Pożegnanie Bernarda Ładysza. Artysta spoczął na Powązkach

  • 04.08.2020 19:43

  • Aktualizacja: 02:09 26.07.2022

W środę w Warszawie pożegnano legendarnego śpiewaka operowego, aktora i żołnierza Armii Krajowej Bernarda Ładysza. Artysta spoczął w Alei Zasłużonych na Powązkach Wojskowych. "Przez całe życie dzielił się z nami najczystszą sztuką" - napisał prezydent Andrzej Duda w liście do uczestników pogrzebu, odczytanym przez prezydenckiego doradcę, prezesa Radia dla Ciebie, Tadeusza Deszkiewicza.
W ostatniej drodze artyście towarzyszyli: rodzina, przedstawiciele władz, świata kultury i wielbiciele jego talentu. Ceremonia pożegnalna rozpoczęła się o 9:30 wprowadzeniem trumny do Katedry Polowej Wojska Polskiego przy ul. Długiej w Warszawie. Została wyłożona księga kondolencyjna, było także muzyczne wspomnienie twórczości Bernarda Ładysza. O 10:00 rozpoczęła się msza święta pogrzebowa pod przewodnictwem biskupa polowego Wojska Polskiego gen. Józefa Guzdka. Oprawę artystyczną liturgii przygotował Zespół Chóru Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego i solista Michał Skiepko.

Artystę pożegnał m.in. prezydencki doradca Tadeusz Deszkiewicz, który odczytał list w imieniu prezydenta Andrzeja Dudy, wiceminister kultury Magdalena Gawin i prof. Uniwersytetu Muzycznego Ryszard Cieśla. Około 11:30 rozpoczęły się uroczystości pogrzebowe na Powązkach Wojskowych. Miały one charakter państwowy. Bernard Ładysz podczas uroczystości został pośmiertnie awansowany na stopień pułkownika. Spoczął w Alei Zasłużonych.



"Przez całe życie dzielił się z nami najczystszą sztuką"

"Żegnamy artystę, którego dorobek przez dziesięciolecia budził podziw melomanów na całym świecie i ukształtował pokolenia młodych adeptów sztuki wokalnej. Zawsze znakomicie przygotowany do roli, pełen wewnętrznego autentyzmu, pozostaje wzorem profesjonalisty, który swój niezaprzeczalny talent łączył z wielką miłością do muzyki" - zaznaczył prezydent Andrzej Duda w swoim liście. Przypomniał, że podczas niemieckiej i sowieckiej okupacji Bernard Ładysz walczył w szeregach AK. "Został aresztowany przez NKWD i zesłany do katorżniczej pracy na Syberię. Powrót z nieludzkiej ziemi do powojennej Polski otworzył nowy, jasny rozdział w jego życiu. Niedługo po ukończeniu studiów wokalnych zaczął zdobywać uznanie i międzynarodową popularność" - napisał.

Jak podkreślił, artysta "w każdym repertuarze czuł się wyśmienicie i wszędzie zostawił cząstkę siebie". "Swój własny, oryginalny pomysł na bohaterów, których kreował i ożywiał swoim fenomenalnym głosem. Uznaniem cieszyła się jego technika wykonania, ale też temperament, umiejętność oddania szerokiej gamy emocji i wrażliwości, a także ukazania naszego polskiego ducha, którego tak dobrze czuł i który tak bardzo jest obecny w wykonywanych przez niego pieśniach naszej ziemi" - stwierdził prezydent.

Zwrócił także uwagę, że Bernard Ładysz "swoimi kreacjami pobudzał do refleksji nad człowiekiem i światem, czemu sprzyja tylko sztuka płynąca z głębi serca". "I taką właśnie najczystszą sztuką dzielił się z nami przez całe życie" - napisał.

Prezydent dodał, że teraz artysta "wyrusza w swoją ostatnią drogę". "Przypominają się słowa śpiewanej przez niego ujmującej pieśni: Upływa szybko życie/ jak potok płynie czas. Tylko on tak wspaniale potrafił wydobyć z niej jedyny i niepowtarzalny klimat nostalgii, piękna i mądrości, które charakteryzowały całą jego twórczość i które z nami pozostaną" - podsumował Andrzej Duda.



