjaśnia dyrektor.
Firma MPK Ostrołęka przez trzy miesiące - od stycznia do marca ubiegłego roku - wwiozła na teren składowiska tysiące ton śmieci niewiadomego pochodzenia. Przedsiębiorca łamał prawo, bo składowisko formalnie miało zostać zamknięte do końca 2014 roku. W efekcie, gdy w grudniu zapełnienie terenu wynosiło niespełna 20 procent, to w marcu składowisko miało już nadmetraż złożonych odpadów. Zdaniem starosty powiatu siedleckiego Dariusza Stopy, prawodawca nie przewidział, co zrobić w takiej sytuacji. -
Wykorzystali po prostu lukę w prawie - uważa starosta. -
Sprawa składowiska w Kotuniu jest trudna. Firma popełniła błędy, ale łatwiej jest dokonać przestępstwa czy wykroczenia niż później to naprawiać. Uważam, że rekultywacja jest jedynym dobrym rozwiązaniem - dodaje Dariusz Stopa.
Teraz mieszkańcy boją się bomby ekologicznej, a także wykorzystania kolejnych luk w prawie. -
Firma podzieliła teren składowiska na dwie działki. Na drugiej będą prowadzić tak zwany przeładunek.
Teraz z wielką mocą zasypią to wszystko piachem, a na drugiej działce zrobią inną działalność. Tym bardziej, że za płotem mają gminny PSZOK, co doda im odwagi - uważa Waldemar Gruszka.
Mieszkańcy Kotunia zamierzają decyzję zaskarżyć, bo wciąż nie ma wyników badań biegłego z prokuratury. Marcin Podgórski z departamentu gospodarki odpadami uspokaja. -
Jeśli ekspertyza wykaże negatywny wpływ na środowisko, jesteśmy na to przygotowani. Wyraźnie zaznaczyliśmy w jednym z punktów, że w przypadku stwierdzenia zanieczyszczenia środowiska natychmiastowo poinformowany zostanie Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska, a właściciel składowiska będzie zobligowany do naprawienia tej sytuacji - mówi.
Przypomnijmy, że mieszkańcy w ubiegłym roku na ponad sto dni zablokowali drogę na składowisko.