Ł. Koszarek dla RDC: najważniejszy w życiu jest timing, znam swój limit
Jest bohaterem tegorocznego transferowego hitu w koszykarskiej ekstraklasie. Wielu spodziewało się, że wkrótce opuści Zieloną Górę, w której spędził osiem lat i ma tam status legendy, ale mało kto spodziewał się, że opuści ją na rzecz Warszawy. Deklaruje, że pomoże Legii w walce o podium mistrzostw Polski, że chce zostać w stolicy do końca kariery. Łukasz Koszarek w rozmowie z Radiem dla Ciebie mówi wprost: znam swój limit, nie chcę się oszukiwać, ale nie powiedziałem ostatniego słowa.
W maju 2021 roku Łukasz Koszarek podpisał dwuletnią umowę z Legią Warszawa. Jeden z najbardziej doświadczonych polskich koszykarzy przeniósł się do Warszawy po ośmiu latach gry w Zastalu Zielona Góra, z którym zdobył pięć tytułów mistrza Polski. Jak przyznaje, przyszedł czas na wyhamowanie. Oprócz rozgrywek krajowych i europejskich, zespół z Zielonej Góry bierze również udział w rosyjskiej lidze VTB. W Legii intensywność będzie niższa, czego nie można powiedzieć o poziomie oczekiwań wobec gry ponad 200-krotnego reprezentanta kraju.
Radio dla Ciebie: - Marzy pan jeszcze o grze w NBA?
Łukasz Koszarek, rozgrywający koszykarskiej Legii Warszawa, reprezentant Polski: - Od dawna nie (śmiech). W pewnym wieku człowiek przestaje siebie oszukiwać. I to jest piękne! Znam się swoje limity, wiem, gdzie jest ściana.
-
W Warszawie presja jest niższa w Zielonej Górze - Zastal od kilku lat regularnie gra o mistrzostwo. Nie ma też wyjazdów na ligowe mecze do Rosji. Przy podjęciu decyzji o przenosinach kierowała panem chęć odpoczynku? Chce pan tu zakończyć karierę?- Piękne bulwary, Świętokrzyska, nowa linia metra - Warszawa ma czym zachęcić (śmiech). A tak poważnie, widać, że tu odrodziła się koszykówka i od kilku lat drużyna wspina się na najwyższy poziom. W ubiegłym sezonie było blisko medalu, ambicje władz sięgają wyżej - w to mi graj! Mimo lat, a podkreślę raz jeszcze - wiem na jakim etapie kariery jestem - wierzę, że mogę pomóc w osiągnięciu najwyższych celów.
- Raz jeszcze: Warszawa to pana ostatni przystanek?- Wszystko na to wskazuje. Tak to zaplanowałem - koniec kariery po dwóch latach kontraktu. Ale życie jest nieobliczalne, nie chcę składać ostatecznych deklaracji.
- Apetyty urosły po ubiegłym sezonie, kiedy zespół był o krok od pierwszego po pół wieku medalu MP. O co Legia gra teraz?- Ponownie o to, żeby być wysoko. W Polsce średnio odbiera się pewność siebie, nie chcę rzucać górnolotnymi hasłami. Chcemy być w czołówce. Przede wszystkim jednak, cieszmy się tym sezonem. Do hal wrócili kibice. W końcu! Trudno narzekać.
- Sezon długi i wymagający. Jaki jest limit minut 37-letniego rozgrywającego na dystansie całego meczu?
- Chyba nie ma na to pytanie dobrej odpowiedzi. Każdy mecz jest inny pod względem intensywności, ale myślę, że 20-25 minut mogę spokojnie wytrzymać. Zawsze można mnie schować w obronie (śmiech).
- Kadrze nie mówi pan "nie". Deklaruje pan, że reprezentację ma w sercu, debiutował pan 18 lat temu. Były rozmowy z trenerem Taylorem o pańskiej roli w drużynie przed nadchodzącymi eliminacjami mistrzostw świata (początek turnieju kwalifikacyjnego w listopadzie - red.)?- Tak, jesteśmy w kontakcie. Przy czym myślę, że tu kluczowa jest wizja trenera. Trzeba sprawdzić młodzież - coś się skończyło po eliminacjach do igrzysk w Tokio (Polska odpadła z rywalizacji w fazie play-off po porażce z Litwą - red.). Warto zacząć coś nowego. Kadrze trudno powiedzieć "nie", ale trzeba liczyć się z tym, że do zespołu wchodzi młodzież.
- Usłyszę od pana nazwiska następców? Kto przejmie stery po żelaznej dwójce Slaughter-Koszarek?- Łukasz Kolenda. Ma duży talent. W tym roku ma świetną okazję, żeby to udowodnić, bo będzie grał w barwach Śląska Wrocław w EuroCupie. Będę śledził jego rozwój.
- Lubi pan zarządzać na parkiecie, ale też poza nim. Co po karierze? Praca jako trener czy dyrektor sportowy?- Trzeba zacząć o tym myśleć. Z funkcją dyrektora sportowego w polskiej lidze jest słabo. Niewiele klubów stworzyło takie stanowisko...
- A praca w związku?- Na pewno chcę być przy koszykówce. Pracy w roli trenera też nie wykluczam - podglądam najlepszych, zapisuję uwagi. Staram się być otwarty. W życiu najważniejszy jest timing. Trudno przewidzieć, co wydarzy się za dwa lata. Uczę się, przygotowuje się na przyszłość. Chwytam dzień.
Rozmawiał Paweł Gospodarczyk