Nie po pomoc, a zwolnienie. Z takimi prośbami coraz częściej maja do czynienia lekarze. Ludzie proszą o zaświadczenia z powodu koronawirusa, aby uniknąć przymusu opuszczania domu i narażania się na zarażenie. Zdarza się, że wymyślają objawy.
RDC
W dobie obecnej pandemii ludzie coraz częściej proszą lekarzy o zwolnienia chorobowe, tak zwane L4, aby nie musieć wychodzić z domu. Wynika to ze strachu przed zarażeniem koronawirusem.
- Odbieramy takich telefonów kilka razy dziennie - mówi prezes Centrum Medyczno-Diagnostycznego w Siedlcach Paweł Żuk. - Udało się wychwycić sytuację, w której u jednego lekarza pojawiło się dużo więcej zwolnień lekarskich niż za zwyczaj w związku z tym będziemy mogli zestawić dokumentację medyczną danego lekarza z tymi zwolnieniami czy faktycznie stan zdrowia pozwalał na wystawienie takiego zwolnienia lekarskiego - dodaje.
Tymczasem przepisy mówią jasno: strach przed chorobą nie daje podstaw do zwolnienia lekarskiego.
- Możemy przeprowadzać kontrole dokumentacji - ostrzega rzecznik regionalny Zakładu Ubezpieczeń Społecznych na Mazowszu Piotr Olewiński. - Nie ma racjonalnych przesłanek, do tego, żeby pójść na zwolnienie chorobowe, jednak ludzie próbują to zrobić ze strachu przed chorobą, które jest czymś naturalnym w sytuacji epidemii - dodaje.
Prawo do świadczeń przysługuje osobom w kwarantannie, po powrocie z zagranicy, a zasiłek opiekuńczy osobom, które zajmują się dziećmi w związku z zamknięciem szkół.