Daniel Gołębiewski: zagrać chociaż jeden mecz w Lidze Mistrzów

  • 25.03.2016 19:49

  • Aktualizacja: 21:33 25.07.2022

Daniel Gołębiewski to przykład zawodnika, który wycisnął ze swojej kariery dużo. W wieku 16 lat trafił do juniorskiej drużyny Polonii Warszawa i to właśnie w tym klubie zaliczył najwięcej spotkań w Ekstraklasie, bo aż 82, strzelając dla "Czarnych Koszul" 16 bramek. Mimo, że w młodości koledzy nabijali się z niego, że brakuje mu techniki, aby kiedykolwiek zagrać na wysokim poziomie, on ciężko pracował i osiągnął swój cel. Jego łączny bilans na najwyższym poziomie rozgrywek w Polsce to 129 meczów i 20 goli.
Mimo 28 lat, w polskiej piłce widział już niemal wszystko. W Polonii przeżył czasy, gdy kupowano za wielkie pieniądze gwiazdy pokroju Ebiego Smolarka oraz chwile, kiedy piłkarze nie mieli płacone przez dziesięć miesięcy. - Grał z nami kolega, który teraz występuje w III lidze, a wtedy bardzo dobrze się zapowiadał, choć oczywiście dopiero wchodził do pierwszej drużyny. Mieszkał z rodzicami, wiadomo, że nie dostawaliśmy pieniędzy, a jemu też jakieś się należały i nie miał, z czego kupić ogrzewania do domu. Wziął kredyt, zapożyczył się i chwilę potem zerwał jeszcze więzadła krzyżowe w kolanie, więc miał potrójny ból. Raz, że musiał spłacać kredyt, dwa - nie dostawał pieniędzy, a po trzecie musiał wydawać je, aby się rehabilitować i wrócić do wyczynowego uprawiania sportu. To chyba była najbardziej ekstremalna sytuacja - mówił w rozmowie z dziennikarzem Polskiego Radia RDC Wojciechem Pielą Daniel Gołębiewski.

- Tak dobrej atmosfery jak wtedy nie było jednak w klubie od lat, czego dowodem jest też film "Kasa będzie jutro". Tam nie wszystkie nagrania się ukazały, ale pamiętam pewną historię, gdy graliśmy z Górnikiem Zabrze u siebie. Chłopaki byli już po rozgrzewce, za chwilę mają wychodzić na boisko, a tu nagle zgasło światło na stadionie. Wszyscy czekaliśmy kilkanaście minut aż wszystko zostanie naprawione. Na górze zawsze była szatnia dla gości, a tam zawodnicy Górnika cały czas byli pobudzani, aby nie stracić koncentracji i ciepła. My natomiast tak dobrze czuliśmy się w swojej grupie, że odbyliśmy wyścigi Formuły 1 w miskach na pranie właśnie żeby się dogrzać (śmiech) - dodał zawodnik wspominając sezon 2012/13, gdy właścicielem Polonii był Ireneusz Król.

Reprezentacja

"Gołąb" był nawet w 2010 roku powołany do reprezentacji Polski, ale rywalizacji o miejsce w składzie z Robertem Lewandowskim nie wygrał i ostatecznie nawet w niej nie zadebiutował. - To była bardzo krótka przygoda, byłem na ławce w tym meczu z Kamerunem. Jak w każdej drużynie wszyscy mieli czas na rozgrzewkę, więc ja też ją odbyłem. Fajna historia, ale żałuję, że nie wystąpiłem w meczu. Wierzę w to, że bym sobie poradził. Byłem wtedy w bardzo dobrym okresie i nawet część zawodników pytała się mnie później, czemu nie wszedłem, bo może udało by się coś zmienić. Niestety, mecz przegraliśmy 3:0, ale dla mnie na pewno było to przyjemne doświadczenie z tego względu, że mogłem sobie popatrzeć na Eto'o. Super zawodnik - stwierdził Gołębiewski.

28-letni zawodnik ma za sobą również pół roku spędzone na wypożyczeniu w Górniku Zabrze, gdzie jego trenerem był wtedy obecny selekcjoner reprezentacji Polski Adam Nawałka. - Wiadomo, że teraz są wyniki w reprezentacji, to wszyscy chwalą trenera Adama Nawałkę, ale półroczny pobyt u niego w Górniku naprawdę bardzo dużo mi dał. Pamiętam, że strasznie wtedy narzekałem, bo trening trwał trzy godziny. Lubię pracować, ale uważałem, że część rzeczy i tak bym zrobił ćwicząc indywidualnie. U trenera Nawałki wyglądało to natomiast tak, że najpierw mieliśmy siłownię, później inne zajęcia ogólnorozwojowe, następnie jeszcze coś innego i dopiero potem wchodziliśmy na boisko. Strasznie się denerwowałem na to, że od razu nie możemy wejść na płytę i grać. Teraz jednak po upływie czasu wiem, że będąc trenerem trzeba w ten sposób nadzorować wszystko. Właśnie tak, bardzo zwiększyła się świadomość zawodników. Wyniki w Górniku w następnym sezonie przyszły dosyć szybko, wtedy zabrzanie byli rewelacją rozgrywek. Teraz z moich źródeł wiem, że trener Nawałka nie jest już tak rygorystyczny z tego względu, że ma zawodników na wysokim poziomie świadomości. Wtedy jednak musiał nas jej uczyć i jestem mu za to strasznie wdzięczny. Bardzo się męczyłem w Zabrzu pod względem treningowym, wszystko było nużące, ale teraz sam tak postępuję. Dzięki okresowi w Górniku nauczyłem się, jak powinna wyglądać praca piłkarza - podkreślił napastnik.

"Jeden mecz w Lidze Mistrzów"

Od prawie dwóch lat nie ma go jednak w ekstraklasowej piłce, a szczebel niżej - w I Lidze próbuje odbudować swoją dyspozycję na tyle, aby kiedyś tam wrócić. A może uda się zrealizować nawet coś więcej? -Gram w piłkę po to, żeby zagrać chociaż jeden mecz w Lidze Mistrzów. Oczywiście na ten moment jest to nierealne, można się śmiać i zachęcam do tego, ale przypominam, że kiedyś chciałem zagrać chociaż jeden mecz w Ekstraklasie. Wtedy też wszyscy też pukali się w głowę, jednak moja praca się obroniła i na tym poziomie udało mi się rozegrać sporo spotkań. Dlaczego więc miałoby mi się nie udać zaliczyć choćby jednej minuty w Lidze Mistrzów - podkreślił Gołębiewski mówiąc o swoich marzeniach.

Dziś jest piłkarzem Pogoni Siedlce, którą czeka mordercza walka o utrzymanie, a trafił tam zimą z klubu, w którym ponownie nie ominęły go dziwne perypetie - Dolcanu Ząbki. Już w sobotę podopieczni Marcina Sasala powalczą na swoim stadionie o ligowe punkty w meczu z Zagłębiem Sosnowiec. Dla Pogoni początek rundy nie był udany, w trzech meczach siedlczanom nie udało się zdobyć ani jednego gola, a na koncie mają tylko jeden punkt po bezbramkowym remisie z Wisłą Płock. -Zamierzamy wreszcie zdobyć trzy punkty. Nie ma jednak co tutaj opowiadać o chęciach, tylko trzeba pracować, a w sobotę po meczu mam nadzieję, że będziemy w lepszych humorach - zakończył Daniel Gołębiewski.

Całość wywiadu można przeczytać tutaj.

Źródło:

RDC

Autor:

Wojciech Piela