Franek okazał się Franią. Do powiatu siedleckiego w niedzielę powrócił pierwszy bocian z nadajnikiem. Ku zaskoczeniu ornitologów okazało się, że to samica. Ptak wymęczony podróżą dzień przed przylotem na swoje miejsce w Suchożebrach nocował i żerował w niedalekim Międzyrzecu Podlaskim.
– Byłem przekonany, że o to gniazdo będzie stoczona bitwa – mówi Ireneusz Kaługa z grupy ekologicznej. – Dzień, dwa dni wcześniej obserwowałem już parę ptaków. Wszystko wskazywało, że jak nasz bocian/bocianica wróci to będzie bójka o gniazdo. Przyroda zdecydowała inaczej – dzień przed powrotem bocianicy na gniazdo, druga bocianica odleciała. Został tylko samiec – opowiada.
Tak też właśnie okazało się, że Franek to tak naprawdę Frania.
Z danych nadajnika wynika, że ptak lecąc na zimowisko i z niego ominął Liban, w którym do bocianów się strzela, a także przeleciał prawie 80 kilometrów nad morzem, co u tych ptaków zdarza się bardzo rzadko.
Czytaj też:
Kolejne ogniska ptasiej grypy. Konieczna utylizacja 2 mln ptaków