Paraliż sądów na Mazowszu. Pracownicy chcą podwyżek

  • 12.12.2018 13:22

  • Aktualizacja: 14:40 15.08.2022

Rozlewa się protest pracowników administracyjnych w sądach na Mazowszu. Domagają się podwyżek i szybszej ścieżki awansu zawodowego. Do Radomia dołączyły Siedlce, Ostrołęka i Płock.
Do ogólnopolskiego protestu włączyli się w środę pracownicy administracyjni Sądu Okręgowego w Siedlcach. Trzy wokandy zostały przerwane, gdy protokolanci wraz z innymi pracownikami wyszli przed budynek.

Jak zauważa Joanna Makać, która w sądzie pracuje od 2000 roku, pracownicy administracyjni to nie wolontariusze. - Domagamy się godnej płacy za naszą pracę. Przez ostatnie dziewięć lat dostaliśmy 100 zł podwyżki. Teraz mamy dostać z ministerstwa jednorazowe nagrody. Nie są to wielkie kwoty, a pracujemy przez cały rok - mówi.

Dodaje, że pracownicy administracyjni sądów zarabiają około 2800 zł brutto. - Za to musimy utrzymać rodzinę - podkreśla.

- Chcemy dostać co najmilej tysiąc złotych podwyżki - wyjaśnia w rozmowie z reporterką RDC Joanna Makać.

Na razie żaden z pracowników siedleckiego Sądu Okręgowego nie przeszedł na L4. Rozprawy odbywają się zgodnie z planem.

Radom

W poniedziałek ponad połowa pracowników administracyjnych radomskiego sądu masowo poszła na zwolnienia lekarskie. To ich forma protestu na zbyt niskie zarobki. Rozprawy były odwoływane – większość z nich spadła z wokandy. Były oddziały, gdzie do pracy przyszli tylko kierownicy.

Tymczasem w środę już blisko 80 procent pracowników administracyjnych Sądu Rejonowego nie przyszło do pracy. Większość z zaplanowanych rozpraw się nie odbyła. Sąd – zgodnie z sugestią ministerstwa sprawiedliwości – zatrudnił jedną osobę na umowę zlecenie. - Nie mamy pomysłu, aby doraźnie ratować tę sytuację - przyznaje Arkadiusz Guza - rzecznik radomskiego sądu.

Dodaje, że nie wiadomo, jak długo potrwa protest. - Tak duże absencje pracowników sądów potrwają co najmniej do końca tygodnia. Są też pojedyncze zwolnienie do 20 grudnia, przy czym niektóre osoby pojawiają się i składają L4 - mówi Gruza.

W przyszłym tygodniu ma dojść do spotkania przedstawicieli protestujących z ministrem sprawiedliwości.

Płock

Również w Sądzie Okręgowym w Płocku nie ma ponad 80 proc. urzędników i pracowników administracyjnych. Rozprawy są odwoływane i przesuwane na inne terminy, choć część z nich - jaka zaznacza rzeczniczka Iwona Wiśniewska Bartoszewska - odbywa się normalnie. Dokładne dane mamy poznać w czwartek.

Płoccy urzędnicy są sfrustrowani, bo mało zarabiają. Wielu spośród asystentów i protokolantów - pomimo wyższego wykształcenia i wieloletniego stażu pracy - zarabia najniższą krajową.

Postulaty pracowników administracyjnych popierają sędziowie. Niektórzy z nich - jak np. w Siedlcach - solidarnie wychodzą przed budynek, by razem manifestować przeciwko trudnej sytuacji urzędników sądowych.

Ostrołęka

Z kolei do pracy w Sądzie Rejonowym w Ostrołęce nie przyszło 25 proc. urzędników, asystentów sędziów czy protokolantów. - Wzięli zwolnienia lekarskie - mówi rzecznik sądu Marcin Korajczyk.

Dodaje, że w czterech wydziałach sądu nie ma żadnego pracownika. - Jednak wyznaczone posiedzenia odbywają się, a funkcje protokolantów przejęli pracownicy innych wydziałów - wyjaśnia.

W Sądzie Okręgowym w Ostrołęce nie odnotowano natomiast żadnej absencji pracowników administracyjnych. Bez zmian sądy pracują także w Pułtusku, Przasnyszu, Ostrowi Mazowieckiej i Wyszkowie.

"Wieloletnie zaniedbania"

Wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik przekonywał w rozmowie z PAP, iż w ministerstwie jest świadomość, że dla części pracowników sądów wynagrodzenia nie są satysfakcjonujące. - Przyczyną są jednak wieloletnie zaniedbania poprzedniego rządu, które naprawiamy. Przypomnę, że do 2016 r. w ogóle nie było podwyżek. A od tego czasu są już co roku - powiedział wiceminister. Podkreślił, że w resorcie powołano zespół, którego celem jest wypracowanie "zupełnie nowych zasad wynagradzania pracowników wymiaru sprawiedliwości". - Ten zespół już pracuje od kilku tygodni - wskazał.

Wójcik dodał, że średnia pensja urzędników pracujących w wymiarze sprawiedliwości w 2017 r. wyniosła ok. 4300 zł brutto. - Cały czas staramy się podwyższać te pensje. Wliczając zaplanowany na 2019 r. 5-procentowy wzrost płac – dwa razy większy niż w całej sferze budżetowej - podwyżki przekroczą w sumie 18 procent. Do tego dochodzą coroczne nagrody. Od 2016 r. przeznaczano na nie około 100 mln zł rocznie. A w tym roku suma nagród znacznie przekroczy 100 mln złotych - podkreślił wiceminister.

"Solidarność" odcina się

Mimo zrozumienia dla żądań protestujących od akcji odcięła się m.in. NSZZ "Solidarność" Pracowników Sądownictwa. "Jako związek zawodowy nie możemy akceptować i organizować form protestów, które nie są legalne. Nie narażaliśmy i nie narażamy pracowników sądów na ujemne następstwa podejmowanych działań. Odpowiedzialne związki zawodowe zmuszone są legalnymi działaniami i systematyczną pracą wpływać na zmiany. Takie też działania cały czas podejmujemy – bez względu na to, jakie siły polityczne sprawują władzę" - głosi komunikat Komisji Międzyzakładowej MOZ NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa. W komunikacie podkreślono jednocześnie, że "organizacja związkowa zdaje sobie sprawę z tego, jak tragiczna jest sytuacja płacowa pracowników sądów powszechnych".

Z kolei w ubiegłym tygodniu postulaty płacowe pracowników sądów poparli np. sędziowie Apelacji Krakowskiej wskazując, że w ostatnich latach średnie wynagrodzenie w gospodarce wzrosło o ponad 45 proc., podczas gdy płace urzędników sądowych jedynie o nieco ponad 7 proc., co powoduje, że z sądownictwa odchodzi coraz więcej osób, a wskaźnik rotacji przekroczył już 1 proc. co jest zjawiskiem bardzo niepokojącym.

Źródło:

RDC,PAP

Autor:

Olga Osińska, Barbara Bednarz, Iwona Rodziewicz/mg