Kryzys w płockim pogotowiu. Pomagają zespoły z innych miast

  • 06.10.2021 12:19

  • Aktualizacja: 14:16 30.08.2022

Płock bez ratowników medycznych - 80 osób z kadry jest na zwolnieniach lekarskich. Dziś, podobnie jak wczoraj, na ulice miasta nie wyjechała żadna karetka z Płocka. Pracują załogi z podstacji, dwa ambulanse zostały ściągnięte do miasta.
W Płocku 80 ratowników przeszło na L4. Od wczoraj z bazy nie wyjeżdża żaden ambulans. Potrzeba było wsparcia z okolicznych miejscowości. - Na 15 karetek systemowych 10 dziś nie jeździ. Są m.in. z Sierpca, Sochaczewa, Gostynina, Glinojecka - mówi RDC dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego w Płocku Lucyna Kęsicka.

Protestujący ratownicy wydali oświadczenie, w którym zarzucają dyrektorce, że choć wiedziała o zbliżającym się proteście, nie podjęła rozmów z pracownikami. Spotkania miały odbywać się z inicjatywy ratowników, a zaproponowane przez dyrekcję podwyżki w wysokości 40 a później 45 zł na godzinę były dla nich nie do przyjęcia - ratownicy chcą dostawać od 60 do 70 zł. Zatrudnieni na umowach cywilno-prawnych wyliczają, że nie mają urlopów i wynagrodzeń w przypadku kwarantanny, ponoszą koszty zakupu odzieży roboczej i szkoleń, a braki kadrowe powodują, że muszą pracować nawet po 400 godzin miesięcznie. Dyrekcja odpiera zarzuty.

- Zaproponowałam im 45 złotych plus 30 procent dodatku. Teraz zarabiają średnio 37 złotych na godzinę, chcą w graniach 70 złotych. Takich pieniędzy w zakładzie absolutnie nie ma - tłumaczy Kęsicka.

W piątek dyrekcja płockiej stacji pogotowia będzie rozmawiała z ratownikami o podwyżkach. Protest ma trwać do 10 października. Jeśli nie uda się osiągnąć porozumienia, ratownicy - jak zapowiadają - zaostrzą akcję.

Źródło:

RDC

Autor:

Katarzyna Piórkowska/PG