Nawet 80 procent piłkarzy jest gotowych do rozmów o obniżeniu swoich kontraktów, ale w większości klubów rozmów jeszcze nie podjęło - wynika z analizy Polskiego Związku Piłkarzy. Z powodu epidemii koronawirusa rozgrywki zostały zawieszone do końca kwietnia, co spowodowało, że kluby znalazły się w trudnej sytuacji finansowej.
RDC
- W weekend dzwoniłem do zawodników klubów ekstraklasy. W większości rozmów jeszcze nie było - mówił w "Magazynie Sportowym RDC" Euzebiusz Smolarek - były piłkarz reprezentacji, obecnie prezes Polskiego Związku Piłkarzy. - 80-85 procent z nich powiedziało mi, że klub z nimi nie rozmawiał. W tym tygodniu, według zapowiedzi, ma się to zmienić - dodał.
Większość zawodników jest gotowych do rozmów o redukcji wynagrodzenia, ale warunkiem jest uregulowanie zaległości. - Piłkarze myślą: jak klub zapłaci, to możemy porozmawiać o obniżce. Niektórzy nie dostali pieniędzy od stycznia. Wówczas trudno o zaakceptowanie nowych warunków - tłumaczył Smolarek.
Tymczasem Polski Związek Piłki Nożnej zgodził się na wydłużenie okresu wypłaty zaległych pensji do czterech miesięcy. Ponadto kluby ekstraklasy mogą zredukować kontrakty nawet o 50 procent. - To nie może być traktowane jako obowiązujący mechanizm. Obcięcie połowy wypłaty bez rozmów to zagranie nie fair - uważa Euzebiusz Smolarek.
Dotychczas na obniżkę pensji zgodzili się piłkarze dwóch klubów ekstraklasy: Śląska Wrocław i Wisły Kraków. Rozgrywki w Polsce zostały zawieszone na razie do 26 kwietnia. Nadal jednak nie wiadomo, czy w ogóle uda się dokończyć sezon piłkarski.