Skąd wzięły się pomarańcze pod choinką? Czyli o Świętach Bożego Narodzenia w PRL-u

  • 25.12.2015 20:24

  • Aktualizacja: 13:47 15.08.2022

- Władze komunistyczne starały się unikać określenia "Boże Narodzenie", które jawnie kojarzyło się z Kościołem, religią i tradycją, a z tym - zgodnie z duchem marksizmu - musiała walczyć władza ludowa (...). Wtedy - chcąc, nie chcąc - ten świąteczny nastrój udzielał się i władze rzucały na rynek towary, które często były niedostępne, więc siłą rzeczy wpasowywały się w jakiś sposób w poczucie wyjątkowości tej chwili - mówił w audycji "Polak potrafi" dr hab. Patryk Pleskot z warszawskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.

Gość RDC zwraca uwagę na to, że w tamtym czasie "władze szły na kompromis ze społeczeństwem", ponieważ Boże Narodzenie - z punktu widzenia ideologii - nie było żadnym świętem.


- Władze, unikając określenia "Boże Narodzenie", ulegały praktykom oraz tradycjom społecznym - właśnie przez politykę handlową i gospodarczą - i próbowały dostosowywać się do tego, że ludzie jednak będą świętować, czyli w pewien sposób wpisywały się w tę wielowiekową tradycję obchodzenia Świąt Bożego Narodzenia, chociaż starały się to robić według własnego interesu i żeby to sacrum gdzieś znikało - wyjaśnia dr hab. Patryk Pleskot.


"Pomarańczowe" Boże Narodzenie


- Chyba wielu Polaków nie wyobrażało sobie Świąt bez pomarańczy, przynajmniej jeśli mówimy o dobrach materialnych, bo oczywiście dzielili się opłatkiem czy stawiali choinkę nawet zadeklarowani ateiści. Natomiast pewnym wyznacznikiem odświętności tego czasu były cytrusy czy ogólnie lepsze zaopatrzenie - mówi gość Cezarego Polaka.



Jak mówi, pomarańcze były pewnego rodzaju symbolem Świąt Bożego Narodzenia. - Jak popytamy ludzi, którzy świadomie przeżywali ten czas w okresie PRL-u, to bardzo często pierwsze skojarzenie to są pomarańcze, bo było to coś niezwykłego. Coś, czego na co dzień nie było, a wtedy właśnie było to łatwiej dostępne - wyjaśnia dr Pleskot.


Dostępność towarów


Gość programu przypomina, że spełniane potrzeb konsumentów było różne w czasie PRL-u.


- Za wczesnego Gierka dostęp do towarów, do tej pory egzotycznych, był łatwiejszy, ale już za późnego Gierka znowu stało się to trudne. Można powiedzieć, że przez większość tego okresu pomarańcze były towarem może nawet trudniej dostępnym niż to było w międzywojniu, nie mówiąc już o rzeczywistości dzisiejszej - tłumaczy dr Pleskot.


Dodaje, że równie istotną rolę odgrywała cena. - Z jednej strony był to drogi towar, a z drugiej - trudno dostępny. Myślę, że pewnym uproszczeniem jest takie stwierdzenie, że pomarańcze można uznać za symbol Świąt, ale jednocześnie tej gospodarki nakazowo-rozdzielczej, charakterystycznej dla całego PRL-u - komentuje gość RDC.



- Wtedy, jak przypominam sobie wiadomości w "Dzienniku", to może już miesiąc wcześniej zaczynały się informacje, że z Kuby albo innych krajów płynie statek z transportem cytrusów. Potem była informacja, do jakiego portu dopłynął (...). Jeżeli dzisiaj od listopada zaczyna się kampania przed Bożym Narodzeniem, to wtedy już na kilka tygodni przed Świętami zaczynało się to podbijanie gorączki i mówienie, że "z bratniej Kuby płyną pomarańcze". To w pewien sposób pokazuje, z naszego puntu widzenia, egzotyczność tego systemu, czyli pewną absurdalność. Jeśli rzeczywiście gazety muszą z triumfem ogłaszać, że za miesiąc dotrą do nas te w połowie zielone pomarańcze, to coś chyba jest nie tak i to pokazuje, jakie problemy nastręczało - z materialnego punktu widzenia - świętowanie Bożego Narodzenia - mówi dr Pleskot.


[audioplayer file="http://www.rdc.pl/wp-content/uploads/2015/12/Polak-potrafi-25-12-2015-Patryk-Pleskot-2.mp3" naglowek="Posłuchaj całej rozmowy" float="left" szerokosc="100%"]

Źródło:

RDC

Autor:

KG