Masowe protesty w USA po śmierci czarnoskórego George'a Floyda

  • 31.05.2020 07:52

  • Aktualizacja: 01:53 26.07.2022

Kolejną noc w Minneapolis, Nowym Jorku, Waszyngtonie i innych miastach USA trwały protesty po śmierci 46-letniego George'a Floyda, mimo wprowadzenia godziny policyjnej. Doszło do starć z funkcjonariuszami. Część manifestujących zmieniła formę protestu na pokojową.
Godzina policyjna w Minneapolis rozpoczęła się w sobotę wieczorem o godz. 20:00 czasu lokalnego. Wcześniej gubernator stanu Minnesota Tim Walz wezwał mieszkańców Minneapolis do pozostania w domach. Ostrzegł też protestujących, że znajdą się w "bardzo niebezpiecznej sytuacji", jeśli ponownie złamią godzinę policyjną. Po raz pierwszy od drugiej wojny światowej gubernator zmobilizował Gwardię Narodową. Na razie jednak żołnierze tej formacji nie biorą udziału w konfrontacjach z protestującymi.

Śmierć po zatrzymaniu

Powodem zamieszek jest sprawa 46-letniego czarnoskórego George'a Floyda, który zmarł w trakcie zatrzymania przez policję w Minneapolis. W poniedziałek do internetu trafiło nagranie z incydentu, na którym widać, jak jeden z policjantów brutalnie przyciska mężczyźnie kolanem szyję do ziemi, nie reagując na jego krzyki, że nie może oddychać. Wkrótce mężczyzna zmarł. Słowa przyciskanego do ziemi Floyda "Nie mogę oddychać" stały się głównym hasłem protestów.

Śmierć Floyda wywołała gwałtowne protesty i zamieszki nie tylko w Minneapolis, a także w wielu innych amerykańskich miastach.

Protesty w Nowym Jorku

Uczestnicy manifestacji we wszystkich pięciu dzielnicach Nowego Jorku blokowali ruch uliczny. Doszło do podpalenia co najmniej dwóch policyjnych samochodów. Niektórzy wywracali kosze na śmieci, rzucali na interweniujących funkcjonariuszy butelkami, śmieciami i odłamkami z gruzów. Nie reagowali na wezwania stróżów porządku, aby ograniczyć się do zgromadzeń i przemarszów po chodnikach.

Z powodu demonstracji wyłączone były z ruchu samochodowego mosty Brooklyn Bridge i Manhattan Bridge na Rzece Wschodniej. Zamknięto też część autostrady West Side Highway. Policja używała dla rozproszenia tłumów gazu pieprzowego. W powietrzu unosił się helikopter. Według wstępnych informacji aresztowano ponad 50 osób. W mediach społecznościowych ukazały się zdjęcia i filmy wideo pokazujące, jak funkcjonariusze wywlekali ich z tłumów.

Burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio powiedział w nocy na konferencji prasowej, że pośród uczestników manifestacji znalazła się mała grupa tych, którzy uciekli się do aktów przemocy. Ostrzegał, że nie będzie to tolerowane i poniosą oni konsekwencję swych czynów. - Byli tu niestety tylko dlatego, by atakować policjantów, którzy nas chronią. To jest nie do zaakceptowania - przekonywał sugerując, że agresorzy przybyli z zewnątrz nie reprezentując lokalnej społeczności. Zapewniał tych, którzy protestują w pokojowy sposób, o pragnieniu rozwiązania problemów, potrzebie sprawiedliwości i prawdziwych zmian społecznych.

Burmistrz wysłuchuje manifestujących pokojowo

- Jeśli jesteście, by domagać się pokojowych zmian, jesteście wysłuchani. Zmiany zachodzą w mieście i nie mam co do tego wątpliwości. Wierzymy w protesty pokojowe, w obywatelskie nieposłuszeństwo, korzystanie przez ludzi z ich demokratycznych praw, ale nie atakowanie policjantów i społeczności - akcentował burmistrz. Przyznał, że w Nowym Jorku jest wiele do zrobienia, ale jest miejsce na wielkie zmiany i postęp, co nastąpi. Zwrócił jednocześnie uwagę, aby nie zapominać o zwalczaniu ogromnego kryzysu związanego z COVID-19.

