Warszawianka Iga Świątek wygrała w finale French Open

  • 10.10.2020 16:35

  • Aktualizacja: 02:25 26.07.2022

Iga Świątek wygrała turniej French Open i została pierwszą osobą z Polski, która zdobyła tytuł wielkoszlemowy w singlu. 19-letnia tenisistka pokonała w Paryżu rozstawioną z numerem czwartym Amerykankę Sofię Kenin 6:4, 6:1.
Świątek przed meczem mówiła, że chce podejść do finału jak do po prostu kolejnego meczu, bez myślenia o jego stawce. Początkowo w pełni realizowała ten zamiar. Jej siłą było podanie, do którego dołożyła dość spokojną i pewną grę w wymianach. Kenin, która grała z bandażem na lewym udzie, nie miała wtedy wiele do powiedzenia. Po ośmiu minutach Polka prowadziła 3:0. Wówczas jednak urodzona w Moskwie Amerykanka zabrała się za odrabianie strat, a u podopiecznej trenera Piotra Sierzputowskiego pojawiły się nerwy i błędy.

21-letnia zawodniczka z USA pokazała próbkę umiejętności, grając wszechstronnie i doprowadzając do remisu 3:3. Nastolatka w tej części spotkania straciła atut w postaci pierwszego podania, wychodziły jej za to skróty. Po małej rywalizacji na takie uderzenia i autowym zagraniu Kenin Polka zapisała gema na swoim koncie, a następnie po walce popisała się przełamaniem, wykorzystując trzeciego "break pointa".

Pierwszej piłki setowej - przy stanie 5:3 - jeszcze nie wykorzystała. Nie zdekoncentrowało jej jednak ani to, ani przegranie własnego gema serwisowego. Bardziej doświadczona rywalka, która może się pochwalić triumfem w tegorocznym Australian Open, dobrze wówczas returnowała. W 10. gemie jednak znów sama miała kłopoty z utrzymaniem własnego podania. W ostatniej akcji tej odsłony po raz kolejny posłała piłkę poza pole gry.

Pewniejszy drugi set

Polka drugą partię rozpoczęła co prawda nie najlepiej, bo od straty podania, ale nie pozwoliła bardziej doświadczonej i utytułowanej rywalce się rozpędzić. Gdy objęła prowadzenie 2:1, Kenin poprosiła o przerwę medyczną i opuściła na chwilę kort. Świątek spokojnie czekała na jej powrót, a po wznowieniu gry nie oddała Amerykance już ani jednego gema, zdobywając punkty seriami. Tenisistka z USA aż cztery z sześciu wcześniejszych swoich pojedynków rozstrzygnęła w trzech setach, ale w sobotę za sprawą kłopotów zdrowotnych była daleka od tego, aby do niego doprowadzić.

Świątek na koniec posłała kończący forhend, który jest jej popisowym uderzeniem. Następnie zasłoniła usta, jakby nie dowierzając własnemu szczęściu i przykucnęła z wrażenia. Po chwili zaś ruszyła na trybuny, by uściskać członków swojego sztabu szkoleniowego oraz ojca Tomasza i siostrę Agatę, którzy dotarli do Paryża na finał.

Z rąk Francuzki Mary Pierce, zwyciężczyni tej imprezy z 2000 roku, Polka odebrała trofeum, a następnie wysłuchała hymnu.



"To szaleństwo"

- Nie wiem, co się dzieje. Jestem bardzo szczęśliwa. Cieszę się, że wreszcie moja rodzina tu jest ze mną - takie były pierwsze słowa Świątek po wygranym finale paryskiej imprezy.

Zajmująca 54. miejsca w rankingu WTA Świątek w finale pokonała rozstawioną z numerem czwartym Amerykankę Sofię Kenin 6:4, 6:1. Została tym samym pierwszą osobą z Polski, która wywalczyła tytuł wielkoszlemowy w singlu.

- Starałam się dziś grać przede wszystkim agresywnie. Tak jak w pierwszej rundzie. Jednak bardzo się stresowałam, stąd w pewnym momencie było ciężko, ale udało mi się wrócić do dobrej gry - podsumowała.

Świątek żartobliwie przeprosiła, mówiąc, że nie ma zbyt dużej praktyki w przemówieniach po triumfie w turnieju. Potem jednak nie miała problemu ze znalezieniem słów. Podziękowała wszystkim osobom, które przyczyniły się do tego, że paryska impreza - mimo pandemii koronawirusa - odbyła się w tym sezonie.

To szaleństwo. Co roku oglądałam, jak Rafa Nadal podnosił tu trofeum, a teraz sama to robię - podkreśliła zawodniczka z Raszyna, która od dawna wymienia słynnego Hiszpana jako swojego ulubionego tenisistę.

