Sześć lat oczekiwania na likwidację składowiska odpadów w Kotuniu i małe szanse, aby to przyspieszyć. Batalia z właścicielem terenu trwa od 2015 roku.
RDC
- Mimo że przyznaliśmy dotację do rekultywacji cztery lata temu, nadal nic się nie dzieje, a nam skończyły się możliwości prawne - przyznaje Janina Orzełowska z zarządu Mazowsza. - Zarówno WIOŚ, jak i starosta, jak i gmina, wszyscy mamy trochę związane ręce, bo prawo jest prawem, a pewne procedury trzeba wykonać. Jeżeli by nam dano argumenty do tego, żeby można było firmę zmusić do tego, to oczywiście byśmy to zrobili - wyjaśnia.
Gmina Kotuń prowadzi jednak nową procedurę.
- Czekamy na decyzje dotyczące środowiskowych uwarunkowań i opinie między innymi z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska - informuje wójt Grzegorz Góral. - Rekultywacja jest niezbędna. Tylko ta rekultywacja musi być przeprowadzona w sposób zgodny z prawem po uzyskaniu wszelkich niezbędnych decyzji - dodaje.
Sprawa składowiska w Kotuniu ma swój początek w 2015 roku. Mieszkańcy zablokowali wówczas drogę prowadzącą na wysypisko na ponad sto dni, uniemożliwiając tym samym codzienne transporty setek tysięcy ton śmieci.
Składowisko zamknięto, firmie cofnięto uprawnienia i zażądano rekultywacji. Firma jednak nic sobie z tego nie robi - nie uzupełnia dokumentów lub po czasie reaguje na ponaglenia.