"Intencja obrony słusznych spraw musi być mierzona tym, w jakim kierunku idzie spór"

  • 06.12.2015 13:36

  • Aktualizacja: 13:45 15.08.2022

- Ci, którzy są zainteresowani gwałtownością konfliktu, chcą polaryzacji społeczeństwa. Oni cieszą się w momencie, kiedy spór idzie w kierunku emocjonalno-uogólniającym. Właśnie to jest ich metoda działania społecznego i oddziaływania na wyobraźnię - mówił w "Niedzieli filozofów" prof. Tadeusz Bartoś z Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora.
Jak mówił gość RDC, każdy kto wchodzi w spór, może to zrobić w różny sposób. - Może też, będąc uczestnikiem sporu, zachować pewien zdrowy rozum i dystans. Trzeba widzieć, że my wszyscy jesteśmy uczestnikami tej samej ludzkiej, ograniczonej kondycji. Żaden z nas nie powinien myśleć o sobie, jako tym, do którego prawda i słuszność się przykleiła i już nigdy się nie odklei - tłumaczył Bartoś.

Dodał, że chodzi tutaj o to, że dana osoba w konkretnej sprawie może mieć stanowcze przekonania, trwać przy nich i podejmować określone polityczne działania. - Mając jednak pewne wyraźne przekonania, unikam sytuacji, kiedy popadłbym w iluzję, że oto skoro mam rację w danej kwestii, to już z automatu w każdej innej też - zauważył.

Podkreślił, że taka postawa jest niebezpieczna, ponieważ przeciwnik polityczny, jeśli nawet chwilowo się myli i źle postępuje, to nie oznacza to, iż z definicji w przyszłości jego postępowanie zawsze będzie z natury złe i niebezpieczne. - Na tym polega demonizacja i w związku z tym nie tworzymy społeczeństwa, tylko rywalizujące ze sobą plemiona. Zdrowy rozsądek gdzieś wówczas wyparowuje, a pojawia się stan społecznej nienawiści - powiedział.

Dobra intencja

Zaznaczył też, że ci, którzy są zainteresowani gwałtownością sporu, chcą polaryzacji społeczeństwa. - Oni cieszą się w momencie, kiedy spór idzie w kierunku emocjonalno-uogólniającym. Właśnie to jest ich metoda działania społecznego i oddziaływania na wyobraźnię - mówił Bartoś.

- Jeśli bylibyśmy w jakimś radykalnym sporze i chcielibyśmy kaptować zwolenników, to ja bym się cieszył, że ktoś robi ze mnie diabła, bo moi zwolennicy upewniliby się wówczas, jakim diabłem jest ktoś inny. Czasami dobra intencja obrony słusznych spraw musi być mierzona tym, w jakim kierunku idzie spór i jakie formy przybiera. One czasami grają na korzyść rewolucjonistów - stwierdził.

"Panie Jarosławie Kaczyński..."

Gość RDC zwrócił uwagę, że gdyby przełożyć to na bardziej konkretny język, to jeśli on sam byłby zwolennikiem jednej strony sporu, to powiedziałby: Panie Donaldzie Tusku, choćby Pan robił nie wiadomo co, ja nigdy Pana nie znienawidzę. - Z drugiej strony powiedziałbym: Panie Jarosławie Kaczyński, choćby się pan bardzo starał i nie wiem, co robił, nigdy Pana nie znienawidzę. Nigdy nie dam Panu takiego przywileju i pozycji, że będzie Pan w moich oczach demonem zła. Nie będę Panu dawał atrybutów władzy, której Pan nie ma - tłumaczył w "Niedzieli filozofów" prof. Tadeusz Bartoś.

Źródło:

RDC

Autor:

mg