- Walczymy z tym razem jako jeden Nowy Jork. (…) W ostatnich trzech miesiącach nowojorczycy są zjednoczeni, walcząc z kryzysem, jakiego nie można sobie nigdy było wyobrazić, z chorobą, o której nawet nie wiedzieliśmy - zaznaczył. Przekonywał, że także obecnie nowojorczycy będą razem w przezwyciężaniu wyzwań, w których obliczu stoją.

Komisarz nowojorskiej policji Dermot Shea, przyznał, że wszyscy są zdenerwowani i „będzie to długa noc”. - Wszyscy, racjonalne umysły, możemy się zgodzić, że pójście do przodu będzie wynikać z dyskusji, protestów, aktywizmu, ale nie z większej przemocy - tłumaczył. Lokalni politycy obecni na demonstracjach zapowiadali zmiany w przepisach. - Dla tych z nas, którzy są we władzach, obowiązkiem jest zapewnić zmiany i zamierzamy je wprowadzić - obiecywał w telewizji CBS senator stanu Nowy Jork Michael Gianaris.

Wtórowała mu senator stanowa Jessica Ramos. Twierdziła, że jeśli dojdzie do współpracy, można naprawić wszystko. - Musimy jednak pozwolić przewodzić ludziom, którzy najbardziej doznali bólu - wyjaśniała.

Zamieszki przed Białym Domem

Protesty od piątku trwają również w Waszyngtonie. W amerykańskiej stolicy drugi dzień demonstracji przybrał gwałtowny charakter. Ze zgromadzonego przed Białym Domem tłumu kilkuset osób w kierunku policjantów ciskano race oraz butelki, podpalano też śmietniki. Funkcjonariusze odpowiadali gazem łzawiącym. Dostęp do parku Lafayette'a przed rezydencją prezydenta ogrodzono barierkami.



Demonstranci, czarnoskórzy oraz biali, wznosili hasła potępiające prezydenta USA Donalda Trumpa, rasizm oraz policję. Najbardziej popularne były jednak: "Bez sprawiedliwości nie ma pokoju" i "Nie mogę oddychać". To drugie to ostatnie słowa Floyda, który zmarł przyciskany przez funkcjonariusza kolanem do betonu.

- Oni nawet nie są stąd, przyjechali spoza Waszyngtonu - mówił o policjantach przed Białym Domem jeden z demonstrantów. Na swoim telefonie pokazywał filmy brutalnych funkcjonariuszy z Nowego Jorku, głośno wyzywając tych stojących po drugiej stronie barierki.

Starci apelowali do młodszych

Starsi protestujący nierzadko apelowali do młodszych o spokój. - Stracimy sprawę, nie może być zgody na przemoc żadnej ze stron - mówiła około 60-letnia demonstrantka w reakcji na agresywne okrzyki.

Na ulicach w pobliżu parku Lafayette'a policjanci cierpliwie rozmawiali z demonstrantami. - Jesteśmy takimi samymi ludźmi jak wy. Mamy uczucia, rodziny. Nie zamierzamy do nikogo strzelać - tłumaczył jeden z nich. - Jesteśmy inni niż policja w Minneapolis. U nas na takie rzeczy nie ma miejsca - zapewniał, mówiąc o zabójstwie Floyda drugi.

Młodych protestujących argumenty te nie przekonywały. Wielu z nich przytaczało przykłady agresywnych interwencji służb bezpieczeństwa z przeszłości. - Funkcjonariusz nie może zabijać, nie może odpowiadać na opór przesadną siłą - mówił jeden z nich. Dla wielu zabicie Floyda to nie odosobniony incydent, ale rezultat panujących w USA nierówności społecznych.

Demonstrujący spod Białego Domu zapewniają, że to dopiero początek protestów. Te odbywają się w stolicy USA nie tylko przed rezydencją prezydenta - w sobotę przez miasto przejechało kilka samochodowych antyrasistowskich manifestacji. Ich przebieg zabezpieczała stołeczna policja.

Źródło:

PAP

Autor:

PG