Iga Świątek w finale turnieju w Rzymie. Pomógł doping kibiców

  • 14.05.2022 13:30

  • Aktualizacja: 06:21 26.07.2022

Iga Świątek wygrała swój 27. mecz z rzędu i awansowała do finału turnieju WTA w Rzymie. Warszawianka w półfinale pokonała Białorusinkę Arynę Sabalenkę 6:2, 6:1. Najlepsza obecnie tenisistka świata mogła liczyć na wsparcie żywiołowo reagujących kibiców m.in. z Włoch i Polski.
Pierwsza partia przebiegła dość szybko - trwała pół godziny - ale rozpoczęła się nieoczekiwanie. W pierwszych trzech gemach żadna z zawodniczek nie potrafiła zwyciężyć przy własnym podaniu i Polka prowadziła po nich 2:1. Później, przy stanie 3:2, inicjatywę przejęła już Świątek, która zaczęła grać bardziej agresywnie. Do tego Sabalenka zaczęła popełniać niewymuszone błędy.

Pełna kontrola

Polka kolejny raz przełamała rywalkę, doprowadzając do wyniku 5:2, a następnie, nie pozostawiając złudzeń Białorusince, wykorzystała własny serwis, by rozstrzygnąć seta na swoją korzyść.

Druga odsłona to już popis Świątek, która miała kontrolę nad przebiegiem gry. Sabalenka może mówić jedynie o przebłyskach, jak np. w trzecim gemie, gdy ze stanu 0:40 doprowadziła do gry na przewagi, lub w piątym, kiedy obroniła piłkę na przełamanie i zmniejszyła stratę na 1:4. Później Polka też musiała obronić jednego break pointa, co uczyniła dzięki niewymuszonemu błędowi Białorusinki. W kolejnym gemie Świątek wykorzystała trzecią piłkę meczową.

- Cieszę się, że technicznie wszystko wyglądało tak, że grało mi się bardzo komfortowo. W zeszłym roku w Rzymie też było tak, że rozgrywałam się z meczu na mecz. Mogę spędzić więcej czasu na +mączce+ i przyzwyczaić się do tej nawierzchni i do panującej tu atmosfery - a jest tu zupełnie inaczej niż na innych kortach, jest dużo szumu, hałasu dokoła. Jak się wychodzi na pierwszą rundę tutaj na stadion, to jak człowiek nie jest do tego przyzwyczajony, to może być ciężko. Ale teraz, tak jak w zeszłym roku, w półfinale czuję się już bardzo komfortowo - powiedziała 20-letnia warszawianka na antenie Canal+.

Drugi set trwał ok. 45 minut, ale przedłużyła go przerwa po piątym gemie, kiedy Sabalenka poprosiła o interwencję fizjoterapeuty.

Dekoncentrująca przerwa

- Miałam chwilę zawahania, zdekoncentrowała mnie trochę ta przerwa, ale miałam przewagę i zdawałam sobie sprawę, że nawet jeśli odzyskanie koncentracji zajmie mi kilka punktów, to i tak dopnę ten mecz do końca - zaznaczyła Świątek.

Był to czwarty pojedynek Świątek z Sabalenką, a trzeci w tym roku. W listopadzie Polka poniosła porażkę w kończących sezon 2021 zawodach WTA Finals w Guadalajarze. W obecnym sezonie gładko pokonała Białorusinkę w ćwierćfinale w Dausze oraz w finale w Stuttgarcie, nie tracąc w tych dwóch pojedynkach żadnego seta.

- Ten mecz był podobny do tych w Dausze i w Stuttgarcie. Zastanawiałam się, czy Aryna zrobi coś innego, wymyśli jakąś inną taktykę. Ciężko było to przewidzieć po kilku takich spotkaniach. Na przykład ja przeciwko Marii Sakkari zaczęłam trochę inaczej podchodzić do meczów, wyciągać wnioski, które faktycznie mogą zaważyć w trakcie pojedynku. Od początku sprawiłam, że ona (Sabalenka - red.) znajdowała się pod presją. Ona lubi dominować, a ja sprawiłam, że nie mogła - cieszyła się Polka.

Jeden z najlepszych wyników w tym wieku

Świątek odniosła 27. zwycięstwo z rzędu - wcześniej wygrała cztery turnieje, w których startowała: w Dausze, Indian Wells, Miami i Stuttgarcie.

Od 2000 roku dłuższe serie miały tylko trzy tenisistki: Amerykanka Venus Williams - 35 wygranych meczów, jej siostra Serena - 34 oraz Belgijka Justine Henin - 32.

Na otwarcie w Rzymie Świątek miała wolny los, w drugiej rundzie pokonała Rumunkę Elenę-Gabrielę Ruse 6:3, 6:0, w 1/8 finału Białorusinkę Wiktorię Azarenkę 6:4, 6:1, a w ćwierćfinale Kanadyjkę Biancę Andreescu 7:6 (7-2), 6:0.

Rywalką Świątek w finale tenisowego turnieju WTA 1000 na kortach ziemnych w Rzymie będzie Tunezyjka Ons Jabeur.

Źródło:

PAP

Autor:

PG