"Jeden z Koryfeuszy polskiej sztuki wokalnej"

W liście odczytanym przez wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Magdalenę Gawin, wicepremier, minister kultury Piotr Gliński podkreślił, że Bernard Ładysz "był artystą o niezwykłych walorach głosowych". "Jego aksamitny bas urzekał słuchaczy na niemal całym świecie. Natura obdarzyła go nie tylko unikalnym głosem lecz również talentem scenicznym i aktorskim (...). Intuicja artystyczna połączona z umiejętnościami warsztatowymi sprawiły, że każdy występ przyjmowany był entuzjastycznie i stawał się wielkim przeżyciem duchowym" - napisał.

Szef MKiDN przypomniał, że piękna droga artysty "miała swój początek w Wilnie, gdzie rozpoczął naukę śpiewu, kontynuowaną w latach 1946-48 w Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie". "W 1950 r. został zaangażowany do opery warszawskiej, gdzie zadebiutował w Eugeniuszu Onieginie Piotra Czajkowskiego. Rola Mefista w Fauście dała mu możliwość zaprezentowania w pełni barwy głosu oraz temperamentu i talentu scenicznego" - zwrócił uwagę. Dodał, że "zwrotnym momentem" w karierze Bernarda Ładysza stał się konkurs śpiewaczy w Vercelli w 1956 r. "Zdobycie pierwszej nagrody dało mu możliwość występu we Włoszech z utytułowanymi artystami tamtych czasów" - napisał.

Minister kultury zwrócił uwagę, że Bernard Ładysz "był znakomitym interpretatorem nie tylko oper, ale również pieśni i piosenek, z których emanował wysublimowany artyzm". "Pozostanie w naszej pamięci jako jeden z Koryfeuszy polskiej sztuki wokalnej, a jego niezapomniane kreacje sceniczne będą wzorem dla kolejnych pokoleń wokalistów" - zaznaczył.

Śpiewak, aktor, weteran

Bernard Ładysz urodził się w Wilnie 24 lipca 1922 r. Miał 17 lat, kiedy wybuchła II wojna światowa. Uczestniczył w "Akcji Burza" na Wileńszczyźnie. Jako sierżant Armii Krajowej Ziemi Wileńskiej został uwięziony w Kałudze w Związku Radzieckim, gdzie przebywał w latach 1944-46.

- Gdy wybuchła wojna, wstąpiłem do Armii Krajowej. A potem do Wilna wkroczyły wojska radzieckie. W 1944 r. w Wilnie kilka tysięcy mężczyzn przeszło przeszkolenie do służby wojskowej. Mieliśmy zostać wysłani na front, odbijać Warszawę. Postawiono nam jeden warunek: musieliśmy złożyć przysięgę Związkowi Radzieckiemu. Na to się nie zgodziliśmy. Za karę wywieziono nas na Syberię, w różne miejsca. Próbowałem uciekać, ale mnie złapano. Wylądowałem w słynnym obozie pracy w Kałudze. Wysłano mnie do pracy do lasu przy wyrębie drzewa. Mróz był straszliwy, głodzono nas, pracowaliśmy w nieludzkich warunkach. Bardzo wtedy podupadłem na zdrowiu - wspominał po latach Ładysz.

Warszawa - drugi dom

Po wojnie drugim miastem Bernarda Ładysza stała się Warszawa. W jednym z wywiadów wspominał, "nigdy nie zapomnę, jak Warszawa nas przyjęła, gdy przyjechaliśmy z obozu w Kałudze w 1947 r." - W łagrze pracowaliśmy przy wyrębie lasu. Było ciężko. Po wojnie też, bo Wilno nie było już po polskiej stronie. Zakochałem się w Warszawie, gdy wróciliśmy z Rosji. Wjechaliśmy do miasta gruzów. I ono nas przyjęło, bo byliśmy partyzantami i wróciliśmy stamtąd. Ta biedna Warszawa oddała nam serce. Oddała 20-metrowy pokój dwudziestu osobom, chociaż miejsca było tylko dla czterech. Pamiętam: siedzieliśmy w kawiarni Maxim i gdy zaczęliśmy śpiewać, ludzie płakali. Płakaliśmy wspólnie nad polskim losem. Dlatego kocham Warszawę - opowiadał.

