"Jeśli się nie zabijesz, będzie z Ciebie świetny wspinacz". Bielecki: chcę wejść zimą na K2

  • 18.03.2017 14:16

  • Aktualizacja: 14:08 15.08.2022

Ma dopiero 33 lata, a już zaliczany jest do grona najlepszych himalaistów na świecie. Na swoim koncie ma cztery ośmiotysięczniki, w tym dwa zdobyte po raz pierwszy zimą. W książce "Spod zamarzniętych powiek" Adam Bielecki opowiada o historycznych sukcesach i dramatycznych wypadkach, które są nieodłącznym elementem zimowej wspinaczki w Himalajach i Karakorum - sztuki uprawianej przez nielicznych, a która stała się narodową specjalnością Polaków.
Swoją przygodę z górami zaczął już w dzieciństwie. Chłopak zaczytany w książkach i z głową pełną informacji na temat górskich wypraw w pewnym momencie postanowił, że zostanie himalaistą. Początki nie były łatwe, bo kiedy miał 13 lat powiedziono mu, że jest za młody, by brać udział w kursie skałkowym. Nie poddał się jednak i już dwa lata później usłyszał od starszego taternika: "jeśli tylko wcześniej się nie zabijesz, to będzie z Ciebie świetny wspinacz". Bielecki zaczął coraz częściej wyjeżdżać w góry, aż przyszedł czas na Himalaje i Karakorum.

W 2011 roku zdobył, bez używania tlenu, piąty szczyt świata - Makalu (8481 m n.p.m), w roku 2012 wraz z Januszem Gołębiem po raz pierwszy w historii stanął zimą na wierzchołku Gaszerbrum I (8080 m n.p.m) w Karakorum, a w lipcu tego samego roku wszedł na K2 (8611 m n.p.m).



(Południowo-zachodnia ściana Makalu, fot. Ben Tubby/CC BY 2.0)

Tragedia na Broad Peaku

Kolejna zimowa wyprawa skończyła się tragedią, o której usłyszała cała Polska. Razem z Maciejem Berbeką, Tomaszem Kowalskim oraz Arturem Małkiem dokonali w marcu 2013 roku pierwszego zimowego wejścia na Broad Peak (8051  m n.p.m), jednak Berbeka i Kowalski zaginęli podczas zejścia ze szczytu. Bielecki mówił w RDC, że perspektywy czasu sytuacja z Broad Peaku jest dość jasna. - Po pierwsze wyszliśmy do ataku szczytowego za późno. Po drugie powinniśmy zawrócić z wierzchołka Rocky Summit, a po trzecie powinniśmy atakować w dwóch dwuosobowych zespołach, dzień po dniu, co ze względów strategicznych jest najlepszym rozwiązaniem - zauważył.

Wyjaśnił, że w każdym z tych przypadków jest pewien ciąg zdarzeń, który spowodował chociażby, że himalaiści wyszli później. - Maciek Berbeka powiedział, że jak wyjdziemy wcześniej w nocy, to się po prostu odmrozi i nie będzie w stanie kontynuować ataku szczytowego. Miał już wtedy odmrożone palce - wspominał. Dodał, że to nie jest jednak tak, że wspinacze nie byli świadomi tych zależności w trakcie wyprawy. - Łatwo powiedzieć, co zostało zrobione źle. Wiem jednak, że cały szereg wydarzeń składa się na to, iż w górach osiąga się sukces, albo dochodzi do tragedii - podkreślił.



(Broad Peak, fot. Kogo/CC BY-SA 3.0)

Zdaniem Bieleckiego, na Broad Peaku, podejmując decyzję o kontynuowaniu ataku, Polacy przekroczyli pewną granicę bezpieczeństwa, a to, że zdecydowali się iść w kierunku szczytu, a nie zawracać, było już sytuacją bezpośredniego zagrożenia życia. - W takiej sytuacji my działamy trochę inaczej i rzeczywiście - o ile zejście powinno być zorganizowanym odwrotem - to na Broad Peaku przerodziło się w bezładne uciekanie ze szczytu, dodatkowo z ograniczoną łącznością. To nie wyglądało tak, jak powinno - przyznał Bielecki.

