Śląsk z brązowym medalem po zwycięstwie nad Legią
Koszykarze Śląska Wrocław wywalczyli brązowy medal mistrzostw Polski. W trzecim meczu o brąz Śląsk pokonał po dogrywce Legię Warszawa 86:85 (11:24, 31:20, 14:15, 20:17, 10:9) i w rywalizacji do dwóch zwycięstw triumfował 2-1. Dla Śląska 18 punktów zdobył Aleksander Dziewa. W zespole Legii 20 punktów rzucił Amerykanin Lester Medford.
To 15. brązowy medal w dorobku Śląska. Zespół z Wrocławia wywalczył w swojej historii również 17. tytułów mistrza Polski oraz 6. wicemistrza.
O zwycięstwie drużyny z Dolnego Śląska zadecydował rzut za trzy punkty Elijaha Stewarta na niespełna dwie sekundy przed końcem dogrywki, przy prowadzeniu Legii 85:83. Ostatni raz Śląsk cieszył się z medalu w 2008 (trzecie miejsce), a warszawianie stawali na podium w 1969 roku (złoty medal).
Za wyjątkiem pierwszej kwarty, w której Legia miała zdecydowaną przewagę i szybko zdobywała punkty powiększając prowadzenie (10:2, 14:2, 19:7, 21:9) spotkanie było wyrównane, a emocjami i zwrotami akcji można by obdzielić kilka meczów.
Czwarta kwarta należała do warszawiakówDo remisu 32:32 wrocławianie doprowadzili po akcjach kadrowicza Aleksandra Dziewy w 15. minucie. Od tej chwili spotkanie było już bardzo wyrównane, a wynik zmieniał się niemalże po każdej akcji. Dość stwierdzić, że zarówno Śląsk, jak i Legia prowadziły do końca czwartej kwarty różnicą kilku punktów. Wrocławianie maksymalnie trzema: 38:35, 56:53, 70:67, czy 74:71 na 94 sekundy przed końcem, a warszawiacy czterema - 62:58 po rzucie Lestera Medforda jr w 31. minucie.
W końcówce to jednak zespół trenera Olivera Vidina miał lekką przewagę i po rzutach wolnych Dziewy i koszu Strahinji Jovanovica prowadził 76:73 na 17 sekund przed końcem czwartej kwarty,
Do najważniejszego remisu 76:76 i dogrywki rzutami wolnymi doprowadził Jakub Karolak. W dodatkowym czasie gry to stołeczny zespół trenera Wojciecha Kamińskiego był bliżej sukcesu - po pięciu punktach z rzędu Mdeforda wygrywał 85:81 na niespełna dwie minuty przed końcem. Ten sam zawodnik popełnił jednak błąd kozłowania, a faulowany Stewart nie spudłował wolnych i na 73 sekundy przed końcem Legia miała tylko dwa punkty przewagi (85:83). W decydujących akcjach koszykarze obydwu drużyn popełniali więcej błędów niż mieli udanych akcji. O zwycięstwie wrocławian przesądził szalony rzut zza linii 6,75 m Stewarta na niespełna dwie sekundy przed końcem dogrywki, niemalże równo z końcem czasu, jaki Śląsk miał na przeprowadzenie akcji.
Wyrównana potyczkaObydwie drużyny miały tyle samo zbiórek - 38, tyle samo asyst - 17 i tyle samo strat - 15. Gracze Śląska zanotowali 46 procent skuteczności za dwa punkty, a legioniści 55 proc. Zawodnicy obydwu zespołów trafili dziewięć razy zza linii 6,75 m. Liderem Śląska był środkowy kadry Dziewa, który uzyskał double-double - 18 pkt i 13 zbiórek.
Na konferencję prasową przyszedł cały zespół Śląska, a jego zawodnicy oblali na zakończenie trenera Vidina wodą, choć zapewne szampany się już mroziły.
-
Przeciwnik był bardzo dobry, więc tym większe gratulacje dla mojego zespołu. Dziękuję wszystkim osobom, które były dookoła drużyny. Od początku naszym celem było to, by wygrać ostatni mecz w sezonie i to się udało w dramatycznych okolicznościach. Cieszymy się z tego, że po 13 latach do Wrocławia wróciły medale mistrzostw Polski w koszykówce - powiedział kapitan Śląska Michał Gabiński.
"
Dziękują zawodnikom i całemu sztabowi za wspaniały sezon. Nieoczekiwany rok, dużo dobrej pracy, choć bez happy endu, bo zajęliśmy najgorsze miejsce, tuż za podium. Ale doceniamy to, że jesteśmy w czwórce, cieszmy się z małych rzeczy" - powiedział szkoleniowiec Legii Kamiński.