„Góra Tajget” Anny Dziewit-Meller. "Akcja T4 była próbą generalną przed holokaustem"

  • 20.02.2016 18:28

  • Aktualizacja: 13:50 15.08.2022

- Pamięć o mordowaniu chorych psychicznie dzieci jest o tyle trudna, że one nigdy nie mogły się o siebie upomnieć. Zamordowani w ramach akcji T4 nie byli ofiarami, które można porównać do zabitych w ramach holokaustu, ponieważ rodziny bardzo często nie doszukiwały się prawdy. Dodatkowo ten system został zbudowany w tak kłamliwy sposób, że dawał poczucie, iż nie trzeba się tym dalej zajmować - mówiła w "Mnie się to podoba" Anna Dziewit-Meller, autorka książki „Góra Tajget”.
"Kiedy zaczynano wam, Rysiu, podawać luminal, początkowo wpadaliście w stan przedziwnej euforii połączonej z oszołomieniem. Pamiętasz, że mimo to próbowaliście się dalej bawić? Snując się i pokładając, nadal walczyliście o prawo bycia dziećmi. Wojna nie wojna - dzieckiem być trzeba".

(fragment książki)


 

„Góra Tajget” to historia o ludzkim strachu i krzywdzie bezbronnych. Anna Dziewit-Meller łączy w swojej najnowszej książce świat prywatnych lęków z dramatyczną przeszłością, która naznaczyła śląskie pogranicze. Jak tłumaczyła autorka, powieść jest wynikiem wielu jej przeżyć i doświadczeń. - Pewnie nie napisałabym jej, gdybym nie została wcześniej matką, bo narodziny moich dzieci uruchomiły we mnie zupełnie nowe procesy. Nie wiem, czy jestem od tego lepszym człowiekiem, ale na pewno innym - mówiła.

Dodała, że nie wie, co dalej robić z tą wiedzą poza tym, że chce się nią dzielić. Jak podkreśliła, nieustająco trzeba przypominać, co się wówczas wydarzyło, z jakich względów i do czego to doprowadziło, ponieważ bardzo szybko o tym zapominamy. - Cały czas przypominam, że w ubiegłym roku w Polsce ludzie pod własnymi nazwiskami pisali straszne rzeczy o innych osobach, nie wstydząc się, że takie myśli nawet przechodzą im przez głowę. Chodzi tutaj oczywiście o imigrantów. Polacy pisali wówczas, że w Auschwitz mamy infrastrukturę i zapraszamy. To jest dla mnie coś tak wstrząsającego, że ciągle drżę, jak sobie o tym przypominam. Właśnie dlatego uważam, że trzeba przypominać i mówić, że żyjemy w Polsce, gdzie wydarzyły się tak straszne rzeczy, które dotknęły niejedną rodzinę - wspomniała Anna Dziewit-Meller.

Akcja T4

Autorka "Góry Tajget" zwróciła uwagę, że zawsze interesowała ją historia medycyny i II Wojny Światowej. - Kiedy mój wydawca usiłował mnie przekonać, żebym napisała kolejną książkę, bardzo wówczas namawiał, żeby zająć się śląską tematyką. Nie bardzo miałam pomysł, aż pewnego razu, grzebiąc w różnych materiałach, natknęłam się na historię jednego ze szpitali psychiatrycznych, w którym realizowano w czasie II Wojny Światowej akcję T4, w wyniku której dokonywano eutanazji między innymi na psychicznie chorych dzieciach - wspominała.

Zauważyła, że kiedy przeczytała krótką notkę na temat wydarzeń lublinieckich, nie mogła się z tego otrząsnąć. - Cały czas to do mnie wracało. Zaczęłam szukać i oczywiście było tylko coraz gorzej, bo ta wiedza nie ułatwiała mi funkcjonowania. Pomyślałam, że muszę napisać o tym książkę. Powstała z tej jednej historii, która rozrosła się w coś dużo bardziej złożonego, ale na pewno nie zrobiłaby ona na mnie takiego wrażenia, gdybym nie miała małych dzieci - mówiła pisarka.

Dziewit-Meller tłumaczyła w "Mnie się to podoba", że pierwowzorem profesor Luben była niejaka doktor Elisabeth Hecker. - To lekarka, która w tym szpitalu była odpowiedzialna za wdrażanie akcji T4. Ona decydowała o życiu i śmierci. Zachowały się nawet odręcznie pisane przez nią akty zgonu, notatki na temat dzieci i diagnozy. Wstrząsająca jest też odpowiedzialność lekarzy za wydarzenia II WŚ i za te straszliwe zbrodnie, które zostały popełnione. Wielu z tych ludzi uniknęło nawet sądu - podkreśliła.

"Próba generalna"

Zaznaczyła, że pamięć o mordowaniu chorych psychicznie dzieci jest o tyle trudna, że one nigdy nie mogły się o siebie upomnieć. - Zamordowani w ramach akcji T4 nie byli ofiarami, które można porównać do zabitych w ramach holokaustu, ponieważ rodziny bardzo często nie doszukiwały się prawdy. Dodatkowo ten system został zbudowany w tak kłamliwy sposób, że dawał on poczucie, iż nie trzeba się tym dalej zajmować - powiedziała.

Jak mówiła, przyjmowano wówczas, że ktoś umarł w szpitalu na zapalenie płuc, ponieważ dostarczano sfałszowane akty zgonu. - To było niesamowite, ale akcja T4 była tak naprawdę próbą generalną do holokaustu. Oni trenowali masowe mordy jeszcze przed wojną. Zaprojektowano nawet specjalne wozy, które były komorami gazowymi. Pamiętajmy, że były to ofiary bezimienne i do dzisiaj takie pozostają. To jest dla mnie szokujące - zwróciła uwagę w "Mnie się to podoba" Anna Dziewit-Meller.

Źródło:

RDC

Autor:

mg