Misja K2

Tragedia w Karakorum nie spowodowała jednak, że Bielecki przestał wspinać na najwyższe góry świata. Ma swoje cele, a jednym z nich jest pierwsze zimowe wejście na K2, ostatni niezdobyty o tej porze roku ośmiotysięcznik. Niezdobyty, bo najtrudniejszy. Warunki, jakie panują zimą w Himalajach i Karakorum wskazywać by mogły, że przebywanie tam człowieka przez dłuższy czas jest niemożliwe. Odczuwalna temperatura sięga bowiem nawet minus 60 stopni Celsjusza. W tzw. "strefie śmierci" (powyżej 7900 m n.p.m.) w powietrzu znajduje o wiele mniej tlenu, przez co liczba czerwonych krwinek w organizmie rośnie nawet dwukrotnie. To powoduje, że krew gęstnieje i z trudem przeciska się przez żyły oraz tętnice. Dodatkowo serce cały czas bije jak oszalałe. Można to porównać do tętna osoby, która przebiegła 100 metrów sprintem.

Dodatkowo na każdym kroku czai się niebezpieczeństwo deterioracji - ostrej choroby wysokościowej, której towarzyszą bóle głowy, wymioty, zmęczenie, duszności czy zaburzenia równowagi, a w skrajnym przypadku - obrzęk płuc i mózgu, co prowadzi do szybkiej śmierci. Wielu himalaistów opisywało również momenty, w których doświadczali halucynacji, mieli wrażenie, że z kimś rozmawiają, ktoś obok nich się znajduje czy są w zupełnie innym miejscu.

Jak powiedział w RDC Adam Bielecki, trudność z K2 polega na tym, że w miejscu, gdzie kończy się Gaszerbrum czy Broad Peak, tam dopiero zaczyna się K2, a ostatnie 600 metrów stanowi wielką różnicę. Mimo to przyznaje, że "bardzo by chciał wejść zimą na K2". Zwrócił uwagę, że na pewno jest to największe wyzwanie współczesnego himalaizmu, ale kiedy to się wydarzy i czy w ogóle jest to osiągalne, to zupełnie inna kwestia. - Na pewno jest to bardzo poważne wyzwanie. Wejścia na Broad Peak i Gaszerbrum I były na krawędzi mojej wydolności. Ktoś może powiedzieć, że to tylko 600 metrów więcej, ale prawda jest taka, iż w miejscu, gdzie kończy się Gaszerbrum i Broad Peak, tam dopiero zaczyna się K2. Te ostatnie 600 metrów to wielka różnica. Proszę pamiętać, że zmniejszanie się ilości tlenu w atmosferze następuje w postępie geometrycznym, a nie arytmetycznym, więc czym wyżej, tym ten spadek na każdy metr jest większy - zaznaczył.

400 km/h

Fakty te sprawiają, że być może wierzchołek K2 jest zimą najbardziej niegościnnym miejscem na naszej planecie, może poza wnętrzem wulkanu czy dnem Rowu Mariańskiego. - Tam zimą może wiać jet stream z prędkością 400 km/h. Zawsze mówię, że ta zimowa wyprawa na K2 to puzzle, w których każdy element będzie musiał być dograny, abyśmy mieli chociaż cień szansy na to, żeby wejść na szczyt. Kiedy zagrają takie elementy jak logistyka, dobry plan i dobry zespół, to będziemy mogli myśleć o wejściu na szczyt - podkreślił.



(Adam Bielecki i Robert Łuchniak, fot. RDC)

Na przyszłą zimę planowana jest narodowa wyprawa na K2, na którą Adam Bielecki został zaproszony. Jak przyznaje, przygląda się temu z zainteresowaniem i w każdym momencie może służyć radą i pomocą co do wyboru sprzętu czy taktyki. - Zobaczymy, mam nadzieję, że ta wyprawa dojdzie do skutku, a jak nie, to może sam spróbuję taką zorganizować. Przecież podobny pomysł już był. Razem z Denisem Urubko i Alexem Txikon chcieliśmy jechać na K2, ale w ostatniej chwili Chińczycy wycofali nam pozwolenie. Zrobili to za pomocą dwuzdaniowego e-maila, w którym napisali, że pozwolenie nie jest już ważne i życzyli szczęścia oraz powodzenia. Czasami ta biurokracja jest większym problemem niż samo wspinanie - ocenił Bielecki.

Himalaista zgodził się, że zimowe zdobycie K2 byłoby pięknym zamknięciem pewnego rozwoju eksploracji Himalajów. - Zaczęliśmy od Mont Everestu, to był pierwszy ośmiotysięcznik zdobyty zimą przez człowieka w 1980 roku i fajnie byłoby, gdyby udało się zakończyć drugim, ale najtrudniejszym - mówił Adam Bielecki.

Z 13 zdobytych dotychczas zimą ośmiotysięczników, na dziesięciu jako pierwsi stanęli Polacy.

Źródło:

RDC

Autor:

Mateusz Gąsiorowski