W latach 1946-48 Ładysz odbył studia wokalne w Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie. Od 1946 do 1950 r. był solistą Centralnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego, z którym występował również poza granicami kraju.

W 1950 r. zaangażowany został do Opery Warszawskiej. Zadebiutował tu rolą Griemina w "Eugeniuszu Onieginie" Piotra Czajkowskiego. Najświetniejszą kreacją artysty w tym pierwszym okresie jego występów na scenie operowej była rola Mefista w "Fauście" Charlesa Gounoda, która dała mu możliwość ukazania w pełni walorów głosu, temperamentu oraz talentu scenicznego.

Konkurs w Vercelli

Zwrotnym momentem w karierze Bernarda Ładysza stał się konkurs śpiewaczy w Vercelli we wrześniu 1956 r. Odniósł tam triumf zdobywając I nagrodę i zyskując międzynarodową popularność. Dało mu to później możliwość występów we Włoszech z artystami tej miary co Victoria de los Angeles, Antonietta Stella, Anita Cerquetti, Tullio Serafin. Zgodnie z regulaminem konkursu laureat mógł zadebiutować w mediolańskiej La Scali, jednak nie otrzymał paszportu, co uniemożliwiło mu wyjazd. Zaangażował się natomiast do występów w Teatro Massimo w Palermo.

W 1959 r. nagrał w Londynie "Łucję z Lammermoor" Gaetano Donizettiego wspólnie z Marią Callas pod dyrekcją Tullio Serafina.

Sukcesem artystycznym w karierze artysty była kreacja roli tytułowej w "Borysie Godunowie" Modesta Musorgskiego w Operze Warszawskiej, a także w nowej inscenizacji tej opery w Teatrze Wielkim w Warszawie. Występował w operach Stanisława Moniuszki i śpiewał jego pieśni. Największą popularnością cieszyła się aria Skołuby "Ten zegar stary" ze "Strasznego Dworu". Ładysz wziął udział w nagraniach opery "Król Roger" Karola Szymanowskiego oraz opery radiowej "Usziko" Tadeusza Paciorkiewicza, w prawykonaniach "Pasji według Św. Łukasza" i "Jutrzni" oraz w prapremierze opery "Diabły z Loudun" Krzysztofa Pendereckiego.

Co jest najważniejsze w śpiewaniu?

Występował też w filmach, m.in. w "Ziemi obiecanej" w reżyserii Andrzeja Wajdy, "Znachorze" w reżyserii Jerzego Hoffamna w musicalach, m.in. w roli Tewiego w "Skrzypku na dachu" Josepha Steina i Jerry'ego Bocka oraz na estradzie piosenkarskiej. Współpracował z Teatrem Syrena w Warszawie.

Pytany o to, co jest jego zdaniem najważniejsze w śpiewaniu artysta odpowiadał: - Wrażliwość, dusza, serce i dar od Boga: głos. A najważniejsze, to umieć to docenić.

W 2008 r. Ładysz został doktorem Honoris Causa Akademii Muzycznej w Warszawie. - Bernard Ładysz zawsze podążał swoją drogą - i w życiu, i w sztuce. Nie kłaniał się nikomu i nie zabiegał o przychylność. Nie musiał, był w śpiewie nieprzeciętny. (...) Dostarczał zawsze niezapomnianych przeżyć i wzruszeń, jakie przynosi tylko wielka sztuka na najwyższym poziomie doskonałości artystycznej - mówił podczas uroczystości ówczesny rektor AM, prof. Stanisław Moryto.

Urodzony w Wilnie Ładysz podkreślił wówczas, że kocha Warszawę, ale tęskni za swoim rodzinnym miastem. - Nie wiem, czy tam nie złożę swych kości, bo tęsknię za tym miastem, choć w roku 1947 bardzo zakochałem się w Warszawie - mówił.

Śpiewak operowy, aktor i uczestnik Powstania Warszawskiego zmarł 25 lipca, dzień po swoich 98. urodzinach.

Źródło:

RDC/PAP/IAR

Autor:

PG