Piłkarze ręczni z Orlen Wisły Płock pokonali PGE VIVE Kielce 27:26

  • 09.10.2019 20:52

  • Aktualizacja: 01:00 26.07.2022

Piłkarze ręczni Orlen Wisły Płock wygrali 27:26 (14:12) z mistrzem Polski PGE VIVE Kielce w meczu siódmej kolejki ekstraklasy. Niko Mindeghia ostatnią, zwycięską bramkę zdobył tuż przed końcowym gwizdkiem sędziów.
Dwa pierwsze błędy Orlen Wisły zamienił na gole dla swojej drużyny Władysław Kulesz, trzeci wykorzystał Alex Dujshebaev i Vive zaczęło od prowadzenia 3:0. Przy stanie 5:2 dla kieleckiego zespołu, w 8. min Adama Morawskiego w bramce zastąpił Ivan Stevanovic, który obronił pierwszy rzut rywali, a potem kolejne. W efekcie gospodarze zmniejszyli rozmiary porażki do jednej bramki, po golu Renato Sulica w 14. min było tylko 5:6.

Ponownie bramka kontaktowa dla Orlen Wisły padła w 21. min. Igor Zabic rzucił na 8:9. Następną akcję goście długo rozgrywali, nie mogli znaleźć sposobu na niesamowitą obronę płocczan i trener Tałant Dujszebajew zdecydował się poprosić o przerwę. Po nieudanym rzucie po wznowieniu gry Mateusz Góralski doprowadził po kontrze do remisu 9:9 w 22. min. Dwie minuty później ten sam zawodnik ponownie wpisał się na listę strzelców, wyprowadzając płocczan na pierwsze w tym meczu prowadzenie 10:9.

Kolejne pięć minut było wyrównane, bramka za bramkę, 15 sekund przed końcem pierwszej połowy trener Xavi Sabate poprosił o minutową przerwę, a po powrocie na parkiet Lovro Mihic ustalił wynik na 14:12. Spora w tym zasługa Stevanovica, który wychodził zwycięsko z kolejnych pojedynków.

Goście nadrobili zaległości, ale na krótko

W drugiej połowie coś się zacięło w sprawnie działającym mechanizmie Orlen Wisły i płocczanie pozwolili gościom na doprowadzenie w 40. min do remisu 18:18. Po dwóch kontrach płocczanie znowu wyszli na prowadzenie, a kiedy w 42. min goście znów zdobyli kontaktowego gola, trener Sabate poprosił o czas. Tym razem gospodarze nie wykorzystali szansy, za to bramkę rzucił Janc i ponownie był remis 20:20.

Od początku drugiej połowy w bramce Vive pojawił się Andreas Wolff i to wyraźnie robiło różnicę. Bramkarz gości zatrzymywał płockich piłkarzy, bronił nawet rzuty z kontry sam na sam i to jego zasługa, że goście utrzymywali wynik remisowy, a w 49. min, po bramce Romarica Guillo, wyszli na prowadzenie 22:21.

Płocczanie doprowadzili do wyrównania, ale potem kolejne piłki wyłapywał Wolff i kielczanie znowu wyszli na prowadzenie. Pięć minut przed końcem spotkania przy stanie 23:24 trener Dujszebajew poprosił o czas, bo jego zespół, z wyjątkiem Wolffa, nie miał pomysłu na grę. Podpowiedź była skuteczna, goście odskoczyli na dwa gole, ale za chwilę Renato Sulic zdobył kontaktową bramkę.

W 59. minucie Góralski rzucił bramkę na 26:26, a 40 sekund przed końcem trener Sabate poprosił o czas. Zawodnicy długo rozgrywali piłkę, ale w efekcie rzut Niko Mindeghii dał zwycięstwo płockiej drużynie, która pokonała rywala z Kielc po raz pierwszy od maja 2016 roku.

Źródło:

PAP

Autor:

RDC/rydz