"Projekt stworzenia z nas jednego narodu gdzieś zawiódł. Niekoniecznie z naszej winy"

  • 28.02.2016 13:07

  • Aktualizacja: 13:50 15.08.2022

- Widzimy, że jest w Polsce wiele konfrontacji i ludzi, którzy mają potrzebę etykietowania siebie i innych. W szczególnie kłopotliwej sytuacji są ci, którzy nie pasują do żadnej z tych grup oraz mają odwagę myśleć samodzielnie - mówił w "Niedzieli filozofów" prof. Paweł Łuków. - To jest bardzo skomplikowana rzecz, która zamrożona została w próbie niedopasowania do siebie opowieści szlachecko-inteligenckiej i niewysłowionej nigdy historii chłopstwa pańszczyźnianego - dodał prof. Zbigniew Mikołejko.
Jak powiedział prof. Paweł Łuków, "widzimy, że jest w Polsce wiele konfrontacji i ludzi, którzy mają potrzebę etykietowania siebie i innych". - W szczególnie kłopotliwej sytuacji są ci, którzy nie pasują do żadnej z tych grup oraz mają odwagę myśleć samodzielnie. Zastanawiam się, w czym jest problem. Być może troska o sprawy wspólne odchodzi na dalszy plan - tłumaczył.

Dodał, iż zastanawiające jest, czy to kwestia pójścia na łatwiznę i szufladkowania się oraz potrzeba przynależenia do jakiejś grupy, czy ta tożsamość właściwie taka już jest. - Pytanie, czy nie mamy do czynienia z samospełniającymi się przepowiedniami. Mam wrażenie, że zbiorowo ulegliśmy swoistemu praniu mózgu i umacnianiu się w swoich okopach - mówił gość RDC.

Prof. Zbigniew Mikołejko zauważył, że jest to "bardzo skomplikowana rzecz, która zamrożona została w próbie niedopasowania do siebie opowieści szlachecko-inteligenckiej i niewysłowionej nigdy historii chłopstwa pańszczyźnianego". - Projekt stworzenia z nas jednego narodu gdzieś zawiódł. Niekoniecznie z naszej winy. On pewnie by się rozwinął, gdyby przetrwała II Rzeczpospolita - powiedział.

Zwrócił uwagę, że to się zaczęło dziać. - Zaangażowanie mas chłopskich w wojnę 1920 roku było bardzo przełomowe. Wojsko stało się wielką szkołą edukacji, wyprowadzało ono z analfabetyzmu, co nie jest znane dzisiejszym patriotom. Całe instytucje powoływane były, żeby żołnierzy uczono pisania i czytania. To się zaczęło dziać, ale zostało przerwane w 1939 roku. Później rozpoczęła się ta prześniona rewolucja - stwierdził prof. Mikołejko.

Powstawanie z kolan

- Jest jednak pewien wątek wspólny dla tych dwóch wielkich opowieści. To historia kogoś, kto jest przeświadczony o swojej wyjątkowej wartości, a jednocześnie pozostaje przez cały świat niedoceniony - dodał prof. Łuków. Wspomniał, że ma wrażenie, iż w Polsce cały czas mamy problem, który prowadzi do resentymentów. - Dla wielu społeczeństw po tej stronie Łaby to nie jest zjawisko rzadkie. Powtarzanie historii o powstawaniu z kolan to typowa retoryka dla ludzi, którzy uważają, że dzieje się im jakaś niezasłużona krzywda, jakby świat się przeciwko nim zmówił. Nieważne kogo to dotyczy, ważne jest to, że jesteśmy skrzywdzeni przez jakieś wrogie nam siły - argumentował.

Gość RDC zastanawiał się, dlaczego nie pojawia się pytanie, z jakiego powodu siły te miałyby się przeciwko nam sprzysiąc. - Odpowiedzi są bowiem dwie. Albo się nie sprzysięgły i jest nam po prostu dobrze żyć w takim przekonaniu, albo jest tak, że one rzeczywiście coś do nas mają - mówił prof. Łuków.

"Potrzebny jest jakiś obcy"

Mikołejko wskazał, że "okaleczonej cywilizacji agrarnej, która została zjedzona przez własną niemoc pod koniec XVIII wieku, dobrze jest wskazać obcego, jako sprawce tego zła". - Nam zawsze potrzebny jest jakiś obcy. Jak nie ma wroga rzeczywistego, to się go ustanowi na potrzebę tego lęku i już. Ta figura człowieka, który chce dostawać w mordę i kocha swojego upokorzyciela, potrzebna jest nam w gruncie rzeczy do samostanowienia - powiedział w "Niedzieli filozofów" profesor.

Źródło:

RDC

Autor:

mg