Porażka piłkarzy Wisły Płock z Jagiellonią. 7 goli w Białymstoku

  • 23.11.2020 22:54

  • Aktualizacja: 02:34 26.07.2022

Festiwal strzelecki w poniedziałkowy wieczór w Białymstoku. Jagiellonia po trzech porażkach z rzędu, wszystkich na wyjazdach, przełamała tę złą passę u siebie, zasłużenie pokonując Wisłę Płock 5:2. Goście wrócili do ligowej gry po miesiącu przerwy, co miało związek z licznymi przypadkami koronawirusa w zespole z Mazowsza.
Jagiellonia chciała ten mecz przełożyć, bo i w tej drużynie potwierdzono w ostatnich dniach zakażenia. Na boisko nie wyszli w poniedziałek - z różnych powodów - m.in. Taras Romanczuk, Ivan Runje czy Maciej Makuszewski. Młodzieżowca pierwszego wyboru Pawła Olszewskiego zastąpił na prawej obronie debiutant, 19-latek Szymon Pankiewicz.

Wyrównany początek

Początek meczu był wyrównany, ale już w 7. min gospodarze mieli rzut wolny tuż przy bocznej linii pola karnego. Bartłomiej Wdowik uderzył lewą nogą tuż nad bramką Wisły.

Pięć minut później Przemysław Mystkowski został sfaulowany tuż przed polem karnym gości na wprost bramki. Gol padł po zagraniu z tego rzutu wolnego, ale w niecodziennych okolicznościach. Zawodnicy gości ustawili mur, za którym położył się na murawie jeszcze jeden z obrońców - na ewentualność strzału po ziemi, gdyby zawodnicy z muru podskoczyli. Nikt z broniących nie zwrócił jednak uwagi na Chorwata Jakova Puljica, który stał na wysokości muru. Napastnik Jagiellonii dostał podanie od Martina Pospisila, miał czas by przyjąć piłkę i płaskim strzałem zdobył bramkę.

Ciężkie spotkanie dla Wisły

Goście nie pozbierali się jeszcze po tej sytuacji, a już przegrywali 0:2. Piłkę wywalczył w środku pola czeski pomocnik Jagiellonii Tomas Prikryl, podał w pole karne do Jesusa Imaza, a Hiszpan płaskim strzałem w długi róg podwyższył wynik.

Trzeba przyznać, że mimo takiego scenariusza początku meczu, Wisła walczyła o zmianę wyniku. Atakowała, ale jedynie w 24. min była blisko zdobycia bramki, gdy po uderzeniu głową Alana Urygi z bliska, również głową, przestrzelił Airam Cabrera.

Ale już w pierwszej akcji po przerwie gospodarze podwyższyli prowadzenie. Potrzebne były dwa podania, w tym efektywne piętą Prikryla, i Puljic znowu wpisał się na listę strzelców. Niedługo potem goście zdobyli bramkę. Po rykoszecie w polu karnym Jagiellonii piłkę z bliska umieścił w siatce Dawid Kocyła. To była ta faza meczu, kiedy Wisła zaatakowała, ale kolejna bramka nie padła.

Płocczanie walczyli do końca

W odpowiedzi bliski sytuacji sam na sam był Prikryl, jeden z bohaterów meczu. Czech był faulowany przed polem karnym Wisły, strzał z wolnego Wdowika trafił jednak w mur. W 62. min było już 4:1 - piłka po rzucie rożnym w środku pola karnego trafiła do Pospisila, który uderzył pod poprzeczkę. Cztery minuty później rozluźnieni wyraźnie gospodarze zagrali kolejną efektowną akcję, na którą pozwolili obrońcy Wisły. Imaz podał do Prikryla, ten z pierwszej piłki piątą do Puljica, a Chorwat "skompletował" hat-tricka.

Goście ambitnie walczyli o zmianę wyniku i w 70 min zdobyli drugą bramkę. Uryga uderzył płasko z pola karnego, Damian Węglarz ten strzał zdołał obronić, ale przy dobitce Damiana Rasaka był już bezradny. Tuż przed końcem meczu bramkarz Jagiellonii uratował swój zespół przed utratą trzeciego gola, broniąc strzały Torgila Gjertsena i Giorgija Merebaszwilego.

Źródło:

PAP

Autor:

FP