Nie zostawimy naszych piłkarzy bez wsparcia - zapewnia prezes Pogoń Siedlce Rafał Maletka. Wczoraj decyzją Polskiej Agencji Antydopingowej sześciu zawodników klubu zostało zdyskwalifikowanych na cztery lata w związku z aferą dopingową. To jeden z najsurowszych wyroków w historii polskiej piłki nożnej.
RDC
Sprawa dotyczy stosowania kroplówek o niedozwolonej objętości, które część piłkarzy Pogoni Siedlce otrzymała w tygodniu poprzedzającym ligowy mecz z Górnikiem Łęczna jesienią 2019 roku. W Polskiej Agencji Antydopingowej sprawa wówczas zakwalifikowana została jako podejrzenie stosowania dopingu. Śledztwo prowadzi także Prokuratura Okręgowa w Lublinie.
Wczoraj dyrektor POLADA Michał Rynkowski poinformował na Twitterze o wyroku wobec sześciu zawodników zespołu - zostali oni zdyskwalifikowani na cztery lata. Trzech z nich do dziś gra w Siedlcach.
Klub deklaruje wsparcie
- Jako klub będziemy rozwiązywać z nimi umowy. To jest dramat tych piłkarzy i dlatego na pewno będziemy z nimi rozmawiać. To będą trudne rozmowy, jeżeli będzie trzeba wsparcia chociażby psychologa, to będziemy działać. Finansowo nie możemy ich wesprzeć, musimy znaleźć kompromis. Może będą chcieli pomocy adwokatów - mówi w rozmowie z Radiem dla Ciebie prezes Pogoni Rafał Maletka.
- W moim odczuciu ci zawodnicy działali pod wpływem kogoś. Będę przyglądał się tej sprawie - komentuje incydent z 2019 roku prezes siedleckiego klubu.
Jak mówi nam trener drużyny, trudno będzie zastąpić ukaranych graczy. - Wypadły nam na prawdę mocne punkty (...) Panuje smutek, jest nam przykro. Żal tych zawodników, no bo co dalej? W mojej ocenie są ofiarami całej sytuacji - uważa Bartosz Tarachulski.
Maksymalnego wymiaru kary dla piłkarzy Pogoni domagała się Światowa Agencja Antydopingowa. Wcześniej o półrocznym wykluczeniu siedmiu zawodników zdecydowała POLADA. Jeden z nich usłyszał wyrok wcześniej, po tym jak zdecydował się na współpracę z organem prowadzącym postępowanie. Ukarano go czteroletnią dyskwalifikacją w zawieszeniu na dwa lata.
Ponadto trwa postępowanie ws. byłego trenera Pogoni Daniela P., który miał decydować o podaniu kroplówek piłkarzom razem z byłym klubowym lekarzem, zawieszonym na cztery lata, Pawłem Ż.