Podziękowała też swojemu sztabowi szkoleniowemu oraz ojcu, byłemu wioślarzowi za to, że nauczył ją, jak być profesjonalnym sportowcem.

Przypomniała również, że jest kolejną w ostatnich latach młodą zawodniczką, która zdobyła wielkoszlemowy tytuł, pokonując wyżej notowaną rywalkę.

 



Pewne zwycięstwo

Iga Świątek w drodze po tytuł w wielkoszlemowym turnieju French Open nie straciła seta. 19-letnia tenisistka za sprawą tego sukcesu zaliczy spory awans w rankingu WTA i otrzyma czek na pokaźną sumę.

Świątek w siedmiu meczach w tegorocznej edycji zmagań na kortach im. Rolanda Garrosa straciła łącznie zaledwie 28 gemów.

Tenisistka z Raszyna obecnie jest 54. rakietą świata, a najwyżej w karierze dotychczas była na liście WTA na 48. pozycji (luty 2020). W poniedziałek po raz pierwszy awansuje do czołowej "20". Będzie wówczas 17. rakietą świata.

Wywalczenie tytułu oznacza w przypadku Świątek premię w wysokości 1,6 mln euro. Dotychczas zarobiła na korcie 1,1 mln USD.



Błyskawiczna kariera

Świątek już w wieku 15 lat wygrała pierwszy seniorski turniej w Sztokholmie. Nie obyło się jednak bez przystanków. Najtrudniejszym była kontuzja stawu skokowego w 2016 roku, po której tenisistka pauzowała kilka miesięcy. - Bardzo ciężko było, ale też ludzie naokoło powtarzali mi, że wrócę silniejsza - jak w to uwierzyłam, to zadziałało - mówiła warszawianka w "Magazynie Sportowym RDC".

Już rok później wygrała m.in. juniorski Wimbledon i ruszyła w dorosły świat zawodowego tenisa. - Na początku byłam trochę onieśmielona. Jak pojechałam na pierwszy turnieju WTA w Auckland, to pierwsze co powiedziałam po nim jak przegrałam w eliminacjach, to że może wróćmy do ITF, bo nie czuje się tu swobodnie (...) Był taki moment zawahania - wspominała.

Kilka tygodni później w Australian Open Świątek przeszła kwalifikacje i pierwszą rundę. Później ekspres z Igą przyspieszył - kolejne przystanki to m.in. finał w Lugano, czy czwarte rundy wielkoszlemowych turniejów w Australii czy Francji. Końcowej stacji nadal nie widać.

- Gram dość ryzykownie zazwyczaj, nie cierpię robić błędów i to jest trochę sprzeczne. A co jest twoja najmocniejszą stroną? Myślę że waleczność - charakteryzuje swoją grę 19-latka.

- Dużo pracowaliśmy nad kontrolą emocji i nad nastawieniem i tu robię postęp. Dużo też pracuje nad regularnością gry oraz na tym, by mieć kilka stylów - tłumaczyła Świątek przed rokiem w Radiu dla Ciebie.

Po wynikach w Paryżu widać było, że praca przyniosła efekty. Za wszechstronność i zimną głową była chwalona ją eksperci z całego świata.

Droga do finału

Iga Świątek w drodze do finału wielkoszlemowego French Open nie straciła ani seta. Świątek w imponującym stylu przeszła kolejne etapy rywalizacji, eliminując przy tym dwie rozstawione zawodniczki. Uwagę całego tenisowego świata skupiła na sobie, gdy w 1/8 finału pokonała występującą z "jedynką" Rumunkę Simonę Halep. Łącznie oddała przeciwniczkom zaledwie 23 gemy i spędziła na korcie 7 godzin.


Bez podwójnego tytułu

Iga Świątek nie zdobędzie jednak podwójnego tytułu. Wczoraj wraz z Nicole Melicher odpadły w półfinale wielkoszlemowego French Open. Polka i Amerykanka przegrały z rozstawionymi z "14" Chilijką Aleksą Guarachi i Desirae Krawczyk z USA 6:7 (5-7), 6:1, 4:6.

Świątek jest drugą w historii osobą z Polski, która w zmaganiach na kortach im. Rolanda Garrosa dotarła do półfinału zarówno w singlu, jak i w deblu. Jadwiga Jędrzejowska w 1939 roku w pierwszej konkurencji zatrzymała się na finale, a w drugiej sięgnęła po tytuł. Dwa lata wcześniej zaś w zmaganiach indywidualnych zakończyła występ na czołowej "czwórce".

19-letnia tenisistka z Raszyna dopiero po raz drugi startowała w deblu w zmaganiach tej rangi. W US Open 2019 razem z Magdą Linette odpadły w drugiej rundzie.

Źródło:

PAP

Autor:

AA